KategoriePrzepisy na kosmetyki

Kolorowe octy żywe i co to jest oxymel

Monikę Więckowską poznałam niedawno, w Lublinie. Przyszła z całym koszem pełnym tajemniczych buteleczek. Wyglądały jak jakieś magiczne eliksiry! A sama Monika jak dobra wróżka, która je tworzy i która od razu ujęła mnie swoją pasją i takim dobrym, nienachalnym przekazem, który to właśnie zachęcił do wgłębienia się w te wszystkie kolorowe płyny.

I tak od razu w zasadzie kupiłam co nieco. Monika dorzuciła mi w gratisie ocet z kwiatów czarnego bzu – powiedziała, że jest cudowny do lemoniad. I faktycznie wyczuła, że mi się spodoba – to teraz mój ulubiony. Wzięłam wtedy sama oxymel, bo coś tam już o tych kwaśno-słodkich miksturach wiedziałam, a czułam się troszkę gorzej. Zaaplikowałam sobie tego wieczoru to płynne złoto i doprawdy poczułam się lepiej. Nazajutrz skusiłam się na kolejne buteleczki. A kiedy wróciłam do domu, zapytałam Monikę czy nie zechciałaby, aby kilka jej słów o oxymelach znalazło się tutaj w Lili.

Bo przepadłam! Tak bardzo spodobał mi się sam oxymel (na zdjęciach jest już… nadpity, więc jest go mniej), ale też sól oxymelowa, którą Monika wytwarza z resztek po oxymelu. No i oczywiście octy. To jakaś czysta magia! Są aromatyczne, pięknie kolorowe, smakują wybornie i niosą ze sobą samo dobro dla naszych ciałek. Nauczyłam się też już pić wodę z łyżką octu, kiedy mam ochotę na coś nieco bardziej słodkiego. Zmniejsza to cukrowe skoki w organizmie. I właśnie tutaj ocet z kwiatów czarnego bzu sprawdza się wybornie. Malinowy jest cudowny w sałatkach. A ten z płatków róż… o nim na końcu. Bo oczywiście musiałam zastosować go kosmetycznie!

Ach, dodam jeszcze, że Monika zawsze podkreśla, że jej wyroby to samo dobro. Że są po brzegi wypełnione składnikami – albo kupnymi ekologicznymi, albo jej własnymi, zebranymi własnoręcznie. I to naprawdę czuć!

Jeśli macie ochotę na takie cuda, to zachęcam do kontaktu z Moniką – tel. 603 704 626, monika_wieckowska@o2.pl

A poniżej odkryjmy wspólnie magię oxymelów! Zapraszam na materiał o nich autorstwa Moniki.


Oxymel (oksymel) jest to tradycyjna mieszanina octu owocowego (najczęściej octu jabłkowego) i miodu wzbogacona różnymi dodatkami. Nazwa OXYMEL (z łac. Oxy – ocetMel – miód), wywodzi się z języka greckiego „oxymeli” i oznacza połączenie octu  (oxos) (łac. oxy – utlenione wino) i miodu (meli) (łac. mel). Każdy z tych dwóch podstawowych składników ma wiele prozdrowotnych właściwości i wzajemnie się wzmacnia. Mieszaninę miodu z octem można dodatkowo wzbogacić macerując w niej warzywa, owoce,  przyprawy i zioła o działaniu wspierającym zdrowie.

W literaturze oxymel nazywany bywa „octem miodowym”, „kwaśnym miodem”, „ognistym cydrem” (ang. fire cider, nazwany tak przez amerykańską zielarkę Rosemary Gladstar), „syropem ziołowym”, „najlepszym domowym antybiotykiem”, „starożytnym antybiotykiem”, „eliksirem zdrowia”, „tonikiem” lub „pikantnym syropem”. 


Historia „kwaśnego miodu”

Oxymel ma szacowaną tradycję medyczną od 2500 do 3000 lat. Dzięki temu jest jednym z najciekawszych naturalnych środków terapeutycznych. Oczywiście dawni uzdrowiciele znali miód i ocet, a także cenili ich właściwości lecznicze.  Z czasem założyli, że połączenie obu substancji w oxymelu będzie jeszcze skuteczniejsze. 

Prawdopodobnie oxymel jest efektem potrzeby niemarnowania żywności (dzisiejszego zero waste). Historia ponoć była taka, że w starożytnym Rzymie ktoś postanowił zepsute wino, czyli naturalny ocet, dosłodzić miodem, by dało się je wypić. W wyniku tego ratowania resztek wytworzył się naturalny roślinny antybiotyk.

Oxymel jest udokumentowany we wszystkich ważnych systemach medycznych, od Ajurwedy i tradycyjnej medycyny chińskiej (TCM) po Unani (Medycyna unani lub Yunani to tradycyjna medycyna persko-arabska praktykowana w kulturze muzułmańskiej w Azji Południowej i współczesnej Azji Środkowej)  i medycynę klasztorną. Naturopaci tacy jak Hipokrates  z Kos (460-370 pne), Galen z Pergamonu (130-210 ne), Hildegarda z Bingen (1098-1179) czy Awicenna (Abu Ali al-Husain ibn Abdullah ibn Sina, 980-1037) opisywali  różne leki z oxymelem w swoich pracach.

Hipokrates i starożytni Grecy wytwarzali oxymel i używali go do wzmacniania osłabionych ludzi. W przypadku infekcji zalecano jego zażywanie w celu obniżenia gorączki i rozluźnienia śluzu. Rzymscy legioniści podobno nosili oxymel w swoich plecakach polowych jako środek wzmacniający, gdy szli na wojnę.

Starożytny grecki lekarz Hipokrates – ojciec współczesnej medycyny zalecał:

„Twoje pożywienie powinno być lekarstwem, a Twoje lekarstwo powinno być pożywieniem”.

