KategorieKuchnia

Kwiaty czarnego bzu – ocet i oxymel

Oto i przyszła pora na kolejny wpis stworzony przy współpracy Moniki Więckowskiej!

Pokażę Wam zatem kolejną porcję cudowności, które Monika wytwarza w swojej małej manfakturze, ale też zagłębimy się w świat… kwiatów czarnego bzu!

Czy Wy też tak lubicie te wielkie białe kwietne baldachimy? Ja kocham! A na dzisiejszy temat zdecydowałam się po nowych publikacjach Moniki do magazynu Gotuj w stylu eko.pl, ale też dlatego, że ocet z tych kwiatów był jednym z pierwszych octów Moniki, które miałam okazję spróbować, a który całkowicie odmienił moje pojęcie o tychże. O jej! Jaki on dobry! Monika powiedziała mi wtedy, że jest fajny do lemoniad i faktycznie – jest bardzo aromatyczny, zapach jest bardzo wyczuwalny. Pije się to to z radością!

Może więc i Wy zrobicie sobie takie cudo? A może oxymel z kwitami czarnego bzu?

Zacznę jednak od odesłania Was do poprzednich wpisów pełnych ziołowych octowych i oxymelowych inspiracji – TUTAJ i TUTAJ.


Przypominam, że po te i inne smakowitości prosto z natury, zwracamy się do Moniki: tel. 603 704 626, monika_wieckowska@o2.pl Monika wysyła paczki wszędzie, gdzie potrzeba!


Zanim przejdziemy do kwiatów czarnego bzu, zobaczcie na zdjęciach wspaniałe wyroby Moniki. Więcej ich zajdziecie w poprzednich wspólnych wpisach. No, ja wciąż i wciąż tkwię w zachwycie i nie mogę się tymi dobrociami nasycić. Zapas octów towarzyszy mi na co dzień, cudownie się z nimi przyrządza wszelkie warzywka i sałatki.

Zwróćcie koniecznie uwagę na tę musztardę głogową z suszem wigilijnym, bo to coś doprawdy wyjątkowego! O dobroczynnych właściwościach geranium – tutaj w formie syropu i octu, Monika może długo opowiadać. Odsyłam Was gorąco do niej! Produkty są niesamowite, bardzo dobre jakościowo, ekologiczne i tworzone z sercem!


Przejdźmy do naszego czarnego bzu, póki tak pięknie wdzięczy się do nas na łąkach i polach!

Zostawiam Was tu z tekstem Moniki!


Czarny bez ( łac. Sambucus nigra)  inne funkcjonujące nazwy: dziki bez czarny, bez lekarski, bzina, bzowina, uzina, hyczka, kalinka, hebdziak.  Czarny bez jest rośliną pospolitą i występuje najczęściej w formie rozrastającego się krzewu lub drzewa o niedużej wysokości. Czarny bez jest rośliną rozpowszechnioną praktycznie na całym świecie, występuje w całej Europie, Afryce północnej, na Bliskim Wschodzie, południowej Australii, Nowej Zelandii.

Wartości lecznicze bzu znano już w starożytności. Hipokrates nazywał bez całą apteczką,  stosowano go w wielu schorzeniach. Prasłowianie wiedzieli, że bez chroni przed przeziębieniem, gorączką, wierzyli, że dzieci nie będą chorować, jeśli będą przebywać pod krzewem bzu.

Jagody bzowe należały do pożywienia już w czasach prehistorycznych, wzmianki polskie o ich stosowaniu  pochodzą z XIV wieku. Z jagód czarnego bzu przyrządza się polewkę, zwaną fafuła lub bzówka oraz bzowe powidła. Jagody czarnego bzu służą także do barwienia pisanek na kolor czarny, wpadający w granat.

W wierzeniach czarny bez był łączony ze światem zmarłych – Rzymianie używali kwiatu bzu w obrzędach funeralnych. Krzew był symbolem złych mocy, duchów zmarłych. Po rozpowszechnieniu się chrześcijaństwa powstały legendy mówiące o tym, że na krzewie czarnego bzu powiesił się Judasz, albo że wykonano z niego drzewo Krzyża Jezusa.

„Według wierzeń ludowych bez miał siłę zatrzymania złych mocy – posadzony przy domu chronił obejście przed czarownicami, a gałązka wrzucona do grobu broniła duszę przed czartem. Nie wolno było ścinać krzewów, bo przynosiło to śmierć i nieszczęście.” Czesław Caryk, historyk

W medycynie ludowej wykorzystywano kwiaty, owoce, liście, korzenie, korę i młode pędy. Obecnie w celach medycznych wykorzystuje się kwiaty i dojrzałe owoce czarnego bzu. Kulinarnie wykorzystuje się grzyba, który wyrasta na korze bzu czarnego – uszak bzowy.

Kwiaty czarnego bzu (Flos Sambuci) zawierają znaczne ilości flawonoidów, kwasy organiczne, fenolokwasy, sporo soli mineralnych, olejek eteryczny (który odpowiadają za ich przyjemny, intensywny zapach), garbniki i śluzy. Kwiaty bzu czarnego działają moczopędnie, napotnie  i przeciwgorączkowo, przeciwcukrzycowo, wzmacniają odporność. Mogą być podawane dzieciom powyżej 6 roku życia.

Kwiaty czarnego bzu należy zbierać w słoneczne dni w czasie rozkwitu. Nie mogą być przegniłe lub wyschnięte. Kwiaty suszy się w miejscu ciemnym, suchym i przewiewnym, gdzie temperatura nie przekracza 35 stopni Celsjusza. Przygotowuje się z nich różne napary, wyciągi i ekstrakty, które znajdują zastosowanie w profilaktyce i leczeniu infekcji. Można z nich robić lemoniady, wody smakowe, „szampana”- musujący pyszny, orzeźwiający napój, octy i oxymele, syropy, wino, smażyć w cieście naleśnikowym, dodawać do konfitur i domowych ziołowych herbatek.

Czarny bez stosowany jest również jako  składnik wielu kosmetyków, zwłaszcza kremów i maseczek. Ocet z kwiatów bzu czarnego w rozcieńczeniu z wodą aplikowany na skórę zdecydowanie ją rozjaśnia oraz oczyszcza jej powierzchnię. Zewnętrznie napar z kwiatów czarnego bzu może być stosowany do płukania jamy ustnej i gardła, jako kompresy na oczy w zapaleniu spojówek oraz jako dodatek do kąpieli w stanach gorączkowych (nawet dla niemowląt).


Ocet z kwiatów bzu czarnego

Składniki:

  • Kwiaty bzu czarnego – 1/2 słoika
  • Cukier 4 łyżki na litr wody

KROK 1:  W słoneczny dzień zbieramy kwiaty bzu czarnego ( ilość zależy od tego ile chcemy zrobić octu), czekamy aż wyjdą z nich robaczki.

KROK 2:  W międzyczasie rozpuszczamy w gorącej wodzie cukier i studzimy.
Kwiaty wkładamy do słoika do połowy wysokości.

