Posts Tagged‘w roli głównej’

W roli głównej: Duet do włosów Olivaloe Maska + Szampon Wzmacniający

Siedzi sobie taka niepozorna parka na mojej wannie i co rano czeka tam na mnie. Choć… przepraszam… czekała… bo szampon był się skończył i maska sama pozostała… I prosi grzecznie o pokazanie ich chwil świetności, kiedy to wspólnie dbali o moje włosy! Przed Wami dzisiaj Maska do włosów i Szampon wzmacniający od Olivaloe!

Dzisiaj pielęgnacja włosów po kreteńsku! Kosmetyki Olivaloe bowiem prosto z Krety pochodzą i szczycą się zawartością tamtejszej oliwy z oliwek oraz dobroczynnego aloesu. Połączenie to wydaje się być idealne – jednocześnie pielęgnujące i kojące. Odżywcze i łagodzące. I mam wrażenie, że kosmetyki marki właśnie takie są.
Na pierwszy rzut mam zatem dla was włosowy duet. Szampon jest kosmetykiem do codziennego stosowania, który ma włosy wzmacniać i zapobiegać ich wypadaniu. Skład ma może nie najcudowniejszy, ale trzeba przyznać, że szamponem myjącym jest dobrym. Przeznaczony jest dla
wszystkich rodzajów włosów, a zawiera organiczną oliwą z oliwek, organiczny aloesem,
witaminę H, prowitaminę B5 i ekstrakt z liści laurowych. Pachnie dosyć charakterystycznie. W Grecji jeszcze nie byłam, ale ten zapach bardzo dobrze mi tu do tego kraju pasuje. W konsystencji jest jakby… lepki. Gęsty i przeźroczysty. Na włosach szybko jednak zmienia sie w myjąca pianę. Jego stosowanie wymaga odżywki. I tutaj idealnie przychodzi z pomocą maska!
Maska natomiast wygląda jak lekko zielony delikatny krem, przechodzący w piankę. Pachnie włosami! Stanowczo! Jej konsystencja sprawia, że dobrze się ją nakłada, łatwo rozprowadza i z przyjemnością odczekuje wskazane 3-5 minut. Cytuję „zawiera prowitaminę B5 i ekstrakt z żeńszenia zmniejszające kruchość i
łamliwość. Pochodne keratyny wnikają we włókno włosa nawilżając go od wewnątrz i
zapobiegając rozdwajaniu. Organiczny aloes i proteiny pszenicy wygładzają włókno
włosa, zwiększają ich objętość i blask, ułatwiają rozczesywanie”. 
Maski nie używam codziennie, a jedynie co 2-3 dni. Stosuję ją wymiennie z odżywką z granatem Alterry, którą ostatnio bardzo sobie cenię. Taka pielęgnacja służy moim włosom. Zaraz po zmyciu maski są cudownie miękkie i łatwo się je rozczesuje. Nie jestem pewna właściwości wzmacniających szamponu. Moje włosy bowiem specjalnego wzmocnienia nie potrzebowały. Nie zmienia to jednak faktu, że się z szamponem polubiły 🙂

Polecam!

Z Kreta24.pl

Follow on Bloglovin

W roli głównej: Kosmetyczny wałek do twarzy

Dzisiaj będzie się działo… Oj, strasznie będzie! Będzie ból i jęki i stęki! I tortury okrutne! Dzisiaj bowiem gościmy w roli głównej istne średniowieczne narzędzia katów okrutnych – wieloigłowy wałek do twarzy oraz małe igłowe aplikatory „kropelki” według dr N.Lyapko.

No dobra… A tak na poważnie, to wcale, ale to wcale tak strasznie nie było. Choć obawy miałam spore, bowiem moja tolerancja na ból jest wybitnie niska. Raz się jednak żyje i warto popróbować w tym życiu nowych rzeczy. Tak się więc zaczęła moja przygoda z igłami w pielęgnacji twarzy.
Żeby nie filozofować za bardzo, zacznę od słów wyjaśnienia od producenta:
„Wałek kosmetyczny dr N.Lyapko wykonany jest z gumy medycznej oraz tępo zaostrzonych igieł z pięciu niezbędnych dla organizmu metali – cynku, miedzi, żelaza, niklu i srebra. Dzięki swoim niedużym rozmiarom pozwala bardzo dokładnie pracować na małych i wrażliwych powierzchniach ciała – na twarzy czy dekolcie.

