KategorieNaturalna pielęgnacja

Aromaterapeutyczne babeczki prysznicowe

Już od dawna posiadacze jedynie pryszniców czuli się dyskryminowani u mnie na blogu… Bo wiecznie te babeczki i i inne słodkości do kąpieli polecałam i robiłam… Faktycznie brakowało tutaj prysznicowych treści! Niniejszym więc zapraszam na pierwszy z prysznicowych pomysłów!

Zrobimy dzisiaj bowiem aromaterapeutyczne babeczki prysznicowe! Bywają ładnie z angielska zwane bath fizzers, a u nas czasami kostkami prysznicowymi. A czym są?

W mojej wersji to urocze babeczko-kwiaty wypełnione wrzosem, po które sięgamy w trakcie brania prysznica po to, aby stał on się o przyjemnym relaksującym doświadczeniem. Takie babeczki kładziemy bowiem w brodziku albo gdzieś na pobliskiej półeczce – tam gdzie dociera strumień wody. Możecie też wsadzić taką babeczkę w mały woreczek i zawiesić ją na słuchawce od prysznica. Pod wpływem ciepłej wody zacznie ona musować i uwalniać olejki eteryczne, które podziałają na nas rozluźniająco. Jeśli prysznic będzie gorący i utworzy się dużo pary, to także dostanie się do niej nieco magnezowej solanki!

Babeczki prysznicowe z kwiatami

1 porcja / 5 babeczek

Składniki:

  • 8 łyżek sody oczyszczonej 
  • 6  łyżek kwasku cytrynowego
  • 4 łyżki soli Epsom
  • 3 łyżki skrobi ziemniaczanej
  • 15 kropelek olejku lawedowego
  • 10 kropelek olejku pomarańczowego
  • 10 kropelek olejku bergamotowego
  • woda w spryskiwaczu
  • kwiaty do dekoracji (ja użyłam dwóch łyżek kwiatów wrzosu, które dodałam do babeczkowego ciasta)

W misce mieszamy sodę, kwasek, sól i skrobię. Dolewamy olejki. Wybieramy jedną z dwóch opcji dekorowania kwiatami – albo dodajemy do naszego „ciasta” dwie łyżki suszonych kwiatów i mieszamy całość razem albo przesypujemy odrobinę kwiatów (płaską warstwę) na dno foremek na babeczki. Ja użyłam silikonowych foremek w kształcie kwiatów, ale spokojnie nadadzą się także tradycyjne babeczkowe. Jeśli obawiacie się o odpływ, możecie pomiąć kwiaty.

Rozpoczynamy wyrabianie naszego babeczkowego “ciasta” ręką – najlepiej ubraną w jednorazową rękawiczkę. Co jakiś czas spryskujemy je lekko wodą. Jeśli zacznie musować, gasimy to musowanie mieszając. Ciasto wyrabiamy do takiej konsystencji, że jak ściśniemy je w dłoni i ją otworzymy, pozostanie na niej zwarty kształt.

Foremki wypełniamy do około 2/3 pojemności ciastem babeczkowym i dokładnie uklepujemy. Odstawiamy na noc do stwardnienia. Nazajutrz wyciągamy babeczki z papilotek. Przechowujemy w suchym miejscu.

SPOSÓB UŻYCIA: jedną babeczkę kładziemy na dno brodzika, na półkę pod prysznicem blisko strumienia wody lub zawieszamy w woreczku pod strumieniem wody podczas brania prysznica. Będzie musować i uwalniać zapachy.

UWAGA: babeczki prysznicowe różnią się od tych kąpielowych m.in. tym, że nie zawierają oleju – dzięki temu nie pośliźniemy się w brodziku. Jeśli jednak chcielibyście wykorzystać je do kąpieli, należy pamiętać, aby do wanny z wodą dolać około dwie łyżki oliwy, aby zminimalizować niebezpieczeństwo podrażnienia skóry olejkami.

Lato w kosmetyczce

Najwyższa to już pora na mały przegląd kosmetyków, które idealnie wpisują się nam w wakacyjne potrzeby, a które to zwróciły moją szczególną uwagę!

Mam nadzieję, że dorzucicie coś z tej listy do Waszych urlopowych kosmetyczek!