KROK 3:  Zalewamy wodą z cukrem do 3/4 ×wysokości i przykrywamy gazą lub ręcznikiem papierowym i zabezpieczamy gumką, aby nie powłaziły meszki.
Przez 3 tygodnie codziennie mieszamy drewnianą wyparzoną łyżką, najlepiej dwa razy dziennie.
Po tym czasie wyjąć kwiaty. Ocet możemy zlać, albo zostawić jeszcze 2-3 tygodnie, przykryć gazą i już nie mieszać. Powinna zrobić się matka octowa na powierzchni. Następnie zlać do butelek, matkę octową możemy włożyć do następnego octu (znacznie przyspieszy proces fermentacji). Używać do sałatek warzywnych i owocowych, a także do picia z wodą. Im ocet starszy tym lepszy. Obok stoi ocet z tamtego roku i muszę stwierdzić, że smakuje wyśmienicie, lepiej niż rok temu.


Oxymel z kwiatami bzu czarnego

Składniki:

  • kwiaty bzu czarnego – 10 szt.
  • ocet żywy z kwiatów bzu czarnego (lub jabłkowy ocet żywy) – 500 ml
  • miód kwiatowy naturalny (najlepiej świeży płynny, nieskrystalizowany) – 500 g

KROK 1:  Kwiaty czarnego bzu zbiera się od maja do lipca, przy ładnej pogodzie, najlepiej przed południem, zaraz po tym, jak odparuje z nich rosa. Oczywiście zbieramy je w czystej okolicy, z dala od dróg. Odstawiamy na 1-2 godziny, aby powychodziły z nich wszelkie żyjątka.

KROK 2:  Następnie odcinamy zielone łodyżki, a kwiaty wkładamy do słoja o pojemności co najmniej 1 l. Do słoja wlewamy ocet z kwiatów bzu czarnego lub jabłkowy (najlepiej domowy ocet żywy, niepasteryzowany) oraz dodajemy płynny miód. Mieszamy drewnianą łyżką 1-2 razy dziennie (ewentualnie wstrząsamy słoikiem). Zostawiamy do maceracji na 7-10 dni w ciemności. Następnie odcedzamy kwiaty, mocno je odciskając i przelewamy do butelek. Przechowujemy w chłodnym i ciemnym miejscu. Mikstura jest pyszna i zdrowa. Można podawać ją dzieciom powyżej 3 lat (pod warunkiem, że nie są uczulone na miód).

KROK 3:  Zastosowanie: profilaktyczne 1-2 łyżki dziennie – można pić bez rozcieńczania lub z dodatkiem letniej (ale nie gorącej) wody. Przy gorączce i przeziębieniu można pić do 80-100 ml przez cały dzień rozcieńczając wodą. Okres przydatności minimum 12 miesięcy.

Materiał ukazał się w magazynie Gotuj w stylu eko.pl – znajdziecie go także na stronie magazynu gotujwstylueko.pl

Czym jest i jak zrobić ocet żywy oraz przepis na oxymel

Ja to wciąż tkwię w zachwycie. To taki mój normalny w sumie stan 🙂 Ale tym razem zachwyt mój rośnie w miarę wkręcania się w pewien magiczny, kolorowy świat!

Świat Moniki Więckowskiej, świat pachnący ziołami, octami i oxymelami. Świat, do którego zaprosiłam Was już w TYM poście. Zajrzyjcie tam koniecznie, bo tam jeszcze więcej takich uroczych buteleczek z magicznymi eliksirami!

A co w nich jest? Śmiem twierdzić, że naturalna magia!

Choć pierwsze octy i oxymel zakupiłam od Moniki sama, to tym razem dostałam od niej specjalną przesyłkę z niezwykłymi produktami do wypróbowania. A że tyle w niej było wspaniałości, to podzieliłam ją na pół. W dzisiejszej połówce zaprezentują się Wam wiosenne octy – kwiatowy, ziołowy i mój faworyt – botwinkowy! Ale są też oxymele i wiosenna ziołowa herbatka!

Od razu powiem, że w kolejnym rzucie znajdą się także takie przysmaki, jak musztarda, syrop z geranium czy sole ziołowe! Jeśli więc macie ochotę na takie cuda, to zachęcam do kontaktu z Moniką – tel. 603 704 626, monika_wieckowska@o2.pl

I zanim oddam Monice głos i zanim wejdziemy w ten niemal nierealny świat, to kilka słów ode mnie!

Chyba zostałam bowiem octomaniaczką. Bo całkiem poważnie, to ta różnorodność octów to dla mnie nowość, a już się w nich zakochałam. Są tak aromatyczne! Zwłaszcza ten botwinkowy – „robi” całą sałatkę. Można je popijać z wodą – tutaj najfajniejszy jest ten z kwiatów czarnego bzu. Można robić z nich sosiki. Można po prostu spryskiwać nimi warzywka. Można mieszać z miodkiem i dawać dzieciom na odporność. Są i piękne w swej różnorodności, w tych kolorach, i zachwycające smakowo. A najważniejsze, że niosą z sobą masę dobra dla naszego ciałka.

Jeszcze pragnę się pozachwycać oxymelami. O tym żółciutkim pisałam ostatnio i trzymam go w zapasie na trudniejsze czasy. Ale ten antystresowy to… ojejejuu! Fantastyczny! Coś jak zupełnie nowe różane doświadczenie. Pyszne to to, musujące, lekko chyba przefermentowane. I doprawdy przynosi takie różane ukojenie…

Tym razem mamy dla Was materiał Moniki o octach żywych, a potem przepis na jeden z oxymeli!


Ocet naturalnie mętny, z osadem, niepasteryzowany jest najzdrowszy. To ocet „żywy” zawiera żywe kultury bakterii, które pomagają utrzymywać zdrową florę bakteryjną w naszych jelitach. To naturalny probiotyk.

Moja przygoda z octami na dobre zaczęła się kilka lat temu od warsztatów octowych z Justyną Pargiełą (zielarz, fitoterapeuta i naturopata). Byłam u Justyny na różnych wykładach związanych z ziołami, gdzie poszerzałam swoją wiedzę w zakresie ich wykorzystania oraz stosowania dzikich roślin. Na wykładzie było ogłoszenie o warsztatach octowych – na początku nie byłam nimi zainteresowana. Przecież od lat robiłam octy jabłkowe, gruszkowe, śliwkowe, malinowe, więc myślałam: po co mi te warsztaty, szkoda czasu (warsztaty były zaplanowane w sobotę na 5 – 6 godzin). Mąż mnie jednak przekonał, ażeby na nie pójść. Z warsztatów wróciłam bardzo zadowolona i pozytywnie zakręcona na punkcie robienia octów (warsztaty odbyły się w styczniu 4 lata temu). Od tamtej pory moja „produkcja” octów z roku na rok jest coraz większa. Z roku na rok przybywało słojów z fermentującymi octami. W końcu wolne miejsca na blatach kuchennych zapełniły się i nie było gdzie stawiać słojów. W tamtym roku mąż zakupił mi regał (nazywam go fermentacyjnym) z 5 półkami, na którym obecnie stoją 32 słoje z fermentującymi octami wiosennymi.

