Coffee time? Zdecydowanie! Bez kawy nie wyobrażam sobie dnia. A dzisiejsza nasza gwiazda… mmm… To czysta kawowa rozkosz! Poznajcie Peeling cukrowy z kawą i olejem macadamią Nacomi.
Peelingi kawowe to w zasadzie kosmetyczna klasyka. Kiedy pytam podczas warsztatów, czy uczestniczki robią sobie w domu kosmetyki, zawsze pada wtedy jako przykład taki właśnie ścierak. Trudno się temu dziwić – jest prosty w przygotowaniu, skuteczny w ujędrnianiu i wspaniale pachnie. Czemu więc sięgnąć po ten od Nacomi?
Bo sama jeszcze nigdy nie zrobiłam kawowego pellingu, który aż tak bardzo przypadłby mi do gustu i tak intensywnie kawowo pachniał! Zapach… prosto z młynka, świeżo parzony, rozgrzewający, pobudzający i kojący zarazem. Kawa w swej najpiękniejszej postaci. Konsystencja idealna – miękka pasta, którą łatwo rozprowadzić na skórze, a potem spłukać wodą. Kolor? Iście kawowy, mocno brązowy. Cóż, to zasługa samej kawy.
Bo w składzie kawy jest sporo. W zasadzie mamy tutaj jedynie cukier, masło shea, olej makadamia, mieloną kawę, olej kokosowy, witaminę E i nieco zapachu. Żadna filozofia, ale istotne są proporcje. To one sprawiły, że peeling, pomimo dużej zawartości tłuszczy, wcale tłusty się nie wydaje, a jednak pozostawia na skórze warstwę tłuściutkiego nawilżenia.
Peeling spełnia swoje zadanie i bardzo go polecam. To, co mi się w nim nie podoba to opakowanie. Swoją drogą, tak samo, jak w przypadku ostatnio opisywanego masła pomarańczowego. Nie będę więc się powtarzać. Dodam tylko, że osobiście po prostu bardzo lubię, jak opakowanie jest estetyczne, czytelne i ładne…
Jeśli uwielbiacie kawę, sięgnijcie koniecznie!
Peeling z Nacomi (Skarby Świata)