NapisałaAdriana Sadkiewicz

Cytrusowy solny peeling do ciała

Kochani,

Dziś przepis z kategorii – banalne, a jakże skuteczne:) Przyznam, ze został wyjęty ze strony Corrie’s Kitchen Spa: DIY Citrus Salt Body Scrub. Ale tak mnie urzekł, że chętnie i wam go podrzucę! Otóż przed wami – cytrusowy solny peeling do ciała
Do jego wykonania potrzebujecie:
  • 1/2 szklanki soli morskiej (drobnoziarnistej)
  • 1/2 szklanki oleju ze słodkich migdałów (ewentualnie oliwy lub innego roślinnego oleju)
  • 1/2 łyżeczki startej skórki z cytryny
  • 1/2 łyżeczki startej skórki z pomarańczy
W miseczce połączcie wszystkie składniki. Uważajcie tylko, żeby sól nie miała styczności z wodą, bo może to grozić jej rozpuszczeniu.
I teraz… w wannie lub pod prysznicem weźcie trochę naszego specyfiku i delikatnie masujcie nim całe ciało. Upajajcie się rozkosznym orzeźwiającym zapachem (który swoja drogą zgodnie z ostatnim postem działa antystresowo). Całość dokładnie spłukajcie wodą:)

Przepis i zdjęcie: PaulaDeen.com:  http://www.pauladeen.com/recipes/recipe_view/corries_kitchen_spa_citrus_salt_body_scrub/

Stres – naturalne metody walki

Kochani,
Dopada nas często… atakuje w nieodpowiednim momencie… Dobrze, jeśli mobilizuje. Czasem jednak działa wręcz przeciwnie, dołuje, straszy, zmniejsza naszą efektywność, doprowadza do płaczu, nadmiernego objadania się lub bólu brzucha. Nie pozwala zasnąć. Męczy i drąży nas od środka. Nie ma już wtedy co liczyć na zwykłą pogodę ducha. Nie cieszą nas nowe oznaki wiosny, drobne przyjemności… Naszym dzisiejszym wrogiem jest STRES! Stanowczo nie warto pozwolić mu zawładnąć nami, choć nie da się ukryć, że często jest troszkę potrzeby… Mam dziś dla was kilka porad, jak zniwelować jego efekty!

Zacznę od pomarańczy! Mało kto zdaje sobie sprawę jaki zbawienny wpływ ma jej zapach na nasze samopoczucie. Olejek eteryczny pomarańczowy uznawany jest za silny antydepresant i często stosowany w stanach silnego stresu, lęku i nadpobudliwości. Uzyskuje się go ze skórki pomarańczy, co oznacza, że i ją możemy wykorzystać w naszym domowym zaciszu. Polecam szczególnie wypróbowanie kominka zapachowego. Do pojemniczka wlewamy wodę lub olej  roślinny i dodajemy kilkanaście kropli olejku. Dzięki umieszczonemu pod nim podgrzewaczowi, zapach delikatnie rozprowadza się po całym pomieszczeniu. Warto także dodać kilka kropel olejku pomarańczowego do relaksującej kąpieli. Tutaj świetnie sprawdzi się również owoc pomarańczy, pokrojony na plasterki i dodany do wody. 
Jeśli czujecie niewygodne, mrowiące poddenerwowanie, warto nauczyć się prawidłowo oddychać. Przez dłuższą chwilę wciągajcie powietrze nosem, a wypuszczajcie ustami. To naprawdę uspokaja. Weźcie także bardzo głęboki oddech przez nos, zatkajcie jedną dziurkę palcem i wypuśćcie powietrze przez usta. To samo powtórzcie zatykając drugą dziurkę nosa. 
Pracując intensywnie przy komputerze zwróćcie czasem uwagę na uszy. Są one wręcz naszpikowane punktami istotnymi z punktu widzenia akupresury. Warto zatem co jakiś czas wykonać łagodny masaż uszu. Nie wymaga on wielkiego zaangażowania. Wystarczy posmarować rękę balsamem do ciała lub do ust, który akurat jest w torebce czy na biurku i masować ucho palcem wskazującym i kciukiem. Ruchy muszą być spokojne i jednostajne.
Przepracowane i zestresowane osoby często cierpią na nieustające bóle głowy. Udowodniono jednak, że może to mieć związek z niedoborem niektórych elementów w organizmie! Upewnijcie się zatem, czy przyjmujecie wystarczająco dużo magnezu i wapnia w swojej codziennej diecie. Jeśli nie, warto zaopatrzyć się w stosowny suplement lub urozmaicić menu!
Ze stresu pocą wam się ręce? Mało kto to lubi. A często bywa tak, że spocone dłonie wywołują jeszcze większy stres i zdenerwowanie. Polecam skorzystać z chwili przerwy w pracy i namoczyć 3-4 torebki herbaty w dwóch szklankach gorącej wody. Kiedy napar się schłodzi, zamoczcie ręczniczek w płynie i nałóżcie na dłonie na 15 minut. Teina, której jest w herbacie dużo, pomoże wam kontrolować pocenie.