OCET MOŻEMY ROBIĆ CAŁY ROK

Myślałam, że zimą nie będę robiła octów, ale bardzo się myliłam. Zimą też można je robić i zapewniam Was, że jest z czego! Zimą powstały wspaniałe octy z igieł sosny i świerka (właśnie zimą zawierają one najwięcej witaminy C), z mrożonych owoców (aronii, jarzębiny, truskawek i malin), z owoców z kompotu, z suszonych kwiatów, ziół, na owocach z nalewek, z dodatkiem różnych przypraw korzennych czy ucieranych płatków róży (uwielbiam różę w octach). Wiosna to pączki z różnych drzew, mnóstwo kwiatów (z ich zbiorem trzeba się śpieszyć, bo ich okres występowania szybko mija), ziół i nowalijek, no i oczywiście oskoła. Lato to sezon w pełni na owoce, warzywa, kwiaty i zioła. Jesień to warzywa korzeniowe i dynie. Cały rok to sezon na rozmaite octy.

Z CZEGO MOŻEMY ZROBIĆ OCET?

Octy możemy robić na wodzie z cukrem, na kombuczy, na oskole (soku z brzozy), z dodatkiem miodu czy domowych syropów (np. z kwiatów bzu, płatków róży, czeremchy itd.), na soku owocowym (ocet „podwójnie owocowy” np. jabłka w soku jabłkowym zrobionym dowolnym sposobem tj. z wyciskarki czy z sokownika), czy też z samego soku owocowego lub warzywnego, ziołowego z dodatkiem cukru. Octy praktycznie możemy robić ze wszystkich składników roślinnych (oczywiście z wyjątkiem roślin trujących).

Jestem zwolenniczką robienia octów z produktów lokalnych, ekologicznych, służących zdrowiu. Z reguły robię octy z tego co urośnie w moim ogrodzie lub okolicy (oczywiście z dala od dróg, w czystej okolicy) oraz z owoców i warzyw z pewnego źródła od znajomych. Jeżeli używam cytrusów to wybieram te eko i myję je bardzo dokładnie.

Niektóre octy są zaplanowane np. mój ulubiony ocet z płatków róży i ocet z podagrycznika co roku musi być. Jednak duża część octów powstaje spontanicznie. W ramach kuchni zero waste, wszystko, co zostaje po zrobieniu posiłków, ląduje w słoiku na ocet, np. resztki ziół, owoców czy warzyw. Jeżeli w ogrodzie coś trzeba przerwać na grządkach, bo nasiało się za gęsto czy jest czegoś za dużo, też trafia to do słoika. Potem zastanawiam się, co by tu jeszcze dorzucić, co będzie mi pasowało zapachowo i smakowo – czasem połączenia są niecodzienne i zaskakujące, a efekt doskonały. Zachęcam do eksperymentowania.

Moja obecna tabela z octami zawiera ponad 150 różnych octów (nadal ich liczba rośnie), ale to tylko kropla w morzu możliwości, jakie dają nam dostępne u nas składniki. To tylko propozycja. Możemy się „bawić”, dodając różne składniki o smakach i zapachach, które lubimy.

JAK WYKONAĆ OCET?

Każdy ocet „żywy” robimy podobnie. Potrzebny jest słój (wielkość dowolna), który wypełniamy do połowy rozdrobnionym surowcem (ziołami, owocami, warzywami, kwiatami), zalewamy to wodą z cukrem/miodem, kombuczą z cukrem do 3/4 wysokości słoika, przykrywamy ściereczka lnianą (ręcznikiem papierowym) i zabezpieczamy gumką. W początkowej fazie fermentacji burzliwej, mieszamy 2 razy dziennie (trwa ona około 2-3 tygodnie), potem zostawiamy w spokoju bez mieszania. Czas fermentacji i produkcji octu zależy od wielu czynników m.in. od temperatury w pomieszczeniu (im cieplej, tym przebiega ona szybciej, przy niskich temperaturach poniżej 20°C jest słabsza, najlepsza temperatura to 23 – 26 °C), użytych składników i dodanego cukru.

Fermentacja octowa przebiega w 2 etapach:

Etap 1. Pierwszy etap to fermentacja alkoholowa, która przechodzi prawie równolegle w fermentację octową. Fermentacja octowa to tlenowy rozkład alkoholu etylowego na kwas octowy, wodę i produkty uboczne. Produkty uboczne powstałe podczas fermentacji octowej są bardzo ważne i nadają octowi przyjemny smak i zapach. Zdolność do tego rodzaju fermentacji mają bakterie octowe Acetobacter (pałeczki octowe).

Etap 2. Po około 4 – 6 tygodniach ocet jest już prawie gotowy, odcedzamy surowiec, a płyn zostawiamy jeszcze w słoju przykryty ściereczką na 2 – 3 tygodnie do dalszej, cichej fermentacji i dojrzewania. W tym czasie w occie może się zrobić galaretowaty krążek, czyli matka octowa. Jest to jak najbardziej naturalny i pozytywny objaw.

Obecność matki to dowód na bioaktywność octu i jego wysoką jakość, ale z czasem będzie się ona powiększać i dosłownie wypijać nam ocet. Najlepiej zdjąć ją, dodać do nowego octu (przyspieszy fermentację), zmielić i wykorzystać do sosu sałatkowego lub nawieźć nią rośliny w ogródku

Po tym etapie ocet przelewamy do butelek, nie filtrujemy go dokładnie. Butelki opisujemy i odstawiamy. Taki ocet, naturalnie mętny, z osadem, niepasteryzowany jest najzdrowszy. To ocet „żywy” zawiera żywe kultury bakterii, które pomagają utrzymywać zdrową florę bakteryjną w naszych jelitach. To naturalny probiotyk. Picie łyżki takiego żywego octu rozpuszczonego w szklance wody może przynieść wiele korzyści dla naszego zdrowia i samopoczucia. Na pewno nie można go pić nierozcieńczonego. Ocet może podrażnić żołądek i cały przełyk, ale i negatywnie wpłynąć na szkliwo zębów. Dlatego trzeba go rozcieńczać wodą i pić na zdrowie.

Ocet nie ma terminu przydatności, wręcz im jest starszy, tym lepszy. Nie ma potrzeby trzymania octu w lodówce. Z czasem octy żywe nabierają mocy i jeszcze lepszego smaku.

Octy naturalnie fermentowane robiono i stosowano już w starożytności, pito octy z wodą jako napój chłodzący (dodatkowo ocet uzdatniał nieprzegotowaną wodę do picia).

Octy z naturalnej fermentacji zawierają polifenole, mikroelementy oraz związki bioaktywne. Dzięki nim octy wspomagają podnoszenie odporności, mogą wspomagać regulowanie poziomu cukru, mają działanie przeciwutleniające, wspomagające odchudzanie oraz obniżające ciśnienie. Dodatkowo zawsze ocet będzie miał właściwości surowca, z którego został wykonany. (źródło: „Starożytna superżywność: Octy naturalne” Justyna Pargieła).

Kwasowość octu żywego zależy od ilości dodanego cukru i ilości cukru zawartego w surowcu, z którego robimy ocet. Można ją zmierzyć za pomocą tzw. zestawu do miareczkowania. Moje octy mają kwasowość od 1,5 % do 8 % (ocet zrobiony na bazie kombuczy).