  1. Mydlarnia Cztery Szpaki Twarz Set zestaw pięciu mini produktów do kompleksowej pielęgnacji… twarzy. Wiadomo 🙂 Idealny na podróż, idealny do przetestowania przed sprawieniem sobie pełnowymiarowych wersji. / Mydlarnia Cztery Szpaki
  2. Dolina Czeremchy Rozświetlacz w kremie Lekka, kremowa konsystencja, wzbogacona została w mieszankę perłowych drobinek w szampańskim kolorze, które mieniąc się idealnie rozświetlą cerę. Uniwersalna formuła sprawia, że rozświetlacz znakomicie podkreśli koloryt każdej skóry. / Dolina Czeremchy
  3. AromaLab Mieszanka olejków eterycznych Na Komary, Kleszcze – Mieszanka 100% naturalnych olejków eterycznych o potwierdzonym działaniu odstraszającym komary i kleszcze / Kopalnia-Zdrowia.pl
  4. YOPE Rozświetlający balsam-kompres do ciała Creamy AmberWyjątkowo kremowa formuła stworzona do kuracji głębokich warstw skóry, przez uszczelnianie jej warstwy barierowej. Dzięki lekkiej konsystencji, balsam naturalnie wtapia się w skórę, wygładzając ją i przywracając jej miękkość. Rozświetlające drobinki zawarte w balsamie potęgują efekt GLOW! / YOPE
  5. Clochee Mgiełka ochronna na makijaż SPF 50+ – Zapewnia, potwierdzoną badaniami, bardzo wysoką ochronę SPF 50+ przed promieniowaniem UVB/UVA. Zawiera w sobie aż 6 ochronnych filtrów UV. Co najważniejsze działa szybko, higienicznie i nie pozostawia śladów. / Clochee
  6. 4 PEOPLE WHO CARE Naseweiss balsam przeciwsłoneczny SPF50 w sztyfcieNiezawierający plastiku krem przeciwsłoneczny z linii Naseweiss w formie sztyftu niezawodnie chroni Cię przed szkodliwym promieniowaniem UV dzięki czysto naturalnym filtrom ochronnym. Po nałożeniu krem wchłania się niemal całkowicie i pozostai jest oczywiście przyjazny dla koralowców. / Ecco Verde
  7. MADARA Cool Chłodzący balsam po opalaniuIntensywnie nawilżający balsam po opalaniu do twarzy i ciała z kwasem hialuronowym i kojącymi skórę czerwonymi algami pomaga zminimalizować stres oksydacyjny wywołany promieniowaniem UV. Koi i łagodzi podrażnioną słońcem skórę, zapewniając długotrwałą pielęgnację po opalaniu. / MADARA
  8. Modraszek – naturalne mydło w kostce – Odkryj tajemnicę głębokiej oczyszczającej pielęgnacji z naszym naturalnym mydłem w kostce, nasączonym intensywną zawartością glinki niebieskiej i energetyzującym zapachem lawendy, rozmarynu i cytryny. Glinka niebieska to kluczowy składnik, znany z właściwości nawilżających i łagodzących, które nadają skórze aksamitną gładkość! / Manufaktura Lawendowy Motyl

9. Kosmetyki DLA SOSNOWA WŁOSOMYJKA szampon do włosów przetłuszczających sięw naszym szamponie zamiast wody użyliśmy świeżo przygotowanego naparu z ziół z całą gamą substancji aktywnych, które nawilżają skórę głowy i regulują pracę gruczołów łojowych, zmniejszając ich przetłuszczanie się. Prawdziwie naturalny, ziołowy i ekologiczny szampon. / Kosmetyki DLA

10. Naturalny dezodorant bez sody i bez aluminium YANUMI – Floral Gardensz lawendą, palmarosą i ylang ylang. Dezodorant o kojącym kwiatowym zapachu i gładkiej, delikatnie kredowej konsystencji. / Siła Roślin

11. IOSSI Piwonia. Nawilżająco-wygładzający płyn micelarny Naturalny płyn micelarny z witaminą B12 i kwasem mlekowym. Sprawia, że oczyszczanie skóry jest szybkie i skuteczne, a cera staje się idealnie gładka i świeża. / IOSSI

12. Zestaw podróżny naturalnych kosmetyków Manu Natu Eco travel W zestawie kosmetyczka na kosmetyki, ekologiczny bambusowy grzebień i szczoteczka do zębów, Szampon w kostce, Odżywka w kostce, Próbka mydło w kostce, Serum do twarzy / Manu Natu

13. Resibo Sun to the People 50 ml lekki krem do twarzy i ciała SPF 50+ – Połączenie filtrów najnowszej generacji z różnorodnymi składnikami aktywnymi sprawia, że krem nie tylko skutecznie chroni przed słońcem, ale i nawilża. Lekka formuła szybko się wchłania i pozostaje zupełnie niewidoczna na skórze. Doskonały kosmetyk dla całej rodziny, bezpieczny dla dzieci od 1. roku życia. / Resibo

14. My Magic Essence Magic Tint – juicy lips & cheeks VIVA MAGENTA – Naturalne połączenie pielęgnacji i kolorówki. Stworzony jest z naturalnych wosków, maseł, tłoczonych na zimno olejów, witaminy E oraz profesjonalnych pigmentów. To połączenie głębokiego różu z czerwienią, głęboki, mocno nasycony kolor obfitości. / Kopalnia-Zdrowia.pl

Kolorowe octy żywe i co to jest oxymel

Monikę Więckowską poznałam niedawno, w Lublinie. Przyszła z całym koszem pełnym tajemniczych buteleczek. Wyglądały jak jakieś magiczne eliksiry! A sama Monika jak dobra wróżka, która je tworzy i która od razu ujęła mnie swoją pasją i takim dobrym, nienachalnym przekazem, który to właśnie zachęcił do wgłębienia się w te wszystkie kolorowe płyny.

