KategorieNasze Miejsce

Before & After: Pokój Róży

Zapraszam na kolejną odsłonę naszego nowego mieszkania. Tak dokładniej to tym razem zaprasza Was Różyczka świeżo upieczona pierwszoklasistka, bo to właśnie jej małe królestwo!

Jak już pisałam Wam na Facebooku i Instagramie, nie jest to jeden z tych modnych, monochromatycznych pokoików, pełnych starych mebli i burych dodatków. Choć muszę przyznać, że zawsze się nimi zachwycam.

To jest pokój Róży. Jest spełnieniem jej marzeń. Był tworzony razem z nią, choć z moją dużą pomocą. I na tym najbardziej mi zależało. Bardzo chciałam, aby miała taki pokoik, w którym będzie się czuła dobrze. I być może za jakiś czas miną jej te kolorowo-różowe nastroje, to normalne, wiem o tym. Ale tu i teraz mam szczęśliwe dziecko i to cieszy mnie najbardziej. (No dobra, ja to też mogłabym w nim pomieszkać!)

Bo ten pokoik jest tak kolorowy i szalona jak Róża. Jest księżniczkowy i bajkowy. Jest różowy i jednorożcowy. Jest dziewczęcy i ciepły. Choć podstawa jest spokojna – białe meble, większość delikatnie szarych ścian, pokombinowałyśmy z dodatkami!

Głównym elementem jest różowa ściana w złote grochy. Jak już kiedyś pisałam, był to mój pierwszy pomysł na to wnętrze, a spodobał się Róży tak bardzo, że już z nami pozostał. Choć, wierzcie mi, kusiłam ją licznymi pięknymi tapetami. I dobrze, bo wyszło ładnie i oryginalnie. Do tego dołożyłyśmy nieco spokojnej szarości i szalonych tęczowych dodatków – jak ptasia girlanda czy krzesełko. Mi osobiście bardzo podoba się lampa z metalowych wstążek i ta sztuczna skórą, którą mamy także w sypialni. I jeszcze ten regał na przeciwko łóżka, który zamienia książki z niezwykłe, barwne dekoracje.

Muszę tu jeszcze dodać ogromne ochy i achy nad tymi wszystkimi uroczymi przyborami szkolnymi, które są teraz dostępne wszędzie, a za które oddałabym wiele w moich szkolnych czasach! No świetne są! I te wszystkie kolorowe pastele, i kredki, i cienkopisy, i pisaki! Aż chce się malować!

 

Ale do rzeczy! Tak było na początku:

 

Tak nieco później:

 

 

Tak to wyglądało na pięknych wizualizacjach pracowni projektowej JOOKA.PL

(Nad huśtawką wciąż debatujemy, choć zakupiona jest)

 

A tak jest teraz!

 

 

W kwestii szczegółów, o których chciałabym specjalnie wspomnieć – oto one:

 

 

1.Dream Big

Nie mogłabym odpuścić tego plakatu w pokoju Róży – Dream Big ze złotym połyskiem! Wciąż czeka na jakieś miłe obrazkowe towarzystwo, ale to na spokojnie. / Złote Plakaty

2. Wisząca półka ze sklejki z księżycem

Jak tylko ją zobaczyłam, wiedziałam, że ją kupię. Zwłaszcza, że cena dobra. Jest teraz boom na podobne sklejkowe domki, ale jakoś nigdy nie przemawiały one do mnie tak bardzo. Księżyc wpasował mi się idealnie. Ach, są też kotki! / Allegro

3. Lampa wisząca EMMA 1037 Milagro / mlamp

4. Złote kropki

Jak złote naklejki to ze Złotych Plakatów 🙂 Grochy idealne – łatwo się przyklejało, w ogóle nie schodzą, pięknie pobłyskują. Wszyscy się zachwycają! Bardzo polecam! / Złote Plakaty

5. Sowa Huhuś

Całkiem niedawno w pokoju Róży rozgościła się… sowa! Róża ją uwielbia, śpi na niej, zabiera w różne miejsca. Jest to dzieło zaprzyjaźnionej, początkującej blogerki Szycie for Em! I wyobraźcie sobie, że taką sowę możecie zrobić sami! Gosia, autorka, pokazuje Wam wszystko w jednym ze swoich tutoriali – zajrzyjcie TUTAJ!
To jak? Zrobicie?

6. Krzesło Marzeń – Nowy Styl

Krzesło do biurka, jak wiadomo, to dosyć poważna sprawa dla każdego pierwszoklasisty. Nie tylko musi być wygodne i dobre dla małych plecków, fajnie też, jeśli po prostu cieszy. Tak i tym razem Róża sama zdecydowała i wybrała sobie tapicerkę krzesła Nowy Styl. To nasze jest częścią nowej serii marki, pełnej postaci z bajek Barbie i HotWheels. Róża oczywiście wybrała najbardziej kolorowe, z tęczami (kolor „tęczowy” całkowicie uwielbia) i z jednorożcem. Tak i spełniło się kolejne marzenie małej dziewczynki, które dodało pokoikowi dodatkowego, mega kolorowego twista. / Krzesła Marzeń Nowy Styl

7. Uwielbiam! Sztuczna, szara, owcza skóra / Jysk

8. Chyba najtańsza z poduszek z Ikei, a tak się nam spodobała, że wzięłyśmy od razu! / Ikea

9. Idealne dla pierwszoklasistki biurko Luna / Allegro

10. Super wygodne i naprawdę ładne łóżko Luna z materacem / Allegro

 

I jeszcze…

 

Farby

Właśnie takie kolory sobie wymyśliłam i takie udało się uzyskać. CIepły, delikatny róż, przełamany leciutką szarością. Róż przed zachodem, jak tu na większości zdjęć, lekko wchodzi w brzoskwiniowe odcienie, ale to kwestia wrześniowego słońca.

