Należę do osób mocno sceptycznych w temacie pielęgnacji włosów. Nie mam bowiem z nimi lekko – jest ich bardzo dużo, są grube i problematyczne. Wiele naturalnych produktów dostępnych na rynku po prostu sobie z nimi nie poradziło lub, najzwyczajniej w świecie, zabrakło mi cierpliwości do ich stosowania. Jakaż więc była moja radość po odkryciu kosmetyków, które dzisiaj goszczą w Lili jako nasze gwiazdy!
Wierzcie mi lub nie, ale dla mnie to prawdziwa rewolucja w pielęgnacji włosów!
A wszystko dzięki marce Biofficina Toscana. Znam ją już od dłuższego czasu, choć przyznam, że nie poznałam jej na tyle dobrze, na ile faktycznie zasługuje. Jest to włoska marka, powstała 2010 roku, jak to zwykle bywa – z pasji dwóch kobiet. Ogromnie podoba mi się zasada „0 km”, którą obie panie przyjęły na początku swojej działalności, a która zakłada wykorzystanie wyłącznie lokalnych produktów. Umożliwia nam to korzystanie z tego co najlepsze w magicznej Toskanii! Co ciekawe, marka zaczynała swoje funkcjonowanie od 10-metrowego warsztatu, ale tak prężnie i szybko się rozwinęła, że wymusiło to powstanie głównego centrum logistycznego do obsługi zamówień na rynki włoski i zagraniczne, a także dwóch lokalnych biur operacyjnych. Serdecznie gratuluję sukcesu, zwłaszcza, że kosmetyki są doprawdy genialne.
Ale przejdźmy do meritum. Chciałabym Wam dzisiaj zaprezentować zestaw, który idealnie sprawdził się w codziennej pielęgnacji moich włosów. Mowa o Oczyszczającym szamponie, Hydrolacie rozmarynowym i Odbudowującej masce Biofficina Toscana. Zaczniemy od dwóch pierwszych.
Niezwykle zdziwiło mnie, że szampon, który oferuje nam marka to tak naprawdę… koncentrat szamponu. Oznacza to, że we względnie małej buteleczce znajduje się gęsty płyn, który należy rozrobić z wodą lub, uwaga, hydrolatem i dopiero wtedy ma optymalne właściwości myjące. Co równie istotne – całość jest po prostu ekonomiczna! Nie dopłacamy za dodatek wody w kosmetyku i w rzeczywistości mamy dwa razy więcej szamponu niż wynika to z pierwszego spojrzenia. Marka oferuje także specjalne butelki, w których takie koncentraty można sobie zmieszać z płynami, co jest bardzo wygodne – narysowane są na niej pojemności poszczególnych składników. I tak, wlewamy najpierw połowę koncentratu, potem połowę wybranego hydrolatu (o którym za chwilę) i całość wypełniamy wodą. Mieszamy i myjemy włosy.
Od razu powiem, że tak skomponowany szampon wystarcza na dosyć długo, świetnie, naprawdę świetnie się pieni i oczyszcza nawet moje trudne, gęste włosy. A byłam sceptykiem! Zajrzyjmy więc może do środka naszego specyfiku. Szampon ma przywracać równowagę włosom przetłuszczającym się i z tendencją do łupieżu. Czyli moich. Faktycznie, potwierdzam – wydają się bardziej… stabilne i dłużej świeże. Produkt „Reguluje procesy natłuszczania, łagodzi i oczyszcza skórę głowy. Zawiera organiczne ekstrakty z łopianu, bluszczu, jałowca, brzozy oraz Alpaflor® Alp-sebum®- innowacyjne aktywne składniki regulujące przetłuszczanie i stany zapalne skóry głowy.” Skład ma bardzo przyjemny z delikatnym detergentem na czele oraz licznymi ekstraktami ziołowymi. Zapach – naturalny i mocno orzeźwiający – mamy tu bowiem olejki z eukaliptusa i mięty, które od bardzo dawna sobie cenię za ich pielęgnacyjną moc.
Zdecydowałam się dobrać do mojego szamponu wodę rozmarynową. Czemu? Jest to hydrolat polecany szczególnie w pielęgnacji włosów, zwłaszcza tych problematycznych. Można go oczywiście stosować po prostu do skóry, najlepiej jako tonik do twarzy. Ma działanie antyseptyczne, ściągające, zapobiega stanom zapalnym, wzmaga regenerację. Rozmaryn pięknie pachnie, rozjaśnia umysł, pomaga się skoncentrować i realizować wyznaczone cele. Ot, taki bonus dla zmysłów. Muszę tu tylko zaznaczyć, że hydrolat nie jest w pełni czystym produktem, dodano do niego odrobinę konserwantów. W żaden jednak sposób mi to nie przeszkadza. W każdym razie włosy go bardzo polubiły!
Po użyciu naszego oczyszczająco-orzeźwiającego duetu sięgam po Odbudowującą maskę Biofficina Toscana. Nakładam niemało, na mokre, umyte włosy i pozostawiam na kilka minut. Choć w zasadzie efekt niezwykle miękkich włosów czuć już po chwili. I jest to doprawdy wspaniały efekt. Uwielbiam go! Uwielbiam, kiedy moje włosy z pomierzwionych w trakcie mycia odmieniają się nagle w ułożone, lejące, zwarte i gładkie.
„Maska o działaniu układającym i naprawczym, które zawdzięcza połączeniu toskańskiej oliwy extra virgin IGP z ekstraktami bluszczu, pokrzywy, kasztanowca, szałwii i tymianku.” Mamy więc zioła, toskańskie oczywiście, które faktycznie pielęgnują włosy, odżywczą oliwę oraz inne łagodne składniki, których zadaniem jest przywrócenie blasku włosom, ułatwianie rozczesywania i zapobieganie ich elektryzowaniu. Co najważniejsze – maska działa! I to działa świetnie.
Niniejszym więc polecam Wam moje odkrycie, moją włosową rewolucję, mój nowy pielęgnacyjny rytuał! Polecam Wam gorąco zwrócenie uwagi na całą ofertę marki. Jestem przekonana, że zaskoczy nas jeszcze nie raz.
To jak, wyruszacie ze mną w kosmetyczna podróż po Toskanii? Ja jadę!
Post powstał we współpracy ze sklepem Biofemina.pl Tam też znajdziecie wszystkie produkty marki!