KategorieMarketing

Sztuka mydlanego… pomysłu

Nie wystarczy robić dobre mydła. Nie teraz, kiedy rynek pełen jest dobrych mydeł. Kiedy coraz większą wartość ma staranne, ręczne wytwarzanie z dobrych, naturalnych produktów. Lubimy to, doceniamy produkty, cieszymy się my i nasza skóra na ich widok w łazience. Mimo to, nie wystarczy robić dobre mydła.

Aby te mydła sprzedać, muszą mieć bowiem pewną wartość dodaną. Coś, co je wyróżni z tej całej, mydlanej masy, a na co tak mało producentów zwraca uwagę. Co to może być?

Podstawą jest oczywiście dobry produkt. Bez tego ani rusz. Bo jeśli już skłonimy klienta do wyboru naszego mydła, a ono mu się nie spodoba, to doprawdy staranie o jego powrót do naszej marki będzie niezwykle pracochłonne. Jeśli już jednak dysponujemy wspaniałym, sprawdzonym, pieczołowicie opracowanym produktem, musimy dodać do niego pomysł, tę wspomnianą powyżej wartość dodaną, czyli coś, co na tyle zaintryguje klienta, że to właśnie po nasz produkt sięgnie.

I może to być historia stojąca za marką, wyjątkowa jej komunikacja, misja czy wizerunek. Może to być oryginalny pomysł na samo mydło – na jego kształt, kolor, wielkość, szczególne dodatki. Może to być sposób jego prezentacji, piękne zdjęcia, niezwykłe grafiki. Może to być w końcu opakowanie, które nie zawsze jest doceniane, ale to ono właśnie w dużej mierze wpływa na nasze zachowania i decyzje konsumenckie.

Mam dla Was kilka przykładów mydeł, na które zwróciłam szczególną uwagę w ostatnim czasie. Nie znam ich niestety w większości osobiście, nie używałam ich, nie przyglądałam się składom. Po każde jednak chętnie sięgnęłabym w sklepie. Każde z nich ma właśnie to wyjątkowe „coś”.

Ministerstwo Dobrego Mydła

Zaczniemy od niewątpliwej gwiazdy naszego krajowego rynku mydlarskiego – Ministerstwa Dobrego Mydła. Dziewczyny stworzyły swoja markę w tak idealnie wyszukany, choć na pierwszy rzut oka niezwykle prosty sposób. Ta prostota i spójność urzekają. Mamy tu w dodatku genialną komunikację z klientami w social media i niezwykłą historię stojąca za marką, która opowiadana jest często i konsekwentnie. Do całości dodamy modny, zachodni sposób prezentacji mydeł, który dokładnie wpasowuje się w wizerunek samej marki i aż chce się je zamawiać! / Ministerstwo Dobrego Mydła

(Hibiskus z pierwszego zdjęcia jest zachwycający!)

Hagi Cosmetics

Kolejna polska manufaktura, o której warto wspomnieć. Z przyjemnością obserwuję jej rozwój, ekspansję do coraz większej ilości sklepów i kolejne świetne produkty. Opakowania mydeł są całkowicie w moim stylu, nie mogło ich więc tu zabraknąć. / Hagi

 

Monsillage

Jako wielbicielka ciekawych wzorów, a już najbardziej roślinnych i zwierzęcych motywów ze starych rycin, sięgnęłabym po mydła tak zapakowane bez najmniejszych oporów. Poza tym świetny pomysł na samą prezentację mydeł! / Monsillage

Herbivore

Kolejny przykład na to, że w prostocie tkwi piękno! Doceniam ją równie mocno, jak zachwycające, barkowe nieraz wzory. Ważne, aby w tej prostocie tkwiła pewna spójna myśl i aby w pełni odzwierciedlała ona równie czysty przekaz marki. / Herbivore

Artist Atelier

A może nadać mydłom nieco artystycznego twista? Czemu bowiem sztuka nie miałaby wkraczać do naszej łazienki? W dodatku zaklęta w tak modne, malarskie wzory z dodatkiem złota i pasteli! / Anthropologie

Cleanse By Hepzabeth

Mydełka czy czekoladki? W słodkim opakowaniu niczym bombonierka. I do tego ciekawie zabarwione – także przypominają dzieło artysty. Jestem zachwycona! Mogłabym je i podarować i równie chętnie – dostać. / Etsy

Mydła jak kamienie

Już je Wam pokazywałam, wiem. Ale przyznajcie, ze są naprawdę wyjątkowe! Tutaj w wersji Anthropologie, a poniżej…

A tu w wersji ze sklepu Leif. No, cuda!

Savon Stories

Kolejna marka, która idealnie trafiła w mój gust – opakowania zachwycają motywami roślinnymi, kolorami i etykietami w stylu starych mydlarni. Polecam zajrzeć także na stronę i się pozachwycać! / Savon Stories

 

Zador

Kolejny niezwykły pomysł. Węgierskie mydełka zapakowane trochę jakby w tapetowy papier z mocnymi złotymi wstawkami. Niczym niezwykle cenne drobiazgi albo czekoladki najwyższej jakości. Na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie wyjątkowości i produktu z wyższej, luksusowej półki. / Zador

 

Float

Niezwykły pomysł, który chyba niestety nie funkcjonuje w realnym życiu – pozostał na poziomie projektu (poprawcie mnie, jeśli się mylę). A ja zachwycona jestem kolejnym połączeniem sztuki z rzemiosłem, a jeszcze bardziej – koncepcją jakby przełożenia samych mydeł na opakowania. W ten sposób powstają produkty zabawne, intrygujące, ciekawe, ot – mydlarskie perełki. / koncept na The Dieline autorstwa Wang Min

Trevarno

Marka już dawno zwróciła na mnie swoją uwagę niesamowitymi opakowaniami, a dokładniej kolorowym szkłem, którego nie da się przeoczyć. Jest świetne! Bardzo też podoba mi się pawi motyw na mydłach! / Trevarno

 

Madara

No, czyż nie cuda? Czy nie sięgnęlibyście po te mydła od razu? I to i te w płynie i w kostce. Opakowania skradły moje serce, wszystko mi się tu podoba, wszystko jest niezwykle oryginalne, bardzo na czasie, pełne kolorów, a jednocześnie eleganckie i zachęcające do zakupu. / Matique

Vice & Velvet

Na koniec mydełka – chmurki, które już w Lili gościły. Czy trzeba dużo? Nie – trzeba znaleźć dobrą foremkę! Bo chmurki są niezwykle urocze i jestem pewna, że połowa czytających to kobiet i na pewno wszystkie dzieci z pewnością taką chmurkę chciałyby zobaczyć w łazience. / Etsy

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Co porabiam w marcu i trochę dobrej próżności

Wiosna zaczyna się bardzo przyjemnie. Jeszcze chwila i wybujają mi przed oknami wszystkie drzewa. Zamierzam podziwiać je z balkonu z kubkiem gorącej kawy i twarzą skąpaną w promieniach ciepłego słonka. Za to właśnie uwielbiam moje życie freelancera.

Nie to, żeby nie miało sporo wad, ale skupmy się na zaletach. I na tym, nad czym ostatnio pracuję! A dzieje się sporo, co mnie bardzo cieszy. Co rusz otwierają się jakieś małe, nowe drzwiczki. Niektóre ledwie się uchylają, inne otwarte są wręcz na oścież. A ja łapię tę drogi nowe i możliwości i staram się wykorzystać wszystkie jak najlepiej!

