Pisałam niedawno tekst do Endorfiny. Miał to być króciutki poradnik – 5 kroków do kosmetyki naturalnej. Zapraszam do jego lektury TUTAJ. Materiał ten zbiegł się w czasie z kilkoma mailami od Was, Czytelniczek, które chciałyby stosować naturalne kosmetyki, ale nie wiedzą od czego zacząć. Najwyższa więc pora na bliższe spojrzenie na naturalno-kosmetyczne początki, ale tym razem nie tylko od strony domowej produkcji. Tym razem pomogę Wam przestawić się na naturalną pielęgnację w ogóle – również tą markową!
Czemu w ogóle się przestawiać? Pytanie podstawowe i mam wrażenie, że praktycznie nie wymagające odpowiedzi. Bardzo się bowiem głośno zrobiło, już od dłuższego czasu, o wszechobecnej chemii, której w kosmetykach drogeryjnych jest całkiem sporo. Wbrew zapewnieniom producentów może ona mieć bardzo negatywny wpływ na stan naszej skóry. Ba… całego naszego zdrowia! Uważa się, choć 100-procentowego potwierdzenia naukowego nie widziałam, że niektóre ze składników kosmetyków mogą odkładać się w organizmie i powodować nowotwory. Nie mówiąc już o wywoływaniu alergii, toksyczności czy po prostu wyniszczaniu naturalnych funkcji skóry, pozostawianiu na niej nieprzepuszczalnego filmu, który nie pozwala jej oddychać, zapychaniu jej, nadmiernemu ścieraniu i zmywaniu, itp.
Czemu ja przestawiłam się na kosmetyki naturalne? Powyższe argumenty jak najbardziej miały tu swoje znaczenie, decydujący był jednak fakt, że mam trudną, problematyczną, mieszaną cerę. Dopiero kiedy całkowicie przeszłam na produkty naturalne, zaczęła ona jako tako wyglądać! Zaznaczam jednak, że stało się tak faktycznie wtedy, kiedy wszystkie moje kosmetyki pielęgnacyjne zostały wymienione. Nie polecam więc mieszania z drogeryjną kosmetyką, chyba, że mamy wyjątkowo łagodne produkty.
Kosmetyka naturalna ma swoje dwa oblicza. Po pierwsze, sami możemy w domowym zaciszu produkować własne cuda i stosować je na co dzień. Ale wystarczy tylko zajrzeć do oferty jednego z licznych sklepów z kosmetykami naturalnymi, aby przekonać się, jak dużo jest teraz kosmetyków markowych. Wiele certyfikowanych ekologicznie, wiele z zagranicy, choć coraz więcej naszych rodzimych. Mam wrażenie, że zwolennicy kosmetyki naturalnej dzielą się na dwa obozy, nieco sobie wrogie. Co zatem wybrać?
Otóż, osobiście uważam, że najlepiej praktykować i jedno i drugie. Zawsze powtarzam, że podobnie jest z majonezem. Tak, tak – z majonezem. Czemu? Domowy majonez zapewne jest i zdrowszy i znacznie lepszy, ale ile z nas ma czas i ochotę, aby za każdym razem ukręcać go sobie samemu w kuchni? Niewiele. Sama uwielbiam tworzyć kosmetyki, wymyślać przepisy, wypróbowywać je. Niektóre pokochałam, inne robię okazjonalnie, część w ogóle odstawiłam. Nie potrafię się jednak na tyle zmobilizować, żeby tworzyć je za każdym razem, za każda potrzebą.
Sięgam więc po te tak zwane gotowce. Czasem droższe, czasem o ciekawszym składzie, którego bym i nie wymyśliła i nie powtórzyła. Cóż, w wirze codziennych spraw powinniśmy się cieszyć, że ktoś tworzy coś naprawdę wartościowego i nam to udostępnia. Nie zmienia to faktu, że około trzecia część zapasów kosmetycznych jest dziełem moich rąk. Raz więc serum zrobię, innym razem wypróbuję nową markę. Do kąpieli mogę sobie stworzyć musującą babeczkę, ale z ogromną ciekawością dodam też coś z firmową etykietą. Czasem wieczorem zastąpię drogi krem najzwyklejszym olejem ze słodkich migdałów czy nieco bardziej esencjonalnym arganowym lub z czarnuszki. Bo nic na siłę!
Wybierzcie więc swoją własną drogę. Kierujcie się potrzebami własnej skóry i zmysłów. Zapach przecież gra tu ogromną rolę. Miło jest kiedy kosmetyk cieszy oko, a nie odpycha wizualnie. Musi Wam odpowiadać konsystencja, łatwość używania, praktyczność. Dobre jest to, że jeśli akurat zabraknie toniku czy maseczki, wystarczy pójść do kuchni i samemu zrobić. Ot, po prostu.
Wiele z Was to jeszcze młode dziewczyny i często piszecie, że ogromne znaczenie ma cena. Kosmetyki ekologiczne niestety są droższe. I nie wynika to jedynie z mody i strategii marketingowej marki. Składniki, które zostały wykorzystane do produkcji naturalnych i organicznych kosmetyków kosztują więcej, bo same często pochodzą z ekologicznych upraw, które wymagają większych nakładów pracy. Zwróćcie też uwagę chociażby na fakt, że główną składową kosmetyków drogeryjnych jest zwykła woda, podczas gdy w kosmetykach naturalnych zazwyczaj zastępuje się ją znacznie cenniejszymi wodami kwiatowymi – hydrolatami lub naparami. I wiele jest podobnych przykładów. To musi kosztować więcej.
