Mały biznes – czasy trudne

Dawno nie było żadnego wpisu z serii Mały Biznes, prawda? Już nawet nie pamiętam, jak to wychodzi z numeracją tych tematycznych postów, więc po prostu ją pomijam. I piszę! I piszę, bo jest o czym, pomimo tego, że wspominałam Wam już kilka razy, że covidowy kryzys dopadł i mnie.

Jak więc się funkcjonuje z taką działalnością, jak moja, w trudnych czasach?

Trzeba się nakombinować! To tak podsumowując. Ale od początku…

Wiecie już, że mam maleńką, bo jednoosobową działalność, która skupiała się na kilku kierunkach

  • prowadzeniu warsztatów kosmetyków naturalnych i słodyczy kosmetycznych dla firm i instytucji
  • projektowaniu graficznym
  • sesjach zdjęciowych produktowych, w głównej mierze kosmetyków
  • promocji firm na moich kanałach, głównie na blogu
  • prowadzeniu profili w social mediach.

Z tym, że stanowczo największą cześć moich dochodów stanowiły właśnie warsztaty. Przed pandemią bardzo ładnie się rozkręcały. Musiałam coraz częściej zatrudniać pomoc. Zjeździliśmy pół Polski i spotykaliśmy całą masę cudownych ludzi. Czułam się już pewnie i stabilnie finansowo.

Aż tu trach… Posypało się… Straciłam praktycznie wszystkie warsztatowe zlecenia. Wyjątkiem było lato, kiedy to udało się przeprowadzić trzy warsztaty na Podhalu i okres świąteczny – zadebiutowałam z warsztatami online. Wraz z pandemią straciłam także mojego stałego, comiesięcznego klienta, dla którego tworzyłam grafiki do sklepu internetowego i prowadziłam Facebooka. Niestety sklep nie dał rady kryzysowi.

Mam to szczęście w nieszczęściu, przynajmniej w porównaniu do innych firm dotkniętych aktualną sytuacją, że nie posiadam wielkich kosztów stałych – ciążących kredytów, czynszów czy pracowników. Moje comiesięczne koszty zamykają się na ZUSach, księgowej (bez której nie wyobrażam sobie funkcjonowania) i abonamencie za pakiet Adobe. Pracuję w domu, co sporo teraz ułatwia (zwłaszcza, kiedy córka miała zdalne nauczanie, a potem ciągłe ferie). Na początku udało mi się skorzystać z kilku form pomocowych z pierwszych tarcz antykryzysowych, ale od dawna one już mi nie przysługują. Co pozostaje?

Pozostaje dziękować za to, że nie skupiłam się kiedyś na tylko jednej formie działalności, a zdecydowałam się na coś, co ładnie określają dywersyfikacją przychodów. Mogę się więc skupić na tym, na co nawet w tak trudnym czasie jest zapotrzebowanie – na grafice.

W zasadzie nie mam innego wyjścia. Na warsztaty praktycznie nie ma nawet zapytań – nie wiadomo kiedy się to wszystko kończy, firmy obcinają budżety na tego typu wydatki, a i muszę przyznać, że forma warsztatów online bardzo mi tu nie leży. Czuję, że muszę mieć kontakt z grupą i nadzorować poczynania moich uczestników. No, a poza tym i tak teraz musiałabym na dłuższy czas z nich zrezygnować – jestem w szóstym miesiącu ciąży. Mam nadzieję wrócić do tej formy działalności jak wszystko się uspokoi, a dzidziuś już mi na to pozwoli.

Skupiam się więc na grafice, z radością przyjmując także inne zlecenia, które na szczęście co jakiś czas do mnie schodzą. Pojawiają się więc tutaj w Lili wpisy sponsorskie, niedawno zaczęłam prowadzić nowy profil na Facebooku i Instagramie jednej wspaniałej kobietki, zaraz też będę robić sesję produktową.

Czyli, podsumowując, przeszłam na etap drobnych zleceń, które w sumie muszą pozwolić przetrwać mojej małej firemce. Najpierw do narodzin Maluszka, potem do momentu, aż znowu odzyskam stabilność finansową na satysfakcjonującym poziomie. A aby to uzyskać muszę albo poczuć się pewnie w pracy graficznej, albo musi powrócić czas warsztatów. Największą więc energię skupiam teraz na osiągnięciu tego pierwszego celu, bo z bobasem na ręku i tak trudno mi będzie tak intensywnie warsztatować, jak to się działo przed pandemią.

Plan jest więc następujący! Ćwiczyć, trenować, kombinować, uczyć się graficznie ile się da w i każdym możliwym momencie. Dopieszczać aktualnych moich klientów tak, aby wracali do mnie z każdą nową potrzebą. Rozwijać portfolio, zwłaszcza to na Instagramie (zapraszam na @lilicreative), bo zauważam, że spory ruch uzyskuję właśnie po kolejnych tam publikacjach. Całkiem to realny plan, prawda?

Nie jest łatwo, ale trzeba być dobrej myśli, czyż nie?

Mam nadzieję, że Wasze małe biznesy mają się dobrze i wyjdą cało z tego pandemicznego kryzysu! Tego Wam, i sobie, życzę z całego serca!

Mam też szczególne przesłania od wyjątkowych księżycowych rybek!


Facebook