Kończę obecnie ósmy miesiąc ciąży. Wkrótce zacznie się moim życiu zupełnie nowy okres. Szykują się wielkie zmiany i przyznam, ze mam dosyć duże obawy z nimi związane. Nie wiem czy i jak sobie poradzę z maleństwem, prowadzeniem sklepu, bloga, obowiązkami domowymi itp… O porodzie już nie będę nawet wspominać… Pomimo tego bardzo się cieszę, że pojawi się w życiu moim i mojego męża taka mała kruszynka. Już wiem, że zawładnie serca nasze, dziadków, no i psa…:)
Ale nie o tym dzisiaj chciałam wam napisać. Dzisiaj podzielę się z wami moimi spostrzeżeniami i kilkoma poradami na temat naturalnej pielęgnacji kobiet w ciąży. Zapewne każda z was już wie, nawet jeżeli jeszcze przez to nie przechodziła, jak ciężki jest to okres dla naszego ciała. Jak trudno zaakceptować wszystkie zmiany, które w nim zachodzą. Nawet jeśli mąż cały czas tłumaczy, że wygląda się pięknie… Do tego dochodzi huśtawka nastrojów i płacz z byle powodu. Kiedy zaczęły wzruszać mnie reklamy w telewizji i kiedy wiadomość, że znajomi już jadą w odwiedziny, a ja się jeszcze nie przebrałam, doprowadziła mnie do płaczu – pomyślałam, ze naprawdę wariuję. W zasadzie ciężko jest mi obejrzeć wiadomości telewizyjne bez tego dziwnego uczucia współczującego i rozżalonego ukłucia w sercu… No cóż… Na rozterki moralne i rozstrój psychiczny chyba tylko mogę polecić wsparcie, długie spacery i „wrzucenie na luz”… Bardziej konkretne rady dotyczyć będą ciała.
Zwrócę wam uwagę w szczególności na cztery rzeczy. Pierwszą z nich jest zmora wszystkich przyszłych mam – rozstępy. Pojawiają się zazwyczaj na rosnącym brzuszku. W zasadzie, nie wiadomo czy nas dotkną, ale zawsze warto się ubezpieczyć. Najlepszym przeciwdziałaniem jest dbanie o stałą elastyczność skóry brzucha. Już od pierwszych miesięcy ciąży, kiedy jeszcze nie ma widocznych jej znamion, natłuszczajcie brzuszek jak najbardziej naturalnymi preparatami. Jest to miejsce najbliższe fizycznie naszemu dziecku i nie warto narażać go już w okresie płodowym na kontakt z wszelkimi sztucznymi i szkodliwymi substancjami.
Najprostszymi natłuszczaczami są po prostu naturalne roślinne oleje i masła. Dostępna w prawie każdej kuchni oliwa z oliwek – nierafinowana i tłoczona na zimno – doskonale nada się do tego celu. Czyste lub zmieszane oleje ze słodkich migdałów, jojoba czy z dzikiej róży stanowią jeszcze lepszy wybór – nie mają ani zapachu ani charakterystycznego dla oliwy koloru. Na rynku dostępne są ponadto gotowe preparaty przeznaczone do tego typu pielęgnacji. Polecam wam np. Masło na brzuszek Essential Care, kremy z masłem kakaowym, mango lub shea marki Sante lub balsamy do ciała i twarzy Balm Balm. Wszystkie one są mieszaniną od wieków znanych i cenionych tłuszczów, takich jak właśnie wymienione oleje czy masła. Są w pełni naturalne i gwarantują wysoki stopień pielęgnacji.
Masełko na brzuszek możecie również w prosty sposób przygotować w domu same. Wersja minimum, którą wam polecam zawiera 5 łyżek masła shea i łyżkę oleju ze słodkich migdałów. W kąpieli wodnej roztapiacie masło i dolewacie do niego olej. Całość przelewacie do małego słoiczka i czekacie aż zastygnie. Bardziej skomplikowane masełko także nie jest trudne do przygotowania.
Przygotujcie
- 5 łyżek masła shea
- łyżkę wosku pszczelego
- łyżkę oleju ze słodkich migdałów
- łyżkę oleju jojoba
- łyżkę naparu z kwiatów nagietka (zaparzonych jak herbatka)
Na kąpieli wodnej w małej miseczce roztopcie mało shea i wosk. Miseczkę wyjmijcie z wody i powoli dolewajcie oleje cały czas mieszając. Do takiej mieszaniny, jeszcze delikatniej, dolejcie napar z nagietka i mieszajcie przez chwilę. Jeśli chciałybyście, aby masełko ładnie pachniało, teraz możecie dolać kilka kropli olejków eterycznych, o których kilka słów za chwilę. Całość przelejcie do małego słoiczka i odstawcie w spokojne miejsce do ostygnięcia. Masełkiem smarujcie brzuszek przynajmniej 1-2 razy w ciągu dnia.
Drugą ważną kwestią w ciąży jest masaż miejsc intymnych. Często o nich zapominamy, ale właściwa pielęgnacja pozwoli (choć oczywiście nie ma takiej gwarancji) powalczyć o to, żeby nie zostały one nacięte podczas porodu. Musimy zadbać o elastyczność skóry i okolicznych mięśni, tak, aby maleństwo mogło spokojnie pojawić się na świecie. O ćwiczeniu mięśni Kegla zapewne już słyszałyście. Jest to o tyle istotne, że mięśnie te przydają się nie tylko podczas porodu, ale także w sytuacjach intymno-romantycznych… Mięśnie ćwiczymy ściskając je tak, jakbyśmy chciały powstrzymać strumień moczu, około kilkadziesiąt razy dziennie. Najlepiej podczas codziennych czynności – mycia zębów lub naczyń.
Masaż miejsc intymnych należy wykonywać od 34. tygodnia ciąży przynajmniej 4-5 razy w tygodniu. Oczywiście im częściej tym lepiej. Dzięki takiemu masażowi rozciągamy i natłuszczamy skórę. Będzie jej także łatwiej wrócić do swojego naturalnego stanu po porodzie. Masaż wykonujemy każdorazowo około 5 do 10 minut, aż do uczucia lekkiego mrowienia. Masujemy i uciskamy palcami zarówno wnętrze pochwy jak i części zewnętrzne ciała, czyli miejsca najbardziej narażone na nacięcie. Do wykonania masażu najlepszym pomieszczeniem będzie łazienka i do dyspozycji niewielka ilość naturalnego olejku. Na rynku dostępny jest olejek do takiego masażu marki Weleda. Stanowi on mieszaninę oleju ze słodkich migdałów i oleju z ziaren pszenicy oraz olejków eterycznych. Polecam, zatem wykonać taki olejek w domu. Już sam olej ze słodkich migdałów doskonale nada się do tego celu. Możemy oczywiście połączyć go w proporcjach wszelakich z olejem jojoba lub właśnie z ziaren pszenicy.
W czasie ciąży często miewamy problemy z puchnięciem nóg. Warto też zadbać o profilaktykę żylaków i cellulitisu. Szczególnie tu polecam kąpiele, np. z solą morską, które nie tylko ukoją ciało, ale także złagodzą stany stresowe i zrelaksują. Ważne tylko, aby nie były to długie kąpiele (do 20 min), a woda miała temperaturę ani nie za ciepłą ani nie za zimną. Poza tym pamiętajcie, że w pierwszym trymestrze ciąży kąpiele w ogóle nie są wskazane! Na puchnące nogi i stopy najlepszym rozwiązaniem będzie skorzystanie z masażera lub po prostu kąpiel stóp w miednicy. I koniecznie w chłodnej wodzie z dodatkiem soli morskiej lub solanki. Po kąpieli natłuszczamy nogi i stopy olejem roślinnym lub nawilżamy łagodnym balsamem naturalnym, wykonując masujące ruchy, zwłaszcza w okolicach ud i pośladków.
Większość młodych mam boryka się także z innym bolesnym problemem – podrażnieniami brodawek piersi, spowodowanymi karmieniem piersią. Samo karmienie jest jednak tak wartościowe dla dziecka i tak ważne dla jego rozwoju, że warto wszystkie przeciwności przezwyciężyć. Odpowiednia pielęgnacja brodawek zapobiega pękaniu skóry wokół nich i łagodzi wszelkie podrażnienia. I znowuż, na rynku istnieją specjalne preparaty, które służą temu celowi, np. marki Essentials Care. Polecam wam także do tego celu Bezzapachowy balsam dla niemowląt i dzieci Balm Balm. Oba produkty zawierają naturalne lecznicze masła i oleje oraz wyciąg z nagietka.
Balsam na brodawki piersi wykonacie łatwo same. Najpierw stwórzcie macerat nagietkowy, tzn. zalejcie łyżkę suszonych kwiatów nagietka połową szklanki oliwy z oliwek i leciutko podgrzejcie delikatnie mieszając. Całość odstawcie na kilka godzin i znowuż lekko podgrzejcie. Odstawcie na noc w ciepłe miejsce i nazajutrz także podgrzejcie. Kiedy ostygnie przelejcie oliwę przez gazę do czystego naczynka. Już taki olejek jest świetnym rozwiązaniem na różnego typu dolegliwości skórne. Leczy drobne ranki, łagodzi, natłuszcza i odżywia skórę. Nadaje się także do pielęgnacji niemowląt.
Ale wracając do balsamu, do jego przygotowania przygotujcie:
- 4 łyżki masła shea
- łyżkę masła kakaowego
- łyżeczkę wosku pszczelego
- 3 łyżki oliwy nagietkowej
Masła i wosk roztopcie na kąpieli wodnej w małym naczynku. Gdy się roztopią wyjmijcie naczynie z wody i cały czas mieszając dodajcie oliwę nagietkową. Przelejcie do słoiczka i odstawcie w spokojne miejsce do stężenia. Balsamem smarujcie brodawki piersi nie tylko, kiedy pojawią się problemy, ale także profilaktycznie, aby wzmocnić i uelastycznić skórę.
Na koniec kilka przestróg. Zacznę od aromaterapii. Do olejków i maseł do ciała możecie dodawać kilka kropelek olejków eterycznych, aby ładnie pachniały i przyjemnie się ich używało. Istnieją jednak olejki, których używanie w czasie ciąży jest kategorycznie zabronione! Należą do nich wszystkie olejki toksyczne (które i tak nie są dostępne w sklepach zielarskich) oraz olejki: anyżowy, bylicowy, arnikowy, bazyliowy, brzozowy, kamforowy, cedrowy, z szałwii muszkatołowej, cyprysowy, cytronelowy, goździkowy, koperkowy, hyzopowy, jaśminowy, jałowcowy, majerankowy, mirra, oregano, polejowy, miętowy, różany, rozmarynowy, szałwiowy i tymiankowy. Dodatkowo w pierwszym trymestrze ciąży należy unikać olejku lawendowego, rumiankowego, eukaliptusowego czy melisowego. Ogólnie są one bezpieczne, ale wzmagają niebezpieczeństwo poronienia.
W ciąży niewskazane są także długie gorące kąpiele, korzystanie z sauny oraz masaże stymulujące i pobudzające. Zrezygnować także musimy z zabiegów kosmetycznych w salonach, które oparte są na użyciu lasera czy prądu, pobudzają krążenie lub silnie rozgrzewają. Ograniczamy także przebywanie na słońcu i całkowicie odstawiamy korzystanie z solarium. Myślę jednak, ze są to wszystko takie zabiegi, bez których spokojnie obejdziemy się w okresie ciąży.
Przyszłe mamy muszą dbać o siebie w większym stopniu niż to miało miejsce przed ciążą. Nie tylko przygotowują ciało do ogromnych zmian. Naturalna, łagodna i systematyczna pielęgnacja pozwala nam również zachować pozytywne nastawienie psychiczne i naszą piękną, pełną kobiecość. I stanowczo łatwiej i szybciej wrócimy do formy sprzed ciąży, jeśli nasze ciało będzie odpowiednio przygotowane do tak wielkiego wydarzenia, jakim są narodziny takiego małego szczęścia!