O ciągłych wyrzutach sumienia i o odpuszczaniu sobie

Największym niebezpieczeństwem dla większości z nas nie jest to, że mierzymy za wysoko i nie osiągamy celu, ale to że mierzymy za nisko i cel osiągamy.

Są to ponoć słowa Michała Anioła. Krążą sobie od czasu do czasu po fejsbuku i wywołują mój wieczny niepokój. No bo skąd mam wiedzieć, czy nie mierzę za nisko? Czy moje cele nie są zbyt błahe? I od razu pojawiają się wyrzuty sumienia. Przecież Ada, możesz więcej, tylko się zbierz w sobie, skoncentruj, zorganizuj, skup. I w ogóle rozszerz dobę.

Od dwóch miesięcy jestem sama. I będę jeszcze pewnie jakoś z miesiąc. Tak to jest z „wyjazdowym” mężem. Oczywiście nie jestem tak totalnie sama. Mam Różę. I Misię (psa, jakby co). Mam pod ręką rodziców, teściów, siostrę i przyjaciół. Zawsze ktoś pomoże, zajmie się dzieckiem, poratuje. Ale w tych codziennych codziennościach jestem sama. Ogarniam dziecko, dom i firmę. Piszę książkę i bloga. Wieczorami przytulam się do psa, co ogólnie jest wspaniałe, dopóki człowiek  nie zorientuje się, że znowu wszystko jest w psiej sierści i że trzeba z nim wyjść nocą nawet w największą ulewę i chłód. No a trzeba było raz jeszcze poodkurzać. A może trzeba było wziąć psa na spacer nieco wcześniej, hmm?

To tylko początek. Bo wyrzuty sumienia towarzyszą mi w zasadzie cały czas. Największy, najgorszy wyrzut związany jest z dzieckiem. Bo mogłam Róży więcej czasu poświęcić, więcej uwagi. Usiąść z nią i porysować. Więcej książeczek poczytać. W coś zagrać. Pouczyć czegoś. Nie zdenerwować się, kiedy jojczyła. Nie krzyknąć, kiedy już nie mogłam. Wykazać się większym spokojem i cierpliwością.

Do tego dochodzą bardziej przyziemne sprawy. Bo miałam podłogi umyć. Okna też i to przed świętami. Pościel zmienić. Łazienkę wyczyścić. Zimowe szaliki i czapki pochować. Szafę dziecka przepatrzyć. Poprasować. Poszyć. Szafki w kuchni umyć. I tak w nieskończoność.

Z pracą to samo. Już dawno powinnam mieć to i to napisane. To i tamto sfotografowane. Jeszcze inne do sklepu wrzucone, na portale też. Promocje porobione. Oferty powysyłane. Pomysły zrealizowane. Maile odpisane.

No a nic zrobione nie jest. I jak to możliwe, skoro miałam zaplanowane, że zrobię. Że się wyrobię.

I znowu jest wieczór, znowu się kładę spać, znowu Misia układa mi się w nogach, żeby przez noc w jakiś magiczny sposób dotrzeć niemal na poduszkę. I znowu mam wyrzuty sumienia, że nie zdążyłam. Że mogłam więcej. Że znowu zajęły mnie głupoty. Że nie byłam wystarczająco skupiona na tym, co mam zrobić.

I myślę sobie, że powinnam jeszcze siąść do komputera i popracować. Ale nauczona doświadczeniem wiem, że nie mogę, że muszę się położyć, bo rano nie będę mogła wstać. A potem tak czy siak – nie mogę. Budzik codziennie dzwoni mi co 5 minut przez przynajmniej pół godziny. I co 5 minut obiecuję sobie, ze to już ostatnie. A potem mam wyrzuty sumienia…

Zwariować idzie, nie?