Co tam więc ciekawego porabiam? Otóż…

  • Bardzo mocno skupiam się ostatnio nad obłaskawianiem Illustratora. Powiem Wam, że jestem całkowicie, ogromnie, no… przeogromnie nim zachwycona! Uczę się online, ze słuchawkami w uszach, opatulona w ciepły kocyk, przeskakując co rusz z kolejnego filmiku do programu i odkrywając wciąż nowe możliwości. I tylko z ust, co jakiś czas, wydobywam dziwne dźwięki, które mają w pokraczny sposób wyartykułować mój zachwyt. I już nie mogę się doczekać, aż zacznę używać go na poważnie!
  • Równie ogromnie, jeśli nawet nie mocniej cieszę się z faktu, ze odkąd ruszyłam z moją nową warsztatową stroną, zauważam znaczny wzrost zapytań o organizację warsztatów kosmetyki naturalnej. Kalendarz więc powoli wypełniam, odpisuję na masę maili, tworzę nowe, ciekawe programy (ostatnio tworzyłam wyjątkowe doprawdy piwne warsztaty!) i uśmiecham się w duchu. Jeśli więc planujecie w swojej firmie spotkanie integracyjne, zajrzyjcie koniecznie na LiliGarden.pl!
  • Love my job! Bo jakże inaczej mogłabym określić moje marcowe zlecenie? Jestem bowiem w trakcie opracowywania menu zabiegowego dla małego gabinetu o profilu naturalnym. A musicie wiedzieć, że lubię to bardzo. Komponowanie wyjątkowych rytuałów, tworzenie atmosfery, kreowanie wizerunku, wymyślanie dedykowanych przepisów to stanowczo mój żywioł!
  • Cały też czas jestem z Wami na BliskoNatury.pl, gdzie mogę w pełni wyszaleć się graficznie przygotowując kolejne promocje, banerki, konkursy, newslettery, etc.
  • Regularnie porywa mnie Facebook. Ale przynajmniej mogę powiedzieć, że trafiam tam na tak długo… służbowo. Tak to jest, jak się prowadzi na raz 3 fanpage!
  • Jestem w trakcie przenoszenia pewnego bloga na WordPress – tworzymy jego całkiem nowy wizerunek! Jak już będzie gotowy, jak wszystko będzie dopracowane według pomysłu mojego i autorki, z pewnością się pochwalę!
  • Jestem też tu oczywiście, z Wami, z głową pełną pomysłów, kolorów i wiosny. Zapowiada się kilka ciekawych współprac, kilka miłych spotkań, pojawią się nowe przepisy i masa inspiracji. Nie może Was w Lili zabraknąć! Poważnie też zastanawiam się nad wznowieniem Wiosennego Plebiscytu na Najlepsze Kosmetyki Naturalne! Jak myślicie?
  • Na koniec, choć w sumie to najważniejsze – staram się czerpać ile można z takiej naszej rodzinnej codzienności. W marcu mój mąż jest w domu, jakoś pod jego koniec lub na początku kwietnia będzie wyjeżdżał do pracy. Musimy więc korzystać na całego i w całym tym zamieszaniu znaleźć jak najwięcej czasu na siebie, na wspólne kawki/herbatki/śniadania/obiadki/spacery/tulania/wypady do przyjaciół/przyjmowanie przyjaciół i nasz wyjątkowy rytuał – wieczorne oglądanie Przyjaciół. 🙂
  • Ach! Zapisałam się jeszcze na kurs fotografii! Czas poznać w końcu jej tajniki i przestać używać wyłącznie automatu, prawda? 🙂

A przy tym wszystkim trzeba znaleźć choć minutkę, żeby przystanąć przy pobliskim krzaku i zapatrzeć się w jego pąki!

No dobra… czas na próżność… Ale nie mogę się powstrzymać! I nie jest to nic wielkiego, ot drobna refleksja, ale sprawiła wczoraj, że poczułam się bardzo dumna, że uśmiech zakwitł mi na twarzy od ucha do ucha, a pewność siebie wzrosła do znacznie wyższego poziomu niż na co dzień. Czemu? Tak po prostu zajrzałam na tę moją nową stronę- na LiliGarden.pl. Przyjrzałam się raz jeszcze dokładnie, zajrzałam do poszczególnych zakładek. Uświadomiłam sobie, że zrobiłam ją sama, samiutka, że są tam wyłącznie moje zdjęcia (poza tymi, na których jestem ja) i że są super, że logo zrobiłam i resztę grafiki, że jest tam moja własna książka, że wszystko wygląda dokładnie tak, jak chciałam.

