Posts Tagged‘porady’

Be Happy z Lili

Podśpiewuję sobie pod nosem „don’t worry be happy” i myślę o życiu. A dokładniej o tym, co czyni nas szczęśliwymi. Dzisiejszy post zainspirowany jest Waszymi, Kochane, mailami. Piszecie mi, że ciężko się czasem wziąć w garść, że czasu mało, że chciałybyście, ale zawsze jakoś coś stoi na przeszkodzie. Piszecie, że Wam ciężko. Z różnych powodów. Że chciałybyście coś więcej, ale od czego zacząć? Jak ruszyć tą machinę? Jak sprawić, że każdy dzień będzie powodem do uśmiechu?
Wiele z Was jest młodymi mamami, które wychowują dzieci w domku. Dobrze wiecie, że sama też nią jestem. I chyba rozumiem… Ja wiem dziewczyny, że Wasze dzieci to największy, najcudowniejszy skarb, który jest istotą Waszego życia. Że uwielbiacie każdy moment spędzony z dziećmi, z ich ojcem, z przyjaciółmi. Drogie Nie-Mamy lub Mamy-Pracujące – Wy też cieszycie się rodziną, może ciekawą pracą lub studiami, ludźmi, którzy Was otaczają. I bardzo dobrze! Bo to są w życiu sprawy najważniejsze, ale…
Ale dobrze wszyscy wiemy, że aby być szczęśliwym trzeba dobrze się czuć z samym sobą! Post ten nie jest więc o rzeczach głębokich, a o czysto hedonistycznych potrzebach! Dzisiaj wykażcie się Kochane egoizmem i próżnością. Tak! Dzisiaj na to czas. Spójrzmy prawdzie w oczy – jesteśmy kobietami – jesteśmy próżne:) I nie dławcie tego w sobie, bo po co! Cieszcie się sobą, a wierzcie mi – Wasze otoczenie, Wasi mężczyźni, Wasze dzieci, teściowe, matki, przyjaciele, a nawet sąsiedzi i panie w okienku na poczcie będą Wam za to wdzięczni!
Mam dla Was kilka drobnych porad. Naprawdę nic wielkiego. Same drobnostki, które sprawią, że poczujecie się piękne, kobiece i spełnione!
Czerwona Szminka
Zdziwione? Ale czy jest coś bardziej kobiecego? Czerwona szminka w pierwszej połowie XX wieku stała się symbolem emancypacji i wyzwolenia kobiet. Zrzuciły w końcu ciasne gorsety i zaczęły emanować swoją kobiecością, zaznaczać powaby i zalety. Czerwona szminka była więc atrybutem kobiecości i jest nim po dziś dzień. Może mieć różne oblicza – zarówno dziewczęce, jak i mocno namiętne, wręcz przerysowane. I dobrze! Zaopatrzcie się w czerwoną szminkę i podkreślajcie nią usta ZUPEŁNIE BEZ OKAZJI! Idziecie akurat do sklepu osiedlowego – doskonale. Czekacie, aż mąż przyjdzie z pracy – jeszcze lepiej. Wybieracie się na najnudniejszy wykład świata – malujecie się ognistą szminką. I zachwycacie uśmiechem. I cieszycie się, że przyciągacie spojrzenia! Nawet tych „miłych” starszych pań w kolejce do kasy w markecie:)
Duet: Tusz do rzęs + Róż
Doskonały duet podstawowy. Używamy go cały czas! Wydaje się Wam, ze jesteście nudne, wyblakłe, zwyczajne? Nic bardziej mylnego! Jestem tego pewna! A w uświadomieniu sobie owego faktu pozwoli, paradoksalnie, odrobina koloru na twarzy każdego dnia. Co rano więc, zaraz po wstaniu, przed śniadankiem, tuszujecie rzęsy i nakładacie nieco różu na policzki. Nikt nie zauważy, że macie makijaż, ale jednak.. jednak… będziecie jakieś takie bardziej promienne, bardziej charakterne… i Wasza podświadomość też to podchwyci!
Lakier do paznokci
Ostatni w moim dzisiejszym przeglądzie kosmetyczny poprawiacz nastroju:) Nawet jeśli nie malujecie często paznokci lub malujecie je zachowawczo, w takie kolory, aby nie były zauważalne – jeszcze raz powtarzam – lakier do paznokci. Zaszalejcie i pozwólcie sobie czasem na totalnie zwariowany kolor! Zupełnie nie codzienny. Może neonowy, może pastelowy, może bardzo ciemny, albo po prostu intensywnie czerwony. No… coś czego do tej pory nie miałyście. I nie martwcie się, że nie równo, że zaraz odpryśnie. Zobaczycie, że dobre samopoczucie murowane!
Bielizna
Przyznajcie się – czy macie bieliznę na specjalne okazje? Szczególnie drogą lub baaardzo koronkową, lekko przeźroczystą? Nie chowajcie jej! Zakładajcie ją w najzwyklejsze ze zwykłych dni. I miejcie świadomość, że macie na sobie prawdziwe cudo, którym powalicie każdego miłego pana. I pomyślcie sobie nawet czasem, że ten mężczyzna, z którym akurat rozmawiacie, nawet nie ma pojęcia co jest pod Waszym ubraniem! Piękna bielizna wzmaga pewność siebie kobiet. Naprawdę!
Wieczór osobisty
Raz w tygodniu jeden wieczór jest tylko dla Was. Bez dzieci, męża, rodziców, imprezy czy współlokatorów. Zamykacie się w łazience lub wędrujecie do kosmetyczki. Osobiście polecam domowe SPA. W zaciszu własnej łazienki, w przytłumionym świetle, z pachnącymi kosmetykami (na przykład według mojego przepisu) – odpływacie! Robicie sobie na spokojnie manicure, pedicure, długą kąpiel, maseczkę, maskę na włosy, peeling czy na co Wam przyjdzie ochota. Czytacie gazetkę lub książkę i nie myślicie o niczym więcej. Raz w tygodniu. Dla spokoju Waszego ducha – konieczne!
 
Drobne grzeszki
Celebrujcie je! Nie dajcie sobie wmówić, że Wasza ulubiona czekolada, makaron ze szpinakiem czy nawet cheeseburger z McDonalda to straszne zło, bo tak nie jest. Drobnostki czynią nasz świat i nadają mu smaku! Pełne kalorii, niezdrowe, nieetyczne… Tak, ale w umiarze z pewnością nie zaszkodzą! Wpadajcie więc o północy z mężem na BP po hotdoga, otwórzcie sobie wieczorkiem Desperadosa, kupcie nowy ciuch podczas popołudnia z przyjaciółką, przeleżcie całe sobotnie popołudnie w łóżku, nie wspominając już o powyższych punktach tego przeglądu! I nie martwcie się, że robicie źle!
Ruch
Ze wszystkich stron atakuje Was konieczność robienia dobrych postanowień, rozpoczynania nowego życia z zajęciami fitness, z siłownią, basenem. Ale… no… nie wychodzi. Czasu mało, wiecznie jesteście zalatane i nawet nie macie energii i chęci, aby się jeszcze gdzieś ruszać. Przez to zżerają Was wyrzuty sumienia, a w głowie rodzi się wizja rozrastającego się ciała… Kochane, nic na siłę. Nie zmuszajcie się od razu do dużych kroków. Zacznijcie w domku i to w naprawdę mało inwazyjny sposób. Podczas sprzątania włączcie głośno ulubioną, rytmiczna muzykę. Najlepiej dobrze znane przeboje. I wyżyjcie się na mopie, odkurzaczu czy ścierce, tańcząc i śpiewając. Rozruszacie się, a zastrzyk energii i pozytywnego humoru dostaniecie w pakiecie. Modne się teraz także robi wykorzystywanie zwykłych codziennych sytuacji do ćwiczeń fizycznych. Takie 2w1! Ja szczególnie polecam wszystkim młodym mamom długie spacery z wózkiem. Przy czym – brzuch wciągnięty, plecy wyprostowane, pośladki ściśnięte, prosty kręgosłup. I jeszcze, co jakiś czas ściskajcie mocno mięśnie brzucha i pośladków i na przemian rozluźniajcie. Wrócicie do dobrej formy szybciej niż Wam się wydaje!
Coś kreatywnego
Zróbcie coś kreatywnego raz w tygodniu. Znowuż – nic na siłę, nic trudnego, ale koniecznie coś nowego. Może wypróbujecie ciekawy przepis na ekstra danie? A może zrobicie któryś z Lili kosmetyków? Może przygotujecie świetną zabawę dla dziecka lub przemalujecie same stolik nocny. Nie macie czasu? Ale przecież i tak gotujecie, i tak spędzacie czas z dziećmi, i tak.. i tak… Zróbcie po prostu coś, z czego będziecie dumne. Nie macie pomysłów, to sięgnijcie do internetu lub sprawdźcie ofertę pobliskich domów kultury i ich warsztatów. To niesamowite, czego można się tam czasem nauczyć. A może przy okazji odkryjecie w sobie nową pasję? Może coś stanie się Waszą nową drogą życiową? Czytałam kiedyś taki piękny cytat, że kreatywność się nie kończy. Jest jej tym więcej, im więcej się tworzy. A jej zbawiennego wpywu na samoocenę chyba nie muszę opisywać:)
 
Bądźcie sympatyczne
Wiem, że czasem ciężko, bo ktoś się wbił do kolejki w Biedronce, bo szef ma zły humor, bo ktoś wpisał złośliwy komentarz, bo jakiś nie myślący kierowca wjechał w kałuże i zachlapał sukienkę. Ale bądźcie sympatyczne. Naprawdę wtedy więcej osiągniecie! Miłe słowo i uśmiech mogą wiele. Bardzo wiele (no, chyba, że w grę wchodzi telemarketing…). Będąc sympatycznym, nawet dla osób, które są dla Was niegrzeczne pokazujecie im swoją wielkość i swoją nad nimi przewagę. A potem będziecie z siebie dumne! Nie dajcie się też wyprowadzać z równowagi i nie reagujcie na prowokacje. Zwłaszcza, jeśli odpowiadacie na zaczepne komentarze na blogach czy Facebooku. Miła, ale stanowcza odpowiedź Wam się po prostu przysłuży! Zasłużycie sobie na szacunek czytających to osób trzecich. I jeszcze jedno, miejcie zawsze na uwadze fakt, że kiedy Wy jesteście niesympatyczne, to ktoś inny może się przez Was poczuć bardzo źle. Zupełnie czasem nieumyślnie. Coś powiecie niechcący i przykrość sprawiona… Bądźcie więc sympatyczne i cieszcie się wracającą do Was życzliwością!
Dziewczyny, akceptujcie się i bądźcie z siebie dumne! Zauważcie zalety i pielęgnujcie je. Pozwólcie im rozkwitać. Wstańcie z kanapy i odkryjcie, że jesteście w czymś dobre! Nie jesteście? Nie wierzę! Może po prostu jeszcze nie zauważyłyście, że tylko Wy tak dobrze dobieracie dodatki do sukienek i gotujecie nieziemską pomidorową! Nic wielkiego, ale jesteście w tym najlepsze! Z czerwoną szminką na pięknych ustach!

Skaczące zdjęcia z The Photography Post – Philippe Halsman, a na nich: Grace Kelly, Brigitte, Audrey i Eva Marie Saint

Post gościnny: Nawilżanie skóry zimą

Miłe panie z hotelu SPA Bagiński & Chabinka w Międzyzdrojach postanowiły przybliżyć Wam tajniki nawilżania skóry zimą. A że tekst uznałam za bardzo ciekawy, więc z przyjemnością się zgodziłam. 

Wraz z rozpoczęciem się sezonu grzewczego, zimą, nasza skóra potrzebuje
specjalnej pielęgnacji i ochrony, gdyż dużo łatwiej się przesusza.
Nie bez
znaczenia jest również niska temperatura na zewnątrz. Jak zatem powinno się
dbać o skórę, by uniknąć nieprzyjemnych skutków jej przesuszenia i
przemarznięcia oraz móc cieszyć się długo jej zdrowym, pięknym wyglądem?

Najważniejsze jest odpowiednie
nawilżenie.
Bez niego skóra szybciej się starzeje i staje się mniej elastyczna.
Ważne, by zwrócić uwagę nie tylko na skórę twarzy i dekoltu, ale również na
przedramiona, uda i brzuch, które niestety również przegrywają w starciu z
ujemną temperaturą.
  
Nieodzowne są kosmetyki
nawilżające z kwasem hialuronowym
, które dogłębnie nawilżą, opóźnią procesy starzenia
się skóry i sprawiają, że staje się ona sprężysta i pełna blasku. Substancja ta
jest całkowicie bezpieczna w stosowaniu, gdyż występuje w ludzkim organizmie i
łatwo się przyswaja. Co ważne, wbrew powszechnej opinii, kosmetyków
nawilżających z kwasem hialuronowym, można używać również zimą. Nie powodują
one rozszerzania się naczyń krwionośnych, a więc stanowią skuteczną ochronę.
Dzięki nim tak częste zimą zmiany temperatury spowodowane przebywaniem w
suchych, ogrzewanych pomieszczeniach, a za chwilę na mrozie, nie zaatakują
delikatnej powłoki.

Sucha skóra doceni również bogate
w naturalne masła i oleje oraz ekstrakty roślinne kremy,
dzięki którym zbuduje swoistą
tarczę ochronną przed mrozami i chłodem. Świetny też jest np. olej jojoba,
macadamia lub ze słodkich migdałów, które zaleca się stosować zaraz po kąpieli,
jeszcze przed wytarciem się ręcznikiem, kiedy uwagę zwróci łuszcząca się skóra.
Warto wspomóc taką pielęgnację
również innymi, sprawdzonymi, domowymi sposobami
. Wspaniale sprawdzają się popularne
maseczki, przygotowane z siemienia lnianego, banana lub ogórka, z dodatkiem
jogurtu lub twarożku i z odrobiną miodu. Bardzo suchej skórze polecany jest
olejek z pestek winogron, arganowy lub rycynowy, wcierane w twarz wieczorem
przed lub zamiast nałożenia kremu.
Aby uzyskać najlepsze efekty
warto przyjrzeć się również swojej diecie
i wprowadzić do niej takie składniki,
które wspomogą procesy ochronne skóry przed mrozem i chłodem tj. witaminę A, B,
E oraz cynk. Menu ubogie w witaminy, a bogate w tłuszcze sprawiają, że tkanki
nie są najlepiej odżywione. W związku z tym odnowa komórek nie jest tak szybka
i nie są one dobrze dotlenione.

Nieodzowne w walce z suchą skórą jest
także nawilżanie pomieszczeń.
Na rynku dostępne są specjalne urządzenia, ale istnieją
dużo tańsze sposoby, które są sprzymierzeńcami w walce o nawilżoną cerę. Są to
między innymi wieszane w okolicy kaloryfera woreczki i pojemniczki z wodą,
mokre prześcieradła, czy np. akwarium z wodą, roślinami i żwirkiem, które pełni
dodatkowo funkcję dekoracyjną.
Warto jednak od czasu do czasu
zafundować sobie również profesjonalny zabieg nawilżająco-dotleniający,
doświadczając przy okazji słodkiego relaksu w ośrodku SPA. Propozycje
przygotowane przez ekspertów pozwalają bowiem na uporanie się z problemem nie
tylko powierzchownie. Przykładem może być zabieg Hydro Oxy przeprowadzany w SPA
Bagiński & Chabinka, który zwiększa stopień nawilżenia i wilgotności skóry.
Powoduje również wzrost kolagenu i elastyny oraz wzmacnia skórę. Ponadto
likwiduje worki i cienie pod oczami oraz wygładza zmarszczki i mało estetyczne
bruzdy.
Pielęgnacja suchej skóry,
zwłaszcza zimą, wymaga dużych nakładów czasu, gdyż tylko regularność zabiegów
nawilżających może przynieść pożądany i co ważniejsze trwały efekt. Jest jednak
bardzo przyjemna, zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę to, że olejki
nawilżające mogą być wprowadzane w drodze masażu,
co dodatkowo ma dobroczynny
wpływ na nasze samopoczucie.
Piękna i zdrowa skóra to nasza
wizytówka, dlatego też nie należy szczędzić czasu i trudu na jej pielęgnację.
Zdjęcia: 
 

Motywacyjnie i praktycznie czyli czasem wystarczy wysłać e-mail!

Czasem wpada się w marazm. Nic się nie dzieje, bo nic się nie robi. Bo i tak nic nie ma sensu. Bo i tak nic się nie uda. Bo i tak się nie da. Otóż, moi drodzy, czasem się da! I to bardzo prosto. Wystarczy wziąć się w garść i wysłać e-mail! I o tym będzie ten post. O trzech przypadkach z mojego życia, w których najzwyklejszy e-mail sprawia, że rzeczy się dzieją. Staje się furtką do nowych możliwości, czasem do przygody, a już na pewno, do realizacji własnych marzeń.

Jak wyjechałam na staż do luksusowego SPA

Wiem, że wiele z Was uczy się lub studiuje. Chciałabym Wam zatem podpowiedzieć, że jest to najlepszy okres do zdobywania doświadczenia. Wiecie to już, prawda? Tylko jak to zrobić? I czy to muszą być nudne praktyki w nudnym mieście? 
W poście o mnie wspominałam, że po trzecim roku studiów wyjechałam na staż. A dokładniej – spędziłam trzy miesiące w luksusowym hotelu Crowne Plaza Stabiae Sorrento Coast, położonym na plaży w Zatoce Neapolitańskiej, z widokiem na Wezuwiusz i niedaleko Sorrento. Miałam tam swój własny pokój hotelowy, którego jedynym mankamentem był brak okien wychodzących na morze. Stołowałam się w kantynie dla personelu, do której gotowali kucharze hotelowi, dzięki czemu jadałam najlepszą włoską kuchnię. Dostawałam do tego 300 euro kieszonkowego na miesiąc, aby móc zwiedzić okolicę i wyjść sobie na lody czy drinka (choć połowę z tej kwoty odłożyłam i przywiozłam do Polski). Pracowałam w hotelowym SPA po osiem godzi dziennie, pięć dni w tygodniu, czyli nic wykańczającego. Do moich obowiązków należały m.in. obsługa recepcji, oprowadzanie gości angielsko- i włoskojęzycznych, dbanie o zaopatrzenie, sprzedaż kosmetyków detalicznych, badanie jakości wody, przeliczanie ręczników po skończonym dniu, ustawianie grafików, zapraszanie gości hotelowych na zabiegi, itp. 

Uważam, że były to naprawdę wspaniałe wakacje, które bardzo dużo mnie nauczyły. Podszlifowałam języki, zdobyłam doświadczenie w branży, która mnie interesowała, poznałam wspaniałe dziewczyny, wyopalałam się za wszystkie czasy i zwiedziłam przepiękny region włoskiego wybrzeża. Zastanawiacie się pewnie, jak udało mi się ten staż zorganizować? Czy pomogła mi uczelnia? Czy mam jakieś znajomości? Nic z tych rzeczy! Wysłałam im po prostu maila.
I Wam takie wysyłki z całego serca polecam. Tamtego roku, w okresie zimowym, przysiadłam do komputera i zaczęłam wyszukiwać ciekawe hotele na całym świecie. Do każdego wysłałam e-mail w języku angielskim z zapytaniem, czy nie poszukują stażysty oraz z dołączonym CV. Muszę zaznaczyć, że nie wyglądało ono wtedy szczególnie spektakularnie. Jako doświadczenie miałam tylko dwie prace wakacyjne. Specjalnie jednak odbyłam krótką, miesięczna praktykę w krakowskim hotelu, aby mieć co wpisać do życiorysu (nie była ona wybitnie angażująca – raz na kilka dni szłam tam na kilka godzin pomagać przy wszystkim). Podobnych maili wysłałam wtedy ogromną ilość.

Efekty? Najbardziej cieszyły mnie odpowiedzi z różnych stron świata. Zazwyczaj sympatyczne, ale odmawiające. Ale… dostałam w końcu 4 oferty! Jedną z serca Indii, drugą z Nowej Zelandii, trzecią z jednej z wysp Polinezji, a czwartą właśnie z Włoch. Długo się zastanawiałam co wybrać. Daleka podróż była możliwa, bo posiadałam zaoszczędzone pieniądze, ale jednak zwyciężył rozsądek! Wybrałam Włochy z kilku powodów – wydały mi się jednak najbezpieczniejsze w przypadku ewentualnej porażki, uczyłam się w liceum języka włoskiego, który mogłam przećwiczyć, no i mogła mnie tam odwiedzić moja rodzinka, która przyjechała na pobliski camping na urlop.
Jak zaczęłam prowadzić warsztaty kosmetyki naturalnej
Czy można zatem? Można! Trzeba się tylko przemóc, uwierzyć, no i jeszcze może znać nieco język angielski. Jeśli jednak nie wszyscy czujecie się dobrze w językach obcych, przejdę na nasz rodzimy teren. Ten sam sposób działania, czyli zwykła wysyłka e-maila, zastosowałam, kiedy wpadłam na szalony pomysł prowadzenia warsztatów kosmetyki naturalnej. Też już o tym wspominałam, ale uważam, że warto powtórzyć. Nie posiadałam wtedy żadnego doświadczenia w tym temacie, nie studiowałam żadnego kosmetycznego kierunku. Nic. Poza moją pasją i wewnętrzną potrzebą nauki. Z własnej nieprzymuszonej woli potrafiłam nauczyć się więcej, niż wyniosłam z całych studiów. Trzeba to było tylko sprzedać.
W Krakowie miał się niedługo odbyć festiwal PROGRESSteron, w którym już raz brałam udział jako uczestnik. Jeśli jeszcze o nim nie słyszeliście to gorąco polecam. Odbywa się w większości dużych miast. Podczas festiwalu macie możliwość uczestniczenia w ogromnej liczbie warsztatów z zakresu rozwoju osobistego i hobbystycznych. Pomyślałam, ze byłoby to idealne miejsce dla moich warsztatów, więc… napisałam e-mail do organizatorek z moją propozycją. 
Szczęście sprawiło, że były (i nadal są) to wspaniałe przesympatyczne dziewczyny, które dały mi szansę. Zaproponowały, żebym przeprowadziła najpierw próbny warsztat dla nich, a potem się okaże… Cała zatem ucieszona i zestresowana zakuwałam kilka dni i nocy, aby nie wyjść na wariatkę i móc odpowiedzieć na najdziwniejsze pytania. Spakowałam kilka wielkich toreb półproduktów i ruszyłam na drugi koniec miasta ze ściśniętym żołądkiem. Pech chciał, że z tych całych emocji zapomniałam najistotniejszej rzeczy i mój biedny kochany mąż musiał się po nią wracać… 
Jednak się spodobałam! Jedna z organizatorek powiedziała mi ostatnio, ze od razu było widać, że mam talent. I tak, od tamtego czasu, przeprowadziłam już wiele warsztatów. A wkrótce, na przełomie marca i kwietnia odbędzie się kolejny PROGRESSteron, na który Was zapraszam serdecznie! Muszę tylko zaznaczyć, że to, że mi się wtedy udało, wynikało też z mojej ciężkiej pracy. Musiałam przecież coś wiedzieć, jakoś się przygotować, wymyślić scenariusz, przepisy, itd. Wierzę, że w życiu trzeba mieć tyle samo szczęścia co umiejętności. Dopiero ta kombinacja może zagwarantować sukces.