W Persji i świecie arabskim oryginalny oxymel znany jest jako Sekanjabin (jeden z najstarszych irańskich napojów, wytwarzany z miodu i octu, czasami doprawiany miętą), a stosowanie tego kwaśnego miodu sięga czasów starożytnych. Jego nazwa wywodzi się od arabskiej wersji oryginalnego perskiego terminu serkangabin, będącego połączeniem perskich słów serkeh (ocet) i angebin (syrop, niegazowany, miód) i dosłownie oznacza ocet miodowy.  Perscy historycy postrzegają Sekanjabin jako prawdziwą kolebkę oxymelu.  Zakładają, że wczesne jego formy były używane już 4000 lat temu i dopiero później zostały przyjęte przez Greków i Rzymian. Perscy naukowcy skatalogowali i udokumentowali 1200 terapeutycznych wariantów oxymelu z Bliskiego Wschodu (na całym świecie są to tysiące).  Sekanjabin jest przygotowywany w tradycyjnej irańskiej medycynie ludowej poprzez gotowanie równych ilości miodu i octu na małym ogniu przez 15 minut. Od czasów starożytnych sekanjabin był używany z roślinami leczniczymi i ziołami do leczenia niektórych chorób. Stosowany do dziś zarówno jako wspomagacz zdrowia, ale jak również jako doskonały napój orzeźwiający.

W średniowieczu oxymel prawdopodobnie przywieziony został przez Krzyżaków z Bliskiego Wschodu do Europy. Średniowieczni farmaceuci mieli ponad 1000 przepisów na przyrządzenie oxymela.

Oxymel używany i ceniony w starożytności, średniowieczu został w międzyczasie zapomniany. We współczesnym świecie sprawdzone receptury przekazywane z pokolenia na pokolenie coraz częściej były zastępowane wysoko przetworzonymi produktami.

Obecnie wraz z modą na zdrowe żywienie i zdrowy styl życia ludzie coraz częściej wracają do wypróbowanych i przetestowanych naturalnych środków, które można samemu przygotować. Moda na oxymel na świecie powróciła pod koniec lat 70. XX wieku dzięki cenionej, amerykańskiej zielarce Rosemary Gladstar, która miksturę octu, miodu i warzyw nazwała „ognistym cydrem”. Gladstar w swoim autorskim przepisie na oxymel wykorzystała również jeżówkę, kurkumę i inne pikantne przyprawy oraz składniki o działaniu prozdrowotnym, aby dodatkowo wzmocnić smak, aromat i cenne właściwości oxymela.

W Europie od 2008 r. szerokie badania nad oxymelem prowadzi austriacka ekspertka w dziedzinie ziołolecznictwa Gabriela Nedoma, założycielka internetowej akademii w zakresie fitoterapii, autorka wielu książek, w tym „Das große Buch vom OXYMEL: Medizin aus Honig und Essig” (Wielka księga o oxymelu. Lekarstwo z miodu i octu). Jej pionierska praca była ważnym impulsem do renesansu oxymela we współczesnych czasach, zwłaszcza w krajach niemieckojęzycznych. Opracowała ona ponad 100 nowych receptur na oxymel.  Przekazuje  ona podstawy o oxymelu na kursach, seminariach i wykładach, a w ostatnich latach była inspiracją dla tysięcy ludzi do „medycyny oxymelowej”. 

W Polsce oxymel powrócił stosunkowo niedawno, ale od kilku lat staje się coraz bardziej popularny i znany. Można go zrobić samemu w domu lub kupić dobrej jakości gotowy produkt. Osobiście zrobiłam swój pierwszy oxymel w 2018 roku i od tamtej pory zawsze jest w mojej spiżarce. Za każdym razem modyfikuję jego skład w zależności od potrzeb, pory roku i dostępnych składników sezonowych. Mikstura miodu i octu nie przestaje mnie zadziwiać swoją wszechstronnością. 

Oxymel jest obecnie bardziej aktualny niż kiedykolwiek i dostarcza wielu odpowiedzi na problemy zdrowotne naszych czasów. Efekt końcowy zależy tylko od naszej wiedzy, wyobraźni i dostępności do dobrej jakości ekologicznych składników.


Właściwości:

Oxymel jest prawdziwą bombą odpornościową: działa wspomagająco zarówno w czasie przeziębienia i grypy, jak i w higienie dnia codziennego, w profilaktyce wielu chorób i wsparciu dobrego samopoczucia.

Pozytywne działanie oxymelu opiera się na synergicznym działaniu miodu i octu naturalnego („żywego”, np. jabłkowego lub innego owocowego czy ziołowego). W sumie ponad 200 składników  skoncentrowanych jest w oxymelu, co sprawia, że jest on złożonym i potężnym lekiem naturalnym. Miód i ocet zawarte w oxymelu charakteryzują się również doskonałą tolerancją i biodostępnością.  

Miód zawiera ponad 180 składników, w tym 20 rodzajów cukrów prostych, aminokwasy, enzymy, olejki eteryczne, polifenole, flawony, garbniki, witaminy B1, B6 i C. Farmakologicznie miód ma działanie rozgrzewające, tonizujące, kojące, wykrztuśne, antyseptyczne, przeciwutleniające, przeciwbakteryjne, mineralizujące, gojące rany, przeciwzapalne, uspokajające, poprawiające koncentrację i trawienie, pobudzające prace mózgu.

Ocet żywy, naturalnie fermentowany, niepasteryzowany to naturalny probiotyk pozytywnie wpływający na florę bakteryjną naszych jelit. Octy z naturalnej fermentacji zawierają polifenole, mikroelementy oraz związki bioaktywne. Dzięki nim octy wspomagają podnoszenie odporności, mogą wspomagać regulowanie poziomu cukru, mają działanie przeciwutleniające, przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe, wspomagające odchudzanie (przyśpieszają spalanie tkanki tłuszczowej i trawienie) oraz obniżające ciśnienie i poziom cholesterolu. Dodatkowo zawsze ocet będzie miał właściwości surowca, z którego został wykonany.

