W tym czasie magicznym, kiedy to czeka nas najdłuższa noc w roku (ma być 22.12), mam dla Was malutki prezent. Zrobiłam bowiem nieco inny tym razem świąteczny kolaż. Ten tegoroczny nazwałam „Światłość mrok zwycięża” i przekazuję go Wam, aby cieszył Wasze oczy jako tapetka na telefon.
Chciałabym też bardzo życzyć Wam cudownych, spokojnych i dobrych Świąt. A na Nowy Rok – zdrowia! Przede wszystkim zdrowia. Doceniam go teraz szczególnie mocno. No i wiadomo – jak zdrowie jest, to reszta się układa.
Muszę też przeprosić tych z Was, którzy czekali na moje coroczne Święta w Lili. Mi też ich brakuje… Bo, jak dobrze wiecie, uwielbiam tworzyć nowe pomysły i szykować Wam polecajki prezentowe.
Póki co jednak moim głównym zadaniem i zajęciem jest zdrowienie!
Bo jeszcze Wam nie mówiłam, że zostałam niedawno amazonką. I po tej operacji to już w ogóle muszę się zregenerować. Goi się wszystko ładnie, ale i trwa. I trwa, i trwa. Byle do najlepszego końca dotrwać 🙂
Daję więc sobie czas. A że akurat taki ładny świąteczny sezon, to korzystam i czerpię z tej atmosfery ile się da.
Raz jeszcze więc – zdrówka! A tam poniżej kliknijcie sobie i ściągnijcie wybraną wersję tapetki!
Aby pobrać tapetę, wystarczy kliknąć poniżej.
Wersja pierwsza jest dłuższa, ta druga – krótsza. Możecie sobie po prostu dopasować do własnych preferencji i telefonów.
Zanim zniknę na chwilę, aby spokojnie zdrowieć, chciałabym pokazać Wam jeszcze jeden z moich ostatnich projektów. Taki, który sprawił mi bardzo dużo radości, bo…
…bo ja naprawdę polubiłam się z tymi kozimi tematami!
Poznajcie zatem Que Bella KOZA! Najlepiej, bo słowami twórczyni – Magdy:
Que Bella KOZA to raczkujący projekt rzemieślniczego i ekologicznego serowarstwa. Księżno to mała warmińska wieś, w której czas płynie wolniej i mieszka tutaj więcej chronionych gatunków zwierząt, niż ludzi. Nasze gospodarstwo zostało założone w 1892, kiedy te tereny jeszcze nie należały do Polski, stąd ta charakterystyczna czerwona dachówka. Uwielbiamy kozie sery, dlatego chcemy promować produkty wytwarzane w ekologicznym gospodarstwie. Kozie mleko jest zdrowsze niż krowie, a na pewno łatwiej przyswajalne dla osób z nietolerancją laktozy. Późną wiosną, gdy już małe kózki będą samodzielne, będziemy oferować sery świeże i dojrzewające, mleko prosto od kozy, a także – zapraszamy do naszego gospodarstwa agroturystycznego, w którym goście będą mogli się zatrzymać, zrelaksować bez zasięgu sieci i zobaczyć jak wygląda praca z serami i kozami. Przez całe lato planujemy też warsztatów serowarskich czy organizację kozoterapii (czyli zabawa z małymi kozimi łobuzami). Do zobaczenia i Smacznego!
Prawda, że to brzmi cudownie?
Dla Magdy stworzyłam identyfikację wizualną i materiały do druku i na social media. Projekty bezpośrednio nawiązują do samego gospodarstwa – narysowałam je bowiem razem z kilkoma kózkami. Ma być ciepło, sielsko, ma się kojarzyć właśnie z kozami, z serami, z tradycją, ale w jej współczesnym wydaniu.
Drodzy, tym razem post, który trochę na siebie czekał, ale na szczęście w końcu może Wam się zaprezentować!
Chciałabym przedstawić Wam pewną wyjątkową markę – SENSILK! Pod czujnym okiem Ani, jej właścicielki, stworzyłyśmy oprawę graficzną – identyfikacje wizualną i szereg materiałów do druku – owijki, wszywki, metki, wkładki do pościeli itp.
Czym jest SENSILK? To marka wysokiej jakościową pościeli i akcesoriów nocnych z czystego jedwabiu.
„Jesteśmy małą, rodzinną firmą, która w branży tekstylnej działa już od ponad 30 lat. Duże doświadczenie w połączeniu z sympatią do szlachetnych tkanin, doprowadziły nas do stworzenia marki SENSILK.
Nasza miłość do jedwabiu narodziła się w Chinach, podczas pobytu na targach tekstylnych. Od razu zakochaliśmy się w delikatności oraz niezwykłych właściwościach tego wyjątkowego materiału.
Stworzyliśmy markę SENSILK z myślą, by wykorzystać zalety naturalnego jedwabiu i dać Ci produkty, które pokochasz. Skąd mamy pewność, że tak się stanie? Bo sami je kochamy, używamy i nie planujemy ich wymieniać na nic innego!