Szybkim, ale skutecznym sposobem na intensywne zdenerwowanie jest podstawienie nadgarstków pod kran z zimną wodą na dosłownie kilka minut. Po tym czasie o wiele łatwiej się uspokoić. A jeśli to nie pomaga – postarajcie się przez chwilę palcami masować skórę głowy. Wykonujcie przyjemne rotacyjne ruchy, dzięki którym złagodzicie napięcie także bolącej szyi.
Wieczorem po pracy nie ma nic lepszego od relaksującej kąpieli. I to nie tylko w pomarańczach! Uspokajającym i odstresowującym olejkiem jest także olejek lawendowy. Do tego pomaga zwalczać bóle głowy. Wystarczy dodać kilka kropli do wanny. Aby poprawić ukrwienie skóry i się nieco pobudzić, polecam kąpiele solne. Do tego celu najlepsze są sole morskie z dowolnymi dodatkami. Ważne jest tylko, aby to wam odpowiadał zapach! A jeśli chcecie przy okazji zaznać odrobiny pielęgnacji, dodajcie do kąpieli szklankę tłustego mleka, trzy łyżki oliwy z oliwek, mleczko lub płatki owsiane lub  napar z dobroczynnych ziół – nagietek, rumianek, rozmaryn czy mięta!
Wszystkie powyższe metody są naprawdę proste i nie wymagają dużych nakładów ani czasu ani pieniędzy. Warto tylko o nich pamiętać i postarać się stosować. Polecam także przy okazji długie spacery z psem lub z własnymi myślami albo po prostu widok czegoś pięknego! O tej porze roku zapatrzcie się w kwiaty… 🙂

Bzowa sól do kąpieli

Kto uwielbia bez, ręka do góry! Ja po prostu kocham ten zapach ukryty w małych, cudnie fioletowych kwiatach… Przyznam się też, że, aby zdobyć bukiet stojący właśnie u mnie w domu, musiałam pójść na grandę do sąsiedniego ogródka… Ale warto było! Zapach mnie budzi i towarzyszy mi cały dzień. Cudnie…

A ponieważ idę dzisiaj na urodziny przyjaciółki, postanowiłam i jej sprawić bzową niespodziankę! Niech dziewczyna też ma coś upajającego tej wiosny! I tak powstała BZOWA SÓL DO KĄPIELI! Magiczna mieszanka dobrodziejstw soli morskiej i aromatu kwiatów! Zrelaksuje i pozwoli poczuć się świeżo, przyjemnie i PIĘKNIE!

A przepis jest banalnie prosty… Przygotujcie:
  • szklankę soli morskiej gruboziarnistej
  • garść kwiatów bzu
  • kilka kropelek olejku bzowego, dla wzmocnienia zapachu
Wszystko mieszacie i przesypujecie do małego, ozdobnego słoiczka! Pamiętajcie – w prostocie tkwi prawdziwe piękno…

Powodzenia zatem i upojnych chwil spędzonych w wannie:) Polecam ustawić przy niej bukiet bzu w wazonie oraz kilka świeczek! A może to dobra okazja do spędzenia romantycznego wieczoru we dwoje…

Naturalna pielęgnacja kobiet w ciąży

Kończę obecnie ósmy miesiąc ciąży. Wkrótce zacznie się moim życiu zupełnie nowy okres. Szykują się wielkie zmiany i przyznam, ze mam dosyć duże obawy z nimi związane. Nie wiem czy i jak sobie poradzę z maleństwem, prowadzeniem sklepu, bloga, obowiązkami domowymi itp… O porodzie już nie będę nawet wspominać… Pomimo tego bardzo się cieszę, że pojawi się w życiu moim i mojego męża taka mała kruszynka. Już wiem, że zawładnie serca nasze, dziadków, no i psa…:)
Ale nie o tym dzisiaj chciałam wam napisać. Dzisiaj podzielę się z wami moimi spostrzeżeniami i kilkoma poradami na temat naturalnej pielęgnacji kobiet w ciąży. Zapewne każda z was już wie, nawet jeżeli jeszcze przez to nie przechodziła, jak ciężki jest to okres dla naszego ciała. Jak trudno zaakceptować wszystkie zmiany, które w nim zachodzą. Nawet jeśli mąż cały czas tłumaczy, że wygląda się pięknie… Do tego dochodzi huśtawka nastrojów i płacz z byle powodu. Kiedy zaczęły wzruszać mnie reklamy w telewizji i kiedy wiadomość, że znajomi już jadą w odwiedziny, a ja się jeszcze nie przebrałam, doprowadziła mnie do płaczu – pomyślałam, ze naprawdę wariuję. W zasadzie ciężko jest mi obejrzeć wiadomości telewizyjne bez tego dziwnego uczucia współczującego i rozżalonego ukłucia w sercu… No cóż… Na rozterki moralne i rozstrój psychiczny chyba tylko mogę polecić wsparcie, długie spacery i „wrzucenie na luz”… Bardziej konkretne rady dotyczyć będą ciała.
Zwrócę wam uwagę w szczególności na cztery rzeczy. Pierwszą z nich jest zmora wszystkich przyszłych mam – rozstępy. Pojawiają się zazwyczaj na rosnącym brzuszku. W zasadzie, nie wiadomo czy nas dotkną, ale zawsze warto się ubezpieczyć. Najlepszym przeciwdziałaniem  jest dbanie o stałą elastyczność skóry brzucha. Już od pierwszych miesięcy ciąży, kiedy jeszcze nie ma widocznych jej znamion, natłuszczajcie brzuszek jak najbardziej naturalnymi preparatami. Jest to miejsce najbliższe fizycznie naszemu dziecku i nie warto narażać go już w okresie płodowym na kontakt z wszelkimi sztucznymi i szkodliwymi substancjami. 
 Najprostszymi natłuszczaczami są po prostu naturalne roślinne oleje i masła. Dostępna w prawie każdej kuchni oliwa z oliwek – nierafinowana i tłoczona na zimno – doskonale nada się do tego celu. Czyste lub zmieszane oleje ze słodkich migdałów, jojoba czy z dzikiej róży stanowią jeszcze lepszy wybór – nie mają ani zapachu ani charakterystycznego dla oliwy koloru. Na rynku dostępne są ponadto gotowe preparaty przeznaczone do tego typu pielęgnacji. Polecam wam np. Masło na brzuszek Essential Care, kremy z masłem kakaowym, mango lub shea marki Sante lub balsamy do ciała i twarzy Balm Balm. Wszystkie one są mieszaniną od wieków znanych i cenionych tłuszczów, takich jak właśnie wymienione oleje czy masła. Są w pełni naturalne i gwarantują wysoki stopień pielęgnacji.
Masełko na brzuszek możecie również w prosty sposób przygotować w domu same. Wersja minimum, którą wam polecam zawiera 5 łyżek masła shea i łyżkę oleju ze słodkich migdałów. W kąpieli wodnej roztapiacie masło i dolewacie do niego olej. Całość przelewacie do małego słoiczka i czekacie aż zastygnie. Bardziej skomplikowane masełko także nie jest trudne do przygotowania. 
Przygotujcie
  • 5 łyżek masła shea
  • łyżkę wosku pszczelego
  • łyżkę oleju ze słodkich migdałów
  • łyżkę oleju jojoba
  • łyżkę naparu z kwiatów nagietka (zaparzonych jak herbatka)
 Na kąpieli wodnej w małej miseczce roztopcie mało shea i wosk. Miseczkę wyjmijcie z wody i powoli dolewajcie oleje cały czas mieszając. Do takiej mieszaniny, jeszcze delikatniej, dolejcie napar z nagietka i mieszajcie przez chwilę. Jeśli chciałybyście, aby masełko ładnie pachniało, teraz możecie dolać kilka kropli olejków eterycznych, o których kilka słów za chwilę. Całość przelejcie do małego słoiczka i odstawcie w spokojne miejsce do ostygnięcia. Masełkiem smarujcie brzuszek przynajmniej 1-2 razy w ciągu dnia.
Drugą ważną kwestią w ciąży jest masaż miejsc intymnych. Często o nich zapominamy, ale właściwa pielęgnacja pozwoli (choć oczywiście nie ma takiej gwarancji) powalczyć o to, żeby nie zostały one nacięte podczas porodu. Musimy zadbać o elastyczność skóry i okolicznych mięśni, tak, aby maleństwo mogło spokojnie pojawić się na świecie. O ćwiczeniu mięśni Kegla zapewne już słyszałyście. Jest to o tyle istotne, że mięśnie te przydają się nie tylko podczas porodu, ale także w sytuacjach intymno-romantycznych… Mięśnie ćwiczymy ściskając je tak, jakbyśmy chciały powstrzymać strumień moczu, około kilkadziesiąt razy dziennie. Najlepiej podczas codziennych czynności – mycia zębów lub naczyń.
Masaż miejsc intymnych należy wykonywać od 34. tygodnia ciąży przynajmniej 4-5 razy w tygodniu. Oczywiście im częściej tym lepiej. Dzięki takiemu masażowi rozciągamy i natłuszczamy skórę. Będzie jej także łatwiej wrócić do swojego naturalnego stanu po porodzie. Masaż wykonujemy każdorazowo około 5 do 10 minut, aż do uczucia lekkiego mrowienia. Masujemy i uciskamy palcami zarówno wnętrze pochwy jak i części zewnętrzne ciała, czyli miejsca najbardziej narażone na nacięcie. Do wykonania masażu najlepszym pomieszczeniem będzie łazienka i do dyspozycji niewielka ilość naturalnego olejku. Na rynku dostępny jest olejek do takiego masażu marki Weleda. Stanowi on mieszaninę oleju ze słodkich migdałów i oleju z ziaren pszenicy oraz olejków eterycznych. Polecam, zatem wykonać taki olejek w domu. Już sam olej ze słodkich migdałów doskonale nada się do tego celu. Możemy oczywiście połączyć go w proporcjach wszelakich z olejem jojoba lub właśnie z ziaren pszenicy. 
 W czasie ciąży często miewamy problemy z puchnięciem nóg. Warto też zadbać o profilaktykę żylaków i cellulitisu. Szczególnie tu polecam kąpiele, np. z solą morską, które nie tylko ukoją ciało, ale także złagodzą stany stresowe i zrelaksują. Ważne tylko, aby nie były to długie kąpiele (do 20 min), a woda miała temperaturę ani nie za ciepłą ani nie za zimną. Poza tym pamiętajcie, że w pierwszym trymestrze ciąży kąpiele w ogóle nie są wskazane! Na puchnące nogi i stopy najlepszym rozwiązaniem będzie skorzystanie z masażera lub po prostu kąpiel stóp w miednicy. I koniecznie w chłodnej wodzie z dodatkiem soli morskiej lub solanki.  Po kąpieli natłuszczamy nogi i stopy olejem roślinnym lub nawilżamy łagodnym balsamem naturalnym, wykonując masujące ruchy, zwłaszcza w okolicach ud i pośladków.
Większość młodych mam boryka się także z innym bolesnym problemem – podrażnieniami brodawek piersi, spowodowanymi karmieniem piersią. Samo karmienie jest jednak tak wartościowe dla dziecka i tak ważne dla jego rozwoju, że warto wszystkie przeciwności przezwyciężyć. Odpowiednia pielęgnacja brodawek zapobiega pękaniu skóry wokół nich i łagodzi wszelkie podrażnienia. I znowuż, na rynku istnieją specjalne preparaty, które służą temu celowi, np. marki Essentials Care. Polecam wam także do tego celu Bezzapachowy balsam dla niemowląt i dzieci Balm Balm. Oba produkty zawierają naturalne lecznicze masła i oleje oraz wyciąg z nagietka.
Balsam na brodawki piersi wykonacie łatwo same. Najpierw stwórzcie macerat nagietkowy, tzn. zalejcie łyżkę suszonych kwiatów nagietka połową szklanki oliwy z oliwek i leciutko podgrzejcie delikatnie mieszając. Całość odstawcie na kilka godzin i znowuż lekko podgrzejcie. Odstawcie na noc w ciepłe miejsce i nazajutrz także podgrzejcie. Kiedy ostygnie przelejcie oliwę przez gazę do czystego naczynka. Już taki olejek jest świetnym rozwiązaniem na różnego typu dolegliwości skórne. Leczy drobne ranki, łagodzi, natłuszcza i odżywia skórę. Nadaje się także do pielęgnacji niemowląt.
Ale wracając do balsamu, do jego przygotowania przygotujcie:
  • 4 łyżki masła shea
  • łyżkę masła kakaowego
  • łyżeczkę wosku pszczelego
  • 3 łyżki oliwy nagietkowej
 Masła i wosk roztopcie na kąpieli wodnej w małym naczynku. Gdy się roztopią wyjmijcie naczynie z wody i cały czas mieszając dodajcie oliwę nagietkową. Przelejcie do słoiczka i odstawcie w spokojne miejsce do stężenia. Balsamem smarujcie brodawki piersi nie tylko, kiedy pojawią się problemy, ale także profilaktycznie, aby wzmocnić i uelastycznić skórę.
 Na koniec kilka przestróg. Zacznę od aromaterapii. Do olejków i maseł do ciała możecie dodawać kilka kropelek olejków eterycznych, aby ładnie pachniały i przyjemnie się ich używało. Istnieją jednak olejki, których używanie w czasie ciąży jest kategorycznie zabronione! Należą do nich wszystkie olejki toksyczne (które i tak nie są dostępne w sklepach zielarskich) oraz olejki: anyżowy, bylicowy, arnikowy, bazyliowy, brzozowy, kamforowy, cedrowy, z szałwii muszkatołowej, cyprysowy, cytronelowy, goździkowy, koperkowy, hyzopowy, jaśminowy, jałowcowy, majerankowy, mirra, oregano, polejowy, miętowy, różany, rozmarynowy, szałwiowy i tymiankowy. Dodatkowo w pierwszym trymestrze ciąży należy unikać olejku lawendowego, rumiankowego, eukaliptusowego czy melisowego. Ogólnie są one bezpieczne, ale wzmagają niebezpieczeństwo poronienia.
W ciąży niewskazane są także długie gorące kąpiele, korzystanie z sauny oraz masaże stymulujące i pobudzające. Zrezygnować także musimy z zabiegów kosmetycznych w salonach, które oparte są na użyciu lasera czy prądu, pobudzają krążenie lub silnie rozgrzewają. Ograniczamy także przebywanie na słońcu i całkowicie odstawiamy korzystanie z solarium. Myślę jednak, ze są to wszystko takie zabiegi, bez których spokojnie obejdziemy się w okresie ciąży.
Przyszłe mamy muszą dbać o siebie w większym stopniu niż to miało miejsce przed ciążą. Nie tylko przygotowują ciało do ogromnych zmian. Naturalna, łagodna i systematyczna pielęgnacja pozwala nam również zachować pozytywne nastawienie psychiczne i naszą piękną, pełną kobiecość. I stanowczo łatwiej i szybciej wrócimy do formy sprzed ciąży, jeśli nasze ciało będzie odpowiednio przygotowane do tak wielkiego wydarzenia, jakim są narodziny takiego małego szczęścia! 

Rokitnik w kosmetykach naturalnych

Tak wiem wiem, o rokitniku już było…. Ale tym razem dokładniej, ciekawiej i praktyczniej… A poza tym, to też z okazji naszej sklepowej promocji Maj z BIO2YOU🙂 W każdym razie roślinkę polecam!

Materiał stworzony przeze mnie dla portalu Ekoistka.pl i wykorzystany dzięki uprzejmości właścicieli:) Zapraszamy na www.ekoistka.pl!

Małe, niepozorne, pomarańczowe coś… Ani to śliwka, ani oliwka… Nazywany bywa rosyjskim ananasem. Cóż to zatem? Rokitnik. Roślina niezwykła z cierpkawo-kwaśnymi owocami, które są jednymi z najbardziej odżywczych i bogatych w witaminy na świecie. Czemu więc tak mało o nich wiemy? 

 
Rokitnika od zawsze doceniano w tradycyjnej medycynie ludów azjatyckich. Najwcześniejsze wzmianki o nim pochodzą ze starożytnych pism mnichów tybetańskich. Do Europy krzewy rokitnika sprowadził ze swoich podbojów Aleksander Wielki. To właśnie jego żołnierze, wyczerpani trudami wojny, zauważali, że ich konie jedzą nieznane dotąd dziwne pomarańczowe jagody. Stwierdzili, że im z pewnością też nie zaszkodzą i również zaczęli je jeść. Po kilku dniach werwę odzyskały nie tylko zwierzęta, ale także zastępy wojska. Ze względu właśnie na zbawienne oddziaływanie owoców na kondycje koni, rokitnik otrzymał swą nazwę – hippophae, z greckiego: błyszczący koń. Mówi się, że Dżyngis-Chan w swoich podbojach i życiu polegał na trzech zasadniczych fundamentach – zorganizowanej i wyszkolonej armii, silnej dyscyplinie i … rokitniku. 
W Polsce krzewy rokitnika odnajdziemy na wybrzeżu Bałtyku. Są silnie rozgałęzione i mogą sięgać nawet do 6 metrów wysokości. Rokitnik to również roślina ozdobna, często sadzona w ogródkach. Najbardziej charakterystyczne są właśnie jej owoce, które często pokrywają całe gałęzie, a ich ciężar przygniata je do ziemi. Mają bardzo mało cukru, przez co ich charakterystyczny kwaśnawy smak uznawany jest za niesmaczny. Do tego wydzielają nieprzyjemny zapach. Polecam zatem spożywanie owoców rokitnika w formie przetworzonej, jako soki, galaretki, przetwory, wina czy nalewki. Łyżeczka soku z rokitnika dodana do porannej szklanki soku owocowego potrafi zdziałać cuda!
Rokitnik należy do tej wąskiej grupy roślin, których owoce i liście zawierają w zasadzie wszystkie wyodrębnione witaminy. Odnajdziemy w nim ponad 190 bioaktywnych składników. Należą do nich bardzo silne antyoksydanty, aminokwasy, 14 witamin, 4 prowitaminy, 11 mikroelementów, 22 kwasy tłuszczowe, w tym tak teraz popularne omega-3 i -6, 36 typów flawonoidów i wiele innych. Te liczby brzmią imponująco. W celu porównania z innymi roślinami dodam jeszcze, że rokitnik zawiera 10 razy więcej witaminy C niż pomarańcza, 3 razy więcej witaminy A niż marchew i 4 razy więcej witaminy E niż pestki słonecznika! Dzięki powyższym substancjom, rokitnik leczy i pomaga zwalczać dolegliwości zarówno od wewnątrz organizmu jak i zewnętrznie. Jest silnym antydepresantem. Obniża poziom cholesterolu i zmniejsza ryzyko powstawania chorób nowotworowych czy układu krążenia. Bezpośrednio pozytywnie wpływa na nasz system immunologiczny. Wspomaga pracę mózgu, koncentrację, przywraca energię. Co ciekawe – wspomaga nawet potencję. 
Rokitnik łagodzi wszelkie problemy skórne, przyspiesza gojenie się ran i koi suchą skórę. Poprawia jej kondycję, strukturę i elastyczność. Możliwe jest to dzięki zawartości w oleju z rokitnika kwasu palmitynowego, który odpowiedzialny jest za ziarninowanie ran i regenerację naskórka. Jako naturalny filtr UVA i UVB wykorzystuje się go w produktach do opalania, a zawartość witaminy C i flawnoidów likwiduje przebarwienia skórne.
Rokitnik jest ponadto silnym antyutleniaczem. Opóźnia procesy starzenia się skóry i nazwany jest eliksirem młodości. W ten sposób działają zawarte w nim witaminy A, E i C, beta-karoten, selen, flawonoidy i polifenole. To istotne działanie przeciwstarzeniowe stało się powodem wykorzystywania rokitnika w kuracjach typu anti-ageing. Najlepsze rezultaty odniesie jednocześnie codziennie spożywany i stosowany w preparatach pielęgnacyjnych. 
Marką kosmetyków naturalnych, która skład i działanie swoich preparatów opiera na rokitniku, jest pochodząca z Łotwy BIO2YOU. W tym nadbałtyckim kraju tradycje wykorzystania rokitnika są kultywowane od bardzo dawna. Produkty BIO2YOU posiadają międzynarodowy ekocertyfikat ICEA, a ich skuteczność jest już znana w wielu krajach. Polecam krem odżywczy z panthenolem i rokitnikiem, serum OMEGA 3-6 Antydepresant Skóry czy produkty typowo przeciwstarzeniowe. Szczególnie interesującym preparatem o tej porze roku jest organiczny samoopalacz, również na bazie rokitnika. Z dobroczynnego działania rokitnika korzystają również inne marki eko-kosmetyczne, np. Weleda (np. krem do rąk, żel pod prysznic i sok do picia), Lavera (linia kosmetyków Pomarańcza i Rokitnik), Alva (linia kosmetyków Sanndorn – liczy aż kilkanaście produktów do pielęgnacji twarzy i cała) czy Aubrey Organics.