Materiał ukazał się w magazynie Gotuj w stylu eko.pl – znajdziecie go także na stronie magazynu gotujwstylueko.pl

Poniżej obiecany przepis na uniwersalny oxymel. Więcej o tych niezwykłych miksturach znajdziecie w poprzednim poście TUTAJ.


Oxymel uniwersalny na wzmocnienie i przeziębienie

Składniki:

• ocet żywy jabłkowy – 1 litr
• ocet żywy szałwiowy (może być tylko jabłkowy) – 1 litr
• miód naturalny – 500 – 700 ml
• świeże zioła:  tymianek, szałwia, hyzop, geranium liście, rozmaryn, majeranek, natka pietruszki, liście laurowe świeże (opcjonalnie suche)
• papryka chilli – kilka
• czosnek – 2 – 3 główki
• chrzan, imbir świeży, kurkuma świeża, pieprz
• cynamon cejloński – laska 1 – 2 sztuki
• goździki – kilka

Użyte składniki są propozycją, skład może być za każdym razem trochę inny. Podstawa to dobry naturalny żywy ocet, dużo ziół, warzyw i przypraw o działaniu antybakteryjnym, przeciwwirusowym, przeciwzapalnym, rozgrzewającym i wzmacniającym naszą odporność oraz dobry naturalny miód.

Wszystkie zioła umyć i osuszyć. Kurkumę, imbir, chrzan, czosnek i zioła posiekać drobno. Wrzucić posiekane składniki do dużego słoja. Zalać octem, tak aby wszystkie składniki były przykryte.

Można użyć tylko octu jabłkowego (najważniejsze, żeby to był ocet żywy, naturalny) lub też innego octu wykonanego ze składnika o działaniu przeciwzapalnym, przeciwwirusowym i antybakteryjnym np. ocet tymiankowy, szałwiowy czy z geranium.

Słój zakręcić i odstawić do maceracji na minimum 3 tygodnie w temperaturze pokojowej, najlepiej zostawić nawet na 6 tygodni. Codziennie wstrząsnąć słojem. Po tym czasie odcedzić na sicie wszystkie składniki i dobrze je odcisnąć. Do odcedzonego płynu dodać miód i dokładnie wymieszać. Przelać do butelek i używać w razie potrzeby.

Zastosowanie:

Profilaktycznie i zapobiegawczo w okresie jesienno-zimowym stosuje się łyżkę oxymelu 1-2 razy dziennie. W początkowym stadium przeziębienia łyżkę co 2 godziny, a podczas infekcji łyżkę 3-4 razy dziennie.

Więcej przepisów na stronie Gotuj w stylu eko.pl

Przypominam, że po te i inne smakowitości prosto z natury, zwracamy się do Moniki: tel. 603 704 626, monika_wieckowska@o2.pl Monika wysyła paczki wszędzie, gdzie potrzeba 🙂

Jedzonko wiosenne – kotleciki z komosy i malinowa różowa owsianka

Wiosna rozkwitła i u mnie w domu!

Zdjęcia i relacje, które podrzucam Wam w social mediach pełne są teraz wiosennych kwiatów i nowalijek. Postanowiłam więc i tutaj rozwiośnić wszystko! A przy okazji podrzucić Wam kilka moich jedzonkowych pomysłów i patentów.

Będzie wciąż w klimacie kuchni roślinnej antyrakowej. Ale jak zawsze powtarzam, że jest to po prostu jedzonko pyszne, zdrowe, świeże, kolorowe i nie tylko wspiera terapię, ale przede wszystkim ma służyć jako profilaktyka raka i wielu innych chorób cywilizacyjnych.

Dzisiaj chciałabym w głównej mierze podzielić się z Wami moimi pomysłami na dwie pyszności – pieczone kotleciki z komosy i malinową różową owsiankę!

Kotleciki powstały, jak to często bywa, z przypadku. Zostało mi bowiem całkiem sporo ugotowanej komosy, no i musiałam z niej coś zrobić. Wtedy zazwyczaj dzieją się cuda, prawda? Bo z moich kotlecików jestem bardzo, bardzo dumna – takie dobre!

Pieczone kotleciki z komosy

Składniki:

  • 3 szklanki ugotowanej komosy (można gotować na oko – całość tutaj po prostu mieszamy tak trochę na oko właśnie :))
  • 1 mała cukinia
  • 1 szklanka ciecierzycy ugotowanej
  • 4-5 łyżek pasaty pomidorowej
  • 2 łyżki musztardy dijon
  • 2 ząbki czosnku
  • 3-4 łyżki oliwy z oliwek
  • 3-4 łyżki ulubionej przyprawy typu suvlaki czy gyros
  • sól, pieprz
  • bułka tarta (około 3/4 szklanki)

Cukinię ścieramy na tarce o dużych oczkach, solimy i po chwili odsączamy z nadmiaru wody. Ciecierzycę rozdrabniamy widelcem lub moździerzem. Do miski przekładamy komosę, cukinię, cieciorkę, pasatę, musztardę, wszystkie przyprawy i oliwę. Mieszamy dokładnie. Na koniec dosypujemy bułkę tartą w takiej ilości, aby można było formować małe kotleciki.

Kotleciki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy w 180 stopniach 20-30 minut – aż się ładnie zarumienią.

Polecam podawanie ich z sosem pomidorowym albo….

Albo jak tylko macie na to ochotę! Ja na przykład, jak widać tutaj poniżej, dodałam je choćby do wegańskiego bigosu z boczniakami. Uczyłam się go robić z przepisu Jadłonomii, ale od tamtej pory to już mam raczej każdorazowo inną wariację na jego temat 🙂 Wciąż jednak uwielbiam. Czy to z chlebkiem, czy….

…czy inaczej… 🙂 Jak zobaczycie na zdjęci poniżej – potrzeba matką wynalazku. I tak powstały chrupiące sajgonki z wegańskim bigosem. Czy ktoś już je tak jadł??

Bo znowuż musiałam kombinować. Dolałam bowiem do resztek bulionu warzywnego sok z kiszonych buraczków i tak, po doprawieniu, powstał mi ekspresowy barszczyk. A do barszczyku wiadomo – przydałyby się jakieś paszteciki! Zawinęłam więc po troszku bigosu w podwójne płaty papieru ryżowego, nasmarowałam je oliwą i posypałam czarnuszką. Zapiekłam całość w piekarniku, aż stały się rumiane i chrupiące. No i powiem Wam, że fajne mi to to wyszło!

Zrobicie?

I jeszcze mały przerywnik na dobro wiosenne, które ostatnio dorwałam, a które ubóstwiam – młodą kapustę!

Zrobiłam od raz michę takiej antyrakowej surówki i pochłonęłam na śniadanie.

Jak zamienić kapustę w surówkę antyrakową? Szatkujemy ją, solimy, dolewamy odrobinę dobrego octu (dałam botwinkowy), chwilę wyrabiamy to rękami i odstawiamy na chwilę kolejną. W między czasie trzemy nieco marchewki, bierzemy sporo kiełków brokułu i np. jarmużu i drobno je siekamy (dzięki temu „giną” w kapuście). Dodajemy całość do kapusty, zalewamy odrobiną oleju lnianego lub z ostropestu, mieszamy i gotowe!

Pycha!

