Posts Tagged‘w roli głównej’

W roli głównej: NEOBIO Regenerujący krem na dzień z bio olejkiem arganowym i kwasem hialuronowym

Długo czekał na swoją kolej, ale w końcu się doczekał! I może dobrze, że akurat teraz… Bo warto pomyśleć o nim w trakcie poszukiwań prezentów dla bliskich! W roli głównej wystąpi dzisiaj NEOBIO Regenerujący krem na dzień z bio olejkiem arganowym i kwasem hialuronowym!

To jeden z tańszych kremików pośród kosmetyków certyfikowanych ekologicznie, a przy tym nie ustępuje tym z wyższej półki. Podoba mi się zatem proporcja jakości do ceny. Do tego należy dodać jego wydajność. W tubce znajduje się 50ml specyfiku, które wystarcza na naprawdę długo. 
Jest to zasługą konsystencji kremu – jest przyjemnie lekki, a jednocześnie… jakby… gęsty, wysycony… Dzięki temu, pomimo, że szybko i łatwo się rozprowadza, pozostawia na skórze wrażenie dobrego zabezpieczenia. Tak, jakby pokrywał wszystkie jej drobne dziurki czy rowki. Dzięki temu jest ona całkowicie gładka i miękka.
Zapewne za sprawą połączenia nawilżającego kwasu hialuronowego i odmładzającej mocy oleju arganowego i z pestek winogron. Do tego dodajmy jeszcze pielęgnujące masełko shea, olej ze słodkich migdałów i sojowy. Oleje dodatkowo odżywiają i wspomagają naturalne mechanizmy regeneracji skóry. Całość razem tworzy kompozycję idealną do skóry w moim wieku tj. około 30.
Krem przyjemnie pachnie. Jego aplikacja nie sprawia żadnych problemów. Opakowanie jest nowoczesne  i przyjazne graficznie. Kolory dobrze uwypuklają naturalność zawartości. Jest to nowa szata graficzna marki, która ostatnimi czasy całkowicie się przeobraziła. Zmieniły się składy i linie pielęgnacyjne. Znałam ją też wcześniej i uważam, że na dobre jej to wyszło. Teraz, kiedy konkurencja na rynku kosmetyków naturalnych jest tak duża, Neobio stało się konkurencyjne i udowadnia, że jakość nie musi dużo kosztować.

Kremik z BioPiekno

W roli glównej: Orientana Naturalny Kremowy Peeling do Twarzy PAPAJA I ŻEŃSZEŃ INDYJSKI

To jeden z tych kosmetyków, o których trzeba  warto mówić. Dlatego tak się już cieszy, że może się Wam dzisiaj zaprezentować! Przed Wami Kochani, w roli głównej, Orientana Naturalny Kremowy Peeling do Twarzy PAPAJA I ŻEŃSZEŃ INDYJSKI!
Słoiczek niewielki, plastikowy, taki zwyczajny, praktyczny, o pojemności 50g. Nie dużo? Tak się może wydawać. Zawartość jest jednak bardzo wydajna. Niewielka ilość tego orientalnego peelingu całkowicie wystarcza do skutecznego oczyszczenia twarzy. Używam go 2-3 razy w tygodniu, zamiast żelu do zmywania cery. Świetnie go zastępuje i dodaje jeszcze coś od siebie – złuszczające drobinki z pestek moreli i orzecha oraz enzym prosto ze słonecznego owocu papai – papainę. Dzięki temu powstaje nam 2w1 – peeling mechaniczny i enzymatyczny zarazem.
A jak on niesamowicie wygląda! Przypomina mi nieco orzechowy krem do tortów. Z delikatnym, ale zauważalnym połyskiem. Pachnie kusząco, bardzo charakterystycznie. Jak dla mnie przyjemnie, ale wiem, że są osoby, którym ten zapach nie odpowiada. Cóż, gusta są różne. 
Właściwości papai i tej dziwnej roślinki o nazwie żeńszeń indyjski zacytuję:
Ekstrakt z papai chroni skórę przed produkcją melaniny, wybiela piegi i
przebarwienia, wygładza i oczyszcza. Papaja bogata w wiele substancji
odżywczych – białek, minerałów i witamin dobrze odżywia skórę.  Ekstrakt
z żeńszenia indyjskiego (ashwagandha), szeroko stosowanego w
ajurwedzie, zawiera składniki aktywne takie jak fitosterole, alkaloidy,
kumaryny i fenolokwasy, działające jak naturalne substancje
przeciwstarzeniowe. Silne właściwości antyutleniające ashwagandhy
powodują odmładzanie komórek skóry, a także gojenie uszkodzonych komórek
oraz ich regenerację.
Od siebie dodam, że na korzyść peelingu przemawia także jego oleisto-maślana zawartość. Znajdziemy tu bowiem doskonale pielęgnujące: olej słonecznikowy, olej z kiełków pszenicy, masło shea, olej z pestek grejpfruta, migdałowy, sezamowy, szafranowy i z awokado. Samo dobro!
I to czuć na buzi. Po użyciu peelingu staje się miękka i wygładzona. Jest to więc kosmetyk, do którego zdecydowanie powrócę i który z czystym sumieniem polecam. Idealny do domowej pielęgnacji, do przygotowania cery do tonizacji i dobrego kremu. Nie ingeruje w nią, nie ściera, a wręcz przeciwnie – jest jednocześnie łagodny i skuteczny.
Peeling z Balm Shop.

Post mydlany: wyniki + mydełko marsylskie + mydła warte uwagi

Dzisiejszy mydlany post rozpoczynamy od wyników konkursu z mydełkami SAVON DU MIDI!

Dziękuję wszystkim za udział!! Losowanie wyłoniło trzy osoby, do których powędrują zestawy mydeł. Są to:
Dominika Bąk
Kosmetykitomagia Beata
Ania Madej
Gratuluję i poproszę o dane do wysyłki na lilinatura@lilinatura.pl. Osoby, którym nie udało się wygrać już teraz zapraszam do udziału w konkursie świątecznym – ruszamy 1 grudnia!
Miałam okazję ostatnimi czasy cieszyć się dobrodziejstwem wielu naturalnych mydełek. I muszę wspomnieć o jeszcze jednym, w którym się zakochałam. Warte jest swojego małego lili-miejsca:)

Jest to Mydło Marsylskie z masłem shea i olejkiem z pestek winogron, a jego producent to Foufour. Należy ono do tej specjalnej ulubionej kategorii mydełek niezwykle uniwersalnych – dla całej rodziny i do wszystkiego. Jest na tyle delikatne, że myjemy nim Różę. Wrażliwą skórę twarzy też można. 
Pachnie ciepło, subtelnie, słodko. Jest odpowiednio… tłuste i kremowe. Nie wysusza, nie ściąga, nie ingeruje za bardzo. Pozostawia poczucie czystej i miękkiej skóry. Moje akurat było z dodatkiem oleju z pestek winogron, ale już szykuję się do wypróbowania czekoladowego i z olejem z kiełków pszenicy. 🙂

Mydełko z ecoKraina.

Przy okazji mydełkowych poszukiwań natknęłam się na kilka innych, wartych uwagi.

Poniżej moja mała mydlana wish lista i niejako wstęp do katalogu prezentów – bo każde z tych mydeł nadaje się na uroczy prezent świąteczny!

  1. Korana, Naturalne mydło miodowe, NaturaiJa, cena: 13,49zł
  2. Oliwkowe mydło arabskie z jaśminem i rumiankiem, (ciekawa jestem połączenia jaśmin+rumianek) Aromatherapybar Arabian Night, cena: 17zł
  3. Kolejne prosto od pszczół –  Speick Mydło z miodem i olejkami roślinnymi, BeeEco, cena: 9,30zł
  4. Żel do twarzy był idealny, wierzę więc mocno i w mydełko Lass Naturals z czekoladą i miodem, Iwos, cena: 9,50zł
  5. I Provenziali, Mydło roślinne Mech (!!!), ItalBioEco, cena: 10,70zł
  6. MÁDARA Żurawina i jałowiec – opakowanie na uroczy prezent, Matique, cena: 24,99zł
  7. Alepia Czarne Mydło Peelingujące „Savon Noir” Premium Karmel, karmelowe :), ECOfanaberia, cena: 49,90zł
  8. Mydło z Cynamonem, Słodką Pomarańczą i Goździkami Bentley Organic, Ekodrogeria, cena: 15,99zł
  9. Mydło WAKE UP! z zieloną herbatą, Wild Earth Nepal, pobudzające, BliskoNatury, cena: 29,99zł
  10. Neonat Mydła na bazie oślego mleka oraz na bazie masła Shea, Ecosme, cena: 16zł

Polecacie któreś szczególnie?

W roli głównej: Phenomé Różana mgiełka do twarzy + Rytuał Miodowy

Zaczniemy dzisiaj od pewnej różanej panienki-mgiełki! Choć może nie tylko różanej? Sami zobaczcie! Bo prezentuje się dzisiaj przed Wami, w roli głównej Phenomé Różana mgiełka do twarzy!