Na różowej ścianie – Kolory Świata Różane Perfumy Dulux
Na pozostałych, lekko szarych ścianach – Easy Care – Niewzruszona szarość Dulux

Sufit – Nieskazitelna biel Easy Care Dulux

Poza tym

  • Szafy wnękowe i półka na książki – na wymiar od stolarza
  • W rogu regał modułowy Besta z Ikei
  • Pozostałe zabawki i dodatki – ze starego pokoiku

 

W przygotowaniu wpisu i tego pięknego pokoiku, pomogły mi marki Dulux, Nowy Styl i Złote Plakaty. Bardzo dziękuję!

Zauroczona: Regalia

Czasem już po pierwszym spojrzeniu wiadomo, że trafiło się na coś niezwykłego.

Ja tak właśnie trafiłam. Znowu. Przez przypadek, jak to zazwyczaj bywa.

Albo wręcz przeciwnie – może całe te skomplikowane algorytmy facebookowe dokładnie wiedziały, żeby podsunąć mi właśnie Regalia. Musiały przecież wiedzieć, że poszukuję idealnego stolika kawowego. Ławy, która byłaby jednocześnie prosta i niebanalna. Która miałaby w sobie to coś. Która wpisałaby się w moje wnętrze i nadała mu szczególny charakter.

Tak i natknęłam się na małą wytwórnię mebli ze starego drewna – Polską Manufakturę Regalia. Stworzoną z marzeń i miłości do drewna. Tak i znalazłam mój idealny stolik. I ugaszczam na nim od jakiegoś czasu przyjaciół. Siedzimy skupieni wokół niego, śmiejąc się i rozmawiając. A ja co jakiś czas przystaję z boku i patrzę. I zastanawiam się, gdzie ten mój stolik już był. W innej formie, w swym dawnym życiu. Kto kiedyś z tych desek budował swój dom, czyją codziennością były. I cieszę się, że to nie zniszczało, że ma duszę, ma historię. I teraz jest u mnie.

Jak tu się nie cieszyć?

Podsyłam Wam kilka pierwszych zdjęć stolika, choć pewnie zobaczycie go jeszcze nie raz. Pojawi się choćby niedługo we wpisie o naszym pokoju dziennym. Tymczasem same Regalia zauroczyły mnie tak bardzo, że postanowiłam i  Wam je przybliżyć. Porozmawiałam sobie z Panem Wojtkiem, właścicielem, popytałam go o kilka rzeczy, poczytałam blog. Za Manufakturą stoi wciągająca historia i ludzie pełni pasji. Piękna filozofia i umiłowanie do starego drewna.

 

 

 

Na początku było… marzenie. Marzenie o domu wśród wzgórz, otoczonego lasem, z widokiem na zamglone łąki. Marzenie o domu z gankiem ze starego drewna, ze ścianami z czerwonej cegły i dachem pokrytym stuletnią dachówką. Marzenie o domu z duszą.

I taki dom powstał. A potem, dzięki doświadczeniu, jakie zdobyliśmy budując nasz dom, powstała nasza firma – Regalia Polska Manufaktura , w której wytwarzamy meble i podłogi ze starego drewna oraz płytki podłogowe i ścienne ze starych cegieł, a także unikatowe elementy wystroju wnętrz do Twojego domu.

Nasz dom to ponad 150-letnie siedlisko warmińskie. Kupiliśmy je w 2006 r. w stanie, który śmiało można nazwać … rozpadającą się ruiną. Nie było wyjścia. Dom trzeba było rozebrać i zbudować od nowa. I tak zrobiliśmy. Zbudowaliśmy ten dom od nowa, chociaż może lepszym określeniem byłoby tu „zbudowaliśmy go jeszcze raz”. Bo do budowy wykorzystaliśmy wszystkie odzyskane przy rozbiórce cegły, belki, deski, dachówki i kafle piecowe. Okazało się, że nie wystarczy nam materiałów uzyskanych z rozbiórki do rekonstrukcji budynku, więc udaliśmy się do „miejscowego składu budowlanego”, czyli skupowaliśmy od okolicznych mieszkańców materiały budowlane, „zapomniane” gdzieś w kącie podwórka. Wszystkie te cegły, kamienie i deski pochodziły ze starych budynków mieszkalnych, gospodarskich, stodół i spichlerzy. Dla nas okazały się skarbem.

Budując swój dom zdobyliśmy doświadczenie w rozpoznawaniu pochodzenia i jakości starych rozbiórkowych cegieł, dachówek oraz drewna. Nauczyliśmy się też w naturalny sposób oczyszczać i konserwować uzyskane materiały. Kiedy zakończyliśmy budowę i rozpoczęliśmy prace wykończeniowe, idea wykorzystywania starych materiałów była już naszą filozofią. Cegły na podłodze, drewniane belki pod sufitem, stare okna jako ramy do luster i meble ze stuletniej sosny. I tak, w sposób niezamierzony, spontaniczny i naturalny narodził się zupełnie nowy pomysł na życie – powstała nasza Polska Manufaktura „Regalia”, w której zatrudniliśmy mieszkańców naszej gminy. Wszystko, co w niej powstaje, jest robione na miejscu, przez miejscowych rzemieślników i z miejscowych materiałów. / Regalia

 

(Zobaczcie kilka zdjęć z realizacji manufaktury! A nuż i w Waszych wnętrzach coś znajdzie swój nowy dom?)

