To, że im człowiek starszy, tym mniej ma przyjaciół, to wiem. Pozostają ci najprawdziwsi. Wiem. Ale powiedzcie mi, jak to jest, że im człowiek starszy, tym mniej ma nowych przyjaźni? A wręcz nie samych przyjaźni, bo o to to ciężko i długo trwa, ale zwyczajnie – nowych znajomości. I to mi w tej całej mojej dorosłości przeszkadza.
Sama zrobiłam się bardziej zachowawcza z wiekiem. Potrzebuję czasu, żeby się oswoić. Nie potrafię być taką zwyczajną sobą wśród osób, które dopiero co poznałam. Jest to niestety cecha bardzo upierdliwa, która utrudnia życie. Być może wynika z wszystkich, zebranych do kupy kompleksów. Być może nie chcę, aby ktoś pomyślał, że się specjalnie popisuję, że udaję czy gram kogoś zgoła innego. Siedzę więc cicho lub dopasowuję się do reszty. Więcej słucham niż mówię. A potem szkoda mi zmarnowanego czasu.
Co gorsza, dosyć często wśród tych obcych osób poznaję kogoś, kto wydaje się być dobrym kandydatem na fajnego przyjaciela. Jest miło, sympatycznie, wesoło. Ale gdzieś to w zarodku umiera, bo przecież tyle jest na głowie różnych ważniejszych spraw. Dzieci pochłaniają całą masę czasu. Do tego praca, dom, rodzina dalsza, przyjaciele ci starzy dobrzy. I tak to jakoś przemija.
Otwieram się dopiero przy lepszym poznaniu. I dopiero wtedy po swojemu mówię, i mocniej się śmieję, i wygłupiam. No, ale na to trzeba czasu. Najlepiej czuję się wśród osób, z którymi najwięcej przeżyłam. Z którymi spędziłam tyle czasu, że znają mnie od podszewki. I zupełnie nie zdziwi ich jakieś moje kolejne wariactwo. Widzieli mnie przecież w moich najgorszych momentach. Wtedy dopiero oddycha się pełną piersią.
Co ciekawe, zauważam trend do powrotu do znajomości, które gdzieś tam z biegiem lat zanikły. Mamy jednak na tyle dużo wspólnych wspomnień, że one scalają i sprawiają, że jest po prostu miło. Taka niewidzialna nić, związana na nowo małym węzełkiem.
Tylko czemu z wiekiem nie mamy przyjaciół coraz więcej, co wydawałoby się logiczne, zważywszy na ilość przeżytego czasu? Tylko mniej? Czy nie ma czasu tworzyć nowych więzi? Czy już nam się najzwyczajniej nie chce? Może stajemy się wygodni?
Macie tak? A może udało Wam się znaleźć prawdziwego przyjaciela dopiero po 30-stce lub 40-stce? Hmm?
Jedno jest pewne, najważniejsze to pielęgnować te przyjaźnie, które się ma już od tak dawna!