Wykonując wałkiem mikromasaż twarzy kształtujemy piękny owal twarzy, podnosimy drugi podbródek i wywołujemy efekt liftingu. Jako wałek na zmarszczki pomaga w walce ze zmarszczkami mimicznymi. Codzienny 10-15 minutowy zabieg znacznie poprawia sprężystość i elastyczność skóry. Delikatny ucisk igłami zwiększa też produkcję kolagenu i kwasu hialuronowego w skórze.
Po masażu igiełkami, skóra bardzo dobrze wchłania kremy i maseczki. Wałka warto więc używać przed aplikacją kosmetyków. Szczególnie wieczorem, ponieważ w czasie snu skóra intensywniej przyswaja cenne składniki. Efekty odmładzające będą widoczne już po kilku dniach.”

Czyli wiecie już mniej więcej o co chodzi, tak? Otóż wykonujemy sobie punktowy masaż na buzi bądź też innym dowolnym elemencie ciała . I wiecie co? To naprawdę nie boli. Odczuwamy jedynie charakterystyczny nacisk. Te metalowe igiełki tylko wyglądają złowieszczo. Po pewnym czasie używania wałeczka wręcz miałam ochotę na ponowne aplikacje. I to nie tylko wałeczka, bo wypróbowałam także małe igłowe „kropelki”, o których więcej przeczytacie TUTAJ, a które nakłada się na palce i delikatnie przykłada do buzi.

Kropelek więc używam siedząc przed komputerem. Wpatrując się w ekran wykonuję sobie pobudzający masaż twarzy. Wałeczek natomiast leży grzecznie w łazience, gdzie czeka na mnie wieczorami, kiedy po umyciu się mam chwilę na dodatkowy masaż. Oczywiście nie zawsze ten wolny moment się znajdzie. Pouczono mnie, aby przez pierwsze dwa tygodnie używania masować się codziennie, a potem raz w tygodniu.
A efekty? Może to sugestia… Może sobie wmawiam… Może chcę tak sądzić… Ale już po pierwszym użyciu miałam wrażenie, że skóra na podbródku, czyli ten tak zwany drugi podbródek, po prostu się zmniejszył. Do teraz skóra w tym miejscu wydaje mi się bardziej elastyczna. Zadowolona też jestem z kondycji cery, z jej sprężystości i miękkości.
Dystrybutor, bardzo miła Pani Irena, zasugerowała, aby używać wałeczka także na problemy z kręgosłupem, które mnie często dopadają, na cellulitis czy problem z podrażnieniami po depilacji. W tych przypadkach jestem dopiero w trakcie kuracji, więc tak do końca to wypowiadać się nie mogę. Cieszę się jednak, że doszedł mi dodatkowy sojusznik na polu bitewnym.
Jakie są Wasze doświadczenia z wałeczkami?
A sam wałeczek znajdziecie TUTAJ.

W roli głównej: Alphanova Bio Spray Przeciwsłoneczny dla dzieci z filtrem 30 + WYNIKI

Zapewne wiele z Was oczekuje na wyniki naszego konkursu z FEMI? Mam nadzieję, że tak, bo naliczyłam aż 210 zgłoszeń, za które bardzo Wam dziękuję. Mam nadzieję, że FEMI Was zainteresowało i zdecydujecie się wypróbować te kosmetyki. Tymczasem losowanie wyłoniło następujących zwycięzców…

1. Krem nawilżający Mus egzotyczny – Małgorzata Chrobak (fantazyjneupominki@) 
2. Olejek słoneczny Cocoa Samba – Karolina (lily.rose@)
3. Krem pod oczy Optimum – Magdalena N. (30plusblog@)

 Gratuluję i proszę o dane do wysyłki na lilinatura@lilinatura.pl!

Tymczasem…

W końcu! W końcu od dłuższego czasu mamy wystarczająco dużo słońca, aby mógł się zaprezentować. W całej swej okazałości, ze wszystkimi wdziękami. W końcu mógł zaprzyjaźnić się z Różą i nie odstępować jej na krok. I w końcu wiemy, że możemy go Wam polecić bez dwóch zdań! Przed Wami dzisiaj w roli głównej Alphanova Bio Spray Przeciwsłoneczny dla dzieci z filtrem 30!