W zależności od tego, jaki efekt zdrowotny chcemy osiągnąć, możemy stosować oxymel powstały na bazie różnego rodzaju ziół i warzyw z dodatkiem różnych rodzajów octów żywych i różnymi rodzajami miodu (weganie mogą użyć syropu z agawy zamiast miodu).

Oxymel ma działanie antybakteryjne, antyseptyczne, odtruwające, wzmacniające odporność (immunostymulujące), regenerujące, regulujące metabolizm, mineralizujące, przeciwzapalne, przeciwdepresyjne, antyoksydacyjne.

Oxymel jest łatwy w przygotowaniu, bezpieczny w użyciu i łatwy w dozowaniu. To doskonała alternatywa do nalewek z użyciem alkoholu –  sporządzanie bezalkoholowych nalewek ziołowych.

Zioła i przyprawy oxymelowe:

W zależności od pory roku i indywidualnych potrzeb możemy skomponować swój oxymel z różnymi dodatkami –ziołami, warzywami, owocami i przyprawami.

Oto kilka przykładów:

  • Oxymel na drogi oddechowe: szałwia, tymianek, oregano, mięta, lukrecja, dziewanna,  babka lancetowata, miodunka, hyzop, chrzan, imbir
  • Oxymel dla układu odpornościowego: imbir, kurkuma, dzika róża, cytryna, czosnek, cebula, chili, rokitnik, czarny bez, jeżówka, geranium, malina, aronia
  • Oxymel na przeziębienie i gorączkę: kwiat lipy, kwiat czarnego bzu, dzika róża, liście maliny, geranium, tymianek
  • Oxymel jako kuracja wiosenna: młode pędy pokrzywy, bluszcz pospolity, stokrotki, mniszek lekarski, pędy sosny
  • Oxymel na menopauzę: koniczyna czerwona, nagietek, krwawnik pospolity, szałwia, trawa cytrynowa, melisa
  • Oxymel na odpoczynek i dobry sen: lawenda, ziele dziurawca, rumianek, werbena cytrynowa, trawa cytrynowa, melisa, szyszki chmielu, kozłek lekarski, geranium
  • Oxymel na migrenę: złocień maruna, imbir, krwawnik, rumianek, melisa, lawenda, geranium, goździki, werbena cytrynowa
  • Oxymel jako letnie orzeźwienie: mięta, melisa, werbena cytrynowa, trawa cytrynowa, bazylia cytrynowa
  • Oxymel na dobre trawienie i niestrawność: mięta, rumianek, melisa, koper włoski, rozmaryn, szałwia, imbir, kurkuma,  kolendra, kozieradka, mniszek, piołun, cynamon, bazylia, ostropest
  • Oxymel na serce i układ krążenia: głóg (zarówno kwiaty jak i owoce), ziele serdecznika, kozłek lekarski, aronia, dzika róża, czosnek, miłorząb japoński, melisa,
  • Oxymel na drogi moczowe i nerki: żurawina, nawłoć, pokrzywa, liść brzozy, macierzanka,  natka pietruszki, jarzębina, czarny bez, jałowiec, kwiat wrzosu, kwiat bzu czarnego, kwiat kocanki, skrzyp
  • Oxymel świąteczny (Christmas Oxymel): laska cynamonu, imbir, kurkuma, goździki, anyż, wanilia, cytrusy

Oczywiście wyżej wymienione zioła i inne składniki stanowią listę otwartą, dodatków może być mnóstwo. Możemy użyć jednego zioła lub łączyć po kilka. Należy tylko pamiętać, aby używać ziół, które znamy i jesteśmy pewni, że nam nie zaszkodzą. Poza tym muszą to być surowce zbierane w czystej okolicy lub kupione bio.

Receptura i domowa produkcja

OXYMEL = ocet naturalny + miód + zioła+ warzywa (owoce) + przyprawy

W zależności od tego, jaki efekt zdrowotny chcemy osiągnąć, możemy stosować oxymel powstały na bazie różnego rodzaju ziół, przypraw, owoców i warzyw. Nie ma jednego przepisu na oxymel, są ich setki, a nawet tysiące i każdy będzie dobry. Ważne są tylko dobrej jakości składniki, najlepiej ekologiczne i każdy może przygotować dla siebie oxymel w domu.

Ocet użyty do oxymelu powinien być naturalny, żywy, niepasteryzowany (na pewno nie może to być ocet spirytusowy). Może to być ocet jabłkowy, z kwiatów bzu czarnego, geranium, tymianku, szałwii, malin czy inny, zrobiony samodzielnie w domu lub kupiony dobrej jakości bio.

Miód koniecznie naturalny, najlepiej ekologiczny, np. lipowy, spadziowy, gryczany, tymiankowy, akacjowy, malinowy, nawłociowy, taki jaki lubimy i mamy.

Reszta to dodatki wzmacniające moc oxymelu (przykłady wyżej w punkcie „zioła i przyprawy oxymelowe”).

Prześledziłam wiele przepisów na oxymel z różnych stron świata. Zaobserwowałam, że  stosowane są różne metody maceracji i proporcje octu i miodu.  Na zachodzie stosuje się więcej miodu, a mniej octu, proporcje są tu najczęściej takie, że daje się 2 części miodu i 1 część octu (ale są też przepisy nawet 5:1 i więcej na rzecz miodu). Tu z reguły maceruje się wszystko razem, tzn. od razu łączy się miód z octem i pozostałymi składnikami.

W Polsce z reguły odwrotnie, dodaje się więcej octu i mniej miodu (ja najczęściej daję 30%-40% miodu). Można zrobić bardziej lub mniej słodki oxymel (w przypadku uczulenia na miód i wegan można dodać syrop z agawy). Wszystko zależy od naszych preferencji smakowych i zdrowotnych. U nas najczęściej spotyka się przepisy z maceracją składników na samym occie i dopiero po odcedzeniu składników stałych łączy się płyn z miodem.