 

Zapytałam o coś niecoś Pana Wojtka Sobierańskiego, szefa Manufaktury. Oto, czego się dowiedziałam:

 

Czy drewno stało się Pana sposobem na życie? Pasją? Miłością? Co takiego ma w sobie?

Czasami sam się zastanawiam skąd wzięła się ta miłość do drewna. Najbardziej podoba mi się ratowanie przed zatraceniem starego drewna. Myślę sobie ile pracy ktoś musiał wykonać, żeby np. z pnia drzewa siekierą wyciosać belkę do budowy domu, a dzisiejsza cywilizacja bez mrugnięcia oka niszczy tę pracę. Pracę swojego przodka, który 100 lat temu musiał poświęcić tyle czasu, żeby zbudować dom dla swojej rodziny. Dziś przyjeżdża buldożer i przewraca dom w 5 minut. To dla mnie niezrozumiałe. Każdy kawałek w naszych stolarniach sprawdzam osobiście przed spaleniem (notabene odpady z produkcji wykorzystujemy do ogrzania naszej Manufaktury), bo nawet z małego kawałka można wykonać np. podstawkę.
Więc chyba najbardziej raduje mnie uratowanie starego drewna i przekazanie go następnym pokoleniom. Ostatnio udało mi się odkupić drewno z wyjątkową historią – z działdowskiego zamku krzyżackiego.
Czy któryś z Pana mebli pozostał na stałe w pamięci i sercu? Co to było?
Najbardziej TEN, coś w nim jest skoro jest to najczęściej podrabiany nasz mebel.

Czego najczęściej poszukują Pana klienci?

Wolę nazywać Klientów Fanami, bo w 99% są to ludzie, dla których ważne jest to, że mebel ma historię. Często pytają skąd jest drewno, ile ma lat. Staramy się podpisywać każdą belkę, zanim trafi do suszarni, żebyśmy wiedzieli skąd drewno pochodzi, kiedy klient zapyta.

Najczęściej poszukują stołów, stolików, komód, łóżek, desek na ścianę czy drobniejszych wyrobów – ram, skrzynek itp., czyli w sumie wszystkiego co mamy w ofercie. Nie podpatruję innych firm meblowych, bo chcę mieć czysty umysł kiedy wymyślam nowe meble. Wielu z nich nie pokazuję w internecie (żeby nieuczciwa konkurencja ich nie podrabiała). Tworzę indywidualne projekty dla klientów.

Jak wygląda poszukiwanie starego drewna? Czy już na pierwszy rzut oka widać, co można z danego znaleziska zrobić czy trzeba doszukiwać się piękna głębiej?

Po ponad 10 latach obcowania ze starym drewnem na pierwszy rzut oka widzę co można zrobić z danego kawałka drewna. Ale kiedy mam czas i zamykam się w jakimś magazynie w postaci 100-letniej stodoły, to przychodzi wiele nowych pomysłów. Dla ciekawostki, wszystkie działy Manufaktury – stolarnie, spawalnie, kuźnie, woskownie, magazyny znajdują się w starych 100-letnich budynkach, które remontujemy, żeby jeszcze długo służyły. Starej architektury się dziś już nie zbuduje.

Czy jest coś, o czym Pan marzy, aby powstało z Pana drewna? Lub gdzie miałoby się znaleźć?

Mam w głowie pomysły na wyjątkowe stoły. Ostatnio jest tylko problem z czasem. Mamy bardzo dużo zamówień i najpierw je musimy realizować, ale niedługo powstaną…
Czy mają gdzieś stanąć – na pewno staną w dużych przestrzeniach. Nie marzę o jakimś konkretnym miejscu. Jak klient napisze maila czy zadzwoni, że mebel jest niesamowity, to będzie już wystarczająca nagroda.

 

Zajrzyjcie koniecznie na stronę Polskiej Manufaktury Regalia oraz do sklepu, w którym część mebli dostępna jest od ręki – Regalia.

 

Before & (prawie) After: Nasza sypialnia

Nie należymy do minimalistów. Dobrze się czuję, kiedy otaczają mnie rzeczy. Aby było przytulnie, potrzebuję miękkich materiałów, ba – najlepiej puszystych, ale też tych takich moich, znajomych, naładowanych energią, która jednocześnie mnie uspokaja i stymuluje – dodatków. Uwielbiam ciemne sypialnie – w takich czuję się najlepiej (wcześniej mieliśmy całą brązową). Ogromną radość sprawiało mi zawsze podglądanie zdjęć sypialń w stylu boho, z dużą ilością roślin, ciemnego drewna, niebanalnych akcesoriów.

Nie mogło więc być inaczej!

Stworzyliśmy nasze granatowe gniazdko, w którym czujemy się wspaniale!

Jeszcze nie jest skończone, jeszcze potrzebuje kilku szlifów. Ale muszą to być dobrze przemyślane szlify. Wciąż poszukuję tej idealnej komody, być może szafki nocnej (aktualnie jej funkcję pełni nowa ławeczka z trawy morskiej, która ma stać w przedpokoju, tylko jeszcze nie ma tam na nią miejsca – wciąż jest pełno pudeł). Z drugiej strony łóżka planuję małą półeczkę – dla mnie, zamiast właśnie szafki nocnej. Musimy też wymyślić coś do przechowywanie wszystkich papierów i książek mojego męża. Wszystko to się jeszcze pojawi – z czasem. Na spokojnie.

Tymczasem cieszymy się już tą naszą sypialnią i z największa przyjemnością i Wam ją prezentuję.

Zaczynamy od zdjęcia z początków urządzania!

 

 

I jeszcze zobaczcie sypialnię w wizualizacji pracowni projektowej JOOKA.PL.