Lubią go rybki! Bo ma 100% składników naturalnych i 32% wszystkich składników pochodzi z rolnictwa ekologicznego. I jest bezpieczny dla fauny i flory morskiej. Respektuje środowisko naturalne, będąc jednocześnie skutecznym filtrem ochronnym. Ma certyfikat Ecocert oraz Eko jakość roku 2012. Brzmi dobrze, prawda?
Ale czemu polubiliśmy się z nim z Różą? Bo ją po prostu chroni! Bo zabezpiecza moją małą córeczkę w delikatny i naturalny sposób przed promieniami słonecznymi. A z etykiety uśmiecha się do nas radosny żółw. 
Spray ma konsystencję lekkiego mleczka. Jak na filtr mineralny dosyć łatwo się rozsmarowuje i ładnie wchłania. Pozostawia jedynie lekką białą warstwę. Wzbogacony jest pielęgnacyjnymi składnikami, takimi jak aloes, olej jojoba czy tamanu. Dodatkowo zatem łagodzi i odżywia młodą skórę. 
Pachnie wakacjami! A przynajmniej tak ten zapach mi się kojarzy. Jest to ponoć wanilia monoi. Być może, bo nie wiem jak taka wanilia pachnie. Ale zapach jest przyjemny i subtelny.
Jedyne zastrzeżenie mam do pompki, która jest nieco kapryśna i dosyć dziwnie nam dozuje mleczko. Czasem pryśnie. Czasem główka wciśnie się za głęboko i nie da się przez chwilę prysnąć ponownie. Za to zadowolona jestem z ilości i wydajności. Buteleczka 125g starcza na naprawdę długo. Przez wszystkie ostatnie ciepłe dni zużyłyśmy mleczka naprawdę nie wiele. A przyznam się, że i ja czasem z niego skorzystam.
Jeśli więc zależy Wam zarówno na ochronie maluszków jak i bezpieczeństwie morskich żyjątek, warto zainwestować te kilkadziesiąt złotych!
Po więcej informacji o ochronie przeciwsłonecznej odsyłam Was do TEGO POSTA!
Dystrybutorem kosmetyków Alphanova jest Eco&More, a dostaniecie je np. tutaj – www.DomBezAlergii.com lub tutaj – ekomaluch.pl!

W roli głównej: BIOFFICINA TOSCANA Antyoksydacyjna emulsja do twarzy

Taka kobieca, szczupła i elegancka. Trochę niepozorna… Ale zamierza wyjść na światło dzienne. Ujawnić się, zaprezentować i grzać w cieple błysków fleszy! Przed Wami w roli głównej BIOFFICINA TOSCANA Antyoksydacyjna emulsja do twarzy! 
Ale, ale… nie dajmy się zwieść! Emulsja? Czyli co? Krem, moi drodzy, krem po prostu, ale o bardzo delikatnej konsystencji. I bardzo przyjemnej, bo wchłania się błyskawicznie. Emulsja jest lekka i nie pozostawia tłustego śladu na skórze. Z powodzeniem nadaje się i pod makijaż i na noc, jest to bowiem preparat uniwersalny, całodobowy.
Zapach ma ciekawy. Mi kojarzy się ze świeżymi ziołami. Ze świeżo skoszoną łąką. Może to przez wyciągi z  głogu, ostu, nostrzyka i czarnej porzeczki. A może nie… A może faktycznie jest to opisywany zapach neroli i bergamotki 🙂
Nazywa się antyoksydacyjna. Spodziewać się zatem można licznych pożeraczy wolnych rodników, które tak źle wpływają na stan naszej skóry. I rzeczywiście są, ale ukryte pod bardzo mądrymi nazwami opatentowanych składników, które po prostu zacytuję:
  • Phytaluronate®: naturalna alternatywa dla syntetycznego kwasu hialuronowego i kolagenu. Powstaje z nasion drzewa karobowego, czyli z tzw. chleba świętojańskiego. Zapobiega utracie wody, pomaga utrzymać elastyczność i napięcie skóry, aktywnie przeciwdziałając jej starzeniu się i powstawaniu zmarszczek.
  • Uviox®: wyciąg ze skórek czerwonych winogron. Dzięki bogactwu zawartych w nich biofenoli ma silne działanie przeciwutleniające i przeciwzmarszczkowe; chroni skórę przed szkodliwym działaniem promieniowania słonecznego.
  • Oleox®: bio-ekstrakt ze świeżych oliwek o silnym działaniu przeciwutleniającym. Zwalcza wolne rodniki i wzmacnia systemy ochronne skóry, działa jak naturalny filtr przeciwsłoneczny.

Prawda, ze mądrze brzmi? Może trochę za mądrze, jak na nasze codzienne możliwości.  Nie zmienia to jednak faktu, że krem na moją skórę działa faktycznie bardzo dobrze. Jest odpowiednio napięta, nienawilżona, odżywiona. I… ukojona!

Polubiłam ten kremik. Tą jego smukłość i dyskretną estetykę opakowania. Lubię jego praktyczny dozownik. Lubię jego ekologiczność potwierdzoną certyfikatem ICEA. I lubię to, jak moja cera na niego reaguje!
Emulsja z Lavendic.pl.

W roli głównej: I Provenzali Płyn do higieny intymnej z masłem Karite

Tym razem bardzo nieśmiało… bo i temat taki dyskretny… ale jednak… przedstawia Wam się Płyn do higieny intymnej z masłem Karite od I Provenzali!

Jak ważna jest odpowiednia higiena intymna chyba nie muszę pisać. A co to znaczy odpowiednia? Dla mnie to super bezpieczne i delikatne preparaty, bez szkodliwych detergentów. To prawidłowy kwaśny odczyn. To ekstrakty roślinne, które łagodzą i pielęgnują. I kwas mlekowy, który pomaga w utrzymaniu właściwego pH oraz zapobiega podrażnieniom.
Dlatego cieszę się, że trafiłam na ten płyn włoskiej marki I Provenzali. Jestem z niego w pełni zadowolona. Podoba mi się konsystencja, zapach i skład. To, że dodano masełko shea-karite oraz ekstrakty z nagietka, dziurawca i kocanki. Płyn jest wydajny i bardzo delikatny.
Muszę też zwrócić uwagę na opakowanie z bardzo praktyczną pompką. I stwierdzam, że taka właśnie pompka jest chyba najwygodniejsza w użyciu przy tego typu preparatach. Od razu dozuje odpowiednią ilość i nie trzeba brać do ręki całej buteleczki. Cena płynu nie odstrasza, zważywszy na poniższe gwarancje producenta…

Intymnie więc i po cichutku płyn bardzo polecam 🙂
Znajdziecie go TUTAJ.

W roli głównej: duet WISE Krem + Mgiełka!

A właściwie nie duet… Bo doliczyć tu trzeba także świetne aromatyczne serum, o którym pisałam już osobno TUTAJ. Jeśli jednak zdecydujecie się na pielęgnację podstawową w wersji krem + tonik, to mam dla Was bardzo dobrych kandydatów! Dzisiaj w roli głównej zatem WISE Krem do twarzy Vital i Spray do twarzy do wszystkich typów cery!

Ptaszki ćwierkają, że polubiłam się z WISE! Bo rzeczywiście trio, które miałam przyjemność używać przypadło mi do gustu, choć wydaje mi się, że nie ze wszystkimi odnajdzie wspólny język. A to za sprawą olejków eterycznych, które w przypadku tych kosmetyków grają naprawdę istotną rolę i dosyć mocno są wyczuwalne. Osobiście lubię ten charakterystyczny zapach. Wiem też, że wraz z nim podąża duża roślinna moc. Mam zatem nadzieję, że i Wam aromat ten się spodoba!
WISE to marka ekologicznych produktów rodem ze Szwecji. I widać tu szwedzką biel i stonowanie. Opakowania toniku i kremu może nie przykuwają oczu, ale są bardzo praktyczne. Zwłaszcza w przypadku mgiełki, którą z łatwością zaaplikujemy na twarz, na wacik, schowamy do torebki czy kosmetyczki.
Mgiełkę tą, muszę się przyznać, używam kilka razy na dzień. Standardowo, jako tonik, ale także po prostu, dla odświeżenia twarzy.  Z powodzeniem można nią spryskać makijaż i tym sposobem lekko go utrwalić. Za każdym razem mam wrażenie, że skóra się cieszy na tą porcję delikatnego nawilżenia. I chłonie po prostu takie składniki jak ekstrakt z pokrzywy, kwas mlekowy, ekstrakt z trawy morskiej, olejek palmarosa, olejek jałowcowy czy olejek z drzewa różanego. I nie może doczekać się kolejnego orzeźwienia:)
Do kremu, poza wspomnianym intensywnym zapachem, nie mam żadnych zastrzeżeń. Ma lekką konsystencję i bardzo szybko się wchłania. Skóra jest odpowiednio nawilżona i odżywiona. Olej jojoba wnika głęboko, kwas mlekowy reguluje pH, rumianek koi i regeneruje. Olejki z drzewa różanego, różany oraz palmarosa dobrze wpływają na kondycję mojej buzi. Połączenie to ma przeciwdziałać popękanym naczynkom, trądzikowi różowatemu i odwodnionej skórze.
A to wszystko w połączeniu z aromaSerum sprawdza się świetnie. Kosmetyki WISE polecam, warte są swojej ceny. Dobra jakość jest wyczuwalna. Szkoda, że tak mało się o marce słyszy…

Facebook