Zakochałam się. N0 bo jak tu się nie zakochać? Najpierw zobaczyłam relację w telewizji. Potem odkryłam fan page na Facebooku. Teraz ślęczę przed stroną i chłonę zdjęcia. I tęskno mi do Mazur. Ale przede wszystkim zamarzyła mi się wizyta w Camp SPA – miejscu tak niezwykłym, bajecznym, wręcz magicznym, że wprost nie mogłam go Wam nie pokazać.
Szalenie lubię takie pomysły. Są mi szczególnie bliskie, bo kiedyś sama pomagałam w kreowaniu formuł obiektów SPA, poszukiwałam ciekawych połączeń zabiegów pielęgnacyjnych opartych na tym, co natura dała nam najlepszego. Nie wiem czy można lepiej wykorzystać mazurską przyrodę? W Camp SPA wszystko jest jakby wyjęte z innego, lepszego świata.
Naszym marzeniem było stworzenie miejsca, które jest ściśle związane z przyrodą – począwszy od lekkich, prawie przezroczystych i wpisanych w krajobraz konstrukcji, po lokalne, naturalne produkty stosowane przy zabiegach.
Podoba mi się tu wszystko. Od pomysłu, przez jego realizację. Nierealne drzwi do lasu, ukryty w zaroślach tron (!!!), kino, w którym ogląda się… przyrodę, hamaki rozciągnięte między drzewami, ogromna balia lub te mniejsze – do kąpieli nad wodą, niesamowita konstrukcja sauny i przepełniony sztuką domek do masażu. A wszystko stworzone przez szalenie kreatywnych, młodych ludzi z pomocą okolicznych mieszkańców.
Równie mocno jak samo miejsce, zauroczyła mnie strona Camp SPA. Zgodna ze współczesnymi trendami, logo w modnym stylu rodem z młodzieżowych obozów ukrytych gdzieś w Górach Skalistych, piękne zdjęcia, jasny przekaz, prosta nawigacja. Wszystko jest spójne, oryginalne i przejrzyste.
Najlepiej służy kąpiel na wolnem powietrzu, mianowicie na słońcu. Jeżeli sobie ktoś zaraz po kąpaniu na wolnem powietrzu przez kilka minut ruch sprawia, wtenczas wyssają promienie słoneczne z skóry gorliwie wilgoć, a bezpośrednie zetknięcie się powietrza z skórą działa na nią nadzwyczaj podbudzająco i ożywiająco. Kąpiele takie słoneczne powinno się częściej brać.
Bilz F. E. “Nowe Lecznictwo Przyrodnicze” ok. 1900 r.
Co jednak najważniejsze – wszystkie zabiegi wykonywane są z wykorzystaniem darów okolicznej przyrody. Do masażu i peelingu ciała stosuje się lokalne oleje; pachnąca lawenda, olejek lawendowy i woda lawendowa pochodzą z pobliskiego Lawendowego Pola (które też, swoją drogą, muszę kiedyś odwiedzić); do kąpieli dodawane są wywary z polnych ziół, igły sosnowe czy siano (bardzo modne w alpejskich kurortach). Do tego można zamówić mazurskie sery lub owoce sezonowe w formie pikniku lub 4-daniową kolację w pobliskiej (równie magicznej) Glendorii.
Czego chcieć więcej?
Zajrzyjcie koniecznie na stronę Camp SPA.
Zdjęcia – Rafał Lipski