I tak od razu w zasadzie kupiłam co nieco. Monika dorzuciła mi w gratisie ocet z kwiatów czarnego bzu – powiedziała, że jest cudowny do lemoniad. I faktycznie wyczuła, że mi się spodoba – to teraz mój ulubiony. Wzięłam wtedy sama oxymel, bo coś tam już o tych kwaśno-słodkich miksturach wiedziałam, a czułam się troszkę gorzej. Zaaplikowałam sobie tego wieczoru to płynne złoto i doprawdy poczułam się lepiej. Nazajutrz skusiłam się na kolejne buteleczki. A kiedy wróciłam do domu, zapytałam Monikę czy nie zechciałaby, aby kilka jej słów o oxymelach znalazło się tutaj w Lili.

Bo przepadłam! Tak bardzo spodobał mi się sam oxymel (na zdjęciach jest już… nadpity, więc jest go mniej), ale też sól oxymelowa, którą Monika wytwarza z resztek po oxymelu. No i oczywiście octy. To jakaś czysta magia! Są aromatyczne, pięknie kolorowe, smakują wybornie i niosą ze sobą samo dobro dla naszych ciałek. Nauczyłam się też już pić wodę z łyżką octu, kiedy mam ochotę na coś nieco bardziej słodkiego. Zmniejsza to cukrowe skoki w organizmie. I właśnie tutaj ocet z kwiatów czarnego bzu sprawdza się wybornie. Malinowy jest cudowny w sałatkach. A ten z płatków róż… o nim na końcu. Bo oczywiście musiałam zastosować go kosmetycznie!

Ach, dodam jeszcze, że Monika zawsze podkreśla, że jej wyroby to samo dobro. Że są po brzegi wypełnione składnikami – albo kupnymi ekologicznymi, albo jej własnymi, zebranymi własnoręcznie. I to naprawdę czuć!

Jeśli macie ochotę na takie cuda, to zachęcam do kontaktu z Moniką – tel. 603 704 626, monika_wieckowska@o2.pl

A poniżej odkryjmy wspólnie magię oxymelów! Zapraszam na materiał o nich autorstwa Moniki.


Oxymel (oksymel) jest to tradycyjna mieszanina octu owocowego (najczęściej octu jabłkowego) i miodu wzbogacona różnymi dodatkami. Nazwa OXYMEL (z łac. Oxy – ocetMel – miód), wywodzi się z języka greckiego „oxymeli” i oznacza połączenie octu  (oxos) (łac. oxy – utlenione wino) i miodu (meli) (łac. mel). Każdy z tych dwóch podstawowych składników ma wiele prozdrowotnych właściwości i wzajemnie się wzmacnia. Mieszaninę miodu z octem można dodatkowo wzbogacić macerując w niej warzywa, owoce,  przyprawy i zioła o działaniu wspierającym zdrowie.

W literaturze oxymel nazywany bywa „octem miodowym”, „kwaśnym miodem”, „ognistym cydrem” (ang. fire cider, nazwany tak przez amerykańską zielarkę Rosemary Gladstar), „syropem ziołowym”, „najlepszym domowym antybiotykiem”, „starożytnym antybiotykiem”, „eliksirem zdrowia”, „tonikiem” lub „pikantnym syropem”. 


Historia „kwaśnego miodu”

Oxymel ma szacowaną tradycję medyczną od 2500 do 3000 lat. Dzięki temu jest jednym z najciekawszych naturalnych środków terapeutycznych. Oczywiście dawni uzdrowiciele znali miód i ocet, a także cenili ich właściwości lecznicze.  Z czasem założyli, że połączenie obu substancji w oxymelu będzie jeszcze skuteczniejsze. 

Prawdopodobnie oxymel jest efektem potrzeby niemarnowania żywności (dzisiejszego zero waste). Historia ponoć była taka, że w starożytnym Rzymie ktoś postanowił zepsute wino, czyli naturalny ocet, dosłodzić miodem, by dało się je wypić. W wyniku tego ratowania resztek wytworzył się naturalny roślinny antybiotyk.

