Wiosna w sercu

Chwyciła mnie ta moja rwa jakieś 4 tygodnie temu. I klops…

Pisałam Wam ostatnio o tym, jak to jest, kiedy freelancer jest chory. Teraz muszę uzupełnić ten tekst jeszcze o to, co się dzieje z freelancerem tzw. kreatywnym, kiedy dopada go coś takiego jak rwa.

Otóż wtedy kreatywność bliska jest zeru. A to jest doprawdy scenariusz najczarniejszy. Człowiek myśli tylko o tym, że boli, że znowu zaraz zaboli, i czemu aż tak boli. Jest zły na siebie, na sytuację, na swoje ciało, na świadomość kruchości i śmiertelności, którą sobie nagle uzmysławia. Wszystko to zupełnie, ale to zupełnie nie sprzyja pracom kreatywnym. Tym bardziej niemożność usiedzenia przed komputerem.

I dopiero kiedy taki oto niemądry, za mało ćwiczący freelancer uświadamia sobie, że coś jest nie tak… że są takie momenty, że nic nie czuje… że mózg zaczyna pracować, pojawiają się pomysły i chęci… wtedy właśnie freelancer wraca do życia. I może tworzyć!

Och, jakie to jest wspaniałe uczucie, kiedy nic nie czuć! Kiedy plecy i noga nie doskwierają! Jakże rzadko to doceniamy!

I choć jeszcze mi do tego uczucia ewidentnie trochę pozostało, wiem oto, że wracam do życia!

W domu kwitnie mi wiosna! Moje ulubione kwiaty mirabelek! W kieliszku wdzięczą się fiołki. Azalia z Biedronki rozbujała jak oszalała i tak trwa już od dawna. I nawet palmę kokosową, która to wyrasta sobie z kokosa, zakupiłam i oczy nią cieszę. Ba! W naszym mini ogródku wkopałam małe drzewka – wiśnię i czereśnię i już widzę, że ta pierwsza zaraz rozkwitnie!

Wracam więc do żywych wraz z wiosną. Co cieszy mnie tym bardziej, że udało mi się dziś skończyć jeden fajny projekt graficzny, który Wam niedługo pokażę. Wracam do mojej Lili. Wracam do tworzenia! Wracam do siebie!

Dobrej wiosny kochani!


Ach, a i jeszcze fajne nowe kremiki Mokosh czekają na sprawdzenie. To też cieszy!

A może je znacie?

Facebook