W grupie raźniej! I bardziej truskawkowo! Bo o to przecież chodzi w terapii truskawkowej. Przed Wami zatem w roli głównej truskawkowe trio The Body Shop. I jeszcze raz powtórzę – mocno truskawkowe:)
Na zimowy marazm i przesilenie wiosenne. Bo u nas to zawsze coś jest:) Na chandrę i załamanie nastroju. Na co dzień i na specjalne okazje. Na uśmiech i błysk w oku. No i na zwrócenie na siebie czyjejś uwagi – nie każdy przecież pachnie smakowicie truskawką!
Truskawkowe kosmetyki pojawiły się w mojej torebce i łazience w bardzo dobrym czasie – kiedy jeszcze trzymała nas ta wstrętna zima. Kiedy zastrzyk pozytywnej energii i letnich smaków był bardzo wskazany. Dlatego tak bardzo się ucieszyłam z truskawkowego suchego upiększającego olejku do ciała, twarzy i włosów, wody toaletowej i pomadki do ust!
Moje serce skradła najszybciej właśnie pomadka! Ma najbardziej intensywny i przepyszny zapach. Cały czas mam ochotę nakładać ją na usta i rozkoszować się tym aromatem. Dzięki zawartości filtrów przeciwsłonecznych przydała mi się bardzo w Barcelonie. Bardzo też podoba mi się nieco zawadiacka grafika na opakowaniu. LOL 🙂
Lubię suche olejki. Palubiłam więc i ten od razu. Mam wrażenie, że pachnie najmniej intensywnie, ale za to idealnie się wchłania i nie pozostawia na długo tłustej warstwy. Ma szerokie przeznaczenie, bo i do włosów i do twarzy, ale dla mnie pozostanie olejkiem do ciała. Relaksującym i przenoszącym w ciepłe czasy.
Na koniec woda toaletowa… W prostej, ale eleganckiej buteleczce. Myślę, że spodoba się zarówno nastolatkom jak i starszym kobietkom. Używam jej codziennie, aby rozsiewać w domu zapach truskawek. Bo w zasadzie ostatnio jestem cała truskawkowa. I dobrze mi z tym:)