Wianek jesienny i jesień rodzinna

Moi rodzice mają domek za miastem. Jakieś 30 km od Krakowa. Jeździmy tam prawie co weekend, zaznać nieco świeżego powietrza, lasu i wsi. Przy okazji, od czasu do czasu, wpadają mi tam do głowy leśno-wiejskie pomysły. Ostatnio była dynia, tym razem zrobimy jesienny wianek!
Idea jest prosta! Zbieramy co ładniejsze jesienne roślinki z pobliskiego ogrodu, pola czy zagajnika, rozkładamy przed sobą, chwytamy cienki drucik i kombinujemy! O własnym wianku na drzwi zawsze marzyłam i jakoś nigdy nie mogłam się za niego zabrać. Uznałam więc, że najwyższa pora chwycić tego byka za rogi i… wiecie co? To całe wiankorobienie wcale nie jest trudne! Wręcz bardzo łatwe, choć wymaga chwili skupienia! A ileż przyjemności sprawia! Niczym warsztaty florystyczne, daje pole do kreatywności i chwilę relaksu. Bo człowiek tak się skupia, żeby ten niesforny liść stał równo w miejscu dla niego przeznaczonym, że wszelkie inne troski schodzą gdzieś na bok.

Do mojego wianka wykorzystałam tuję, ale z pewnością możecie pokombinować z innymi iglakami. Są swoistą podstawą dalszej zabawy. Wypełniają przestrzeń wianka i stanowią tło dla kolorowych dodatków. Pomiędzy zielone gałązki powtykałam puszystego clematisa, wiszącego na ogrodzeniu domku, nieco zeschniętego wrotycza i liście jesienne – te czerwone to borówka amerykańska. Z liśćmi jest taki problem, że jeśli są jeszcze świeże, wilgotne, szybko się zwiną i uschną. Jeśli więc chcielibyście, aby wianek wytrzymał dłużej niż jako ozdoba niedzielnej rodzinnej imprezy, ususzcie je najpierw, zamykając pomiędzy kartkami książki. 
Całość związałam na górze bardzo elastycznymi gałązkami naszej przydomkowej brzozy i powiesiłam na czarnej nitce przy wejściu do domku. Pewnie jestem trochę przesiąknięta amerykańskimi filmami i blogami, ale kiedy już będziemy mieli własny domek, to jesienią, oprócz całej masy dyni na werandzie, na drzwiach będą wisiały takie właśnie wianki!
Aby wykonać wianek, oprócz roślinek niezbędny jest też cienki drucik w neutralnym kolorze. Wiążemy nim kolejno gałązki tui tak, aby były dosyć gęsto rozłożone. Pomiędzy istniejące już druciane węzły wkładamy kolejno dodatkowe rośliny, starając się, aby przykryły nam one widoczny drut. Tam gdzie jest to niemożliwe, wiążemy małe gałązeczki tui, na węzełek z tyłu wianka. Jeśli obawiacie się o trwałość wianka – choć mój trzymał się całkiem, całkiem, wykorzystajcie pistolet na gorący klej. I gotowe! Cieszy oko zarówno na co dzień, jak i jako specjalna ozdoba jesiennych przyjęć.

Kiedy powstał wianek, poszliśmy sobie na spacer. Spotkaliśmy tam starszą panią z pobliskiego gospodarstwa, która podarowała Róży jajo od panoszących się wszędzie kur. Jakiż to był skarb! I z jaką chęcią to jajo zostało potem zjedzone! 🙂

 Łooooooo KROWA!!!

  Łoooooo JAJO! 🙂

I jesienny dmuchawiec… 🙂

Ach… jesień….

Facebook