Każdy sposób jest dobry, przecież na świecie są tysiące przepisów na oxymel.

/// Materiał ukazał się w magazynie Gotuj w stylu eko.pl nr 25 LATO 2023 oraz na stronie GotujwStyluEko.pl

Raz jeszcze podrzucam namiary na Monikę: tel. 603 704 626, monika_wieckowska@o2.pl

Wracając do moich pomysłów… Jak myślicie, co pierwsze zrobiłam po powrocie do domu? Podpowiem, że wykorzystałam do tego ocet z płatków róży….


Taaak, zrobiłam sobie oczywiście najprostszy pod słońcem i stanowczo jeden z najlepszych – różany tonik!

Używam go już jakiś czas i stwierdzam, że jest genialny! Wspaniale odświeża i przywraca skórze blask. I tak ładnie przygotowuje ją do przyjęcia kremu lub olejku. Pachnie nieco różanie, nieco octowo. Wykorzystałam bowiem tutaj poza octem Moniki także wodę różaną czyli hydrolat z róży damasceńskiej. Mamy więc podwójnie różane ukojenie!

Tonik podwójnie różany

Składniki:

  • 20 ml octu z płatków róży
  • 80 ml hydrolatu różanego

Całość przelewamy do buteleczki ze spryskiwaczem. Tonikiem przemywamy twarz rano i wieczorem po uprzednim jej oczyszczeniu, a przed nałożeniem kremu. Polecam także spryskiwać nim włosy, jak mgiełką octową.


Pssssst…. Więcej dobra od Moniki niebawem!

Na koniec – nie jest to reklama, a raczej polecenie i zaproszenie do współpracy, wynikające czysto z mojego zachwytu 🙂

Jak zrobić mydło kawowe – krok po kroku – Mydlane Rewolucje


Kochani, mam dzisiaj dla Was naprawdę wyjątkowy wpis! Jest to bowiem wpis gościnny! Jeden z tych szalenie wartościowych i mocno inspirujących!

Na dzisiejszy wpis zaprasza Was bowiem Gosia z Mydlanych Rewolucji! Miejsca, w którym dowiecie się, jak zrobić własne wymarzone mydełka, a przy okazji zakupicie wszelkie niezbędne materiały, składniki i konieczne e-booki! Ach, bezpłatne materiały także tam znajdziecie! I gotowe super mydełka także czekają! W zasadzie, to możecie eksplodować tę stronę na masę różnych sposobów, aby w pełni poczuć inspirująca moc tworzenia!

No dobra – przyznajcie się – kto marzył o zrobieniu własnego mydełka? I to jeszcze w taki lili klimacie – wyglądającego jak wprost do schrupania! Jak z cukierni kosmetycznej?

Gosia pokaże Wam więc dzisiaj, jak zrobić takie urocze warstwowe mydełko kawowe! A mydełka Gosi zdążyłam już poznać i mogę Wam powiedzieć – jest sztos!

Do dzieła!

I koniecznie zajrzyjcie do Gosi do sklepu >> Mydlane Rewolucje!


Zapach kawy towarzyszy nam niemal codziennie, dlaczego więc nie wykorzystać go w robieniu naszych ulubionych kosmetyków?

Jednym z takich produktów może być mydło kawowe, które nie tylko pachnie rewelacyjnie, ale także ma szereg korzystnych dla skóry właściwości. Dzięki odpowiednio dobranej recepturze ma bazie naturalnych olejów i maseł mydło kawowe cudownie pielęgnuje i delikatnie czyści skórę, zaś dodatek kawy działa jak naturalny peeling.

Chcesz je wykonać sama? To nic trudnego! W dzisiejszym wpisie pokażemy Ci, jak zrobić w domu własne mydło kawowe w prosty i przyjemny sposób!


Co potrzebujesz do zrobienia mydła kawowego?

  • olej rycynowy 100 g
  • olej kokosowy 250 g
  • olej lniany 50 g
  • oliwa z oliwek lub oliwa pomace 300 g
  • masło shea 300 g
  • zmielona kawa – 2 łyżki
  • ziarna kawy – ok. 20 ziaren
  • kakao – 3-4 łyżki
  • kompozycję zapachową kawową – 20-30 g
  • wodę (kranówka lub destylowana) – 300 g
  • wodorotlenek sodu do mydeł – 132 g

Jaki sprzęt potrzebujesz, aby zrobić mydło?

  • blender
  • fartuch
  • nóż
  • garnek (ok. 2,5 litra)
  • 3 pojemniki
  • termometr
  • rękawiczki
  • ręczniki papierowe
  • łyżka (sylikonowa lub metalowa)
  • waga kuchenna (z dokładnością do 1 g)
  • forma (sylikonowa keksówka do pieczenia, karton po mleku lub skrzynka po winie)

Jeśli używasz drewnianej formy nie zapomnij wyłożyć jej papierem do pieczenia. Ponadto pamiętaj, aby unikać naczyń z aluminium, ponieważ wchodzą w reakcję z wodorotlenkiem sodu.

Jak przygotować miejsce pracy przed robieniem mydeł? Zadbaj o swoje bezpieczeństwo i wygodę. Pousuwaj z blatu kuchni wszystkie niepotrzebne rzeczy. Trzymaj porządek. Na bieżąco odkładaj rzecz i składniki, które już nie będą Ci potrzebne. Przed mydleniem sprawdź czy kabel do blendera jest wystarczająco długi oraz czy waga kuchenna ma naładowane baterie. Poproś rodzinę, aby na czas mydlenia nie wchodziła do kuchni.


Jak zrobić mydło kawowe?