Zrób to sam(a)

Zacznę od czegoś prostego, lecz nie koniecznie kosmetycznego. Aby przygotować prozdrowotny, odżywczy napar z rokitnika przygotujcie łyżkę suszonych owoców i łyżeczkę miodu. Całość zalejcie szklanką wrzątku i pozostawcie pod przykryciem na 15 minut. Taka herbatka natychmiast przywróci siły i odporność.

Przed wirusami i infekcjami ustrzeże ponadto domowy mleczny koktajl z rokitnika. Wystarczy zmieszać dwie łyżki soku rokitnikowego ze szklanką mleka i spożywać przynajmniej dwa razy dziennie. Jeśli nie odpowiada wam smak soku, dolejcie jego łyżeczkę do przygotowanego w sokowirówce soku z pomarańczy, kiwi, jabłka i banana. Owoce zatuszują charakterystyczny smak, a właściwości pozostaną.

Powracając do tematu kosmetyki, polecam balsam rokitnikowy dla skóry podrażnionej, wrażliwej i alergicznej. Garść owoców rokitnika dokładnie zmielcie w blenderze lub przeciśnijcie przez praskę. Następnie w kąpieli wodnej podgrzejcie łyżeczkę wosku pszczelego i łyżkę oleju nagietkowego (lub ze słodkich migdałów). Mieszaninę zdejmijcie z ognia. Powoli, cały czas mieszając dolejcie łyżkę wody lawendowej lub destylowanej. Teraz dodajecie jeszcze tylko miazgę rokitnikową i mieszacie aż do uzyskania kremowej konsystencji. Całość przekładacie do małego pojemniczka i smarujecie skórę dwa razy dziennie.

Zdjęcia i ilustracje: materiały promocyjne, Wikimedia.org/CC

Miodówka Cytrynowa

Kochani,

Tym razem znowu łyk (dosłownie) inspiracji! Bardzo prosty i efektowny pomysł na prezent, albo… na wieczór:) Zapraszam do wyrobów alkoholowych! Miodówkę cytrynową zrobicie szybko i łatwo, a smak i wrażenia osoby obdarowywanej – bezcenne!
Poza tym – polecam wykorzystać ją kosmetycznie – dodajcie jedną część miodówki do pięciu części waszej ulubionej wody kwiatowej… i doskonały tonik gotowy! Lekko rozjaśnia, dezynfekuje i odżywia dzięki zawartości miodu! Przemywajcie twarz wacikiem z tonikiem rano i wieczorem.

Do zrobienia miodówki potrzebujecie:

  • jedną część spirytusu
  • jedną część miodu
  • jedną część soku z cytryny
Wymieszajcie dokładnie najpierw miód z cytryną. Całość zalejcie spirytusem i znowu wymieszajcie. W zamkniętym słoiku odstawcie na dzień, a następnie przelejcie przez gazę, tak, żeby płyn był klarowny. Przelejcie do szklanej butelki.

Do opakowania proponuję:

  • szklaną butelkę np. po wódce
  • kawałek płótna
  • kawałek sznurka
  • etykiety według własnego wzoru
  • papier samoprzylepny
Etykietę wymyśliłam i jakoś to wszystko połączyłam w komputerze:)  Wydrukowana na papierze samoprzylepnym spokojnie się przykleiła do butelki. Jej szyjkę zawinęłam w płótno i obwiązałam sznurkiem. Wygląda jak ze starej klimatycznej piwniczki! Czyż nie?
Facebook