Natykam się ostatnimi czasy na prawdziwe kosmetyczne… hmmm… rzeczy dziwne. Są tak doprawdy fascynujące, że zebrałam kilka z nich i niniejszym i Wam pokazuję. Nadziwcie się ze mną. I powiedzcie, ale tak serio serio – używalibyście?
Sama sięgnęłabym po plasterki w kształcie ogórka. Przyznaję – śmieszne. I dosyć mocno ciekawią mnie mydła w owczej wełnie. Te akurat mocno podziwiam jako świetny pomysł na lokalne rękodzieło.
A reszta? Hmmm?
Najbardziej fascynująca – seria bekonowa (!!!!!):
- bekonowa pasta do zębów
- bekonowe mydło w puszce
- bekonowa nitka dentystyczna
- bekonowe plasterki
- bekonowe mydło
Seria ogórkowa-piklowa, równie fascynująca…
- mydło sushi (no śmieszne)
- japoński błyszczyk niczym dotyk mokrego, kociego noska…
- babeczkowa nitka dentystyczna
- mydło o zapachu kociej karmy – aby koty bardziej doceniały towarzystwo…
- bielizna instant – majtki w pastylce, która rozwija się po zmoczeniu wodą (jak popularne maski). Ponoć lepsza taka bielizna niż żadna…
- lanolinowe mydełka w wełnie – no… owce do mycia!
Czy to się sprzedaje?