Ale, ale… Nie jest to zła inwestycja! Kosmetyka naturalna lubi się z minimalizmem pielęgnacyjnym. Warto więc zredukować swoje zapasy, przynajmniej na początku, do minimum. Zakupić mniej za więcej. Dzięki temu skóra nauczy się sama regulować swoje procesy. Lub przynajmniej się o to postara. Łatwiej Wam też będzie zaobserwować, na co reaguje lepiej, a na co gorzej i ewentualnie odstawiać szkodliwe produkty. Pamiętajcie też, że zawsze wszystko może uczulić. Nawet kosmetyki naturalne, które wydają się bezpieczniejsze.
Postawcie więc przede wszystkim na oczyszczanie, ale to łagodne, bez detergentów, tonizowanie i nawilżanie. Dostosujcie pielęgnację do pory roku i stanu skóry. Zimą stosujcie tłustsze kremy, latem żele lub lekkie emulsje. Zaprzyjaźnijcie się z literaturą, zaopatrzcie się w chociażby jedną książkę o tematyce kosmetyki naturalnej lub poszperajcie w internecie w poszukiwaniu ciekawych przepisów i porad. Nie stosujcie wszystkiego na raz. Powtórzę raz jeszcze – minimalizm!
Cierpliwości! Nie od razu zauważycie efekty. Ba.. Na początku może być wręcz nawet gorzej. Skóra musi się odzwyczaić. Słyszałam nawet, że ponoć potrzebuje ona około tygodnia, aby w pełni usunąć nieprzepuszczalną warstwę oleju mineralnego, który zawarty jest w większości drogeryjnych kremów. Proces przestawiania się trwa. Brak natychmiastowych efektów może rozczarowywać, ale nie zrażajcie się. W dłuższej perspektywie zauważycie widoczną poprawę.
Warto uzupełnić naturalną pielęgnację o zrównoważony, zdrowy styl życia. Chyba nie muszę tu pisać, jak ważne jest zbilansowane ożywianie i ruch. Musimy dostarczyć skórze niezbędnych składników, witamin i minerałów także od środka. Ruch wpływa pozytywnie na jędrność, usuwa toksyny i poprawia samopoczucie. Zauważcie, że im Wy jesteście szczęśliwsze tym Wasza skóra piękniej wygląda! To wszystko jest ze sobą połączone.
Na koniec wrócę jeszcze do kwestii finansowej. Jestem przekonana, że wiele z Was sądzi, że kosmetyki naturalne kosztują fortunę. A krem za 100zł to standard, więc nie warto nawet się rozglądać, bo i tak nie możecie sobie na niego pozwolić. Otóż nie! Jest bowiem wiele wartych polecenia marek, które są cenowo dostępne dla każdego. Może produkty te nie będą aż tak tanie, jak te w drogerii, ale warto zainwestować.
Swoją przygodę możecie rozpocząć od odwiedzenia najbliższego sklepu zielarskiego i odkrywania jego oferty. I nie chodzi mi tu nawet o kosmetyki stricte ziołowe, ale o polskie marki, które szczycą się swoją ekologicznością, a cenowo są bardzo konkurencyjne. Poszukajcie produktów Sylveco, AA Eco (powinny być też w aptekach, cudny krem z rokitnikiem!) czy linii eko Laboratoium Ava. Świetna, choć już nieco droższa jest Orientana. Ach, i w Rossmanie przecież znajdziecie tak lubianą na blogach Alterrę!
Z zachodnich kosmetyków w dobrej cenie polecam Marilou Bio, Neobio czy Skin Blossom. Dobry kremik powinien tu kosztować około 20zł. Odrobinę więcej zapłacicie za produkty Lavera, Logona, Absolute Organic, Eco Cosmetics, Sante, Anthyllis, Italchile, Eubiona czy Weleda. Ceny kremów kształtują się tu pomiędzy 30 a 50zł. Spośród wymienionych osobiście najbardziej lubię Laverę, za szeroką gamę dobrej jakości produktów.
Nasz rynek zdobywają bardzo tanie kosmetyki naturalne z Rosji i Indii. Nie mam wśród nich dokładnego rozeznania. Próbowałam na razie jedynie jeden szampon, który, i owszem, przypadł mi do gustu. Wiem też, że różnie to tutaj z tymi składami bywa, ale z pewnością są to pozycje warte wypróbowania. Zadbajcie więc o włosy z indyjskimi kosmetykami Khadi czy Hesh. A potem wybierzcie się na wschód z takimi markami jak: Organic Shop, Organic Therapy, Planeta Organica, Receptury Babuszki Agafii, Baikal Herbals, Bioluxe, Fitocosmetic czy Natura Siberica. Ciekawa jestem wrażeń z tej Waszej podroży!
Życzę Wam powodzenia. Konsekwencji, wytrwałości i cierpliwości. Bo naprawdę warto!