Sezon ogórkowy

No i nadszedł nam piękny czerwiec. Wybujał niespodzianie, wypełnił mnie całkowicie zapachem akacji i jaśminów. I niesie mnie ten zapach, wyprowadza z domu w co drugi wieczór i pozwala biec. I biegnę. I zapominam o całym bożym świecie. I dobrze mi, bo i zdrowe to, i pozwala zresetować umysł, i figura jakaś taka znośniejsza się robi 🙂 Czasem, jak biegam, zamykam na chwilę oczy i chłonę dźwięki i zapachy. Kiedy indziej wpatruję się w niebo przez dłuższą chwilę (spokojnie, tam gdzie nic mnie nie przejedzie!). Albo zaglądam do mijanych ogródków, w okna domów, podglądam przez krótką chwilę inne życia. I biegnę dalej. Coraz dalej.

Uwielbiam to!

Ale nie samym bieganiem czerwiec stoi. I o tym miał być ten post. Zaczął się bowiem sezon ogórkowy w Lili, ten metaforyczny oczywiście. Oznacza to, że cała masa pomysłów, które siedzą sobie w kolejce gdzieś w mojej głowie, nie może doczekać się realizacji. Co rusz wypada mi bowiem coś innego, co zrobione być musi. Są to na szczęście same szalenie interesujące projekty, nad którymi „siedzenie” sprawia mi masę przyjemności, a którymi, mam nadzieję, będę się z Wami za czas jakiś dzielić. Do tego jutro wybieramy się z mężem moim, który przyjmuje rolę kierowcy i asystenta, na Mazury, na warsztaty. Za tydzień wypada długi weekend, kiedy to chcemy zrobić sobie krótki wypad w góry. Potem może uda się wyskoczyć na wakacje. Sami widzicie – sezon ogórkowy w pełni.

I to też uwielbiam!

Ale zaglądajcie, proszę, tu od czasu do czasu, bo ja bez tej mojej Lili to za długo nie mogę wytrzymać! No i tyle rzeczy czeka na pokazanie…

Uwielbiam czerwce!

Facebook