Krok 1. Przygotuj składniki zgodnie z listą zakupów

1.            Odważ tłuszcze

2.            Odważ wodorotlenek sodu

3.            Odważ wodę 

5.            Odważ olejek zapachowy

6.            Przygotuj kawę i kakao


Krok 2. Rozpuść składniki

1.            Rozpuść tłuszcze

2.            Zrób ług – wsyp wodorotlenek sodu do wody, ostrożnie i dokładnie wymieszaj


Szczegółowe zasady robienia ługu:

  • Nie wsypuj od razu całego wodorotlenku sodu do wody
  • Wodorotlenek sodu dosypuj do wody powoli ciągle mieszając ług łyżką
  • Rozpuszczanie wodorotlenku rób z tzw. „wyprostowaną ręką”
  • Nie wdychaj oparów z ługu
  • Ług jest gotowy jeśli dokładnie rozpuści się cały wodorotlenek sodu w wodzie
  • W skutek reakcji chemicznej temperatura ługu podnosi się samoczynnie

 Odstaw ług w bezpieczne miejsce do wystudzenia Uwaga: Zawsze dosypuj wodorotlenek sodu do wody, nigdy na odwrót! Po około 1 godzinie temperatura tłuszczy i ługu obniży się. Zanim przejdziesz do kroku 3 (łączenie składników) sprawdź ich temperaturę. Możesz to zrobić za pomocą dłoni dotykając ścianek naczyń. Temperatura dwóch cieczy powinna być zbliżona.


Krok 3. Połącz składniki

1.          Wlej ług do tłuszczy

2.            Wymieszaj masę mydlaną, aż do uzyskania jednolitej konsystencji

4.            Podziel masę mydlaną na III części (użyj dwa pojemniczki, jedną część zostaw w garnku)

5.            Do I części wsyp zmieloną kawę oraz około 15 gram olejku zapachowego i wymieszaj

6.            Do II części wsyp kakao oraz pozostałą ilość olejku zapachowego i wymieszaj

7.            III część zostaw bez dodatków


Krok 4. Wlej masę do formy

I warstwa

1. Wlej I część masy do formy i poczekaj, aż masa delikatnie zastygnie

2. Łyżką zrób efekt fali

3. Posyp górną warstwę kakao

II warstwa

4. Wlej II część masy do formy i poczekaj, aż masa delikatnie zastygnie

5. Łyżką zrób efekt fali

6. Posyp górną warstwę kakao

III warstwa

7. Wlej III część masy do formy i poczekaj, aż masa delikatnie zastygnie

8. Łyżką zrób efekt fali

9. Na górę masy do dekoracji użyj ziarna kawy

10. Posyp kakao


Krok 5. Pokrój mydło i odłóż do leżakowania

Co to znaczy, że mydła muszą „leżakować”? Leżakowanie jest niezbędne. Podczas leżakowania mydło przechodzi tzw. proces saponifikacji. W tym okresie obniża się PH mydła, mydło twardnieje oraz łagodnieje. Dla mydła kawowego okres ten wynosi min. 6 tygodni. Gotowe, pokrojone kostki mydła ułóż w tekturowym kartonie, a następnie połóż je np. na szafie. Między kostkami musi być przepływ powietrza.


Gotowe mydło kawowe to nie tylko produkt do codziennego użytku, ale także idealny pomysł na prezent dla bliskiej osoby. Wyjątkowy zapach i pozytywne działanie na skórę sprawią, że mydło stanie się nie tylko praktycznym elementem łazienki, ale także cennym elementem Twojej pielęgnacji. Jak widzisz, przygotowanie własnego mydła kawowego to nie tylko świetna zabawa, ale także okazja do dbania o swoje zdrowie i urodę w naturalny sposób.

Zainspiruj się naszym przepisem i zacznij działać już dziś!

Raz jeszcze zapraszam do Gosi do sklepu Mydlane Rewolucje!

Warsztaty w Lublinie i kwiatowe serniczki do kąpieli

Kiedy kilka dni temu zabrałam się za pisanie tego posta, dopadła mnie niemoc. Taka okrutna. Musiałam się położyć, niedługo potem ogarnęło mnie zimno ogromne i gorączka. Organizm stwierdził, że ma dość i musi przystopować. Ok, rozumiem. Stwierdziłam, że napiszę to sobie na spokojnie w weekend. Wtedy znowuż przyszła klęska zimowa, cywilizacja ugięła się pod naporem śniegu i na długo, długo odcięło nas od prądu.

Tak to bywa, ale nic straconego! Rozpoczynamy nowy tydzień z nowa energia pomimo tego, że powietrze za oknami jakby przytłaczało swą wilgotną ciężkością. Śnieg leży na ziemi, ale drugie tyle przesiąknęło przestrzeń, nie ma widoczności, trudno oddychać, świat stał się biały i ciasny.


Dobra, nie dajemy się!

Wracam więc, żeby opowiedzieć Wam co mniej więcej działo się tak intensywnego, że zdecydowanie trzeba było po tym odpocząć. Chodzi głównie o warsztaty! Bo jak mam ich sporo w krótkim czasie, to naprawdę potrafi to zmęczyć.

Na początek jednak coś, co ostatnio zrobiło mi dzień! Posłuchajcie i koniecznie obejrzyjcie teledysk!

Cały tydzień stanie się jakby lepszy!


Wracając do warsztatów… Zacytuję Wam tu kilka słów, które niedawno wrzucałam w social media:

Wydaje się, że jedne warsztaty to 2-3 godziny pracy – nic bardziej mylnego. Cały proces koncepcyjny, dopracowania oferty do potrzeb, ustalania szczegółów z klientem, fakturowania i czekania na płatności, organizacji noclegu i asysty to już sporo czasu. Potem siadam i cały program rozkładam na składniki, akcesoria itp. Następnie szukam w internetach tego, co muszę kupić. Mam oczywiście sprawdzone miejsca, ale ten proces zakupowy to jeden z bardziej czasochłonnych etapów. Zwłaszcza, że wiąże się zawsze z małym remanentem – sprawdzam co już mam, co muszę dokupić, a co zakupić w całości od początku.

Kolejnych kilka dni to odbieranie przesyłek, segregowanie i zakupy stacjonarne, a dzień przed warsztatami to prawie w całości pakowanie i organizowanie. I wtedy w domu panuje jeden wielki chaos!

I ruszamy w trasę! Raz bliższą, raz dalszą. Czasem zajmuje cały dzień, czasami tylko pół godziny. Jedziemy tam, gdzie trzeba. Ważne, aby dotrzeć na czas.

Wtedy się zaczyna – targanie tych wszystkich, tak pieczołowicie zapakowanych utensyliów, wypakowywanie ich, układanie na stole.

Same warsztaty to już doprawdy czysta przyjemność ☺️

Zwłaszcza, że po nich to trzeba jeszcze posprzątać, zapakować samochód i ruszyć w trasę powrotną.

Wtedy następuje totalne energetyczne wypompowanie, jest jednak przepełnione satysfakcją i taką jakby… dumą z dobrze wykonanej pracy ☺️


Więcej o moich warsztatach znajdziecie na stronie LiliGarden.pl – zapraszam!



Ostatnio miałam przyjemność spędzić cały weekend w Lublinie, gdzie poprowadziłam aż 4 warsztaty na Uniwersytecie Przyrodniczym w ramach projektu ”Żywność, żywienie i zdrowie – tradycja wsparta nauką”. Były to doprawdy wyjątkowe wydarzenia, bo pełne ciepła i uśmiechów. Uczestniczkami były panie z kół gospodyń wiejskich, co zawsze gwarantuje dobre nastroje. Każda z pań wykonała aż sześć swoich kosmetyków, wyobraźcie więc sobie ile musiałam dowieść najróżniejszych rzeczy na miejsce. Wszystko na szczęście poszło zgodnie z planem, panie wychodziły ogromnie zadowolone, odwiedziła nas także telewizja i można mnie było zobaczyć i Panoramie lubelskiej i w Teleekspresie.

Po powrocie do domu, miałam zaledwie jeden dzień na przepakowanie i ogarnięcie spraw bieżących, bo we wtorek bladym świtem ruszyłam w trasę na Jurę. Tym razem z moją straszą córcią, która bardzo lubi mi pomagać, a ja się cieszę, że się angażuje i naprawdę dużo uczy przy takich okazjach. A tym bardziej, że czekały nas warsztaty dla dzieci w jej wieku. Odbywały się urzędzie gminy, w świetlicy środowiskowej. Do teraz jestem pod jej wrażeniem – pięknie urządzona z masą atrakcji dla dzieciaków i ciekawym programem na ferie.

Dzieci czarowały i pracowały bardzo ładnie, odkrywały zupełnie nowy dla nich świat. Na koniec jedna z dziewczynek powiedziała, że spełniłam jej marzenia! Piękne to, prawda?

Wracając przez jurajskie lasy, przesycone wciąż zielonością, iglakami, mchem i krzewami borówek, kiedy to mocne słoneczne światło przebijało się przez gałęzie, miałam wrażenie, że przejeżdżamy przez jakąś mityczną krainę lata. Było cieplutko i jasno. I to był ostatni taki dzień.

Z kolejnym przyszło załamanie pogody i mojego zdrowia. A może po prostu coś złapałam w tych wojażach? Ważne, że już po wszystkim!



To powyżej to są małe dzieła jednej z uczestniczek warsztatów w Lublinie. Chciałabym tu jednak zwrócić Waszą uwagę na to małe pudełeczko, bo to w takich lądowały serniczki-babeczki do kąpieli mojego pomysłu. Pojawiały się tu na blogu już kilkukrotnie, ale jeszcze nie w tak cudownej kwiatowej oprawie!

Zobaczcie bowiem tutaj, jakie cuda wyczarowała inna uczestniczka:


Zostawię Wam tu więc ponownie przepis na te urocze cudeńka do kąpieli wypełnione pielęgnującym mlekiem, odżywczymi masełkami i pięknym zapachem!

Kolorowe serniczki-babeczki do kąpieli

Składniki:

  • 6 łyżek mleka w proszku
  • 2-3 łyżki roztopionego masła shea rafinowanego
  • 2-3 łyżki roztopionego masła kakaowego
  • opcjonalnie ok. 2 łyżki ulubionego oleju
  • 20 kropelek olejku zapachowego
  • zioła, kwiaty, posypki cukrowe – serniczki nz zdjęciu zostały udekorowane płatkami róż, kocanką, ślazem i lawendą

W kąpieli wodnej roztapiamy masła. Do miseczki przesypujemy mleko w proszku, dolewamy masła i olejek zapachowy. Mieszamy intensywnie, aż do powstania jednolitej masy, bez grudek. Jeśli będzie za sucha, można dodać odrobinę ulubionego oleju. Masę przelewamy po równo do papilotek, dekorujemy ziołami i posypkami i odstawiamy do stwardnienia. Serniczek wrzucamy do kąpieli, pod wpływem ciepła wody roztopi się i uwolni piękny zapach.

Gwiazdeczki kosteczki myjące z brokatem

A ja z odwilżą odżywam 🙂 Poczułam ostatnio cieplejszy wiatr we włosach i miałam wrażenie, że wraz z nim dotarła energia do każdej mojej najodleglejszej części ciała. Nie narzekam więc, że Święta nie będą białe. Świętami można się cieszyć także i cieplejszą zimą!

Wigilia już jutro, przesyłam Wam więc mój ostatni świąteczny pomysł! Spokojnie jednak możecie go wykorzystać i później. Wystarczy bowiem jedynie zmienić foremkę i wszystko stanie się po prostu uniwersalne!

Dzisiaj jednak pozostajemy w gwiazdkowym klimacie, bo zrobimy…. gwiazdkowe kosteczki myjące do ciała z białą glinką i cudnie pobłyskującym brokatem!