Dobra… tylko że prawdziwa nazwa tego cuda jest taka długaśna: Phenomé Sustainable Science OIL-FREE hydrating dew Różana mgiełka do twarzy. Uff… Te nazwy w Phenomé! Pozostańmy jednak przy polskim skrócie i przejdźmy do samego kosmetyku, bo jest o czym mówić!
Stwiedzenie „mgiełka różana” nieco myli. Kojarzy się w zasadzie z wodą różaną, która sama w sobie i w swej prostocie jest genialna. Tutaj jednak zawarto jeszcze moc innego dobra. I to właśnie to połączenie mnie do kosmetyku powiodło. Woda różana (hydrolat) jest jego podstawą. Do niej jednak dodano (zacytuję): sok aloesowy (nawilża i chroni skórę), ekstrakt z róży francuskiej (działa nawilżająco, przeciwutleniająco i przeciwstarzeniowo), ekstrakt z owoców goji (dodaje skórze witalności i energii, działa przeciwutleniająco), wyciąg z żurawiny (działa witalizująco, tonizująco, antyoksydacyjnie), ekstrakt z owoców liczi (optymalnie nawilża, działa przeciwutleniająco), wyciąg z liści werbeny (działa łagodząco, zmiękczająco, ściągająco), ekstrakt ze skórki cytryny (delikatnie pobudza i odświeża skórę), olejek z róży damasceńskiej (odświeża, nawilża, zmiękcza, regeneruje, poprawia napięcie skóry). I powstał soczysty różano-owocowy miks! 
Mgiełkę można używać o każdej porze dnia i nocy. Oznacza to, że całkowicie można się od niej uzależnić! Kiedy tylko bowiem poczujecie, że skóra straciła swój blask, że 8 godzin wystawiania jej na klimatyzację i ekran komputera nieco ją wymęczyło – spryskujecie się! Wrażenie niesamowite. Od razu czuć pobudzenie i energię. Do tego dochodzi relaksujący, delikatny różany aromat, który od razu wpływa pozytywnie na nastrój.
Ja jednak używam jej głównie jako tonik. Trzymam grzecznie na półeczce w łazience i codziennie rano i wieczorem przemywam nią twarz. Z powodzeniem, a owszem! Mgiełka nie tylko tonizuje, ale w bardzo przyjemny sposób koi i łagodzi. Nawilżenie jest wyczuwalne, nie tylko w połączeniu z dobrym kremem.
Zastrzeżenie mam tylko do opakowania. A dokładniej do samego spryskiwacza. Mam wrażenie, że strumień mgiełki jest zbyt ciężki i za mocno uderza w buzię. Do oczyszczania cery zazwyczaj więc odkręcam buteleczkę i nalewam nieco płynu na wacik. Poza tym super – ciemna, lekka butelka z charakterystyczną, staro-apteczną etykietą.
Polecam!
 O wodzie różanej i samej mgiełce przeczytacie więcej na stronie Phenomé  – TUTAJ!
Zapraszam Was też Kochani na mój wpis gościnny z Rytuałem Miodowym do domowego SPA listopadowego w The Body. Naturally – TUTAJ!  

SAVON DU MIDI: Mydełka i konkurs!

Jest w mydełkach coś magicznego. Niby taki małe nic, ot, do mycia. A jednak… Czarują. Potrafią czarować kolorem, zapachem, kształtem, no i działaniem oczywiście. Uwielbiam mydlarnie i ich atmosferę. Lubię szperać w ofercie i wąchać ciekawe okazy. Bardzo też podoba mi się klimat prowansalskich mydlanych manufaktur, tradycyjnych, wielowiekowych, pachnących lawendą i oliwą. Dlatego tak bardzo do gustu przypadły mi mydełka SAVON DU MIDI.

W mojej łazience domek znalazły mydełka:

Pamiętacie glinkowe czyściki (TUTAJ). Do ich produkcji wykorzystałam właśnie to mydełko.  Mam wrażenie jest to mydło… podstawowe. Bardzo przyzwoite i łagodne. Zawiera dużo oliwy z oliwek i olejek lawendowy. Pachnie bardzo subtelnie. Jest uniwersalne – używamy go wszyscy i wszystkim pasuje. Certyfikowane ekologicznie i bezpieczne. Ma też wersję z rozmarynem.

Moje ulubione! I nie tylko dlatego, że jest różane. Bo różane jest znowuż niezwykle subtelnie. Aromat jest ledwo wyczuwalny. Ale to mydełko jest przyjemnie… nawilżające. Takie lekko tłuste. Nie pozostawia uczucie ściągnięcia i dobrze pielęgnuje. Kolor zawdzięcza naturalnym pigmentom, a swoje właściwości masełku shea vel karité. W tej serii znajdziecie wiele ciekawych opcji zapachowych.
Mydełko przeznaczone było dla Róży. I owszem, zainteresowało ją na chwilę, ale ostatecznie przeszło na użytek rodziców. Zapewne chodzi o jednak mało dziecięcy kolor i orientalny zapach, który mi osobiście się podoba, ale dziecku chyba nie do końca. Rybka w każdym razie stała się zwierzątkiem mamusiowym. Może dlatego, że mam sentyment do klimatów polinezyjskich – zawsze chciałam tam pojechać 🙂 Mydełko również posiada odżywcze masło shea.
Och jak ja lubię nagietka! Wprawdzie nie nazwałabym tego mydełka peelingującym, bo zawarte w nim płatki nagietka są bardzo delikatne, ale mydełko wypełnione jest jego dobroczynnymi, łagodzącymi właściwościami. Mydełko więc nadaje się dobrze do oczyszczania skóry podrażnionej. Polecam je też bardzo w okresie zimowym, kiedy ciało potrzebuje szczególnej uwagi.

A teraz mała niespodzianka, dla wszystkich, którzy także chcieliby wypobować prowansalskie mydełka – konkurs!

Mam dla Was 3 zestawy, w których znajdziecie:

Aby wziąć udział w konkursie i wygrać jeden z zestawów wystarczy tylko 

  • polubić fan page na Facebooku dystrybutora mydełek – sklepiku Green Line – TUTAJ!
  • i pozostawić swoje zgłoszenie/chęć udziału w komentarzu pod tym postem (nie bądźcie anonimami!) 🙂

Zgłaszajcie się do piątku 15 listopada 2013, do północy. Spośród zgłoszeń wylosujemy trzech zwycięzców zestawów i ogłosimy ich na blogu. Zwycięzcy będą poproszeni o przesłanie swoich adresów do wysyłki nagrody w wiadomości do sklepu Green Line na Facebooku (jako weryfikacja polubienia) do 10 dni od ogłoszenia wyników.
Wysyłka jedynie na terenie Polski. W konkursie można wziąć udział tylko raz. Uczestnicy wyrażają zgodę na wykorzystanie danych adresowych jedynie do celów konkursowych – wysyłki nagrody.

Zapraszamy!

W roli głównej: Lass Naturals Żel do mycia twarzy z różą i miodem

Gwiazda, dzisiaj, oj gwiazda! Moja gwiazda ostatnimi czasy! Bo tak zachwycona jestem Żelem do mycia twarzy z różą i miodem Lass Naturals.

To mój prawdziwy hit! Od dłuższego czasu szukałam idealnego żelu do mycia twarzy. Przeszła etap pianek, lekkich peelingów, czyścików wszelakich. Nie były złe. Z pewnością z nich nie zrezygnuję – co peeling to peeling, też być musi. Ale żelu, takiego zwykłego, łagodnego, na co dzień, było mi brak. Kiedy trafił w moje ręce byłam dość sceptycznie nastawiona. Wybrałam go, bo połączenie róży i miodu wydało mi się kuszące. Obawiałam się tylko nieco marki, prosto z Indii, opartej na ajurwedzie. Dla mnie – całkowitej nowości.  Grafika na opakowaniu jakaś taka byle jaka. Tubka najzwyklejsza, może i praktyczna, no ale… taka zwykła…
Za to w środku… Oj, istne cudo. Z wyglądu gęsty, przezroczysty żel. Niezwykle wydajny. Na jeden raz całkowicie wystarczy odrobina, wielkości zielonego groszku. Zapach obłędny, różany, bardzo kobiecy, bardzo pozytywnie nastawiający. Żel ma w sobie taką dziwną… gęstość… czy lepkość… Coś jak miód, ale się nie lepi. Zaraz po rozpoczęciu zmywania zmoczonej skóry, pieni się. Lekko, ale wystarczająco. Z łatwością rozprowadza się po całej twarzy, dobrze usuwa zanieczyszczenia. Co ważne – nie pozostawia uczucia ściągniętej cery. No… dla mnie jest idealny. Do tego wszystkiego dochodzi cena – 16-17zł/100ml. Jak na kosmetyk tej jakości, naprawdę tanio.
W składzie znajdziemy składniki certyfikowane przez Ecocert. Duże znaczenie odgrywa też ekstrakt z płatków róż i woda różana. Zaraz za nimi jest kojący aloes, potem nieco leśnego miodu, pierwiosnek i szałwia. Całość tworzy kompozycję nie tyko myjącą, bo jednocześnie łagodzącą i sprzyjającą regeneracji. Żel przeznaczony jest w głównej mierze do cery suchej, ale z takim samym powodzeniem może używać go każdy. Jestem pewna, że spodoba się wszystkim amatorom róż. A jeśli nie, to widziałam już, że marka ma też kilka innych kompozycji w ofercie.
Żel bardzo polecam za cudne połączenie skuteczności, naturalności, wydajności i niskiej ceny. Taki to skarb przywędrował do nas z Indii 🙂
Żel pochodzi ze sklepu Balm Shop, który wkrótce spodziewa się dostawy marki.
Facebook