(Więcej wizualizacji TUTAJ)

 

 

A poniżej – jest i ona! Nasza granatowa sypialnia!

Nie jest to zwykła sypialnia. Pełni bowiem także funkcję „biurową” mojego męża. To tutaj, kiedy tylko jest w Polsce, kończy swoją książkę. Mamy więc w sumie nietypowe całe mieszkanie, bo w każdym pokoju ustawione jest biurko – moje, męża czy Róży.

Jej głównym punktem jest oczywiście łóżko. Dokładnie takie, jakie chciałam – drewniane, ciemne, proste, z pojemną szufladą. I niedrogie przy okazji (linki poniżej). Aby wykorzystać w pełni przestrzeń, oraz abym mogła się opierać o ścianę podczas nocy, kiedy mój mąż jest daleko (tak jakoś muszę), przysunęliśmy je do okna. Śpi się cudownie! Pod drugim oknem stanęło wielkie biurko męża. Tuż obok, w ścianie, której nie widać na zdjęciach, bo nie jest jeszcze w pełni skończona w moim odczuciu – znajduje się duża szafa wnękowa.

 

 

A w sypialni

 

 

 

1. Materac PlanPur Life

Tego bałam się najbardziej. Wybór materaca wydawał mi się jedną wielką czarną magią. Wiedziałam tylko, że jest ich na rynku cała masa, że te ich przekroje na rysunkach bywają tak strasznie skomplikowane. Że jak źle wybiorę, to będzie doprawdy klops, bo oboje z mężem mamy problemy z kręgosłupem. Odkładałam więc ten problem wciąż i wciąż, aż przypadkowo natrafiłam w internecie na sklep z materacami PlantPur. Wtedy też odkryłam, że jest coś takiego jak materac ekologiczny! Choć też nie ukrywam, że na samym początku to najbardziej spodobało mi się logo 🙂 Takie zboczenie zawodowe 🙂

A potem przeczytałam, że materac zawiera olej kokosowy i już wiedziałam, że to nie jest taki zwykły materac i że muszę zgłębić temat. Mamy najtwardszy materac Life, który składa się z dwóch pianek wysokoelastycznych z dodatkiem właśnie oleju kokosowego (substancje ropopochodne do 50% zostały zastąpione naturalnymi olejami roślinnymi). Co ciekawe, bok materaca został wytworzony z dzianiny celulozowej, nasączonej ekstraktem oliwy z oliwek, a pokrowiec jest pokryty „mikrobiologiczną, pro-biotyczną warstwą Freshe, która skutecznie zwalcza bakterie, grzyby i roztocza, działając antyalergicznie.”

Najważniejsze jednak, że śpi się na nim wybornie! Że aż wzywa do łóżka 🙂 I tak jakoś… idealnie wpisuje mi się w to nasze miejsce – swoją filozofią, jakością i wygodą.

Po więcej zajrzyjcie na PlantPur.

2. Te poduchy to już Wam obie od jakiegoś czasu pokazuję, no ale kocham je zwyczajnie miłością czystą 🙂 I co wieczór się mocno do nich przytulam (do męża też czasem). Ta tutaj – poducha African Mask / Komfort

3. A tą zachwycam się najbardziej, bo (jak już pewnie wiecie) tak świetnie pasuje mi do tapety w przedpokoju. A od niedawna także do donicy! / H&M Home

4. Kupiłam sobie dwie takie osłonki na kaktusy lub sukulenty, bo tego dnia akurat kosztowały 6,80 zł (!). Teraz czekają na te swoje kaktusy lub sukulenty i tak świetnie wpisują się we wnętrze! / H&M Home

5. No powiedzcie… – czyż mogłabym przejść obok tej donicy obojętnie? Przecież to od razu było pewne, że to będzie właśnie nasza donica na naszą własną palmę! (czy tam dracenę…) / H&M Home

6. Regał Happy Barok

Pokazywałam Wam już niedawno ten całkowicie przepiękny regał z kolekcji Plum z mosiężną półką z Happy Barok (autorstwa Katarzyny Jasyk). Pasuje wprost idealnie do naszej sypialni. Jest jednym z tych wyjątkowych mebli, które nadają wnętrzu charakter. Które swoimi detalami (mosiężna półka i kulka na nodze) przyciągają uwagę i poprawiają nastrój.

Koniecznie zajrzyjcie do Happy Barok – bo tam piękne nowości!

7. Pościel White Pocket

Kolejne cudo, które tak świetnie wpisało się w naszą sypialnię! Cudo, cudo! Śpię bowiem w paprociach! Otulają mnie i kołyszą do snów!

A to dzięki pościeli „Paprocie” naszej małej, polskiej marki White Pocket, która co rusz zauracza mnie sowimi nowościami (ostatnio pokazywałam Wam pościel w grzybki). Pościel uszyta jest ze 100% bawełny satynowej, a zdobi ją autorska grafika. Sprzyja wyciszeniu, relaksowi i jest tak przyjemna dla skóry! / White Pocket

8. Firanki – nie sądziłam, że aż tak spodobają mi się firany Bergitte z Ikei! Nie są to typowe firanki – to nieco grubszy materiał, jakby ze starodawnej bielizny. Jest czymś pomiędzy firankami a zasłonami. Tworzą bardzo przytulny nastrój. / Ikea

9. Mamy już dwie takie sztuczne skóry – obie szare. Jedna w sypialni, drugą u Róży. Obie uwielbiam, obie pasują i jednocześnie łączą pomieszczenia. Na obie tak przyjemnie rano się wstaje. / Jysk

10. Czy ja już Wam wspominałam, ze zostałam patronem medialnym książki?

Tak tak! To ciepła, prosta, ale przyjemna historia. Pełna ciepła i miłości. W sam raz nie tylko na lato, na plażę czy do pociągu. Myślę, że równie przyjemnie będzie się ją czytało także w długie, jesienne wieczory! Polecam Lato utkane z marzeń, Gabrieli Gargaś / Wyd. Czwarta Strona

11. Nie mogło się obyć bez wyjątkowych grafik, co? I koniecznie z elementami złota – jak to w całej sypialni. Mój wybór ponownie padł na Złote Plakaty (widzieliście już jeden w kąciku pracy, zobaczycie i u Róży w pokoju). Tak ładnie mienią się tą swoją złotą folią! Wybrałam Plakat Gray Beige Pastel White Circle / Złote Plakaty

12. oraz Plakat Gray Beige Pastel Stripes / Złote Plakaty

 

I jeszcze…

ŁÓŻKO

Zdecydowaliśmy się na proste, ale piękne i solidne łóżko sosnowe w kolorze orzecha. Dobraliśmy do niego pojemną szufladę w tym samym kolorze. Bardzo polecam! Przyszło ekspresowo, pachnie drewnem i jest bardzo wygodne! / Meble Pęczek

ŚCIANY / FARBA

Oj, pisałam już wielokrotnie – kolor jest po prostu cudowny! Dokładnie taki, jaki chciałam. Głęboki, intensywny, kojący. Ten odcień nazwya się „Granat pierwsza klasa”, a marka – Dulux.

LAMPY

Kinkiety to Spot Light Olivia (tylko kabelki im dorobiliśmy) / ŚwiatłoiSTyl.pl. Natomiast lampę wiszącą kupiłam na wyprzedaży w Castoramie i niestety już jej na stronie nie widzę.

 

I jeszcze kilka obrazków na koniec!

 

 

W przygotowaniu wpisu i oczywiście naszej sypialni, pomogły mi marki PlantPur, White Pocket, Złote Plakaty, Dulux i Happy Barok. Bardzo dziękuję!

Before & After: mój kącik pracy

Cieszę się ogromnie, bo w końcu mogę rozpocząć cykl, na który tak długo czekałam! A w zasadzie część mojego wnętrzarskiego cyklu, jego finałową część. Będą to wpisy typu before & after, pokazujące co udało nam się zrobić w poszczególnych pomieszczeniach naszego nowego mieszkania.

W końcu! W końcu tu mieszkamy!

Na początek – mój kącik pracy. Nie jest to może całe pomieszczenie, ale miejsce bardzo dla mnie ważne. To tutaj spędzam większą część dnia. Tutaj potrzebuję móc się skupić, wyżyć kreatywnie, tworzyć, pisać, rysować. To dlatego tak bardzo mi zależało mi na tym moim małym kąciku.

Jak być może pamiętacie, kącik ten postanowiliśmy umiejscowić w salonie. Idealnie byłoby mieć osobny pokój, przeznaczony jedynie na biuro. No ale cóż. Póki co, pozostajemy przy kąciku.

Stworzyłam go zamykając do połowy kuchnię, co do teraz wydaje mi się doprawdy genialnym pomysłem. Po pierwsze – nigdy nie chciałam mieć w pełni otwartej kuchni. Bardzo chciałam, aby było można choć trochę tam się ukryć. Po drugie – powstał idealny kąt do pracy.

I choć w domu mamy sporo kolorów, tutaj postawiłam na biel. Biel przełamaną dodatkami i tą cudowną krzaczastą tapetą. Stworzyłam sobie miejsce do pracy dla freelancera, które jednocześnie pozwala się skupić, ale także potrafi wydobyć ze mnie nową energię i pomysły. Już to dobrze wiem, bo od kilku dni tu właśnie pracuję.

Coś czuję, że z biegiem czasu pewnie dojdzie tu coś niecoś. Życie pokaże czy będę potrzebować jeszcze jakieś schowki czy szufladki. Na razie większe rzeczy zamknęłam w witrynce po drugiej stronie pokoju, ale już wyczaiłam w Ikei takie urocze małe segmenciki z szufladami, które świetnie się tu wpasują. Zobaczymy.

 

Tymczasem, oto i mój kącik pracy!

Najpierw w wersji bardzo before i before!

 

 

U góry wersja całkowicie otwarta. Poniżej już z postawioną ścianką.

 

 

Jeszcze muszę Wam przypomnieć piękne wizualizacje, autorstwa Agi z pracowni projektowej JOOKA.PL.

Podobnie wyszło, co?

 

Wizualizacje skradły wtedy moje serce, ale muszę przyznać, że rzeczywistość podoba mi się jeszcze bardziej!

 

W moim kąciku:

  • Najefektowniejsza część czyli tapeta Rebel Walls – Bellewood Grey Toile – zamawia się na wymiar, pod konkretną ścianę, wygląda po prostu cudownie! / Rebel Walls
  • To o co najczęściej już pytacie – biurko! Pasuje mi tu idealnie i cieszę się z niego bardzo. Zwłaszcza, że kosztuje naprawdę niedrogo, a przy tym jest bardzo praktyczne – można poupychać sporo „niezbędnych” rzeczy / Meble & Tkaniny
  • Największy kłopot miałam z krzesłem obrotowym. Zależało mi na tym, aby było praktyczne, ale też, żeby prezentowało się godnie. I nie biurowo. Kandydatów było kilku, ale kiedy zobaczyła ten fotel, wiedziałam, że to jest właśnie ten, który powinien się tu znaleźć. Może nie jest to mebel szczególnie dobrze wyprofilowany dla kręgosłupa, ale, jak na razie, siedzi i pracuje mi się na nim bardzo dobrze. I jest taki… lekki, nie dominuje, nie zwraca bardzo uwagi na siebie. / Mebel Partner
  • Półeczki – ot, po prostu półeczki z Ikei, jedne z najprostszych, o bardzo wdzięcznych podpórkach. Pasują świetnie. / Ikea
  • Na półkach – obrazek idealny – złote „Inspire” na tle ciemnych kwiatów / Złote Plakaty
  • Reszta rzeczy z półeczek jest już ze mną od dawna. Wszystkie uwielbiam – zwłaszcza zdjęcie z Różą w zlotej ramce z H&M Home, zegar Ikea i pojemniczek z uszami na biżuterię z H&M Home
  • Na biurku – świetnie psująca lampka / Konsimo z Allegro
  • Doniczka, filiżanka i pojemnik na długopisy – vintage, wygrzebane na ciuchach, moje ulubione znaleziska!

Cóż mi pozostaje… tylko pracować dwa razy więcej teraz 🙂

 

 

Wnętrzarskie zachwyty i aktualności 11

Co powiecie na kilka nowych migawek z naszego mieszkania?

Wciąż są to jeszcze robocze i niepełne obrazki, ale szykuję się już do wpisów z ostatecznymi lub prawie-ostatecznymi wnętrzami!

Wyobraźcie sobie bowiem, choć mnie samej przychodzi to z trudem, że już tu praktycznie mieszkamy!

Dzisiaj nazwoziliśmy wszystkie większe rzeczy i pudła. Sporo jeszcze do przewiezienia pozostało, ale to już będziemy stopniowo sobie jeździć. Ważne, aby nie było zbyt dużego chaosu i natłoku pudeł naraz.

W każdym razie, dzisiaj śpimy tu już trzecią noc, a mi wciąż wydaje się jakbym przebywała w hotelu. Albo u znajomych. Ale na pewno jeszcze nie u siebie. Wszystko pachnie inaczej, dziwnie, taką remontową nowością, z którą nie potrafię się oswoić. Zupełnie inne odgłosy słychać przed zaśnięciem. Ciekawa jestem, ile czasu zajmie mi oswajanie tego miejsca. Mam nadzieję, że nie długo 🙂

 

Tymczasem, muszę jeszcze donieść, że znalazłam CAŁĄ MASĘ, ale to CALUTKĄ MASĘ pięknych rzeczy, którymi musiałam się z Wami podzielić!

 

Polecam więc bardzo wnętrzarskie zachwyty na końcu tego wpisu, a zaczynamy od kilku migawek z mieszkania!

 

 

 

Po pierwsze i najważniejsze – mam w końcu na ścianach tak długo wyczekane tapety Rebel Walls! Pasują cudownie! Uwielbiam je!

Tutaj widać tapetę Bellewood Gray Toile.

Mam też mój kącik pracy, z którego właśnie piszę Wam ten post. Wymaga jeszcze dopieszczenia, ale spodziewajcie się już niedługo jego ostatecznej wersji!

 

Ścianę w salonie wypełniło idealne tło mojej lampy (Modern Orchid ze Step Into Design)!

Kiedyś wymarzyłam sobie, że zawiśnie tu obraz i kiedy tylko zobaczyłam ten delikatny pejzaż, wiedziałam, ze to właśnie ten jedyny! Ja tu widzę wydmy i morze, choć są i tacy, którzy upierają się przy zimowym widoku. Pozostańmy jednak w klimatach nadmorskich 🙂

Obraz Congelado z Mix Gallery (tak samo jak cudny plakat z przedpokoju, który pokażę Wam niebawem!).

 

 

Zawiesiłam też firany i zasłony! Wszystkie z Ikei. Podobają mi się bardzo. I wiszą już, choć jeszcze są za długie. Muszę się teraz zebrać, pomierzyć je i oddać do krawcowej.

 

 

A to mała zapowiedź przedpokoju i moja ukochana dżungla! To kolejna tapeta Rebel Walls – Jungle Land Verdant. No po prostu – cudna!

 

Co to?

To nasze drzwiczki do innego świata!

Moje ulubione, granatowe, ze złotą gałeczką, drzwi do schowka w przedpokoju.

Cały przedpokój – już niedługo w Lili!

 

 

I tak płynnie kolorystycznie przechodzimy do sypialni!

A w niej nowi mieszkańcy!

 

 

Jest więc cudny regał Plum z mosiężną półką, który pokazywałam Wam ostatnio w Lili – Happy Barok, autorstwa Katarzyny Jasyk.

Jest dokładnie takie, jakie chciałam – drewniane łóżko w kolorze orzecha – Kora z Meble Pęczek.

Jest mega wygodny materac z olejem kokosowy, o którym więcej napiszę Wam w sypialnianym wpisie – Plantpur.

 

 

Jest i w końcu przepiękna pościel z jakby malowane paprotki z White Pocket. Och, ona też aż prosi się o piękne sypialniane zdjęcia!

Jest jeszcze coś nowego, ale to już następnym razem!

 

A oto, poniżej, wszystkie te CUDA, które znalazłam ostatnio!

Pora na wnętrzarskie zachwyty!

 

1.Dekoracja ścienna Kyoto HK LIVING / Mak Studio

2. Gablota bambusowa HK LIVING / Mak Studio

3. Poduszka Kyoto HK LIVING / Mak Studio

4. Poduszka Tokyo HK LIVING / Mak Studio

5. Ława z siedziskiem z trawy morskiej / Emako

6. Biurko Pimlico / SFmeble.pl

7. Poduszka JUNGLE HK LIVING / Aga Martin

8. Fotel IBEX / Aga Martin

9. Stoliki kawowy ARABICA Dutchbone / Mak Studio

 

 

1. Lampa stołowa nature Bloomingville / Moma Studio

2. Fotel Glmour Łososiowy King / Mebel Partner

3. Dywan arqui indian red&peach Please wait to be seated / Moma Studio

4. Lampa ścienna planet ciemny fiolet Please wait to be seated / Moma Studio

5. Lampa stojąca SOLARIS biało mosiężna / Step Into Design

6. Krzesło Gabbia / Moma Studio

7. Wieszak z lustrami GUDO / Aga Martin

8. Komoda Sioux Kare Design / Kare24.pl

9. AYTM – ANGUI Krzesło – Różowe / Design For Home

 

 

Niezwykłe polskie komody LOGUN / Mebloscenka

 

1.Komoda ze złotymi uchwytami / Punca

2. Krzesło A-8223 Fameg / ModneKrzesła.pl

3. Wazon w drewnianej misce DONITZA Toczenie w Drewnie / Decobazaar

4. Imbryk Lewitacja JAD / Cloudmine

5. Stolik Gunnik Zuiver / Meble.pl

6. Komoda ASHTON w stylu retro / OneMarket.pl

7. Doniczka wisząca GALAX / Aga Martin

8. Świecznik balance na długie świece ferm living / Moma Studio

9. Dwustronna pościel „Zaczarowany las” / White Pocket

10. Fotel Mr.T obrotowy, Design: Katarzyna Jasyk / Happy Barok

11. Komoda Sherazade Kare Design / Kare24.pl

Jak sprzątać to szykownie

Tak to właśnie, drodzy moi, sprzątałam sobie ostatnio całe, calutkie mieszkanie po jego wykańczaniu. Oj, było tego sporo… A przez głowę, wciąż i wciąż, przechodziła mi myśl, że robię to szykownie!

I nawet ten mój dres i stary podkoszulek, jakimś dziwnym trafem, zamieniały się w rozkloszowaną suknię z perłami, fryzura stawała się gładka i ułożona, co mi się praktycznie nigdy nie zdarza, a w oddali słyszałam rzewne francuskie melodie. Bo jak tu nagle nie cofnąć się w czasie, bo jak nie przeobrazić się w porządną housewife, kiedy w całym domu, tu i ówdzie, rozłożone są takie ładne… środki czystości?

Autentycznie!

Wierzcie mi, ale do teraz mam je rozstawione wszędzie, bo używam ich wciąż jeszcze i do teraz, za każdym razem jak na nie zerknę, mam wrażenie, że przenoszę się do Bretanii. A potem pojawia się mała taka refleksja – jakże one ładnie tu pasują.

 

Trzeba więc przyznać, że środki czystości Jacques Briochin mają swój czar. Niezaprzeczalny. Opakowania idealnie oddają ich ducha i przekaz, jasno komunikują wartość tradycji, ale jednocześnie są nowoczesne i praktyczne.

Wracając jednak do początku…  Jak już wspominałam Wam na Facebooku, marka francuskich środków czystości Jacques Briochin postanowiła pomóc mi w sprzątaniu naszego nowego mieszkania. A że ja na wszelką pomoc jestem zawsze otwarta, zgodziłam się bez wahania. I wiecie co? Dobrze zrobiłam! Bo raz to już nawet prawie czarna rozpacz mnie ogarniała…

Zaczęłam jednak, jak porządna domowa gospodyni, do jakiej niekiedy aspiruję, od przeczytania podręcznika sprzątania. Proszę mi się tu pod nosem nie uśmiechać. Kiedy dostajecie sporo butelek i pojemników w większości z francuskimi napisami (są oczywiście polskie nalepki), też właśnie po coś takiego sięgacie na początek. Tam to dowiadujecie się, że markę założył w 1919 roku we francuskiej Bretanii Renauld Raoul. Otworzył on warsztat mydła i produktów czyszczących używanych przez profesjonalistów – drukarzy czy mechaników. Jego produkty cechowały się najlepszą jakością i tradycyjnymi recepturami. Do dzisiaj marka znacząco ewoluowała, co roku wprowadza na rynek nowości, a część produktów posiada certyfikat Ecocert.

 

Produktem, o którym od początku słyszałam najwięcej, którym przez dłuższy czas zachwycała się dystrybutorka marki, a także tym, który mnie samą najbardziej zaintrygował jest czarne mydło – savon noir. W swej głównej postaci sprzedawane jest jako miękka, gęsta, ciemna maź, w sporym słoju. No, czarna to ona wydaje się w tym właśnie słoju, bo jak tylko wyciągniemy ją na światło dzienne, okazuje się, że jest jasnym, zielonkawym… glutem. Z tym to właśnie glutem zaprzyjaźniłam się najbardziej!

Czym różni się to czarne mydło do sprzątania od tego kosmetycznego, które już dobrze znam od czasu wizyty w Maroku? Na to pytanie odpowiedział mi podręcznik właśnie. Okazuje się, że zawiera ono trochę więcej wodorotlenku potasu, co poprawia jego właściwości odtłuszczające, a co z kolei nie jest polecane do stałego kontaktu ze skórą. Mydło jest produktem bardzo uniwersalnym, można nim sprzątać prawie wszystko. Jest mocno skoncentrowane – naprawdę nie wiele go trzeba, aby doczyścić to co wymaga doczyszczenia.

 

 

Myłam nim sporo, ale chciałabym przytoczyć trzy przykłady, kiedy to wydało mi się niezastąpione. Przy pierwszej rozmowie o marce, dystrybutorka opowiadała mi o kliencie, który to mydło zakupił, a potem wrócił do niej zachwycony, bo w końcu, po jakimś długim czasie, udało mu się domyć coś, co wydawało się nie do domycia. Ta historia przypomniała mi się podczas któregoś z kolei mycia podłogi w łazience. Były bowiem na niej dziwne plamy, które w ogóle nie zmieniały się przez te wszystkie mycia. Byłam już praktycznie pewna, że to takie nieodwracalne. Wtedy to sięgnęłam po mydło i gąbeczkę. I wyobraźcie sobie – wszystko zeszło! Poleciałam więc do drzwi wejściowych, które od dawna pokrywały dziwne białe smugi. Ze trzy razy próbowała już je zmyć. I to właśnie savon noir dało radę!

A potem kupiłam nowy dywan… piękny, taki jak chciałam, ręcznie tkany i barwiony w Indiach. I na ten dywan dzieci wylały mi cały kubek kawy… Zaprałam go szybko, choć niedbale, od razu, czymś, co miałam pod ręką i wystawiłam do suszenia. Dopiero nazajutrz okazało się, że plama nie sprała się w ogóle, że jest bardzo widoczny, kawowy ślad. Dwa razy go jeszcze dopierałam, przy użyciu savon noir i gąbeczki oraz odplamiacza tejże marki. I choć niestety zeszło także trochę barwnika ze wzorów… nie ma śladu po kawie!

Jak tu się z czymś takim nie zaprzyjaźnić?

 

 

Kolejnym moim faworytem zostało także czarne mydło, ale w wersji rozcieńczonej, w sprayu. Umyłam nim prawie wszystko! Zwłaszcza pomocny okazał się w myciu nowych, wielkich szaf wnękowych i szafeczek w kuchni. Jest tak samo uniwersalny jak wcześniej opisywane, miękkie mydło. Jego forma jest jednak znacznie praktyczniejsza, choć przez to mniej skoncentrowana. Świetnie odłuszcza i oczyszcza. Stwierdzam też, że jest znacznie lepsze od uniwersalnego środka czyszczącego, choć i ten jest całkiem fajny.

Niemniej jednak oba czarne mydła polecam najbardziej. Warto mieć je w domu zawsze. Tak samo jak czarne mydło w płynie do mycia podłóg – wszystko pięknie doczyszcza!

 

Zachwyciło mnie też to to różowe. Niby taki tu sobie róż, a Środek czyszczący do łazienki ma pewien dobrze ukryty efekt wow!

Efekt ten dosyć szybko można odkryć, co i mi się przydarzyło, kiedy zabrałam się za porządne czyszczenie naszej łazienki. Już nawet nie tyle chodzi o to, ze czyści dobrze, szybko i sprawnie, że wystarczy spryskać armaturę, polać ją wodą, a ona pięknie się błyszczy. Wcale nie o to chodzi. Wyobraźcie sobie bowiem, że do tego środka dodano olejek sosnowy i cała łazienka po chwili pachnie jak totalny las! I jest to po prostu genialne! Produkt polecam w połączeniu z Tradycyjnym żelem octowym – wysoko skoncentrowanym preparatem, który dobrze zwalcza kamień z umywalek, toalet czy pryszniców. Tak wiem, w nowym mieszkaniu o kamień jeszcze trudno, ale został on już także sprawdzony w tym starym.

 

Z takich naturalnych zapachów to jeszcze muszę bardzo pochwalić Płyn do płukania z dodatkiem lawendy. Nie pachnie może bardzo intensywnie, raczej rzekłabym delikatnie, ale jednak. Przeprałam już kilka dobrych prań w całym piorącym zestawie, także jasnych z wybielaczem i nie ma do czego się przyczepić. Zarówno płyn do prania, wybielacz, płyn do płukania i odplamiacz są certyfikowane przez Ecocert, mamy więc gwarancję dobrych, łagodnych składników.

 

 

Nie mogę też nie wspomnieć o genialnym duecie kuchennym – Płynie do mycia rąk i naczyń oraz Mleczku czyszczącym. Ten pierwszy nie tylko wygląda dobrze w swej jasnej, niebieskiej butelce z praktyczną pompką. On faktycznie i autentycznie pozostawia dłonie miękkie i przyjemne w dotyku. Można więc myć naczynia bez żadnych obaw. Chętnie też sięgam po mleczko do czyszczenia naszej nowej płyty indukcyjnej.

 

 

Chętnie polecę także inne produkty – i te do zmywarek, do czyszczenia parkietów czy środki uniwersalne. Najmniej przydaje mi się Środek dezynfekujący, który ma za zadanie zabijać bakterie. Cóż, nie jest to coś, co akurat uważam za niezbędne. Nie mam więc nawyku sięgania po niego, choć doceniam fakt, że ładnie pachnie i zawiera same roślinne składniki.

Pozostaje jeszcze ostatnia rzecz i jest to coś, co nie sprawdziło mi się zupełnie. To Tradycyjny płyn octowy, po który sięgałam przy myciu łazienki, ale też dużych powierzchni szklanych. Niestety zarówno na oknach, na parawanie nawannowym i ogromnych lustrach na drzwiach szafy wnękowej, pozostawił bardzo widoczne smugi. Musiałam je ponownie myć lub ścierać na sucho. A tego akurat nie lubię 🙂

To jak? Sprzątamy szykownie?

Naprawdę się cieszę, że poznałam markę Jacques Briochin i to w tam trudnym momencie. Bo wierzcie mi, ale sprzątać to ja nie lubię. Jeśli więc są produkty, które w tym pomagają – czemu po nie nie sięgnąć?

 

Wszystkie produkty dostępne na stronie Briochin.pl

 

Post powstał w wyniku miłej współpracy z marką Jacques Briochin.

Facebook