Jest to moja druga propozycja świątecznych kosteczek – niedawno opublikowałam Wam przepis na kosteczki choineczki matcha do mycia twarzy. Odsyłam Was do tamtego przepisu – TUTAJ – tam bowiem wyjaśniałam dlaczego one tak ładnie się pienią.

I nasze gwiazdki pienią się przyjemnie, ale łagodnie i delikatnie. Mają sporo białej glinki, która dodatkowo absorbuje zanieczyszczenia. Mają też uroczy brokacik, który sprawia przyjemność w trakcie mycia, ale nie zostaje na skórze.

Gwiazdeczki są przesłodkie, ale jeśli stawiacie na praktyczność, wybierzcie większą prostą foremkę 🙂

Używamy ich dokładnie tak jak mydło. Jednocześnie myją i pielęgnują skórę. Przypominam, że po użyciu takiej kosteczki odstawiamy ją do wyschnięcia.


Gwiazdeczki kosteczki myjące z brokatem

Składniki:

  • 25 g SCI
  • 10 g Olivem 1000
  • 15 g oleju z pestek winogron
  • 5 g białej glinki
  • 20 kropelek olejku o zapachu świąt – mieszaniny olejków eterycznych pomarańczowego, cynamonowego i goździkowego
  • 2 g złotej miki
  • brokat kosmetyczny do posypania dna foremek


SCI i Olivem 1000 zakupiłam w Ecospa. Tam też znajdziecie receptury idealne do pierwszych kosteczkowych prób, z których także korzystałam.

Z przepisu wychodzi 6 kosteczek gwiazdek. Foremkę zakupiłam na Allegro jako: SilikoMart Foremka na czekoladki CHOINKI i GWIAZDY.

Dno foremek oprószamy brokatem. Zlewkę kładziemy na wadze i odważamy do niej SCI, Olivem, olej (stąd wielkość w gramach), glinkę i mikę. Zlewkę przekładamy do kąpieli wodnej. Może to być garnek lub patelnia z wrzącą wodą, wciąż podgrzewane. Zawartość zlewki mieszamy od czasu do czasu i czekamy, aż zamieni się w gęstą, jednorodną ciecz. Zlewkę ściągamy z ognia, mieszamy, dolewamy olejek eteryczny i jeszcze przez chwilę mieszamy. Na koniec przelewamy równomiernie do foremek i odstawiamy na godzinę do stwardnienia. Warto lekko uderzyć foremką o powierzchnię, aby masa ładnie się wyrównała. Jeśli będzie na dnie za dużo brokatu, zrobią się brokatowe dziurki – mi osobiście jednak się bardzo podobają.

Gwiazdki przechowujemy w suchym, szczelnym pojemniczku. Aby użyć takiej kosteczki, moczymy ją i pocieramy dłońmi, tworząc piankę i rodzaj myjącej emulsji, zmywamy nią skórę przemywając ją potem wodą. Kostkę odstawiamy w suche miejsce, aby mogła się osuszyć przed następnym użyciem.

Choineczki kosteczki matcha do mycia twarzy

Długo jakoś nie mogłam się przekonać do kosteczek wszelakich myjących… Ale jak już zaczęłam, to wygląda na to, że wsiąkłam! Bo kosteczkowanie jest super! I tak idealnie wpisuje się w moje dotychczasowe pomysły!

Dodajemy zatem tym razem trochę pianki i bąbelek i czarujemy kosteczki! I to jakie!


Dzisiaj zrobimy choinkowe kosteczki matcha do mycia twarzy!

Są naprawdę bardzo fajne i bardzo świąteczne! Jeśli jednak nie wykorzystacie foremek w kształcie choinek, przeobrażą się w całkiem zwyczajne, wciąż jednak super fajne kosteczki wypełnione matchą czyli sproszkowaną zieloną herbatką, olejem ze słodkich migdałów i olejkiem pomarańczowym!

Kosteczki przyjemnie się pienią, jest to jednak bardzo łagodna pianka, którą spokojnie możemy zmywać skórę. Za właściwości pieniące odpowiada tu specjalny składnik – SCI czyli Sodium Cocoyl Isethionate. Jest to delikatny środek powierzchniowo czynny, pozyskiwany z oleju kokosowego. Jest na tyle bezpieczny, że poleca się go w kosmetykach do pielęgnacji skóry wrażliwej i dziecięcej.

W kosteczkach znajdziemy także Olivem 1000, który to z kolei jest emulgatorem pochodzenia roślinnego. On z kolei jest tu odpowiedzialny za odpowiednia konsystencję, ale ma także właściwości nawilżające i wygładzające.

Kosteczki zatem bardzo łagodnie, ale skutecznie zmywają skórę, jednocześnie pozostawiając ją miękką i odżywioną. Zielona herbata słynie ze swoich właściwości przeciwutleniających czyli odmładzających, olej ze słodkich migdałów zapewnia nam tutaj lekkie natłuszczenie i regenerację skóry, a olejek pomarańczowy dodaje energii i wywołuje uśmiech na twarzy!


Choineczki kosteczki matcha do mycia twarzy

Składniki:

  • 25 g SCI
  • 10 g Olivem 1000
  • 15 g oleju ze słodkich migdałów
  • 3 g matchy
  • 20 kropelek olejku pomarańczowego

SCI i Olivem 1000 zakupiłam w Ecospa. Tam też znajdziecie receptury idealne do pierwszych kosteczkowych prób, z których także korzystałam.

Z przepisu wychodzi 8 kosteczek choineczek. Foremkę zakupiłam na Allegro jako: SilikoMart Foremka na czekoladki CHOINKI i GWIAZDY.

Zlewkę kładziemy na wadze i odważamy do niej SCI, Olivem, olej (stąd wielkość w gramach) i matchę. Zlewkę przekładamy do kąpieli wodnej. Może to być garnek lub patelnia z wrzącą wodą, wciąż podgrzewane. Zawartość zlewki mieszamy od czasu do czasu i czekamy, aż zamieni się w gęstą, jednorodną ciecz. Zlewkę ściągamy z ognia, mieszamy, dolewamy olejek pomarańczowy i jeszcze przez chwilę mieszamy. Na koniec przelewamy równomiernie do foremek i odstawiamy na godzinę do stwardnienia.