No teraz czas na małą malinową rozpustę! Moje śniadankowe rozkosze!

Czyli moją ostatnio ulubioną malinową owsiankę! Koi, jak rzadko które śniadanie. Sprawia, że dzień wydaje się zaczynać lepiej. A takiego ukojenia malinowego trzeba mi teraz bardzo!

Malinowa roślinna owsianka

Składniki:

  • dwie duże garści płatków owsianych
  • około szklanki mleka sojowego (ma przykryć płatki i jeszcze trochę)
  • łyżeczka cynamonu
  • garść lub i więcej mrożonych malin
  • łyżka siemienia lnianego
  • 3-4 łyżki pokrojonych orzechów (u mnie brazylijskie i migdały)
  • 2-3 łyżki suszonych pokrojonych owoców (u mnie czereśnie i śliwki)
  • 2 łyżki miodu

Mniej więcej w trakcie gotowania płatków popijam sobie szklankę wody z octem lawendowym lub z kwiatów czarnego bzu. Aby zmniejszyć skok cukru.

Do rondelka przekładam płatki owsiane, zalewam je mlekiem sojowym i gotuję na małym ogniu. Od zagotowania kilka minut, aby płatki zmiękły. Cały czas mieszając, bo łatwo się przypala. W między czasie dodaję cynamon, a pod koniec gotowania, wrzucam mrożone maliny. Mieszam jeszcze chwilę, aby część malin się połączyła z mlekiem tworząc piękny różowy kolor. Ściągam z ognia. Wtedy kroję orzechy i suszone owoce. Dodaję do owsianki. Siemię lniane najlepiej na świeżo zmielić w młynku i także dodać (czasem na szybko dodaję całe ziarenka). Na samym końcu dodaję miód, aby nie stracić jego cennych właściwości wysoką temperaturą.

I doprawdy świat staje się bardziej… malinowy!

Kolorowe octy żywe i co to jest oxymel

Monikę Więckowską poznałam niedawno, w Lublinie. Przyszła z całym koszem pełnym tajemniczych buteleczek. Wyglądały jak jakieś magiczne eliksiry! A sama Monika jak dobra wróżka, która je tworzy i która od razu ujęła mnie swoją pasją i takim dobrym, nienachalnym przekazem, który to właśnie zachęcił do wgłębienia się w te wszystkie kolorowe płyny.

I tak od razu w zasadzie kupiłam co nieco. Monika dorzuciła mi w gratisie ocet z kwiatów czarnego bzu – powiedziała, że jest cudowny do lemoniad. I faktycznie wyczuła, że mi się spodoba – to teraz mój ulubiony. Wzięłam wtedy sama oxymel, bo coś tam już o tych kwaśno-słodkich miksturach wiedziałam, a czułam się troszkę gorzej. Zaaplikowałam sobie tego wieczoru to płynne złoto i doprawdy poczułam się lepiej. Nazajutrz skusiłam się na kolejne buteleczki. A kiedy wróciłam do domu, zapytałam Monikę czy nie zechciałaby, aby kilka jej słów o oxymelach znalazło się tutaj w Lili.

Bo przepadłam! Tak bardzo spodobał mi się sam oxymel (na zdjęciach jest już… nadpity, więc jest go mniej), ale też sól oxymelowa, którą Monika wytwarza z resztek po oxymelu. No i oczywiście octy. To jakaś czysta magia! Są aromatyczne, pięknie kolorowe, smakują wybornie i niosą ze sobą samo dobro dla naszych ciałek. Nauczyłam się też już pić wodę z łyżką octu, kiedy mam ochotę na coś nieco bardziej słodkiego. Zmniejsza to cukrowe skoki w organizmie. I właśnie tutaj ocet z kwiatów czarnego bzu sprawdza się wybornie. Malinowy jest cudowny w sałatkach. A ten z płatków róż… o nim na końcu. Bo oczywiście musiałam zastosować go kosmetycznie!

Ach, dodam jeszcze, że Monika zawsze podkreśla, że jej wyroby to samo dobro. Że są po brzegi wypełnione składnikami – albo kupnymi ekologicznymi, albo jej własnymi, zebranymi własnoręcznie. I to naprawdę czuć!

Jeśli macie ochotę na takie cuda, to zachęcam do kontaktu z Moniką – tel. 603 704 626, monika_wieckowska@o2.pl

A poniżej odkryjmy wspólnie magię oxymelów! Zapraszam na materiał o nich autorstwa Moniki.


Oxymel (oksymel) jest to tradycyjna mieszanina octu owocowego (najczęściej octu jabłkowego) i miodu wzbogacona różnymi dodatkami. Nazwa OXYMEL (z łac. Oxy – ocetMel – miód), wywodzi się z języka greckiego „oxymeli” i oznacza połączenie octu  (oxos) (łac. oxy – utlenione wino) i miodu (meli) (łac. mel). Każdy z tych dwóch podstawowych składników ma wiele prozdrowotnych właściwości i wzajemnie się wzmacnia. Mieszaninę miodu z octem można dodatkowo wzbogacić macerując w niej warzywa, owoce,  przyprawy i zioła o działaniu wspierającym zdrowie.

W literaturze oxymel nazywany bywa „octem miodowym”, „kwaśnym miodem”, „ognistym cydrem” (ang. fire cider, nazwany tak przez amerykańską zielarkę Rosemary Gladstar), „syropem ziołowym”, „najlepszym domowym antybiotykiem”, „starożytnym antybiotykiem”, „eliksirem zdrowia”, „tonikiem” lub „pikantnym syropem”. 


Historia „kwaśnego miodu”

Oxymel ma szacowaną tradycję medyczną od 2500 do 3000 lat. Dzięki temu jest jednym z najciekawszych naturalnych środków terapeutycznych. Oczywiście dawni uzdrowiciele znali miód i ocet, a także cenili ich właściwości lecznicze.  Z czasem założyli, że połączenie obu substancji w oxymelu będzie jeszcze skuteczniejsze. 

Prawdopodobnie oxymel jest efektem potrzeby niemarnowania żywności (dzisiejszego zero waste). Historia ponoć była taka, że w starożytnym Rzymie ktoś postanowił zepsute wino, czyli naturalny ocet, dosłodzić miodem, by dało się je wypić. W wyniku tego ratowania resztek wytworzył się naturalny roślinny antybiotyk.

Oxymel jest udokumentowany we wszystkich ważnych systemach medycznych, od Ajurwedy i tradycyjnej medycyny chińskiej (TCM) po Unani (Medycyna unani lub Yunani to tradycyjna medycyna persko-arabska praktykowana w kulturze muzułmańskiej w Azji Południowej i współczesnej Azji Środkowej)  i medycynę klasztorną. Naturopaci tacy jak Hipokrates  z Kos (460-370 pne), Galen z Pergamonu (130-210 ne), Hildegarda z Bingen (1098-1179) czy Awicenna (Abu Ali al-Husain ibn Abdullah ibn Sina, 980-1037) opisywali  różne leki z oxymelem w swoich pracach.

Hipokrates i starożytni Grecy wytwarzali oxymel i używali go do wzmacniania osłabionych ludzi. W przypadku infekcji zalecano jego zażywanie w celu obniżenia gorączki i rozluźnienia śluzu. Rzymscy legioniści podobno nosili oxymel w swoich plecakach polowych jako środek wzmacniający, gdy szli na wojnę.

