Zaczniemy dzisiaj od pewnej różanej panienki-mgiełki! Choć może nie tylko różanej? Sami zobaczcie! Bo prezentuje się dzisiaj przed Wami, w roli głównej Phenomé Różana mgiełka do twarzy!
Dobra… tylko że prawdziwa nazwa tego cuda jest taka długaśna: Phenomé Sustainable Science OIL-FREE hydrating dew Różana mgiełka do twarzy. Uff… Te nazwy w Phenomé! Pozostańmy jednak przy polskim skrócie i przejdźmy do samego kosmetyku, bo jest o czym mówić!
Stwiedzenie „mgiełka różana” nieco myli. Kojarzy się w zasadzie z wodą różaną, która sama w sobie i w swej prostocie jest genialna. Tutaj jednak zawarto jeszcze moc innego dobra. I to właśnie to połączenie mnie do kosmetyku powiodło. Woda różana (hydrolat) jest jego podstawą. Do niej jednak dodano (zacytuję): sok aloesowy (nawilża i chroni skórę), ekstrakt z róży francuskiej (działa nawilżająco, przeciwutleniająco i przeciwstarzeniowo), ekstrakt z owoców goji (dodaje skórze witalności i energii, działa przeciwutleniająco), wyciąg z żurawiny (działa witalizująco, tonizująco, antyoksydacyjnie), ekstrakt z owoców liczi (optymalnie nawilża, działa przeciwutleniająco), wyciąg z liści werbeny (działa łagodząco, zmiękczająco, ściągająco), ekstrakt ze skórki cytryny (delikatnie pobudza i odświeża skórę), olejek z róży damasceńskiej (odświeża, nawilża, zmiękcza, regeneruje, poprawia napięcie skóry). I powstał soczysty różano-owocowy miks!
Mgiełkę można używać o każdej porze dnia i nocy. Oznacza to, że całkowicie można się od niej uzależnić! Kiedy tylko bowiem poczujecie, że skóra straciła swój blask, że 8 godzin wystawiania jej na klimatyzację i ekran komputera nieco ją wymęczyło – spryskujecie się! Wrażenie niesamowite. Od razu czuć pobudzenie i energię. Do tego dochodzi relaksujący, delikatny różany aromat, który od razu wpływa pozytywnie na nastrój.
Ja jednak używam jej głównie jako tonik. Trzymam grzecznie na półeczce w łazience i codziennie rano i wieczorem przemywam nią twarz. Z powodzeniem, a owszem! Mgiełka nie tylko tonizuje, ale w bardzo przyjemny sposób koi i łagodzi. Nawilżenie jest wyczuwalne, nie tylko w połączeniu z dobrym kremem.
Zastrzeżenie mam tylko do opakowania. A dokładniej do samego spryskiwacza. Mam wrażenie, że strumień mgiełki jest zbyt ciężki i za mocno uderza w buzię. Do oczyszczania cery zazwyczaj więc odkręcam buteleczkę i nalewam nieco płynu na wacik. Poza tym super – ciemna, lekka butelka z charakterystyczną, staro-apteczną etykietą.
Polecam!
O wodzie różanej i samej mgiełce przeczytacie więcej na stronie Phenomé – TUTAJ!
Zapraszam Was też Kochani na mój wpis gościnny z Rytuałem Miodowym do domowego SPA listopadowego w The Body. Naturally – TUTAJ!