Choineczki przechowujemy w suchym, szczelnym pojemniczku. Aby użyć takiej choineczki, moczymy ją i pocieramy dłońmi, tworząc piankę i rodzaj myjącej emulsji, zmywamy nią twarz, przemywając ją potem wodą. Uważamy, aby pianka nie dostała się do oczu. Choineczkę odstawiamy w suche miejsce, aby mogła się osuszyć przed następnym użyciem.

Bąbelkowa czekolada do kąpieli

Wiecie jak to jest… W głowie rodzi się pomysł. Kiełkuje sobie spokojnie. Rozwija się. Ewoluuje. W końcu zbieracie się w sobie, dokonujecie odpowiednich zakupów, przygotowań. Oczami duszy widzicie już jak wasze cudowne dzieło podbija serca wszystkich wokół, w domu, w internecie. Myślicie sobie, jacy to genialni nie jesteście. To będzie sztos przecież, musi wyjść, lata doświadczenia i takie tam…

No i klops. I się nie udało… I znowuż życie postanowiło nauczyć was pokory. Myślenia skromniejszego i działania opartego na jeszcze porządniejszych planach i stanowczo większej ilości testów.

I nagle umysł się zatrzymuje i zaczyna w nim kiełkować inna nadzieja. Bo oto, na zgliszczach pomysłu jakże wspaniałego, powstaje coś, co do głowy samo przyjść nie mogło! Powstaje idea zupełnie nowa, taka czysta, świeża i pełna potencjału.

I tak właśnie powstała moja bąbelkowa czekolada do kąpieli!



Ach, chciałabym jeszcze pozostawić tu, na blogu tę odrobinę piękna, którą zaserwował nam ostatnio listopad! Pamiętacie mój niedawny wpis o tym, że tylko zachwyty potrafią uratować nas przed jesienną melancholią? Podtrzymuję tę tezę w pełni!

Podrzucam więc takie drobne zachwyty, które ostatnio udało mi się wyłapać podczas porannych spacerów z psem i aparatem.


Zanim przejdziemy do sedna i naszej bąbelkowej czekolady, dodam jeszcze dwa słowa o dzisiejszym sponsorze, dzięki któremu ukazał się ten wpis! Nowy przepis zawdzięczamy bowiem marce Mebel Elite – mebelelite.pl! Jest to sklep internetowy z 15-letnim doświadczeniem w branży meblarskiej, w którym znajdziecie naprawdę szeroką i ciekawą ofertę krzeseł, foteli, stołów, mebli wypoczynkowych i łóżek. Osobiście polecam zajrzeć w zakładkę z meblami ze sklejki giętej – fotele gabinetowe są naprawdę piękne!


Ale do rzeczy…

Powróćmy do naszej bąbelkowej czekolady do kąpieli!

Bo kojarzycie te bąbelkowe czekolady do jedzenia, prawda? Takie leciutkie, bo wypełnione bąbelkowym powietrzem. Tak się właśnie złożyło niedawno, że podczas eksperymentów i prób stworzenia czegoś innego, zauważyłam, że moje składniki wchodzą w ciekawą reakcję, która powoduje równie ciekawy efekt. A w zasadzie to proste musowanie wytworzyło takie urocze bąbelki!

No i sami rozumiecie – musiała z tego wyjść prawdziwie gwiazdkowa, lekko musująca, mocno odżywcza i pachnąca obłędnie czekoladowo-pomarańczowo bąbelkowa czekolada DO KĄPIELI!


Bąbelkowa czekolada do kąpieli

Składniki / na jedną czekoladę:

  • 25 g sody oczyszczonej
  • 15 g kwasku cytrynowego
  • 10 g skrobi ziemniaczanej
  • 30 g masła kakaowego
  • 10 g masła shea rafinowanego
  • 20 kropelek olejku o zapachu czekolady
  • 10 kropelek olejku eterycznego pomarańczowego
  • do dekoracji – garść czerwonego pieprzu i złotych posypek cukrowych

Od razu napiszę, że foremki silikonowe na takie czekolady bez problemu dostaniecie za nieduże pieniądze na Allegro. Są o tyle fajne, że można w nich robić i czekolady do kąpieli i do jedzenia 🙂

W szklanej zlewce lub ceramicznym kubeczku roztapiacie masła w kąpieli wodnej lub w mikrofali. Muszą być naprawdę prawie gorące, polecam więc tutaj tę drugą opcję.

Do miseczki przesypujecie proszki, mieszacie je. Wlewacie gorące roztopione masła, mieszacie od razu, bo już zaczynają lekko musować. W międzyczasie, ciągle mieszając, dolewacie olejki zapachowe. Mieszaninę przelewacie do foremki, rozprowadzając ją po całej powierzchni. Polecam lekko unieść formę kilka razy i równie lekko uderzyć o podłoże.

Czekoladę dekorujecie z wierzchu według uznania. Posypki delikatnie dociskamy do jeszcze miękkiej masy, dobrze się przykleiły. Na koniec ponownie podnosimy całą foremkę i lekko uderzamy nią o podłoże, aby masa trzymała się równo formy.

Czekoladę odstawiamy na godzinę do lodówki. Po tym czasie wyjmujemy ją z formy i przechowujemy w zamykanym pojemniczku w temperaturze pokojowej.

Do kąpieli dodajemy 1-2 kosteczki. Masełka zawarte w czekoladzie pielęgnują skórę, a lekkie musowanie uwalnia piękny zapach.

(Uwaga- jak dodacie za dużo czekolady do kąpieli, wanna będzie śliska)

Wpis powstał w ramach miłej współpracy z marką Mebel Elite.

Facebook