Starożytny grecki lekarz Hipokrates – ojciec współczesnej medycyny zalecał:

„Twoje pożywienie powinno być lekarstwem, a Twoje lekarstwo powinno być pożywieniem”.

W Persji i świecie arabskim oryginalny oxymel znany jest jako Sekanjabin (jeden z najstarszych irańskich napojów, wytwarzany z miodu i octu, czasami doprawiany miętą), a stosowanie tego kwaśnego miodu sięga czasów starożytnych. Jego nazwa wywodzi się od arabskiej wersji oryginalnego perskiego terminu serkangabin, będącego połączeniem perskich słów serkeh (ocet) i angebin (syrop, niegazowany, miód) i dosłownie oznacza ocet miodowy.  Perscy historycy postrzegają Sekanjabin jako prawdziwą kolebkę oxymelu.  Zakładają, że wczesne jego formy były używane już 4000 lat temu i dopiero później zostały przyjęte przez Greków i Rzymian. Perscy naukowcy skatalogowali i udokumentowali 1200 terapeutycznych wariantów oxymelu z Bliskiego Wschodu (na całym świecie są to tysiące).  Sekanjabin jest przygotowywany w tradycyjnej irańskiej medycynie ludowej poprzez gotowanie równych ilości miodu i octu na małym ogniu przez 15 minut. Od czasów starożytnych sekanjabin był używany z roślinami leczniczymi i ziołami do leczenia niektórych chorób. Stosowany do dziś zarówno jako wspomagacz zdrowia, ale jak również jako doskonały napój orzeźwiający.

W średniowieczu oxymel prawdopodobnie przywieziony został przez Krzyżaków z Bliskiego Wschodu do Europy. Średniowieczni farmaceuci mieli ponad 1000 przepisów na przyrządzenie oxymela.

Oxymel używany i ceniony w starożytności, średniowieczu został w międzyczasie zapomniany. We współczesnym świecie sprawdzone receptury przekazywane z pokolenia na pokolenie coraz częściej były zastępowane wysoko przetworzonymi produktami.

Obecnie wraz z modą na zdrowe żywienie i zdrowy styl życia ludzie coraz częściej wracają do wypróbowanych i przetestowanych naturalnych środków, które można samemu przygotować. Moda na oxymel na świecie powróciła pod koniec lat 70. XX wieku dzięki cenionej, amerykańskiej zielarce Rosemary Gladstar, która miksturę octu, miodu i warzyw nazwała „ognistym cydrem”. Gladstar w swoim autorskim przepisie na oxymel wykorzystała również jeżówkę, kurkumę i inne pikantne przyprawy oraz składniki o działaniu prozdrowotnym, aby dodatkowo wzmocnić smak, aromat i cenne właściwości oxymela.

W Europie od 2008 r. szerokie badania nad oxymelem prowadzi austriacka ekspertka w dziedzinie ziołolecznictwa Gabriela Nedoma, założycielka internetowej akademii w zakresie fitoterapii, autorka wielu książek, w tym „Das große Buch vom OXYMEL: Medizin aus Honig und Essig” (Wielka księga o oxymelu. Lekarstwo z miodu i octu). Jej pionierska praca była ważnym impulsem do renesansu oxymela we współczesnych czasach, zwłaszcza w krajach niemieckojęzycznych. Opracowała ona ponad 100 nowych receptur na oxymel.  Przekazuje  ona podstawy o oxymelu na kursach, seminariach i wykładach, a w ostatnich latach była inspiracją dla tysięcy ludzi do „medycyny oxymelowej”. 

W Polsce oxymel powrócił stosunkowo niedawno, ale od kilku lat staje się coraz bardziej popularny i znany. Można go zrobić samemu w domu lub kupić dobrej jakości gotowy produkt. Osobiście zrobiłam swój pierwszy oxymel w 2018 roku i od tamtej pory zawsze jest w mojej spiżarce. Za każdym razem modyfikuję jego skład w zależności od potrzeb, pory roku i dostępnych składników sezonowych. Mikstura miodu i octu nie przestaje mnie zadziwiać swoją wszechstronnością. 

Oxymel jest obecnie bardziej aktualny niż kiedykolwiek i dostarcza wielu odpowiedzi na problemy zdrowotne naszych czasów. Efekt końcowy zależy tylko od naszej wiedzy, wyobraźni i dostępności do dobrej jakości ekologicznych składników.


Właściwości:

Oxymel jest prawdziwą bombą odpornościową: działa wspomagająco zarówno w czasie przeziębienia i grypy, jak i w higienie dnia codziennego, w profilaktyce wielu chorób i wsparciu dobrego samopoczucia.

Pozytywne działanie oxymelu opiera się na synergicznym działaniu miodu i octu naturalnego („żywego”, np. jabłkowego lub innego owocowego czy ziołowego). W sumie ponad 200 składników  skoncentrowanych jest w oxymelu, co sprawia, że jest on złożonym i potężnym lekiem naturalnym. Miód i ocet zawarte w oxymelu charakteryzują się również doskonałą tolerancją i biodostępnością.  

Miód zawiera ponad 180 składników, w tym 20 rodzajów cukrów prostych, aminokwasy, enzymy, olejki eteryczne, polifenole, flawony, garbniki, witaminy B1, B6 i C. Farmakologicznie miód ma działanie rozgrzewające, tonizujące, kojące, wykrztuśne, antyseptyczne, przeciwutleniające, przeciwbakteryjne, mineralizujące, gojące rany, przeciwzapalne, uspokajające, poprawiające koncentrację i trawienie, pobudzające prace mózgu.

Ocet żywy, naturalnie fermentowany, niepasteryzowany to naturalny probiotyk pozytywnie wpływający na florę bakteryjną naszych jelit. Octy z naturalnej fermentacji zawierają polifenole, mikroelementy oraz związki bioaktywne. Dzięki nim octy wspomagają podnoszenie odporności, mogą wspomagać regulowanie poziomu cukru, mają działanie przeciwutleniające, przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe, wspomagające odchudzanie (przyśpieszają spalanie tkanki tłuszczowej i trawienie) oraz obniżające ciśnienie i poziom cholesterolu. Dodatkowo zawsze ocet będzie miał właściwości surowca, z którego został wykonany.

W zależności od tego, jaki efekt zdrowotny chcemy osiągnąć, możemy stosować oxymel powstały na bazie różnego rodzaju ziół i warzyw z dodatkiem różnych rodzajów octów żywych i różnymi rodzajami miodu (weganie mogą użyć syropu z agawy zamiast miodu).

Oxymel ma działanie antybakteryjne, antyseptyczne, odtruwające, wzmacniające odporność (immunostymulujące), regenerujące, regulujące metabolizm, mineralizujące, przeciwzapalne, przeciwdepresyjne, antyoksydacyjne.

Oxymel jest łatwy w przygotowaniu, bezpieczny w użyciu i łatwy w dozowaniu. To doskonała alternatywa do nalewek z użyciem alkoholu –  sporządzanie bezalkoholowych nalewek ziołowych.