Wszystkie produkty z naszej oferty projektujemy, szyjemy i pakujemy w Polsce, w niewielkiej pracowni w podlaskich Łapach. Każdego dnia dokładamy wszelkich starań, aby nasze wyroby powstawały z jak największą dbałością o każdy szczegół, a w naszą pracę wkładamy całe serce.”
Czy widzieliście już letnie nowości Rosa Panna Poranna?
Bo jeśli nie, to stwierdziłam, że po prostu muszę Wam pokazać!
Czemu?
Nie wiem czy pamiętacie, ale Rosa to takie moje graficzne dziecko, które darzę ogromnym sentymentem i bardzo mocno trzymam kciuki za rozwój mark i za jej twórczynię – Monikę!
Dla marki stworzyłam oprawę graficzną, na bieżąco przygotowuję etykiety i kolaże produktowe na kolejne nowości oraz sporadycznie wykonuję sesje produktowe.
No dobra, ale co to za nowości?
Sami spójrzcie!
Mamy cudownie orzeźwiający, tropikalnie pachnący hydrolat z ananasa! Idealny na lato! Aby mieć zawsze w pobliżu i używać, kiedy skóra potrzebuje takiego ananasowego zastrzyku! „Bardzo dobrze odświeża i nawilża skórę. Posiada właściwości antybakteryjne, przeciwzapalne i poprawiające koloryt skóry ( duża zawartość kwasu askorbinowego – wit C). Ma łagodne działanie złuszczające martwy naskórek. Nawilża skórę, poprawia elastyczność, sprężystość i miękkość skóry.” Od razu też powiem, że świetnie sprawdza się jako tonik w codziennej pielęgnacji.
Mamy leciuteńki olejek z pestek cytryn! Który pokochałam także dlatego, że mogłam mu zaserwować tak cudownie cytrynową etykietkę. „Ceniony jest za doskonałe działanie pielęgnacyjne na skórę tłustą lub dojrzałą, starzejącą się i poszarzałą, z przebarwieniami.” Można go więc dodawać odrobinkę do kremu na noc i poddać się działaniu cytrynkowej mocy!
Mamy coś, co od razu porwała mi starsza córa – olejek do paznokci czyli macerat ze skrzypu w małym poręcznym opakowaniu z pędzelkiem, którym pielęgnujemy płytkę paznokci i skórę wokół nich. Jest to totalnie prosty kosmetyk, a jakże w swej prostocie genialny!
I w końcu mamy coś specjalnego – masełko winogronowe dla wszystkich małych księżniczek! Czyli produkt przygotowany specjalnie z myślą o tych kilku młodszych pokoleniach, które także lubią mieć coś swojego! Bo ich usteczka również wymagają odżywienia, a czasami sucha skórka odrobiny ukojenia. Z tą myślą powstało to masło! I jeju, o jeju, jakże ono jest cudownie winogronowe! Pachnie obłędnie!
„Masełko winogronowe to produkt w 100% naturalny, oparty na bazie nieafinowanego masła Shea i olejów virgin: z winogron, kokosowego oraz ze słodkich migdałów. Jest wzbogacony o wit E. Masło winogronowe stworzyliśmy o małych dziewczynkach, które chciałyby mieć już swój pierwszy balsam do ust. Masełko doskonale odżywia suchą i wrażliwą skórę, ujędrnia, chroni i koi podrażnienia.„
U mnie masełko już przepadło – i starsza i młodsza córa się nim cieszą. Nie ma co ukrywać – obie to w końcu moje księżniczki!
Po prostu więc – bardzo polecam! I ze względu na tę księżniczkę, którą narysowałam specjalnie na etykietkę, i dla naprawdę zacnej i pięknie pachnącej zawartości!
Kochani, spieszę w końcu z zaprezentowaniem Wam projekt, który już dawno chciałam Wam pokazać!
Jakiś czas temu bowiem zgłosiła się do mnie marka Poshe, która zdecydowała się całkowicie zmienić swoje oblicze! Miała już logo i świetne produkty, które potrzebowały nowych opakowań. I tak zabraliśmy się wspólnie do pracy nad nowymi etykietami do równie nowych butelek w dwóch objętościach(mniejszych jeszcze nie ma w sprzedaży).
Ale czy wiecie, co takiego oferuje Poshe?
POSHE Drinks to bezalkoholowe bazy do samodzielnego przygotowywania koktajli w wersji z alkoholem lub bez. Idealne gdy masz ochotę na koktajl prosto z cocktail baru, ale nie masz wszystkich potrzebnych składników w swojej kuchni.
Szczeciński start-up powstał z inicjatywy barmanów, którzy na co dzień pracują w jednym z najlepszych cocktail barów w Polsce – 17 Schodach. Produkt został wprowadzony do sprzedaży w 2020 roku i od tego czasu jest stale ulepszany, aby każdego dnia powiększać grono swoich fanów.
Oj tak właśnie! Są to genialne mixy, z których stworzycie sami w domu najsłynniejsze drinki! Próbowałam większości – pychota! Są świetnym pomysłem na imprezy większe lub mniejsze. Możecie do nich dodać alkohol, ale co ważne – wcale nie musicie! I to jest super! Bardzo polecam!