Jakie maile od blogerek dostawałam, prowadząc sklepik
Wysyłajcie zatem Kochani e-maile. Jeśli na czymś naprawdę Wam zależy, to postarajcie się przemóc i próbujcie. Ale z głową… Przez dwa lata prowadziłam sklep z kosmetykami naturalnymi. Dostawałam wtedy całą masę, naprawdę MASĘ, maili od blogerek, pragnących przetestować kosmetyki, w zamian za opublikowanie recenzji. Brzmi znajomo? Jest to praktyka bardzo popularna i z całego serca ją polecam. Trzeba w końcu jakoś do producentów i właścicieli sklepów dotrzeć, jeśli oni jeszcze Waszego bloga nie odkryli. Proszę Was tylko, zastanówcie się dziesięć razy, zanim maila wyślecie. Przeczytajcie na spokojnie jego treść i odpowiedzcie sobie w duchu na pytanie, czy odbiorca mógłby uznać, że to właśnie Wam warto wysłać kosmetyki.

Spośród całej tej masy mailowej, zaledwie naprawdę kilka zasługiwało na uwagę. Po tych kilku było widać, że nadawca, po pierwsze – umie pisać, po drugie – zna zasady ortografii i gramatyki, po trzecie – traktuje poważnie mnie i to, co sam proponuje, po czwarte – nie zrobi krzywdy mojej działalności swoim wpisem, a po piąte – ktoś będzie chciał przeczytać, to co napisał.
Mam zatem kila drobnych porad, które, mam nadzieję, pomogą wszystkim, którzy planują zapraszać firmy do współpracy. Jeszcze raz zaznaczam, że bardzo popieram takie wysiłki, ale…
  • To co najważniejsze – podpisujcie się pod mailem! A najlepiej, pod tekstem umieśćcie coś w tylu „z wyrazami szacunku”, „w oczekiwaniu na odpowiedź”, „pozdrawiam serdecznie”. Następnie – imię i nazwisko (a nie nick!), a pod tym nazwę i adres bloga oraz kontakt do Was (nawet jeśli jest taki sam jak adres maila, który właśnie wysłaliście).
  • Tytułujcie e-mail! Na przykład: „Szanowni Państwo” lub „Dzień dobry”.
  • Zwracajcie uwagę na język polski! Nie róbcie błędów ortograficznych, stosujcie interpunkcję. Wyrażajcie się gramatycznie i składnie. Jeśli nie jesteście pewni, czy to co napisaliście brzmi dobrze i czy nie ma błędów, poproście kogoś bliskiego o przeczytanie.
  • Przedstawcie odbiorcy powody, dlaczego, spośród całej blogosfery, miałby wybrać akurat Wasz blog. Często dostawałam propozycję bardzo rzetelnej oceny. Może to zabrzmi brutalnie, ale nie wszystkim producentom, na takiej właśnie rzetelności zależy. Musicie zatem czasem niestety we własnym sumieniu rozważyć wszystkie propozycje… Wypunktujcie Wasze mocne strony – może jest to duża liczba odwiedzin bloga, może liczne komentarze, może docieracie do odbiorców bardzo specyficznych, może możecie przedstawić produkt w jakiejś ciekawej formie, może pięknie piszecie lub fotografujecie, może reklamujecie się gdzieś, może zaprezentujecie kosmetyk także na fan page na Facebooku?
  • Piszcie krótko (ale nie w dwóch zdaniach), na temat, do rzeczy. Niestety nikt nie ma czasu czytać długich opisów i zachwalań.
  • Stwórzcie e-mail przyjazny oku i czytającemu. Podzielcie tekst na akapity przedzielone pustą linijką. Stosujcie wypunktowanie.
  • Wyróżniajcie się! Nie piszcie recenzji takich jak wszyscy. Postarajcie się dodać do nich coś Waszego, indywidualnego, zaskakującego. Bądźcie wyjątkowi! 
  • Piszcie maile indywidualne. Używajcie nazwy firmy, do której piszecie, zaznaczcie, że „państwa kosmetyki od dawna znacie i cenicie” lub „zawsze marzyliście o przetestowaniu właśnie tego a tego kosmetyku”. Nie wysyłajcie maili masowych, a spersonalizowane.
  • Nie bądźcie nachalni. Jeśli firma odpisuje Wam, że może za jakiś czas uda się nawiązać współpracę, to nie piszcie im po miesiącu czy dwóch maila z informacją, że są bezczelni, bo mieli Wam coś przesłać i nie raczyli (tak, tak – miałam takie sytuacje…). Przypomnijcie się po prostu grzecznie za jakiś czas.
Jak widać, moje rady nie są bardzo odkrywcze, ale jednak, najwyraźniej bardzo potrzebne. Starałam się czytać wszystkie tego typu maile i na każdy odpisać (choć pewnie kilka mi umknęło). Stąd mam rozeznanie i z czystym sumieniem podsyłam Wam tych kilka zdań.
Reasumując – jeśli tylko Wam na czymś zależy, to naprawdę warto spróbować! Zacznijcie od wysłania e-maila!
Uff…. ale się rozpisałam:)
Zdjęcia: moje archiwum, Crowne Plaza Stabiae Sorrento Coast, Meli-Melo, Agnieszka Maciaszek z Interia.pl

Kosmetyka naturalna dla początkujących

Dosyć dużo z Was, Kochani, stawia właśnie swoje pierwsze kroki w kosmetyce naturalnej i dopiero się zaprzyjaźnia ze wspaniałymi możliwościami, które ona daje. Chciałabym zatem przedstawić kilka jej podstawowych zasad, które każdy początkujący powinien wiedzieć i stosować. Tych z Was, dla których tworzenie kosmetyków to już sposób na życie, serdecznie proszę o dodanie punktów, które być może przeoczyłam, a które także mogą być bardzo istotne. W ten sposób razem stworzymy małe kompendium podstawowych, a niezbędnych podstawowości! 

  1. Zabawa – Zawsze to powtarzam na początek – nieważne drogi Czytelniku, czy pójdziesz w kierunku zaawansowanej biochemii i będziesz tworzyć bardziej skomplikowane kosmetyki czy pozostaniesz przy kosmetyce naturalnej z jej mniej skomplikowanym obliczem – baw się! To naprawdę przynosi dużo frajdy i satysfakcji. Przed rozpoczęciem jakichkolwiek działań nastaw się pozytywnie, a często i chętnie będziesz do kosmetyki powracał. Odrobina serca doda Twoim dziełom dodatkowej mocy! Zobaczysz! Polecam nastawić sobie kominek z olejkiem pomarańczowym, który stymuluje do działania i jest silnym antydepresantem. Dobry humor murowany!
  2. Higiena – to najbardziej podstawowa z zasad. Przed przystąpieniem do wykonywania kosmetyków umyj dokładnie ręce, zwiąż włosy, przygotuj stanowisko pracy. Nie musi być sterylne, a po prostu czyste. Wyparz słoiczki i pojemniczki, do których będziesz wkładał gotowe produkty. Dzięki temu zminimalizujesz możliwość przedostania się do kosmetyków nieprzyjemnych bakterii, a tym samym przedłużysz ich okres ważności!
  3. Uczulenia – to, że wykorzystujesz same naturalne produkty i półprodukty nie oznacza, że jesteś całkowicie bezpieczny. Wszystko może uczulić! Choć oczywiście przy pewnych i sprawdzonych składnikach ta możliwość jest minimalna. Jeśli masz wrażliwą skórę lub się po prostu boisz – zrób próbę uczuleniową. Niektóre produkty są znanymi alergenami, np. truskawki czy pomidory. Inne znowuż mogą spowodować podrażnienia, jak przyprawy korzenne czy olejek cytrynowy, kiedy skórę wystawimy na działanie promieni słonecznych. Rozsądek gra tu, drogi Czytelniku, główną rolę!
  4. Świeżość – do swoich przepisów wykorzystuj jedynie świeże składniki! Sprawdzaj czy owoce lub warzywa nie są już nadgniłe. Sprawdzaj daty przydatności i ważności. Sprawdzaj czy tłuszcze nie zjełczały. Twoja skóra zasługuje na najlepsze traktowanie, więc sprawdzaj i jeszcze raz sprawdzaj świeżość.
  5. Akcesoria – na początek nie potrzebujesz wiele. Dobrze zaopatrzona kuchnia z pewnością będzie wystarczająca do Twojej pracy. Na pewno przydadzą się: pojemniczek z miarką, waga kuchenna, miseczki np. porcelanowe, zwykły garnczek lub patelnia do kąpieli wodnych. Nic specjalnego! Z czasem, jeśli wsiąkniesz, z pewnością poczujesz potrzebę zakupu bardziej zaawansowanego sprzętu laboratoryjnego. Ale to z czasem!
  6. Oleje i masła – najlepsze są tłuszcze nierafinowane i tłoczone na zimno. Takie po prostu zachowują najwięcej dobroczynnych dla skóry składników. Ale… czasem zależy nam na neutralnym zapachu lub kolorze oleju lub masła, a takie są tłuszcze poddane rafinacji, czyli oczyszczaniu. Sięgnij wtedy po masełko lub olej rafinowany. Takie tłuszcze, dzięki temu, że są oczyszczone, lepiej sprawdzają się także w przypadku skóry alergicznej.
  7. Olejki eteryczne i zapachowe – najpiękniejsze jest to, że możesz tworzyć własne osobiste zapachy! Pamiętaj jednak, ze olejek olejkowi nie równy. Olejki zapachowe i kompozycje zapachowe to coś innego niż olejki eteryczne. Te pierwsze to kompozycje olejków eterycznych lub mieszaniny syntetyczne, które mają tą zaletę, że pachną tak, jak sobie tego życzymy. No, ale naturalne nie są. Olejki eteryczne, natomiast, pochodzą z różnych części roślin i niosą ze sobą całe bogactwo działań na organizm, które opisuje nauka zwana aromaterapią. O czym warto pamiętać to:
    • nie stosujemy olejków eterycznych bezpośrednio na skórę (za wyjątkiem olejku lawendowego i z drzewa herbacianego), a jedynie zmieszane w oleju bazowym lub w kosmetyku. Mogą po prostu skórę podrażnić. Nie dodajemy olejków także bezpośrednio do wody w kąpieli. Mieszamy je najpierw z olejem (nawet najzwyklejszym słonecznikowym) lub z mlekiem.
    • olejki eteryczne w bardzo dużych ilościach są toksyczne. Istnieją także olejki, które są toksyczne tak po prostu, ale nie bój się – nie kupisz ich ot tak w sklepie:)
    • mieszaj nie więcej niż trzy zapachy na raz.
    • każdy z olejków ma swoje odrębne działanie. Jeśli zależy Ci na czymś konkretnym, a nie jedynie na ładnym zapachu, skorzystaj z jednej z licznych, dostępnych na rynku, książek o aromaterapii (moja ulubiona to Aromaterapia od A do Z czyli poradnik leczenia zapachami, Patricia Davis).
    • olejki są lotne, co oznacza, że się ulatniają pod wpływem podwyższonej temperatury. Przechowuj je w ciemnych, małych buteleczkach, w chłodnym i suchym miejscu i dodawaj zawsze na końcu.
    • kobiety w ciąży nie powinny stosować następujących olejków: arnikowy, bazyliowy, brzozowy, cedrowy, szałwiowy-muszkatołowy, cyprysowy, koperkowy, jaśminowy, jałowcowy, majerankowy, mirra, miętowy, rozmarynowy i tymiankowy. W pierwszych czterech miesiącach ciąży należy unikać także olejku lawendowego i różanego. 
    • osoby o wrażliwej i skłonnej do alergii skórze powinny unikać olejków: bazyliowego, cytrynowego, lemongrasowego, werbenowego, melisowego, miętowego, tymiankowego i ti.
  8. Zioła – również stanowią ogromne bogactwo i również mogą być niebezpieczne. Jeśli zamierzasz ich używać, sprawdź dobrze ich działanie! Możesz zacząć od wykorzystywania bezpiecznych, a jednocześnie bardzo dobrych dla skóry i po prostu ładnych wizualnie kwiatów: nagietka, rumianka, róży, chabra-bławatka czy wrzosu.
  9. Receptury – internet pełny jest  przepisów na kosmetyki naturalne. Wystarczy użyć Googli. Polecam sprawdzanie coraz to nowszych i wyszukiwanie takich, które Twoja skóra lubi najbardziej. Testujmy, jednak nie zbyt szybko i często – dajmy skórze się przyzwyczaić i odpocząć. Możesz też tworzyć własne receptury i bawić się kosmetyką. Muszą one być jednak oparte na Twojej najlepszej wiedzy i poprzedzone dokładnym przestudiowaniem działania poszczególnych składników. Nie zaczynaj od razu od skomplikowanych kosmetyków. Zacznij od nowej owocowej maseczki do twarzy czy soli do kąpieli. Zobaczysz jakie to fajne!
  10. Zakupy – produkty do swoich kosmetyków często zakupisz w sklepach spożywczych. Poszukaj, a w tych lepszych odnajdziesz nawet dobre oleje czy sól morską. Nie mówiąc już o owocach, warzywach, mleku, miodzie, przyprawach, itp. Zajrzyj czasem do sklepów zielarskich i z kosmetykami naturalnymi po olejki eteryczne i zapachowe, zioła czy masła. Największe możliwości dostępne są jednak w internecie. Sprawdź ofertę sklepów z półproduktami kosmetycznymi, takich jak: zrobsobiekrem.pl, mazidla.com, biochemiaurody.com, e-naturalne.pl, ecospa.pl i wiele innych. Tam też dostępne są receptury kosmetyczne!
  11. Okres przydatności – nie ukrywajmy niestety, że domowe kosmetyki mają krótszy okres przydatności, niż te kupne. Wszystko, do czego produkcji użyjesz świeżych produktów, zużyj natychmiast lub przechowuj do dwóch/trzech dni w lodówce. Aby przedłużyć ważność olejów czy masełek do ciała, dodaj do nich troszeczkę witaminy E lub/i olejków eterycznych, które działają jak konserwanty. Na rynku dostępne są także konserwanty standardowo stosowane w kosmetykach – szukaj ich w sklepach z półproduktami kosmetycznymi. Długo postoją: sole i mleka (w proszku) do kąpieli, bomby do kąpieli, oleje, masła i kremy bez użycia fazy wodnej, wody kwiatowe, peelingi w proszku.
  12. Cierpliwość – nie od razu Rzym zbudowano… pamiętaj, bo cierpliwość to cnota i pewnych rzeczy nie warto przyspieszać. Wiem to, bo nie raz coś sobie po prostu zmarnowałam. Daj swoim produktom w spokoju stężeć, stwardnieć, roztopić się, zmacerować itp. Dopiero wtedy uzyskasz zamierzony efekt:)

O czym zapomniałam? Dopisujcie Kochani punkty w komentarzach!

Jak zrobić kolaż?

Kochani,

Nie mam Photoshopa, bo jest po prostu za drogi. Bardzo żałuję, ale jak się nie ma co się lubi to… trzeba sobie radzić inaczej! Na szczęście w internecie dostępne są bezpłatne programy do obróbki zdjęć. Sama używam aż czterech. Dzisiaj chciałabym się podzielić z Wami możliwościami, jakie daje jeden z nich. I nie o samą obróbkę zdjęć chodzi, a o robienie kolażu. Mam nadzieję, że poniższy tutorial przyda się Wam w pracy, w domu, na Waszych blogach i w albumach zdjęciowych.

Zrobimy sobie kolaż przykładowy, nie przedstawiający nic konkretnego. Nazwijmy go Misz Masz. Trochę modowo, trochę kosmetycznie. Do zrobienia kolażu wykorzystamy program on-line Foto Flexer.

Zaczynamy oczywiście od wyboru tematu i treści. Kiedy mniej więcej w głowie ułoży nam się nasz przyszły kolaż, wchodzimy na stronkę fotoflexer.com i klikamy w żółte pole Upload Photo. Wybieramy z naszych dokumentów zapisane zdjęcie i otwieramy go w programie.

Jedno zdjęcie już jest. Aby dodać kolejne elementy kolażu, klikamy Load Another Photo i dodajemy kolejne. I znowu, i znowu. Aż wszystkie zaplanowane zdjęcia pojawią się w programie. Najeżdżając na nie, możecie zmieniać ich wielkość i położenie.
Jeśli na zdjęciu macie jakiś konkretny produkt, np. kosmetyk na białym tle i chcielibyście sprawić, aby to tło znikło, a pozostał sam kosmetyk, zróbcie jak poniżej.

W zakładce Decorate wybierzcie Fill czyli wypełnij. Następnie zaznaczcie okienko Transparent i najedźcie myszką na pole które chcecie, żeby znikło. Po kliknięciu pokaże się mały zegarek i po chwili Wasz kosmetyk uwolni się od białego tła.

Program Foto Flexer działa na warstwach. Czy wiecie co to znaczy? Wyobraźcie sobie tort, który ma na przemian warstwy ciasta i kremu. Tu jest tak samo. Chodzi o to, że zdjęcia, które ładujecie najwcześniej, znajdują się tak jakby najniżej. Jeśli zależy Wam na tym, aby jakieś zdjęcie nachodziło na inne, a nie znajdowało się pod nim, musicie najechać na nie myszką, kliknąć prawy przycisk, a następnie albo Push Back (do tyłu), albo Pull Forward (do przodu). Co ważne, może się tak stać, że będziecie chcieli wydobyć na wierzch zdjęcie, które załadowane zostało na początku. Każdy z tych ruchów – Push i Pull – zmienia pozycję zdjęcia tylko o jedną warstwę, czyli być może trzeba będzie je klikać kilka razy.
Do kolażu możecie dodać tekst. Do wyboru jest wiele ciekawych czcionek. Możecie też wybrać kolor liter lub tła. Jeśli tła ma nie być, zaznaczcie w tym pojawiającym się okienku po prawej „transparent”. Niestety dostępne czcionki nie posiadają polskich liter… Trzeba sobie radzić, dorysowując wszystkie kropki i kreski.
Czasem warto też dodać różne naklejki – Stickers. Wybieramy najładniejsze, zmieniamy ich kolor i umieszczamy w kolażu.
Aby naklejka lub jakikolwiek inny element kolażu stały się przeźroczyste, wejdźcie w zakładkę Layers, a tam w Opacity. Zaznaczcie odpowiedni obrazek i na tej poziomej osi procentowej zmieńcie przeźroczystość.
Kiedy wszystkie elementy kolażu umieścicie już na swoim miejscu, zapiszcie go, klikając Save. Pojawi się powyższa tablica. Wtedy wybierzcie Save To My Computer, a następnie konkretny folder. I gotowe!
To tylko na pierwszy rzut oka wydaje się skomplikowane. W rzeczywistości, po krótkiej chwili opanujecie wszystkie te funkcje!
Na kolażu znalazły się:
John Masters Organics Krem na dzień z różą i przeciwutleniaczami
Balm Balm Zestaw Mini Perfum Seven

Fotografowanie rocznego maluszka

Kochani,

Natknęłam się niedawno na stronkę z dosłownie kilkoma poradami, jak fotografować rocznego maluszka. Wydają się może oczywiste, ale tak naprawdę nie często zwracamy uwagę na najprostsze rzeczy. A przecież takie prawdziwe, niepozowane zdjęcia są najpiękniejsze! Streszczę Wam zatem w kilku słowach artykuł Jenny Stoller z Clickin. Moms.
1. Nie oczekuj, że dzieci zawsze będą uśmiechnięte i chętne do radosnego pozowania do zdjęć. Czasem ujęcie rozpłakanego lub rozżalonego dzieciaczka może być nawet piękniejsze!
2. Pozwól dzieciom bawić się w ich naturalnym środowisku i bądź gotowa w każdym momencie do zdjęcia. Są po prostu wtedy radośniejsze!
3. Jeśli wszystkie trudy w ujęciu dziecka zawiodą – sfotografuj po prostu jego dzieciństwo – wspaniałą rączkę, pulchną nóżkę, itp. Jeśli nie możesz zrobić zdjęcia twarzy – zrób je z profilu. 
4. Naucz się wydawać dziwne dźwięki i robić śmieszne miny. Dzięki temu przyciągniesz uwagę maluszka i z pewnością uda Ci się sfotografować jego twarz patrzącą na Ciebie. I nie przejmuj się zdziwionym wzrokiem innych dorosłych:)
5. Zejdź do poziomu dziecka albo jeszcze niżej. W ten sposób dojrzysz świat, takim jakim widzą go dzieci.
Pięć prostych rad, a mogą zmienić całkowicie pojmowanie dziecięcej domowej fotografii!
Facebook