Oxymel jest udokumentowany we wszystkich ważnych systemach medycznych, od Ajurwedy i tradycyjnej medycyny chińskiej (TCM) po Unani (Medycyna unani lub Yunani to tradycyjna medycyna persko-arabska praktykowana w kulturze muzułmańskiej w Azji Południowej i współczesnej Azji Środkowej)  i medycynę klasztorną. Naturopaci tacy jak Hipokrates  z Kos (460-370 pne), Galen z Pergamonu (130-210 ne), Hildegarda z Bingen (1098-1179) czy Awicenna (Abu Ali al-Husain ibn Abdullah ibn Sina, 980-1037) opisywali  różne leki z oxymelem w swoich pracach.

Hipokrates i starożytni Grecy wytwarzali oxymel i używali go do wzmacniania osłabionych ludzi. W przypadku infekcji zalecano jego zażywanie w celu obniżenia gorączki i rozluźnienia śluzu. Rzymscy legioniści podobno nosili oxymel w swoich plecakach polowych jako środek wzmacniający, gdy szli na wojnę.

Starożytny grecki lekarz Hipokrates – ojciec współczesnej medycyny zalecał:

„Twoje pożywienie powinno być lekarstwem, a Twoje lekarstwo powinno być pożywieniem”.

W Persji i świecie arabskim oryginalny oxymel znany jest jako Sekanjabin (jeden z najstarszych irańskich napojów, wytwarzany z miodu i octu, czasami doprawiany miętą), a stosowanie tego kwaśnego miodu sięga czasów starożytnych. Jego nazwa wywodzi się od arabskiej wersji oryginalnego perskiego terminu serkangabin, będącego połączeniem perskich słów serkeh (ocet) i angebin (syrop, niegazowany, miód) i dosłownie oznacza ocet miodowy.  Perscy historycy postrzegają Sekanjabin jako prawdziwą kolebkę oxymelu.  Zakładają, że wczesne jego formy były używane już 4000 lat temu i dopiero później zostały przyjęte przez Greków i Rzymian. Perscy naukowcy skatalogowali i udokumentowali 1200 terapeutycznych wariantów oxymelu z Bliskiego Wschodu (na całym świecie są to tysiące).  Sekanjabin jest przygotowywany w tradycyjnej irańskiej medycynie ludowej poprzez gotowanie równych ilości miodu i octu na małym ogniu przez 15 minut. Od czasów starożytnych sekanjabin był używany z roślinami leczniczymi i ziołami do leczenia niektórych chorób. Stosowany do dziś zarówno jako wspomagacz zdrowia, ale jak również jako doskonały napój orzeźwiający.

W średniowieczu oxymel prawdopodobnie przywieziony został przez Krzyżaków z Bliskiego Wschodu do Europy. Średniowieczni farmaceuci mieli ponad 1000 przepisów na przyrządzenie oxymela.

Oxymel używany i ceniony w starożytności, średniowieczu został w międzyczasie zapomniany. We współczesnym świecie sprawdzone receptury przekazywane z pokolenia na pokolenie coraz częściej były zastępowane wysoko przetworzonymi produktami.

Obecnie wraz z modą na zdrowe żywienie i zdrowy styl życia ludzie coraz częściej wracają do wypróbowanych i przetestowanych naturalnych środków, które można samemu przygotować. Moda na oxymel na świecie powróciła pod koniec lat 70. XX wieku dzięki cenionej, amerykańskiej zielarce Rosemary Gladstar, która miksturę octu, miodu i warzyw nazwała „ognistym cydrem”. Gladstar w swoim autorskim przepisie na oxymel wykorzystała również jeżówkę, kurkumę i inne pikantne przyprawy oraz składniki o działaniu prozdrowotnym, aby dodatkowo wzmocnić smak, aromat i cenne właściwości oxymela.

W Europie od 2008 r. szerokie badania nad oxymelem prowadzi austriacka ekspertka w dziedzinie ziołolecznictwa Gabriela Nedoma, założycielka internetowej akademii w zakresie fitoterapii, autorka wielu książek, w tym „Das große Buch vom OXYMEL: Medizin aus Honig und Essig” (Wielka księga o oxymelu. Lekarstwo z miodu i octu). Jej pionierska praca była ważnym impulsem do renesansu oxymela we współczesnych czasach, zwłaszcza w krajach niemieckojęzycznych. Opracowała ona ponad 100 nowych receptur na oxymel.  Przekazuje  ona podstawy o oxymelu na kursach, seminariach i wykładach, a w ostatnich latach była inspiracją dla tysięcy ludzi do „medycyny oxymelowej”. 

W Polsce oxymel powrócił stosunkowo niedawno, ale od kilku lat staje się coraz bardziej popularny i znany. Można go zrobić samemu w domu lub kupić dobrej jakości gotowy produkt. Osobiście zrobiłam swój pierwszy oxymel w 2018 roku i od tamtej pory zawsze jest w mojej spiżarce. Za każdym razem modyfikuję jego skład w zależności od potrzeb, pory roku i dostępnych składników sezonowych. Mikstura miodu i octu nie przestaje mnie zadziwiać swoją wszechstronnością. 

Oxymel jest obecnie bardziej aktualny niż kiedykolwiek i dostarcza wielu odpowiedzi na problemy zdrowotne naszych czasów. Efekt końcowy zależy tylko od naszej wiedzy, wyobraźni i dostępności do dobrej jakości ekologicznych składników.


Właściwości:

Oxymel jest prawdziwą bombą odpornościową: działa wspomagająco zarówno w czasie przeziębienia i grypy, jak i w higienie dnia codziennego, w profilaktyce wielu chorób i wsparciu dobrego samopoczucia.

Pozytywne działanie oxymelu opiera się na synergicznym działaniu miodu i octu naturalnego („żywego”, np. jabłkowego lub innego owocowego czy ziołowego). W sumie ponad 200 składników  skoncentrowanych jest w oxymelu, co sprawia, że jest on złożonym i potężnym lekiem naturalnym. Miód i ocet zawarte w oxymelu charakteryzują się również doskonałą tolerancją i biodostępnością.  

Miód zawiera ponad 180 składników, w tym 20 rodzajów cukrów prostych, aminokwasy, enzymy, olejki eteryczne, polifenole, flawony, garbniki, witaminy B1, B6 i C. Farmakologicznie miód ma działanie rozgrzewające, tonizujące, kojące, wykrztuśne, antyseptyczne, przeciwutleniające, przeciwbakteryjne, mineralizujące, gojące rany, przeciwzapalne, uspokajające, poprawiające koncentrację i trawienie, pobudzające prace mózgu.

Ocet żywy, naturalnie fermentowany, niepasteryzowany to naturalny probiotyk pozytywnie wpływający na florę bakteryjną naszych jelit. Octy z naturalnej fermentacji zawierają polifenole, mikroelementy oraz związki bioaktywne. Dzięki nim octy wspomagają podnoszenie odporności, mogą wspomagać regulowanie poziomu cukru, mają działanie przeciwutleniające, przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe, wspomagające odchudzanie (przyśpieszają spalanie tkanki tłuszczowej i trawienie) oraz obniżające ciśnienie i poziom cholesterolu. Dodatkowo zawsze ocet będzie miał właściwości surowca, z którego został wykonany.

W zależności od tego, jaki efekt zdrowotny chcemy osiągnąć, możemy stosować oxymel powstały na bazie różnego rodzaju ziół i warzyw z dodatkiem różnych rodzajów octów żywych i różnymi rodzajami miodu (weganie mogą użyć syropu z agawy zamiast miodu).

Oxymel ma działanie antybakteryjne, antyseptyczne, odtruwające, wzmacniające odporność (immunostymulujące), regenerujące, regulujące metabolizm, mineralizujące, przeciwzapalne, przeciwdepresyjne, antyoksydacyjne.

Oxymel jest łatwy w przygotowaniu, bezpieczny w użyciu i łatwy w dozowaniu. To doskonała alternatywa do nalewek z użyciem alkoholu –  sporządzanie bezalkoholowych nalewek ziołowych.

Zioła i przyprawy oxymelowe:

W zależności od pory roku i indywidualnych potrzeb możemy skomponować swój oxymel z różnymi dodatkami –ziołami, warzywami, owocami i przyprawami.

Oto kilka przykładów:

  • Oxymel na drogi oddechowe: szałwia, tymianek, oregano, mięta, lukrecja, dziewanna,  babka lancetowata, miodunka, hyzop, chrzan, imbir
  • Oxymel dla układu odpornościowego: imbir, kurkuma, dzika róża, cytryna, czosnek, cebula, chili, rokitnik, czarny bez, jeżówka, geranium, malina, aronia
  • Oxymel na przeziębienie i gorączkę: kwiat lipy, kwiat czarnego bzu, dzika róża, liście maliny, geranium, tymianek
  • Oxymel jako kuracja wiosenna: młode pędy pokrzywy, bluszcz pospolity, stokrotki, mniszek lekarski, pędy sosny
  • Oxymel na menopauzę: koniczyna czerwona, nagietek, krwawnik pospolity, szałwia, trawa cytrynowa, melisa
  • Oxymel na odpoczynek i dobry sen: lawenda, ziele dziurawca, rumianek, werbena cytrynowa, trawa cytrynowa, melisa, szyszki chmielu, kozłek lekarski, geranium
  • Oxymel na migrenę: złocień maruna, imbir, krwawnik, rumianek, melisa, lawenda, geranium, goździki, werbena cytrynowa
  • Oxymel jako letnie orzeźwienie: mięta, melisa, werbena cytrynowa, trawa cytrynowa, bazylia cytrynowa
  • Oxymel na dobre trawienie i niestrawność: mięta, rumianek, melisa, koper włoski, rozmaryn, szałwia, imbir, kurkuma,  kolendra, kozieradka, mniszek, piołun, cynamon, bazylia, ostropest
  • Oxymel na serce i układ krążenia: głóg (zarówno kwiaty jak i owoce), ziele serdecznika, kozłek lekarski, aronia, dzika róża, czosnek, miłorząb japoński, melisa,
  • Oxymel na drogi moczowe i nerki: żurawina, nawłoć, pokrzywa, liść brzozy, macierzanka,  natka pietruszki, jarzębina, czarny bez, jałowiec, kwiat wrzosu, kwiat bzu czarnego, kwiat kocanki, skrzyp
  • Oxymel świąteczny (Christmas Oxymel): laska cynamonu, imbir, kurkuma, goździki, anyż, wanilia, cytrusy

Oczywiście wyżej wymienione zioła i inne składniki stanowią listę otwartą, dodatków może być mnóstwo. Możemy użyć jednego zioła lub łączyć po kilka. Należy tylko pamiętać, aby używać ziół, które znamy i jesteśmy pewni, że nam nie zaszkodzą. Poza tym muszą to być surowce zbierane w czystej okolicy lub kupione bio.

Receptura i domowa produkcja

OXYMEL = ocet naturalny + miód + zioła+ warzywa (owoce) + przyprawy

W zależności od tego, jaki efekt zdrowotny chcemy osiągnąć, możemy stosować oxymel powstały na bazie różnego rodzaju ziół, przypraw, owoców i warzyw. Nie ma jednego przepisu na oxymel, są ich setki, a nawet tysiące i każdy będzie dobry. Ważne są tylko dobrej jakości składniki, najlepiej ekologiczne i każdy może przygotować dla siebie oxymel w domu.

Ocet użyty do oxymelu powinien być naturalny, żywy, niepasteryzowany (na pewno nie może to być ocet spirytusowy). Może to być ocet jabłkowy, z kwiatów bzu czarnego, geranium, tymianku, szałwii, malin czy inny, zrobiony samodzielnie w domu lub kupiony dobrej jakości bio.

Miód koniecznie naturalny, najlepiej ekologiczny, np. lipowy, spadziowy, gryczany, tymiankowy, akacjowy, malinowy, nawłociowy, taki jaki lubimy i mamy.

Reszta to dodatki wzmacniające moc oxymelu (przykłady wyżej w punkcie „zioła i przyprawy oxymelowe”).

Prześledziłam wiele przepisów na oxymel z różnych stron świata. Zaobserwowałam, że  stosowane są różne metody maceracji i proporcje octu i miodu.  Na zachodzie stosuje się więcej miodu, a mniej octu, proporcje są tu najczęściej takie, że daje się 2 części miodu i 1 część octu (ale są też przepisy nawet 5:1 i więcej na rzecz miodu). Tu z reguły maceruje się wszystko razem, tzn. od razu łączy się miód z octem i pozostałymi składnikami.

W Polsce z reguły odwrotnie, dodaje się więcej octu i mniej miodu (ja najczęściej daję 30%-40% miodu). Można zrobić bardziej lub mniej słodki oxymel (w przypadku uczulenia na miód i wegan można dodać syrop z agawy). Wszystko zależy od naszych preferencji smakowych i zdrowotnych. U nas najczęściej spotyka się przepisy z maceracją składników na samym occie i dopiero po odcedzeniu składników stałych łączy się płyn z miodem.

Każdy sposób jest dobry, przecież na świecie są tysiące przepisów na oxymel.

/// Materiał ukazał się w magazynie Gotuj w stylu eko.pl nr 25 LATO 2023 oraz na stronie GotujwStyluEko.pl

Raz jeszcze podrzucam namiary na Monikę: tel. 603 704 626, monika_wieckowska@o2.pl

Wracając do moich pomysłów… Jak myślicie, co pierwsze zrobiłam po powrocie do domu? Podpowiem, że wykorzystałam do tego ocet z płatków róży….


Taaak, zrobiłam sobie oczywiście najprostszy pod słońcem i stanowczo jeden z najlepszych – różany tonik!

Używam go już jakiś czas i stwierdzam, że jest genialny! Wspaniale odświeża i przywraca skórze blask. I tak ładnie przygotowuje ją do przyjęcia kremu lub olejku. Pachnie nieco różanie, nieco octowo. Wykorzystałam bowiem tutaj poza octem Moniki także wodę różaną czyli hydrolat z róży damasceńskiej. Mamy więc podwójnie różane ukojenie!

Tonik podwójnie różany

Składniki:

  • 20 ml octu z płatków róży
  • 80 ml hydrolatu różanego

Całość przelewamy do buteleczki ze spryskiwaczem. Tonikiem przemywamy twarz rano i wieczorem po uprzednim jej oczyszczeniu, a przed nałożeniem kremu. Polecam także spryskiwać nim włosy, jak mgiełką octową.


Pssssst…. Więcej dobra od Moniki niebawem!

Na koniec – nie jest to reklama, a raczej polecenie i zaproszenie do współpracy, wynikające czysto z mojego zachwytu 🙂

W roli głównej: Weleda różana

Kto zna markę Weleda?

No, ja to już nawet nie pamiętam kiedy ją poznałam. W czasach mocno przeszłych. I tak, kiedy dostałam propozycję wypróbowania różanych kosmetyków marki, przystałam na nią chętnie. Aby właśnie powrócić trochę do wszystkich tych początków… Bo Weleda była, kiedy jeszcze inne marki nawet nie kiełkowały w głowach swoich twórców jako pomysły. Przynosiła nam nowe – cały nieznany jeszcze świat naturalnej pielęgnacji, której dopiero wszyscy się uczyli…

A jak tam Weleda ma się teraz?


A wygląda na to, że bardzo dobrze. Że pozycję ma ugruntowaną, przynajmniej w krajach niemieckojęzycznych, do których przynależy. I z którymi tak bardzo się kojarzy. Znam trochę marek z tamtych rejonów, byłam nawet kiedyś w Austrii na wyjeździe studyjnym i mam wrażenie, że w świecie naturalnej pielęgnacji te marki mają wiele wspólnych czynników wyróżniających je z gamy kosmetyków z innych krajów. Mają podobne filozofie, stawiają na podobne składniki, pachną nawet nieraz podobnie (naturalnymi olejkami), ale też na przykład stawiają na alkohol w składzie, dosyć wysoko, jako naturalny konserwant, co gdzie indziej jest różnie odbierane. Wtedy jednak w Austrii (a była to inna marka, zaznaczam) pani z pełnym oddaniem tłumaczyła, że to najlepsza i bezpieczna opcja. Cóż, jak to zwykle bywa, w każdym przypadku trzeba po prostu kosmetyk sprawdzić i upewnić się czy nasza skóra go lubi czy nie.


W moje ręce trafiły trzy bardzo różane kosmetyki i przyznam, że ucieszyły mnie bardzo. Stały się bowiem powiewem wiosny w tej końcówce zimy. Zimy, która dała się we znaki mojej skórze i zdecydowanie potrzebowała regeneracyjnej kuracji.

A zapewniły mi ją – Wyładzający krem na noc z dziką różą (znajdziecie go TUTAJ), Wygładzająca 7-dniowa kuracja z dzikiej róży w ampułkach (TUTAJ) oraz Aroma Shower Love Pielęgnujący kremowy płyn pod prysznic (TUTAJ).

Zacznę od ampułek, bo wyglądają najbardziej intrygująco. Z początku zastanawiałam się czy to aby na pewno jest sens rozdzielać ten olejek (bo to jest olejek właśnie) do szklanych pojedynczych ampułek. Czyż nie lepiej po prostu dostarczyć go w jednym opakowaniu? Z biegiem jednak używania zauważyłam, że taka forma sprzyja choćby temu, aby codziennie stworzyć sobie rodzaj pielęgnacyjnego rytuału. Takiej chwili do zatrzymania i poświęcenia jej na delikatny masaż olejkowy. Mamy też tu pewność, że codziennie dostarczamy skórze tę samą ilość kosmetyku i jest on odpowiednio czysty. Wystarczy zatem opanować otwieranie tych szklanych ampułek i działamy!

W składzie znajdziemy same naturalne oleje i olejki, ale w głównej mierze jest to olej z nasion organicznie uprawianej róży rdzawej. Taka mieszanina ma przywracać skórze blask i elastyczność, a zapach róży damasceńskiej ma zapewniać zmysłom uczucie równowagi. Muszę potwierdzić te słowa, jak i to, że bardzo polubiłam te wieczorne rytuały. Tydzień takiego zatrzymania bardzo dobrze wpłynął na stan mojej cery, która faktycznie zmaga się ostatnio z dużym stresem (nie tylko zima, a jeszcze szpitale…). Skóra jest mięciutka i coraz jakby bardziej wiosenna. Ale może to także zasługa naszej drugiej gwiazdy czyli…

Czyli wygładzającego kremu na noc, który stosowałam w zasadzie równolegle z kuracją ampułkową. Jest to treściwy, gesty kremik, który w niedużych już ilościach nadkładałam na skórę na zakończenie mojego pielęgnacyjnego rytuału. Miał za zadanie dopełnić całość i pomóc olejkom się wchłonąć. Choć tu też przyznaję, że czasem skóra pozostawała mocno natłuszczona, a wtedy spryskiwałam buzię jeszcze woda różaną i lekko ja osuszałam.

Krem jest jednym z tych, które mają działać jak regenerujący plaster na zmęczoną skórę. Lekko, ale przyjemnie i naturalnie pachnie, znowuż – różą. Stanowi też rodzaj kontynuacji pielęgnacji ampułkowej – mamy tutaj bowiem w składzie ten sam olej z nasion dzikiej róży. Bardzo polecam w tych zimnych okresach, kiedy to faktycznie wieczorem warto zaaplikować buzi takie treściwe remedium, aby rano poczuć miękką i wypoczętą skórę.


Na koniec… miłość…. Czyli kremowy płyn pod prysznic Love. I wierzcie mi lub nie, ale już samo patrzenie na niego na półce pod prysznicem sprawia, że gęba się uśmiecha, a miłość doprawdy wypełnia. A przynajmniej ja tak mam 🙂 Ale może to też być efektem działania połączenia olejków eterycznych z róży, jaśminu i ylang ylang, które samo w sobie jest miłośnie intensywne i euforyczne. W każdym razie sam płyn jest takim jakby myjącym mleczkiem, które otula, koi i ciałko i zmysły i po prostu – dobrze oczyszcza. Widzę go jako prezent dla kogoś, kto potrzebuje trochę ciepła. No i oczywiście – dla nas samych! Aby po całym dniu, wrócić do siebie po takim prysznicu.


Wszystkie dzisiejsze kosmetyki znajdziecie na stronie Weleda.

Wpis jest wynikiem bardzo miłej współpracy z marką Weleda.

Sesja kosmetyków FEEDSKIN


Pora już najwyższa, aby pokazać Wam fragmenty sesji produktowej, którą zrobiłam niedawno kosmetykom marki FEEDSKIN.

To jedna z moich ulubionych marek córek Sylveco. Nie tylko w użyciu – jest także wspaniale fotogeniczna. Jej proste etykiety tak pięknie tworzą barwne kompozycje. Do tego proste tło i mocne światło i zdjęcia same chcą się tworzyć.

Jeśli jeszcze nie znacie produktów marki, bardzo serdecznie polecam Wam się z nimi zapoznać. Są bowiem naprawdę świetne! Mamy tutaj sera i toniki funkcyjne, do różnych rodzajów cery, ale mamy też zestaw kosmetyków bazowych. One to stanowią podstawę naszej minimalistycznej pielęgnacji, którą tylko uzupełniamy składnikami aktywnymi z serum i toniku. Całość przypomina trochę klocki, z których układamy nasze poranne i wieczorne rytuały.

Najbardziej lubię te niebieskie, nawilżające produkty, kawowe serum pod oczy i jeszcze to odmładzające. A jakże!

Ach, no i jedno ze zdjęć znajdziecie chociażby w najnowszym wydaniu magazynu Twój Styl!


Produkty marki znajdziecie na Sylveco.pl

A ja nieustająco zapraszam do portfolio na www.LiliCreative.pl


I zostawiam Was z kilkoma fragmentami sesji!

Twój Styl 11/2023

Sesja kosmetyków SPF Sylveco i Vianek

No to zleciało nam to lato, co? Czujecie już tę nostalgię? To babie lato w sercach?

Nie? Ja też jeszcze nie!

Trwajmy przy lecie na ile się da!

Tym bardziej, że mam dzisiaj dla Was coś bardzo letniego! Fragmenty moich sesji produktowych dla kosmetyków z ochroną przeciwsłoneczną Sylveco i Vianek!

Seria z SPF to tegoroczna nowość. I wygląda na to, że została bardzo ładnie przyjęta! To dokładnie to, czego mi w ofertach marek brakowało. Bo na zimę mamy sporo kojących tłuścioszków kremowych, a lato ma swoje wymagania. I tak w końcu możemy się bezpiecznie chronić przed słońcem i my i nasze dzieci – spójrzcie jakie fajne kremiki dla maluchów przygotowało Sylveco!

Nie wiem jak Wy, ja jestem zachwycona! I cieszę się, że udało mi się zakląć lato na tych zdjęciach!

Po kosmetyki SPF Sylveco i Vianek zaglądajcie do okolicznych drogerii i na Sylveco.pl

A ja nieustannie zapraszam do mojego portfolio Lili Creative.

Facebook