Zobaczcie więc, jakie to nam wyszły ilustracje i etykietki, a zainteresowanych odsyłam na stronę Poshe.
I oczywiście zapraszam do portfolio (wkrótce będzie uzupełnione i o Poshe!) – LILI CREATIVE!
Zdjęcia: materiały marketingowe marki
A tak wyglądają tylne etykietki:
Na koniec pokażę Wam jeszcze projekty próbne etykietki pierwszej – czyli na mix Pornstar Martini, które wykonałam na samym początku współpracy. W zasadzie wszystkie mi się podobają, choć miałam swoich faworytów 🙂
Wpadam na chwilę, żeby podzielić się z Wami małym moim niebiańskim projektem i równie małym updatem życiowym.
Projekt jest malutki, bo zrobiłam go sobie w ramach zadania. Zadania takie narzucam sobie czasem – ot, dla wprawy. Gdzieś po głowie krąży mi temat, jakiś zalążek pomysłu, który postanawiam zwizualizować. Czasem tu Wam coś pokażę, czasami na Instagramie Lili Creative.
Ale tym razem zamarzyły mi się chmurki na opakowaniach. I nie mogłam przestać o tych chmurkach myśleć. Tym razem miało być niebiańsko. Miał być sen na jawie. A wiadomo – moja Lili to jeden wielki sen na jawie – tak i chmurki tu wrzucam.
A przy okazji melduję życiowo i polecajkowo, że:
zakupiłam w końcu sobie coś, o czym dawna, bardzo dawna marzyłam, ale nie mogłam się zdecydować bo to ogromny wydatek. I dość myślenia – wydatek zminimalizowałam i zakupiłam mojego pierwszego iPada PRO – po prostu używanego i mocno nie nowego, ale jest! I od razu wgrałam sobie i Procreate i Adobe Fresco i teraz będę się ich intensywnie uczyć! I będę malować i zalewać Was powoli moimi ilustracjami! Mam nadzieję, że się cieszycie! Spełniłam moje małe marzenie!
zakupiłam też talerz i miseczkę w kształcie truskawek i doprawdy – nie wiem, czy nie cieszę się z nich równie mocno 😀 Bo wyobrażam sobie moją małą Lilcię, która już niedługo będzie wędrować z tą miseczką do naszego ogródkowego kącika z truskawkami 🙂 (zakupione we Flying Tiger)
zaczęłam też wielkie zmiany, że tak powiem – odżywcze 🙂 Spodziewajcie więc zalewu przepisów kuchni roślinnej, bo teraz taka będzie mi towarzyszyć na co dzień. A że lubię kombinować, eksperymentować i tworzyć, to i pewnie sporo nowych pomysłów zagości i u nas i na Waszych ekranach!
melduję też, że trochę już pouzupełniałam portfolio – www.LiliCreative.pl i zapraszam tam Was serdecznie. Ale uprzedzam też, że na przygotowanie swojej prezentacji czekają jeszcze dwa super fajne projekty, którymi chcę się z Wami podzielić. Pojawią się one i tutaj i tam właśnie. Będzie to identyfikacja dla nowej marki pościeli i bielizny jedwabnej i nowe etykiety na super mixy do przygotowania drinków. Także obserwujcie!!!
założyłam sobie dziennik wdzięczności 🙂 I teraz codziennie rano i wieczorem wpisuję choćby jedną drobną rzecz, za jaką jestem akurat wdzięczna. Taki drobiazg, a pozwala z odpowiednią perspektywą spojrzeć na życie. I codziennie się ucieszyć. I docenić. I naprawdę dobrze nastraja. A mi teraz bardzo potrzeba takich dobrych nastrojeń.
a cieszę się chociażby z tego, że zamontowaliśmy fotelik na rowerze i będzie można Lilcię wozić do żłobka właśnie w ten sposób. I z tego, że starsza moja córa tak bardzo wkręciła się w konie, że spędza w stajni większość swojego wolnego czasu. Uczy się, oporządza zwierzęta, wolontaryjnie zajmuje się tam porządkiem i pomaganiem we wszystkim w zasadzie, a przy tym poznała całą masę koleżanek. Bo pasja w życiu jest ogromnie ważna, zwłaszcza w trudniejszych okresach.
a już chyba najbardziej się cieszę w końcu z tej wiosny!
cieszę się też mojego pierwszego turbaniku od Looks by Luks! Nie w takich wprawdzie okolicznościach planowałam sobie zakupić taki jednej, ale cóż. Mogę zaręczyć, że jakość jest świetna, a materiał bambusowy leciutki i przewiewny. Cudo!
No dobra, to zostawiam Was z niebiańskim projektem!
I biorę się do pracy! Bo czekają na mnie zdjęcia pewnych mydełek – o tym więcej już wkrótce. Muszę też zaplanować kolejną sesje produktową. No i przygotować prezentacje do portfolio. Ale najważniejsze – muszę się nauczyć rysowania na iPadzie! Jeeeej!