I pomyślałam, że zdolna jestem. I to było dobre uczucie! Bo taka mała próżność jest w życiu potrzebna, czyż nie?

Nowa odsłona Lili Garden!

Tadam! Z ogromną przyjemnością przedstawiam Wam moją nową stronę! Jest to w zasadzie nowe oblicze dawnej strony sklepowej Lili in the Garden. Postanowiłam wykorzystać fakt posiadania domeny, serwera i całkiem fajnego szablonu na WordPressie i stworzyć porządną stronę moich warsztatów kosmetyki naturalnej!

Trochę zajęło mi rozgryzanie niuansów szablonu i samego WordPressa, nawet pomimo faktu, że poprzednią stronę – sklepu z biżuterią także zrobiliśmy sami. Sama też przeniosłam już dwa blogi na WP i przystosowałam dwa inne szablony. Za każdym razem jednak napotykam na nowe problemy, które trzeba rozgryźć. Ale jak się już je rozgryzie, satysfakcja jest jest przeogromna.

Stworzyłam więc stronę taką, jaką chciałam. Pełną moich zdjęć, soczystą i kolorową. Stronę, która ma wprowadzać w temat i zachęcać do składania zapytań o warsztaty. Brakuje mi niestety porządnych zdjęć z warsztatów i to będę musiała nadrobić. Na razie posiłkowałam się zdjęciami samych kosmetyków. Mam nadzieję, że są na tyle ciekawe, aby wzbudzić zainteresowanie i pragnienie wykonania tych cudów samemu.

Zapraszam Was więc gorąco na LiliGarden.pl! Zapraszam do organizowania warsztatów w Waszych firmach i instytucjach. Będzie mi ogromnie miło, jeśli wieść o stronie podacie dalej, jeśli pójdzie w świat!

—–> www.LiliGarden.pl

xoxo

Manufaktury polno-leśne

Wśród nowości na naszym runku kosmetyków naturalnych istnieje pewien specyficzny podział. Są marki, kreujące się bardzo nowocześnie, przyjemnie, nie powiem, ale laboratoryjnie, czysto, biało. Są też takie, które zwracają się bardzo mocno ku przeszłości, ku naturze, w jej bardzo dosłownym znaczeniu. Są to małe, często rodzinne lub tworzone przez jedną pasjonatkę manufaktury, które określam mianem polno-leśnym. I są marki pośrednie, próbujące łączyć nowoczesność z, że tak to nazwę, mądrością dziejów. Często nie są one aż tak wyraziste w swej komunikacji z odbiorcą, jak te z dwóch pozostałych kategorii, niemniej jednak nie zaprzeczam dobrej jakości ich produktów. Chodzi jedynie o pomysł na siebie, dobór odpowiedniej grupy docelowej i sposób dystrybucji.

Chciałabym dzisiaj pokazać Wam kilka manufaktur polno-leśnych, które ostatnio często napotykam w internecie i które zwróciły moją szczególną uwagę. Ciekawa jestem bardzo ich produktów.

A może Wy polecacie mi któryś z kosmetyków szczególnie?

1. Trawiaste

Trawiaste kojarzy mi się z kwintesencją słowa „manufaktura”. Wszystko tu jakby żyło, jakby właśnie było ukręcone. Łąka aż wyziera ze strony, czuć wręcz jej zapach (choć swoją drogą strona sama w sobie niestety słaba, brakuje też własnej domeny, co jest jednak teraz konieczne). Przekonuje mnie główne hasło: „kosmetyki pełne soku, miąższu, eterów, ekstraktów z pestek, żywic”. Przemawia do mnie tak mocno, że chciałabym wgłębić się w ten czarodziejski, alchemiczny świat, pełen magii ukrytej w każdej roślinie. Na stronie czytamy: „Konserwujemy peptydami fermentacji rzodkwi,  emuglujemy naturalnymi woskami i włóknami pomarańczy.” Już samo to jest mocno intrygujące. W ofercie znajdziemy takie cuda, jak balsam z igliwia is kórki pomarańczy, męski krem żywiczny, pastę z żyworódki, krem kasztanowo-żurawinowy, pomadę z buraka, odżywkę z nasion brokuła, skrzypu i lnu czy paprodziada maść do brody. Zobaczcie koniecznie!/ Trawiaste

 

2. Polny Warkocz

Nowe dziecko laboratorium Cosmeceuticum, które poznałam przy okazji akcji świątecznej w Lili. Pięcioro z Was wygrała właśnie powyższy zestaw w świątecznym konkursie. Ciekawa jestem Waszych wrażeń! Na stronie czytamy: „Polny Warkocz to linia organicznych kosmetyków inspirowana wiedzą, kulturą oraz dziedzictwem naszych przodków. Radosne święta ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju i płodności tworzą pełen miłości i harmonii z naturą festiwal życia Słowian. Takie właśnie są produkty w serii Polny Warkocz. Proste i harmonijne receptury oparte na wiedzy o naturalnych składnikach, które odpowiednio zestawione wzmacniają swoje działanie, stanowią o ich wartości.” Ładnie, prawda? W ofercie znajdziemy na razie cztery olejowe mazidła oraz ciekawą rumiankową esencję  micelarną do demakijażu. / Polny Warkocz

 

 

3. 94b Hand Made

„4b hand made to maleńka manufaktura mydła, niejako „spod strzechy”, przytulona do lasu olchowego, niedaleko od rzeki Bug. Nasz czas wyznaczają migracje ptaków, narodziny jagniąt, żniwa, kaprysy pór roku… Wybraliśmy życie pełne prostoty wraz z jego jakością, jakże odmienną od powszechnie rozumianej.” Znowuż pięknie powiedziane! Mydlarnia bardzo kusi spora ofertą ciekawych mydeł. To, co jednak mnie najbardziej zaintrygowało to balsamy aromaterapeutyczne, a już najbardziej ten siarkowy na oleju z miodli indyjskiej.  Warto zobaczyć i przenieść się na chwilę do nadbużańskiego świata. / 94b Hand made

 

4. Mydlarnia Cztery Szpaki

Coraz więcej słyszę o tej mydlarni (która, swoją drogą, ma świetną nazwę i logo), nie zawsze wprawdzie dobrze, ale trzeba przyznać, że ma pomysł na siebie, jest konsekwentna, spójna i mocno osadzona w trendach (zobaczcie powyżej mydełko Wyrwidąb!). W ofercie znajdziemy oczywiście mydła, ale także bardzo ciekawe masełka do ciała, peelingi i hydrolaty. Jej twórcy piszą: „O tradycyjnie wytwarzanych kosmetykach przeczytaliśmy kilka lat temu na przypadkowo znalezionym amerykańskim blogu i wsiąkliśmy do reszty. Piwo i sery poszły w odstawkę, skupiliśmy się na mydle. Nie myśleliśmy o tym w kategoriach: firma, biznes, pieniądze. Jednak nasze kosmetyki znikały wśród rodziny, bliższych i dalszych znajomych, tak szybko, że… nie mieliśmy wyjścia, postanowiliśmy skierować przedsięwzięcie na profesjonalne tory.” Jak przedsięwzięcie będzie się rozwijać? Ciekawa jestem bardzo! / Cztery Szpaki

 

5. Alchemia Lasu

Już Wam o Alchemii Lasu pisałam, ale nie mogło zabraknąć jej w takim zestawieniu. Musimy więc zaszyć się ponownie w głębi lasu i włączyć fanpage manufaktury (nadal nie ma strony…). A potem odkrywać te wszystkie botaniczne cuda – mazidła, olejki, balsamy do ust, peelingi, sole, wody, ba – nawet proszek do mycia zębów z jodłą, świerkiem i węglem! Wszystko w bardzo „manufakturowej”, ale i modnej oprawie. „Tworzymy produkty w 100% naturalne, wykonywane na małą skalę z dbałością o dobór jak najczystszych i najświeższych składników botanicznych, zbierając wiele z ziół własnoręcznie i radośnie z łąk i lasów w górach południowej Polski. Nasze pomysły często rodzą się w lesie, a pierwsze prototypy botaników powstają w naszym domku na drzewie – wysoko w koronach drzew. ” Oj, chciałabym się w tym domku choć na chwilę znaleźć! / Alchemia Lasu

To jak? Znacie już te manufaktury? Polecicie coś naprawdę dobrego? A może coś Was szczególnie zaintrygowało?

 

 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Mały Biznes / Migawki 05 / Święta

Święta, jak wiadomo, to czas rodzinnych spotkań, magii, zadumy i radości. Co jednak równie jasne, w przypadku wielu, wielu firm, w tym takich małych biznesów jak nasz, jest to najgorętszy okres w roku. Dzieje się dużo, sprzedaje się dużo, organizuje jeszcze więcej. I ja, od jakiegoś czasu, tkwię w tym świątecznym szale. I muszę przyznać, że bardzo mi z tym dobrze, bo jestem ogromną fanką Świąt. Jeśli więc można połączyć przyjemne z pożytecznym, pracuje się o wiele lepiej!

Przygotowania oczywiście trwają w naszym sklepiku Lili in the Garden. Przyznam jednak, że większość mojej uwagi poświęcona jest akcji świątecznej na blogu. Co roku o tej porze, wysyłam całą masę maili do całej masy marek, sklepików, producentów i dystrybutorów produktów – zarówno kosmetyków, jak i po prostu pięknych i ciekawych rzeczy wszelakich, których uważam, za wartych pokazania i polecenia w tym szczególnym okresie. Co roku przypominam się markom, które dobrze znam i z którymi chętnie współpracuję, ale też poznaję bardzo wiele nowych, wartych uwagi. Uwielbiam te kontakty, uwielbiam planować publikacje, tworzyć sobie w głowie wizualizacje wpisów.

Równie mocno lubię wszystkie te świąteczne pomysły i projekty, które pokazuję Wam w Lili zawsze w grudniu. Już teraz przygotowaną mam całą listę. Bardzo wstępną listę pomysłów zaledwie, z których część pewnie nie wyjdzie, część uznam za niewystarczająco dobrą… Ale sam fakt kombinowania, wieczornych prób w kuchni z kubkiem gorącej herbaty, w aromatach korzennych przypraw i słuchając amerykańskich świątecznych piosenek, napawa mnie  wewnętrznym ciepłem i ekscytacją.

Zapraszam więc Was bardzo do śledzenie Lili w okresie świątecznym. A jeśli macie coś, co chcielibyście tu pokazać – coś tworzycie, sprowadzacie, dystrybuujecie, jesteście częścią dużej marki lub w pojedynkę potraficie wyczarować coś niesamowitego, zapraszam do kontaktu na lilinatura@lilinatura.pl.

Bo święta w Lili to:

  • Wielki Świąteczny Lili Konkurs – już 5. edycja wielkiego gwiazdkowego rozdawania prezentów, która rok rocznie spotyka się z ogromnym zainteresowaniem!
  • Lili Katalog Prezentów – praktyczne i zachęcające polecenia prezentów dla niej, dla niego, dla dzieci oraz na wiele specjalnych okazji;
  • Wyjątkowe przepisy na aromatyczne prezenty kosmetyczne, unikatowe, pomysłowe i do wykonania przez każdego;
  • Inspiracje opakunkowe i dekoracyjne pełne świątecznej radości;
  • Bezpłatne etykiety z motywami świątecznymi do ściągnięcia dla każdego;
  • Ogromna dawka serca, uśmiechu i pomysłów okraszona wiedzą, ciekawostkami i poradami.

Zapraszam!

PS Tak tylko jeszcze uprzejmie donoszę, że w mojej Cukierni kosmetycznej znajduje się świąteczny rozdział z przepisami na świąteczne kosmetyki 🙂 Bardzo polecam!

cukiernia-kosmetyczna-baner-swieta

Warsztaty i targi

Trochę się ostatnio działo! O wakacjach zrobiłam Wam już obszerny wpis, muszę więc jeszcze napisać o dwóch innych wydarzeniach.

2 5 4 6

Otóż przed wyjazdem na Cypr zajrzałam nad nasze, polskie morze! Tuż przy nim bowiem prowadziłam warsztaty podczas wyjazdu integracyjnego warszawskiej firmy. Był to bardzo intensywny, wyczerpujący czas, ale równie mocno inspirujący i wciągający! Bo ja bardzo, ale to bardzo te moje warsztaty lubię!

Tym razem musiałam się wyjątkowo dobrze zorganizować – prowadziłam aż 4 warsztaty dla łącznie około 150 osób. Moim kierowcą i asystentką została moja siostra, bez której całość nie miałaby racji bytu. Dojechałyśmy z Krakowa nad morze całkiem sprawnie i szybko. Miałyśmy nocować w hotelu Mistral w Gniewinie razem z całą grupą. Jako, ze nie leży on tuż przy morzu, odbiłyśmy z trasy, aby zobaczyć Bałtyk w Sopocie. Powiem Wam, że wrażenie wyjątkowe! Październikowy, wieczorny, trochę mroczny krajobraz z molo i Grand Hotelem wywarł na mnie ogromne wrażenie (ostatnio byłam tam bardzo dawno, w dzieciństwie). Drugiego dnia, już po 2 turach warsztatów, mega zmęczone, wybrałyśmy się już po ciemku na plażę w Dębkach. Było magicznie – księżyc w pełni, łodzie rybackie na piasku i zupełnie pusto. No, magia!

Warsztaty, jak sądzę, sprawiły grupie sporo radości. Uwielbiam obserwować zwłaszcza panów, którzy dekorują kąpielowe serniczki czekoladowymi serduszkami i kolorowymi posypkami. Ileż serca wkładają w swe dzieła! Zrobiliśmy jeszcze aromaserum olejowe, mocno energetyzujący peelingi i mini olejki aromaterapeutyczne do zadań specjalnych. I tak, po dwóch noclegach, czterech warsztatach, dwóch króciutkich wypadach nad morze i okropnie długim sprzątaniu całości, wróciłyśmy do Krakowa, ażeby wylecieć na upragnione wakacje!

7 8 9 10 11 12 13

Po powrocie z wakacji czekała mnie ogromna przyjemność! Po raz pierwszy wzięłam bowiem do ręki moją książkę – Cukiernię Kosmetyczną. Uczucie nie do opisania – trzymasz oto w dłoniach spełnione marzenie i efekt długiej i ciężkiej pracy. Mam ogromną nadzieję, że się Wam spodoba!

Książkę zobaczyłam podczas Targów Książki w Krakowie, podczas których miałam swoje własne spotkane autorskie na stanowisku mojego wydawnictwa Publicat. Było to dla mnie prawdziwe wyróżnienie i choć może nazbyt dużo książek nie podpisałam, jestem z siebie bardzo dumna 🙂

(Swoją drogą byliście na tych targach? Jakie tam były dzikie tłumy!)

1 2 4-tile 3 8-tile

Na koniec chciałabym Wam polecić coś niecoś! Otóż równolegle z moją Cukiernią nakładem wydawnictwa Publicat wyszły jeszcze dwie książki autorstwa koleżanek – blogerek! Polecam więc Waszej uwadze Kolorową Kuchnię Roślinną Magdaleny Gembackiej z bloga Am mniam oraz Polski przewodnik Paleo – Iwony Wierzbickiej i Katarzyny Karus-Wysockiej czyli Ajwen – Dietetyka Kliniczna – Iwona Wierzbicka i Cook it Lean.

102

Facebook