Przychodzę dzisiaj do Was z misiami i polarkami! Na rozgrzanie!
A dokładniej – podsuwam, jako inspirację 5 marek, oferujących przepiękne bluzy i kurtki które nie tylko przyniosą trochę ciepełka, ale jeszcze uprzyjemnią te chłodne czasy. A wygląda na to, że takie kolorowe polarki i wełniane misie to must have w tym sezonie!
Zaczynamy od…
Jungmob
Z piękną misiową kratą i jeszcze piękniejszymi zestawami kolorystycznymi w polarkach. Do tego cudne puszyste czapki oraz nerki i torby – również z misia. Praktycznie wszystko mi się tu podoba!
Owca słynie już, jak sądzę, ze swych wełnianych bluzo-kurtek. Dostaniecie je w tradycyjnych beżowo-orzechowych kolorach, ale moje serce skradły te różowe i zebrowe. I chyba w końcu się na jedną zdecyduję! Choć misia już w szafie mam…
I znowuż obłędne polarki! Tym razem zachwycają nie tylko połączeniami kolorystycznymi, ale także ciekawymi printami i cekinami! A i nawet kolorowe futerko przy takim jednym polarku się znalazło. Rzekłabym – wszystkie cudne.
A jeśli nadal nie znaleźliście ulubionych kolorów, to sprawdźcie tutaj! Mamy całe sylwetki w pasujących odcieniach. Mi spodobały się także pikowane kurteczki.
Na koniec dobrze znane Naoko. Sama mam kurteczkę misia sprzed dwóch lat, zdaje się, i do teraz ją uwielbiam. A i te poniższe dwie bardzo kuszą. Sprawdźcie też kurtki zimowe, bo jest ich masa i są naprawdę ciekawe.
A dokładniej to zabrałam się z mężem na dwie nocki do Gdańska, a że on tam miał swoje biznesy to skorzystałam z tej cudownej sytuacji i wybrałam się na Hel właśnie. Już bowiem dawno zamarzyły mi się puste helskie plaże. I wiecie co?
Ten dzień, i te wrażenia, i te widoki – to było jedno z najpiękniejszych przeżyć w moim życiu. Dziękuję więc pogodzie, że była tak łaskawa w ten październikowy dzień. I Wszechświatowi, za tę możliwość po prostu. Bo to był wspaniały, spokojny, samotny dzień, którego bardzo potrzebowałam.
Dojechałam więc pociągiem do Helu, a potem podeszłam pomarańczowym szlakiem nad morze od strony północnej. Tam chyba dostałam jakiego zwariowania, bo połowę czasu latałam z aparatem i telefonem i robiłam zdjęcia i filmiki. No ja po prostu lubię robić zdjęcia! A potem zaległam na piasku, w słońcu. Plaże faktycznie są puste. Minęły mniej pojedyncze osoby, a i tak w oddaleniu. No, cudownie!
Na koniec pomaszerowałam do samego Helu, usiadłam sobie w jednej z tych knajpek z widokiem na Zatokę, okryłam się kocykiem, wypiłam herbatkę jesienną, zjadłam pieczonego ziemniaka i czułam spokój.
Ach, no i oczywiście zakupiłam córkom odpowiednie suweniry w postaci slajma, małej pluszowej foki i bransoletki. Bez tego wypad nad morze się nie liczy 🙂 A dodam, że my spod Krakowa.
Pozostawiam Wam i sobie trochę tego helskiego szczęścia w postaci fotek!
Mam dzisiaj dla Was garść różnych fajnych rzeczy, postanowiłam się więc nie rozdrabniać i wrzucić je poście zbiorowym. Początkiem tygodnia zaproszę też tutaj na nieziemskie widoczki z Helu. A tymczasem zaczynamy od… portretu wróżki!
Portret wróżki – tapeta na telefon
Stworzyłam bowiem kolaż, który chciałabym sprezentować Wam jako kolejną już tapetkę na telefon. Jest magiczny i bardzo kobiecy. No i zatytułowałam go „Portret wróżki”.
Niechaj więc cieszy i Was na co dzień, niechaj przynosi nieco magicznej radości! Możecie go ustawić według własnych preferencji.
Aby go ściągnąć do siebie na telefon czy komputer należy kliknąć poniżej:
Kolaż/ilustracja do wykorzystania jedynie personalnego.
Flagolie Masło Czerwona Pomarańcza
Mam też piękne pachnące poleconko! Chodzi o krakowską markę Flagolie, która rozwija się jak szalona. Jeśli będziecie kiedyś w Krakowie wpadnijcie do któregoś z butików – są na ulicy Anny, Floriańskiej i Grodzkiej. Byłam dwa razy w tym pierwszym i jest tam przepięknie. Kosmetyki marki są też dostępne niedaleko mojego domku, muszę więc rozpocząć poważniejsze testowanie.
Na początek sięgnęłam po masełka do ciała. Od razu mówię – są genialne! Na wykończeniu mam dwa wspaniałe o zapachu zielonej herbaty (cudo!) i marakui. Mają jeszcze stare etykiety – masełko Czerwona Pomarańcza przeszło już bowiem rebranding i wygląda przepięknie, prawda? Choć te wcześniejsze etykietki też mi się podobały. Nie wiem tylko, czy wszystkie zapachy wrócą, bo na stronie widnieje aktualnie tylko to jedno nowe masło.
W każdym razie masełka nie tylko wyglądają wspaniale, ale i pachną i działają! Zachwycam się, bo są to całkowicie „moje” zapachy. Pomarańcza po prostu unosi w jakieś południowe ciepełko. Mogłabym ją wąchać i wąchać. Na sobie i na innych!
Masło ma też idealną konsystencję. Może słoiczki nie są wielkie, ale naprawdę wydajne. Masło jest treściwe, ale nie tłuste! Zbite, ale bardzo dobrze się rozprowadza i wchłania. A najważniejsze – świetnie odżywia skórę i pozostawia ją nawilżoną i mięciutką.
Bardzo polecam jako umilacza jesiennych i zimowych wieczorów. Czy to do ciała, czy jako krem do rąk. Ukojenie dla skóry, a zapach łagodzi zmysły!
Chciałabym pokazać Wam jak ładnie może wyglądać oferta, a przy okazji polecić Izę! Poniższe pliki przygotowałam właśnie dla Izy i od razu mówię, że mogą mieć formę zarówno drukowaną, jak i pdf, który załączacie klientom w mailach.
Z Izą współpracujemy już ho, ho – od dawna. Wiem więc dobrze, że jest pełną pasji i zaangażowania profesjonalistką z ogromną wiedzą w zakresie kosmetologii i naturalnych metod odmładzania. Jest właścicielką salonu urody, ale prowadzi też warsztaty i spotkania, podczas których uczy technik automasażu, tapingu twarzy i podstaw kosmetologii holistycznej. Ma szereg autorskich programów, które idealnie sprawdzają się podczas mniej lub bardziej formalnych eventów.
Jeśli poszukujecie pomysłu na ciekawie spędzony czas polecam zajrzeć do Izy na Facebook i Instagram.
Surf Inc.
Brałam ostatnio udział w konkursie graficznym organizowanym przez markę Surf Inc. Nie udało się wygrać, ale mój projekt nadruku na bluzę w surferskim klimacie bardzo mi się podoba – zostawiam więc go tu na pamiątkę!
Poniższa ilustracja powstała na potrzeby jednego z ostatnich projektów. Nie została wykorzystana – poszłyśmy w zupełnie inny styl. A że, znowuż, bardzo mi się podoba, to i tę ilustrację tutaj zostawiam!
A poniższe cytrynki będą częścią kolekcji wzorów inspirowanej Włochami. A jakże!
Spieszę dzisiaj z prezentacją jednego z ostatnich moich projektów! A jest projekt wyjątkowy, bo i mi samej dużo dał. Naprawdę!
Tym razem bowiem stworzyłam dla Fundacji Work Safe serię infografik, które zostały wydrukowane jako piękne, praktyczne karty pierwszej pomocy!
Same karty stanowią rodzaj cegiełki – zysk z ich sprzedaży zasili działalność samej fundacji, która planuje bezpłatne szkolenia dla dzieci, aby od najmłodszych lat uczyć jak reagować w sytuacjach zagrożenia życia. Bo dzieciaki muszą wiedzieć, że pomagać może każdy!
Poniżej znajdziecie informacje o kartach od Oli z fundacji Ja natomiast serdecznie zapraszam do odwiedzenia strony Fundacji Work Safe. Karty może bowiem zakupić każdy – jestem pewna, że przydadzą się i w każdym domu, i w każdej firmie!
Karty pierwszej pomocy – Twoje wsparcie w chwili zagrożenia
To autorski, unikalny projekt Fundacji Work Safe – zestaw edukacyjnych kart z czytelnymi infografikami, które w prosty sposób pokazują, jak działać, gdy liczy się każda sekunda.
Karty powstały z myślą o tym, by wiedza z zakresu pierwszej pomocy była dostępna, zrozumiała i łatwa do zapamiętania dla każdego – niezależnie od wieku i doświadczenia. To praktyczne narzędzie, które krok po kroku prowadzi przez najważniejsze czynności ratujące życie.
Świetnie sprawdzają się zarówno w domu, jak i w szkole, firmie czy placówce edukacyjnej – wszędzie tam, gdzie bezpieczeństwo ma znaczenie.
W zestawie znajdziesz instrukcje dotyczące:
Zatrzymania krążenia u dorosłych
Zatrzymania krążenia u dzieci
Ataku padaczkowego
Ataku tężyczki
Zadławienia
Omdlenia
Stanu przedomdleniowego
Krwotoku z nosa
A także praktyczne wskazówki krok po kroku, jak prawidłowo wykonać:
Udrożnienie dróg oddechowych
Manewr Heimlicha
Pozycję boczną bezpieczną
Karty sprawdzą się w domu, w pracy, w gabinecie, w samochodzie czy w szkole. Są proste, czytelne i przydatne dla osób w każdym wieku- dla profesjonalistów, rodziców, nauczycieli i wszystkich, którzy chcą być gotowi, by pomóc drugiemu człowiekowi.
Na ostatnie warsztaty wywiało nas pod Wrocław i muszę przyznać, że była to całkiem przyjemna wyprawa. A i warsztaty bardzo udane – kilka serii krótkich, kameralnych spotkań dla pracowników jednej z dużych firm. Mieli wyjazd integracyjny pełen różnych atrakcji. Ja zaproponowałam im zabawę zapachami.
Tak i każdy uczestnik stworzył między innymi swoje perfumy w kremie. Zwane perfumami w balsamie. Albo z angielska – solid perfume.
A że stworzyłam dla nich bardzo przyjazny, prosty przepis, dzielę się nim i tutaj.
Choć to nie tylko sam przepis sprawił, że to tworzenie było tak piękne i kreatywne…
Tym razem udało mi się bowiem dobrać przeurocze naklejki, którymi można było ozdobić opakowania – słoiczki i buteleczki! Może dla niektórych to drobiazg i nic specjalnego… Ale moja artystyczna, romantyczna dusza aż kwiczała z radości!
No spójrzcie – czy te kwiaty nie są obłędne? Znalazłam je na Allegro – jest tam tego cała masa. Cały naklejkowy świat.
Oczywiście przy próbach i tworzeniu proporcji zrobiłam sobie sama takie perfumy i kocham je z tymi kwiatami miłością szczerą. Mam dwa takie słoiczki – jeden pachnie zaskakująco i hipnotyzująco – dzikim pomidorem, drugi zrobiłam jako zastrzyk energii – połączyłam naturalne olejki z limetki i pomarańczy.
Słoiczki z zapachami trzymamy sobie po prostu pod ręką. Może w torebce, może na biurku, może na toaletce. Kiedy tylko potrzebujemy otulić się zapachem – sięgamy po nasze perfumy, rozsmarowujemy troszkę na nadgarstkach i za uszami i… pachniemy!
Solid perfume czyli perfumy w balsamie
Składniki:
10 g masła shea rafinowanego
5 g wosku pszczelego białego
20-25 kropelek olejku eterycznego lub zapachowego
W kąpieli wodnej rozpuszczamy masło i wosk. Kiedy będą płynne, ściągamy ze źródła ciepła, dolewamy zapach i mieszamy przez dłuższą chwilę, aby wszystko dobrze się połączyło. Odstawiamy do stwardnienia.
Poniżej mały wycinek warsztatowego świata! Zapraszam też na stronę z ofertą warsztatów słodyczy kosmetycznych i kosmetyków naturalnych: