Spieszę do Was z nowym projektem!
A w zasadzie z efektami jednego z projektów, nad którymi ostatnio pracowałam. A że, muszę przyznać, praca ta sprawiała mi sporo radości, tym bardziej się cieszę, że… w końcu ożyła. Nie ma bowiem nic przyjemniejszego, jak obserwowanie tego, co wykiełkowało w mojej głowie – w realnym świecie. Namacalnym. A i słowo „wykiełkowało” pasuje tu jak ulał! Czemu?
Jakiś czas temu zgłosili się do mnie Daniel i Marcin z potrzebą stworzenia identyfikacji wizualnej dla ich młodziutkiej firmy Healthy2Wealthy. Przyznam, że wtedy słowo „hydroponika” było dla mnie mocno enigmatyczne. W pełni jednak ujęli mnie innym określeniem, które idealnie opisywało profil ich działalności – mikroliście!
Mikroliście! Czy to nie brzmi fantastycznie?
A zatem, wszystkim mieszkańcom na początek Krakowa i okolic donoszę, że od niedawna w Waszych warzywniakach i sklepach z ekologiczną żywnością możecie nabyć owe mikroliście. I dodam tu najważniejsze – są pyszne!
Mikrolistki to jakby forma przejściowa pomiędzy kiełkiem a dużą rośliną. Są łagodniejsze w smaku od kiełków i jakby bardziej soczyste. Idealnie nadają się jako dodatek do wszystkiego! A i do podjadania samodzielnie też. Wyglądają przepięknie i podkręcają wygląd każdego dania.
Z ciekawostek, które umieszczałam na plakacie chłopaków:
- Mikroliście to podrośnięte kiełki z pierwszym liściem właściwym. Badania wskazują, że mikroliście zawierają do 16 razy więcej witamin i mikroelementów niż dojrzałe rośliny i z tego powodu zalicza się je do elitarnej kategorii „superfoods”!
- Początkowo mikroliście stanowiły dodatek w wykwintnych restauracjach w Stanach Zjednoczonych. Zdobywają coraz większą popularność w Europie, ponieważ są pyszne oraz efektownie prezentują się na talerzu.
- Są świeże i wolne od pestycydów.
- Uprawiane są w idealnych dla nich warunkach i dostępne są przez cały rok.
- Metodą, którą stosujemy w uprawie jest hydroponika. Mikroliście pobierają składniki rozpuszczone w wodzie, a nie w ziemi, dzięki temu rośliny są wolne od szkodników i chorób.
Temat zaciekawił mnie bardzo. Kiedy więc udało nam się zakończyć większość prac graficznych, wybrałam się do chłopaków, zobaczyć, jak owe liście rosną. Po pierwsze, ewidentnie widać, że firma dopiero się rozkręca, że dopiero poszukują sklepów partnerskich. Pomieszczenie jest niewielkie, a liści jeszcze stosunkowo niewiele. W chłopakach widać jednak zaangażowanie, a pasją z jaką opowiadają o liściach naprawdę się udziela.
Na środku niewielkiej salki stoi specjalny regał przystosowany do upraw, a na nim ustawione są pojemniki z rosnącymi liśćmi. W zasadzie wygląda to jak przedszkole dla roślinek. Całe pomieszczenie jest zamknięte, mieści się w przyziemiu i nie ma dostępu do słońca. Wiecie zatem, jak te liście rosną?
Tym właśnie zajmuje się owa tajemnicza hydroponika, w której wspominałam Wam na początku. Jest to forma nowoczesnego rolnictwa, które stało się popularne na Zachodzie. Tam bowiem dochodzi do szybkiej degradacji ziem uprawnych, głównie na potrzeby budownictwa, a co za tym idzie – coraz mniejsza powierzchnia pół może w pewnym momencie spowodować niedobór płodów rolnych. Rozpoczęto więc tam już na przykład przystosowywanie pomieszczeń pofabrycznych, starych magazynów czy wielkich szklarni na takie właśnie uprawy hydroponiczne, w których roślinki rosną ustawione warstwami, co sprawia, że rozwiązuje się problem braku powierzchni.
Co jednak tu najważniejsze – uprawy hydroponiczne są w pełni uniezależnione od zewnętrznych warunków atmosferycznych. Rośliny uprawiane są bez gleby. Do ich korzeni dostarczana jest napowietrzona woda ze składnikami odżywczymi niezbędnymi do ich wzrostu. Specjalne lampy emitują światło podobne do słonecznego. Cała więc energia, jaką roślina w normalnych warunkach pożytkuje na rozrost korzenia i poszukiwanie wody, teraz idzie w samą roślinę. Nie mamy pór roku, nie ma katastrofalnych susz czy ulew, roślina ma wszystko, czego potrzebuje, aby pięknie wzrastać. Nie stosuje się tu pestycydów, nie ma obaw o skażenie gleb, stosuje się optymalną ilość wody.
Marcin i Daniel są w pełni zafascynowani hydroponiką i trudno im się dziwić. Mają wielkie plany i marzenia. I powiem Wam, że naprawdę nietrudno wyobrazić sobie, jak z tego małego pomieszczenia przeprowadzają się niedługo do czegoś znacznie większego. Czegoś wypełnionego roślinkami po same brzegi. Bo zaczynają od Krakowa, ale wierzę, że będą po kolei zdobywać kolejne miasta. Bo doprawdy – jak tu się nie zauroczyć takimi listkami?
Żeby jeszcze tylko udało się znaleźć odpowiedni zamiennik tego plastiku w opakowaniach, a będzie idealnie, prawda?
Pozostawiam Was z mikroliśćmi i kilkoma efektami naszej graficznej współpracy. Listki nie mają jeszcze niestety swojej strony, ale wszystko jest w planach. Tymczasem, szukajcie ich w okolicznych sklepach!
Zapraszam też na stronę mojego portoflio