Zioła i przyprawy oxymelowe:

W zależności od pory roku i indywidualnych potrzeb możemy skomponować swój oxymel z różnymi dodatkami –ziołami, warzywami, owocami i przyprawami.

Oto kilka przykładów:

  • Oxymel na drogi oddechowe: szałwia, tymianek, oregano, mięta, lukrecja, dziewanna,  babka lancetowata, miodunka, hyzop, chrzan, imbir
  • Oxymel dla układu odpornościowego: imbir, kurkuma, dzika róża, cytryna, czosnek, cebula, chili, rokitnik, czarny bez, jeżówka, geranium, malina, aronia
  • Oxymel na przeziębienie i gorączkę: kwiat lipy, kwiat czarnego bzu, dzika róża, liście maliny, geranium, tymianek
  • Oxymel jako kuracja wiosenna: młode pędy pokrzywy, bluszcz pospolity, stokrotki, mniszek lekarski, pędy sosny
  • Oxymel na menopauzę: koniczyna czerwona, nagietek, krwawnik pospolity, szałwia, trawa cytrynowa, melisa
  • Oxymel na odpoczynek i dobry sen: lawenda, ziele dziurawca, rumianek, werbena cytrynowa, trawa cytrynowa, melisa, szyszki chmielu, kozłek lekarski, geranium
  • Oxymel na migrenę: złocień maruna, imbir, krwawnik, rumianek, melisa, lawenda, geranium, goździki, werbena cytrynowa
  • Oxymel jako letnie orzeźwienie: mięta, melisa, werbena cytrynowa, trawa cytrynowa, bazylia cytrynowa
  • Oxymel na dobre trawienie i niestrawność: mięta, rumianek, melisa, koper włoski, rozmaryn, szałwia, imbir, kurkuma,  kolendra, kozieradka, mniszek, piołun, cynamon, bazylia, ostropest
  • Oxymel na serce i układ krążenia: głóg (zarówno kwiaty jak i owoce), ziele serdecznika, kozłek lekarski, aronia, dzika róża, czosnek, miłorząb japoński, melisa,
  • Oxymel na drogi moczowe i nerki: żurawina, nawłoć, pokrzywa, liść brzozy, macierzanka,  natka pietruszki, jarzębina, czarny bez, jałowiec, kwiat wrzosu, kwiat bzu czarnego, kwiat kocanki, skrzyp
  • Oxymel świąteczny (Christmas Oxymel): laska cynamonu, imbir, kurkuma, goździki, anyż, wanilia, cytrusy

Oczywiście wyżej wymienione zioła i inne składniki stanowią listę otwartą, dodatków może być mnóstwo. Możemy użyć jednego zioła lub łączyć po kilka. Należy tylko pamiętać, aby używać ziół, które znamy i jesteśmy pewni, że nam nie zaszkodzą. Poza tym muszą to być surowce zbierane w czystej okolicy lub kupione bio.

Receptura i domowa produkcja

OXYMEL = ocet naturalny + miód + zioła+ warzywa (owoce) + przyprawy

W zależności od tego, jaki efekt zdrowotny chcemy osiągnąć, możemy stosować oxymel powstały na bazie różnego rodzaju ziół, przypraw, owoców i warzyw. Nie ma jednego przepisu na oxymel, są ich setki, a nawet tysiące i każdy będzie dobry. Ważne są tylko dobrej jakości składniki, najlepiej ekologiczne i każdy może przygotować dla siebie oxymel w domu.

Ocet użyty do oxymelu powinien być naturalny, żywy, niepasteryzowany (na pewno nie może to być ocet spirytusowy). Może to być ocet jabłkowy, z kwiatów bzu czarnego, geranium, tymianku, szałwii, malin czy inny, zrobiony samodzielnie w domu lub kupiony dobrej jakości bio.

Miód koniecznie naturalny, najlepiej ekologiczny, np. lipowy, spadziowy, gryczany, tymiankowy, akacjowy, malinowy, nawłociowy, taki jaki lubimy i mamy.

Reszta to dodatki wzmacniające moc oxymelu (przykłady wyżej w punkcie „zioła i przyprawy oxymelowe”).

Prześledziłam wiele przepisów na oxymel z różnych stron świata. Zaobserwowałam, że  stosowane są różne metody maceracji i proporcje octu i miodu.  Na zachodzie stosuje się więcej miodu, a mniej octu, proporcje są tu najczęściej takie, że daje się 2 części miodu i 1 część octu (ale są też przepisy nawet 5:1 i więcej na rzecz miodu). Tu z reguły maceruje się wszystko razem, tzn. od razu łączy się miód z octem i pozostałymi składnikami.

W Polsce z reguły odwrotnie, dodaje się więcej octu i mniej miodu (ja najczęściej daję 30%-40% miodu). Można zrobić bardziej lub mniej słodki oxymel (w przypadku uczulenia na miód i wegan można dodać syrop z agawy). Wszystko zależy od naszych preferencji smakowych i zdrowotnych. U nas najczęściej spotyka się przepisy z maceracją składników na samym occie i dopiero po odcedzeniu składników stałych łączy się płyn z miodem.

Każdy sposób jest dobry, przecież na świecie są tysiące przepisów na oxymel.

/// Materiał ukazał się w magazynie Gotuj w stylu eko.pl nr 25 LATO 2023 oraz na stronie GotujwStyluEko.pl

Raz jeszcze podrzucam namiary na Monikę: tel. 603 704 626, monika_wieckowska@o2.pl

Wracając do moich pomysłów… Jak myślicie, co pierwsze zrobiłam po powrocie do domu? Podpowiem, że wykorzystałam do tego ocet z płatków róży….


Taaak, zrobiłam sobie oczywiście najprostszy pod słońcem i stanowczo jeden z najlepszych – różany tonik!

Używam go już jakiś czas i stwierdzam, że jest genialny! Wspaniale odświeża i przywraca skórze blask. I tak ładnie przygotowuje ją do przyjęcia kremu lub olejku. Pachnie nieco różanie, nieco octowo. Wykorzystałam bowiem tutaj poza octem Moniki także wodę różaną czyli hydrolat z róży damasceńskiej. Mamy więc podwójnie różane ukojenie!

Tonik podwójnie różany

Składniki:

  • 20 ml octu z płatków róży
  • 80 ml hydrolatu różanego

Całość przelewamy do buteleczki ze spryskiwaczem. Tonikiem przemywamy twarz rano i wieczorem po uprzednim jej oczyszczeniu, a przed nałożeniem kremu. Polecam także spryskiwać nim włosy, jak mgiełką octową.


Pssssst…. Więcej dobra od Moniki niebawem!

Na koniec – nie jest to reklama, a raczej polecenie i zaproszenie do współpracy, wynikające czysto z mojego zachwytu 🙂

Pieczona kapusta z fasolą i grzybami

Wracając do jedzonka… Czyli spieszę z zapytaniem, czy podglądacie w social mediach moje relacje jedzonkowe? Zapraszam do śledzenia, bo staram się tam inspirować i pokazywać, czym wspieram swój własny organizm z walce z chorobą. Zazwyczaj nie starcza mi czasu, aby i tutaj jakoś ładnie opracować temat i wrzucić jako post. A szkoda, bo całkiem fajne mi te jedzonka wychodzą.

Bo może być roślinnie, kolorowo, sezonowo, antyrakowo i pysznie! Może, może! I raz jeszcze przypominam, że takie gotowanie nie tylko wspiera zdrowienie, ale może stanowić także genialną profilaktykę nie tylko nowotworową, ale także innych chorób cywilizacyjnych!

O ile w kuchni antyrakowej stawiamy na surowe owoce i warzywa, o tyle jesienią potrzebujemy czasem się także po prostu rozgrzać! Dzisiaj więc proponuję codzienną porcję surowizny wesprzeć także czymś, co doskonale wpisuje się w sezon, zadziała rozpieszczająco, jest przepyszne, wspiera nasze jelitka i ichniejszą florę bakteryjną, jest pełne białeczka i leczniczej mocy grzybów! A dodatek czarnuszki, czosnku, kurkumy i ziół dodatkowo zadziałają antyrakowo. Kuchnia antyrakowa bowiem lubi i je i kiszonki i grzyby i fasolę!

Dzisiaj więc szef kuchni poleca bardzo prostą, a jakże przyjemną jesienią pieczoną kapustę z fasolą i grzybkami!


Pieczona kapusta z fasolą i grzybami

Składniki:

  • kiszona kapusta – najlepiej eko – 0,5 kg
  • około 3 szklanki fasoli jaś
  • 1 szklanka suszonych grzybów – ale im więcej tym lepiej
  • 2-3 śliwki – użyłam świeżych, można zastąpić 5-6 suszonymi
  • 2 łyżki czarnuszki
  • łyżka kurkumy
  • 3 łyżki oliwy z oliwek
  • 1 ząbek czosnku
  • 1 łyżka papryki wędzonej
  • 1 łyżka ostrej papryki
  • 2 łyżki tymianku
  • 1 łyżka majeranku
  • 4-5 liści laurowych
  • 5-6 ziarenek ziela angielskiego
  • sól, pieprz

Dzień wcześniej zalewamy fasolę wodą i moczymy najlepiej przez całą noc.

Nazajutrz gotujemy ją do miękkości w wodzie z dodatkiem soli, liści laurowych i ziela angielskiego – w zależności od fasoli 1-2 godziny. Grzyby gotujemy na małym ogniu w wodzie, także do miękkości.

Do naczynia żaroodpornego przekładamy ugotowaną fasolę (bez liści laurowych i ziela angielskiego), grzyby oraz kilka łyżek wody z gotowania grzybów. Do tego dodajemy pokrojone śliwki i czosnek, oliwę, kapustę (można dodać także kilka łyżek wody spod kapusty) i pozostałe przyprawy. Jeśli nie lubicie bardzo kwaśnych dań, kapustę wcześniej można przepłukać. Solimy i pieprzymy do smaku. Mieszamy całość i przekładamy do piekarnika na 200 stopni na pół godziny. W międzyczasie warto całość przemieszać.

Podajemy samo lub z pieczywem.

Kuchnia antyrakowa: roladki z cukinii z orzechami i chrzanem

Kochani, jeśli jeszcze nie mieliście okazji zobaczyć, daję znać, że na Instagramie i w relacjach w social mediach praktycznie codziennie podrzucam inspiracje z mojej kuchni antyrakowej. Są tam zazwyczaj moje posiłki i bardziej lub mniej udane wegańskie eksperymenty. Zbiera mi się też już całkiem sporo gotowych przepisów, które czekają na dokładne opracowanie i sfocenie. Co jest o tyle trudne, że co chwilę mam ochotę próbować czegoś nowego! Niemniej jednak szykujcie się na zalew pyszności, bo…

…bo przypominam, że moja kuchnia antyrakowa, to nie tylko walka z chorobą, ale także profilaktyka! Nie tylko raka, ale wielu chorób cywilizacyjnych. No i po prostu są to kolorowe, zdrowe posiłki pełne warzyw i owoców, które dodadzą Wam energii i wzmocnią Wasz system immunologiczny.

A co tam dzisiaj szef kuchni poleca?

Pychotę! Roladki z cukinii z orzechami i chrzanem. Smak jest odrobinę zaskakujący, ale naprawdę pyszny. Całość jest w pełni wegańska i naładowana niemal po brzegi antynowotworowymi superfoods! Nic tylko zajadać! Pamiętajcie tylko, że najlepiej takie roladki zjeść w towarzystwie świeżej sałaty, bo w diecie antyrakowej stawiamy na dużą ilość surowych warzyw i owoców!


Roladki z cukinii z orzechami i chrzanem

Składniki:

  • 1 cukinia, raczej większa
  • pół szklanki orzechów brazylijskich
  • pół szklanki nerkowców
  • pół szklanki migdałów
  • 1/3 korzenia chrzanu – obranego i pokrojonego na mniejsze cząstki
  • 3 ząbki czosnku
  • 2 łyżki nasionek siemienia lnianego
  • ok. 10 łyżek oliwy z oliwek extra vergine
  • garść listków świeżej bazylii
  • sól, pieprz
  • ulubione zioła śródziemnomorskie – dużo!
  • puszka krojonych pomidorów
  • 1-2 łyżeczki cynamonu
  • do podania – kiełki z brokułu, świeży por

Cukinię kroimy wzdłuż na paski – nie muszą być bardzo cienkie, mogą być… rustykalne 🙂 Przekładamy je na blachę do pieczenia wyłożoną papierem, solimy i lekko zwilżamy oliwą. Wstawiamy do piekarnika na 200 stopni, aż zmiękną.

W tym czasie robimy nadzienie do roladek. Do blendera przekładamy orzechy. Mogą to być te, których ja użyłam, a możecie wymienić je też na orzechy laskowe czy włoskie. Ogólnie wszystkie orzechy, te rosnące na drzewach, mają silne właściwości antyrakowe i można je zajadać spokojnie (pamiętajcie, że nie zaliczamy tutaj orzeszków ziemnych!). Do orzechów dodajemy czosnek, siemię lniane i chrzan – kolejne antyrakowe superfoods. A to jeszcze wzmacniamy mocą bazylii i oliwy z oliwek (około 5-7 łyżek – tak, aby konsystencja po zblendowaniu przypominała gestą pastę). Całość doprawiamy do smaku solą, pieprzem i ziołami (polecam dużo). Wszystko blendujemy na orzechową masę.


Plastry cukinii wyciągamy i lekko studzimy. Na dno naczynia żaroodpornego przekładamy pomidory z puszki. Posypujemy je solą, pieprzem, cynamonem i ziołami.

Robimy roladki – na każdy z pasków cukiniowych nakładamy hojną ilość pasty orzechowej i zawijamy. Roladki układamy na pomidorach. Jeżeli zostanie nam trochę pasty orzechowej, dodajemy ją do pomidorów w naczyniu (powinno zostać, polecam wmieszać ją w pomidory, stają się wtedy treściwsze i pyszniejsze).

Gotowe danie zapiekamy w piekarniku w 200 stopniach przez 20-25 minut, aż sos się zredukuje, a roladki zarumienią. Podajemy z antyrakowymi kiełkami i porem.

Pycha!

Facebook