Podświadomie czułam to od zawsze. Uczono mnie tego, powtarzano, przekazywano, donoszono. Wiem na pewno jednak od niedawna. A w zasadzie czuję. I jak nic, szczególnie teraz, korzystam w pełni.
Słońca nam trzeba! Jego kojących, uzdrawiających promieni. Jego wypełniającej energii. Pokładów nadziei, które tylko ono potrafi tak łaskawie zakorzenić w naszej świadomości.
Właśnie teraz, w czasach trudnych, w czasach próby i zmiany, teraz właśnie czuję, że to słońce pomoże mi przetrwać.
Łapię więc tę jego energię codziennie. Zażywam kąpieli słonecznych, aby wypełnić każdy kawałeczek ciała pozytywnym myśleniem. Zalegam na trawce, na macie i kocyku i leczę obolałe ciało i zmęczony umysł. Nic tak dobrze mi nie pomaga na moje problemy z kręgosłupem, na rwę, która mnie w tym stresie dopadła, jak właśnie ten czas spędzony na słońcu. Kwietniowym, łagodnym, jakże kojącym słońcu.
Promienie słoneczne przenoszą nam dobre myśli, ale nie tylko one. To Hania, która stworzyła Synchronię i Green Dragonfly Natural Candles, nauczyła mnie, że tak samo działają drobne światełka, promyczki zaklęte w płomieniach świec, tworzonych z sercem.
Te świece, które koją moją duszę swoim promieniem i naturalnym zapachem, te świece towarzyszą mi od dawna. Mam to ogromne szczęście, że trafiają do mnie właśnie wtedy, kiedy potrzebuję ich najbardziej. Ich płomień przynosi nadzieję, spokój i to przyjemne uczucie radosnego oczekiwania na to, co dopiero się wydarzy. Na wszystkie dobre rzeczy, które nas jeszcze czekają.
Taką moc mają świece Hani!
Na pudełeczku są życzenia „Świetlistych Świąt”. I to chyba najlepsze życzenia, jakie do tej pory słyszałam.
Po świece odsyłam Was na stronę Green Dragonfly Natural Candles.
A tutaj przesyłam moje ostatnie słoneczne ilustracje i zdjęcia z nowymi świecami Hani, które dotarły do mnie, aby rozświetlić mi Święta.