I tylko raz na bardzo długi czas przychodzi opamiętanie. Mądrość życiowa dopada mnie na kilka chwil. Spokój duszę zalewa, a ufność i wiara stają się niemal namacalne. I wtedy, przez tę krótką chwilę, wiem, że dziecko mam dobre i to moja zasługa (nie tylko moja oczywiście, no ale w dużej mierze ;P ), że wcale w domu nie jest tak brudno, że radzę sobie całkiem nieźle, że spełniam marzenia.

Nie pozbędziemy się wyrzutów sumienia. Zawsze można wszystko zrobić lepiej i szybciej. Ale odpuśćmy sobie czasem. Zwolnijmy. Żeby nie zwariować, ot po prostu. Żeby zobaczyć coś więcej.

To Wam dziś powiedziałam, co? 🙂

Zdjęcia tym razem nieco przypadkowe, ale co tam. Wyrzutów sumienia nie mam!

SONY DSC

SONY DSC

 

12 comments on O ciągłych wyrzutach sumienia i o odpuszczaniu sobie

  • Sabina Gierszewska

    Myślę, że takie wyrzuty sumienia , od czasu do czasu mamy wszyscy 🙂 Zawsze chce się więcej a niestety dzień jakby za krótki. No ale to chyba znaczy, że mierzymy wysoko. Zawsze zostaje coś do zrobienia. No i przecież, jesteśmy tylko ludźmi. Najważniejsze jest by zrobić ile w naszej mocy. Pozdrawiam ciepło 🙂

  • Anna Kowal

    O ludzie … a myślałam, że tylko ja tak mam! Ciągłe wyrzuty sumienia i nieumiejętność powiedzenia sobie „dość”, rzucenia wszystkiego i odpoczynku … zwyczajnego nicnierobienia. Zawsze tak miałam, ale jakiś czas temu otworzyłam swoją firmę i dopiero się zaczęło: milion spraw codziennie, niekończąca się lista rzeczy do zrobienia „na wczoraj”. Początkowo przyjmowała formę małych żółtych karteczek … teraz jest już na kartce A4. Całe szczęście, że nie mam problemu z porannym wstawaniem 🙂 Od tego wszystkiego ratują mnie krótkie wypady w góry, tylko tam jestem w stanie odrobinę odpocząć. Świetny artykuł, uzmysławia mi, że nie jestem sama w tym swoim szaleństwie wyrzutów sumienia 😀

    • Adriana Sadkiewicz

      a mi takie rzeczy uświadamiają takie komentarze 🙂 Zazdroszczę braku problemów ze wstawaniem! I trzyma kciuki za firmę!

  • Magdalena N.

    Piękny żuczek 🙂 A z tymi wyrzutami to męczę się od lat. Ciągle mam o coś do siebie wyrzuty a jeszcze bardziej przygniata mnie zmęczenie fizyczne jak i emocjonalne. Co gorsza, nie umiem odpuścić. Jak odpuszczam, to mi z tym źle. A jak bardzo się staram, tak do upadłego to większe porażki odnoszę. Troszkę się w tym wszystkim już pogubiłam.

    • Adriana Sadkiewicz

      Takie to kobiecie, co? Cóż, musimy nauczać się odpuszczać, nie ma rady, chodzi o nasze zdrowie psychiczne i radość życia wszystkich, z którymi żyjemy 🙂 Trzymam kciuki!

  • Olga Pietraszewska

    Bardzo dobrze nam dzisiaj powiedziałaś. Ja od pewnego czasu nauczyłam się odpuszczać, trochę zwolniłam, przestałam walczyć z wyrzutami sumienia. I jest mi z tym bardzo dobrze 🙂

    • Adriana Sadkiewicz

      W takiej okolicy, w jakiej się znalazłaś też bym popłynęła, zwolniła… ach 🙂

  • Czytelnik

    z budzikiem to wystarczy nastawić o te pół godziny później i nie będzie problemu ze wstaniem. Takie 5-minutowe „drzemki” wykańczają człowieka już od rana.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook