Miejsce nowe nam w Krakowie otworzyli. Na Kazimierzu, w kamienicy, na rogu Miodowej i Bożego Ciała, trzeba przyznać – dogodne położenie. Miejsce takie, że o jeju. Bo to JEJU właśnie jest. I jeśli do tej pory nie czułam potrzeby pisania o sklepach z kosmetykami, to dlatego, że żaden z nich wystarczająco się nie wyróżniał. Ten natomiast jest całkowicie inny.
JEJU w zasadzie nie jest standardowym sklepem. Bardziej pasuje tu nazwa butik lub wręcz galeria. Wyjątkowa galeria, bo eksponatami są kosmetyki. Stoisz bowiem przed pięknymi półkami i stojakami i przychodzi do głowy refleksja – czy aby nie stoją na nich małe dzieła sztuki?
Jest to miejsce dokładnie przemyślane, wszystko tu do siebie pasuje. I wszystko jest takie, jakie sama bardzo lubię. Jest niezwykle kobieco, jasno i przestrzennie. Jest różowo, pastelowo, ale ani grama w tym kiczu. Mamy ciemniejsze zielone akcenty, mamy rośliny, duże liście palmy i świeże kwiaty. Mamy zapaloną dla klimatu sojową świecę. I bardzo miłe panie, które chętnie doradzają.
Jestem też pewna, że żaden z kosmetyków nie znalazł się na półkach JEJU bez przyczyny. Cała oferta, spora choć nie przytłaczająca, jest spójna. Skupiona wokół naturalnej pielęgnacji z całym szeregiem naszych polskich, niszowych i manufakturowych kosmetyków oraz hitu ostatnich czasów – pielęgnacji koreańskiej z ich sztandarowymi i najbardziej znanymi markami. Wspaniale wyglądają długie ławy zapełnione tak cenionymi w Korei maskami w płachtach, w bajecznie kolorowych opakowaniach i o niestety bardzo nienaturalnych składach. Wiem dobrze jednak, że po sukcesie książki „Sekrety urody Koreanek” Charlotte Cho są mocno poszukiwane i nadal słabo dostępne.
Polecam wpaść do JEJU. Po zakupy, jak najbardziej. Po tak wiele znanych mi, świetnych, naturalnych marek. Ale nie tylko. Także dla atmosfery. Bo zakupy w tym miejscu to przeżycie samo w sobie, to doświadczenie z wciąż dalekiej nam, zachodniej kultury, gdzie tak cenne są takie cechy jak jakość, niszowość i wyjątkowa filozofia marki. Zawsze też można wejść tam jak do faktycznej galerii i podziwiać tę feerię koreańskich barw i pomysłowość naszych rodzimych manufaktur.
JEJU ma pomysł na siebie i mocno trzymam kciuki, aby był on na tyle wyjątkowy, że nie zniknie nam za jakiś czas z mapy Kazimierza, jak tak wiele innych. Byłoby bowiem bardzo dobrze, gdyby okazało się, że już jesteśmy gotowi na takie miejsca.