Posts Tagged‘zima’

Zima prawdziwa

Zima prawdziwa jest tylko w górach. Tylko tam mnie cieszy. Tylko tam śnieg jest czysty, chłód nie przeszkadza, a każdy widok wywołuje uśmiech na twarzy.

To raz, a dwa, drodzy moi, dla zdrowia psychicznego (fizycznego też), potrzebne są takie weekendy, kiedy można się całkowicie wyszaleć. Pod każdym względem. Powariować, śmiać pełną piersią, zamienić się znowu w nastolatków. Potrzeba weekendów z przyjaciółmi w górach. Zwłaszcza zimą, kiedy w mieście jest tak strasznie szaro.

Wynajęliśmy więc chatkę góralską w Beskidzie Żywieckim. Taka prawdziwą, drewnianą, starodawną. Wyjechaliśmy w 10 osób, do tego dzieci, choć kto mógł, zostawił z dziadkami 🙂 I było szaleństwo. I trochę spokoju też. I pyszne jedzenie w karczmach w Węgierskiej Górce. Najpyszniejsze placki ziemniaczane w sosie borowikowym. I narty były. I sanki oczywiście. I śniegu spadła cała masa.

No i wieczory też były szalone. I wesołe. Z bitwami na śnieżki, zjazdami, nocnymi spacerami i ciepłym kominkiem.

Dla zdrowia psychicznego, moi drodzy, konieczne są takie weekendy. Prawda?

 

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

8 zalet długich wyjazdów męża :)

Mój mąż dzisiaj wraca. Miesiąc go w domu nie było i niniejszym zostałam żoną niemalże marynarza. Wyjazdy będą bowiem teraz zdarzać się często. Cóż… W czasie kiedy on opływał Półwysep Arabski, my w domu zaczęłyśmy się przyzwyczajać do nowej sytuacji. Nie powiem – pewną wprawę już mamy – w końcu pół roku był na misji i jakoś dałyśmy radę… Ważne, aby nie skupiać się na tym co może grozić, a na codzienności. Nieco innej. I na tym, co będzie jak wróci.
Nie będę Wam tu pisała o oczywistych wadach długich wyjazdów najbliższej osoby. Nie będę myślała o niebezpieczeństwach. Wiecie przecież, na pewno wiecie, że rozłąka, zwłaszcza w okresie świątecznym, zwłaszcza gdy ma się dziecko, jest trudna.
Dzisiaj przekornie mam dla Was moją krótką listę zalet dłuższego braku drugiej połówki w domu 🙂 Oj tak, tak – i takie są! Oczywiście w żadnym stopniu nie równoważą wad, ale… zawsze to coś 🙂 Jestem pewna, że wśród Was znajdą się dziewczyny w podobnym położeniu. Ciekawe, czy się ze mną zgodzicie?
Otóż:
  1. Nagle w łóżku jest masa miejsca i nikt nie zabiera kołdry! Wprawdzie lukę tą szybko zajął pies, ale umówmy się – nieco jednak mniejszy!
  2. Znacznie wolniej pustoszeją zapasy w lodówce. Baaa – trzeba się porządnie przestawić przy zakupach, żeby nie wyrzucać żywności 🙂
  3. Nie trzeba się tak często golić 😀 I można chodzić w wyciągniętych spodniach po domu 😀
  4. Mniej prania! Znacznie mniej czarnego prania! Znacznie mniej skarpetek na podłodze 😀
  5. Jak już sobie posprzątam to mam posprzątane 🙂 Choć w sumie… teraz nie ma na kogo zwalić bałaganu… 😀
  6. Moje kosmetyki z czystym sumieniem mogą kolonizować większe obszary łazienkowych półek. Dzisiaj muszą w końcu powędrować na swoje miejsca w zamknięciu 🙂
  7. W przedpokoju nagle mieszczą się na wieszakach wszystkie moje kurtki, płaszcze, swetry i buty. Jedyną konkurencją są rzeczy dziecka 🙂
  8. Biurko męża staje się magazynem rzeczy wszelakich! Gdzie ja to teraz poukładam?
To tak pokrótce. To takie najbardziej zauważalne. 
Reszta – do bani…
Znacie to? Wasi mężowie wyjeżdżają? Jak dzieci to znoszą? Róża obudziła się dzisiaj grubo przed czasem z radosnym okrzykiem – tata dzisiaj wraca!

A na dokładkę kilka zimowych zdjęć z Trzech Króli!

Winter Wonderland

Takiego zjawiska, jakiego byłam świadkiem wczorajszego wieczoru, nie dane mi było jeszcze w moim 28-letnim życiu obserwować. Cały świat zdał się być pokryty delikatną warstwą plastiku. Wszystko, począwszy od chodników, ulic, budynków, drzew, krzewów, a skończywszy na śniegu, pokryte było warstwą lodu. Wieczorem odbijały się w nim światła latarni i reklam i tworzyły klimat nie z tej ziemi. Wyglądało to bajecznie. Nie chcę nawet myśleć, ile kości zostało przy tej okazji połamanych. Sama ledwo wyszłam z domu. Pies zamiast biegać, ślizgał się. Ale trzeba przyznać, że było magicznie. 
Kiedy wyszłyśmy dzisiaj z Różą na sanki, z wczorajszego zjawiska pozostała gruba warstwa lodu na każdej gałązce każdego drzewa. Obserwowałam te biedne roślinki i zastanawiałam się, czy zaraz jakiś oblodzony patyczek nie spadnie nam na głowy. Niesamowite wrażenie odniosłyśmy przechodząc pod wierzbą płaczącą. Jej gałązki pełne lodu obijały się o siebie tworząc swoistą muzykę. Zupełnie jak wschodnie dzwonki na wietrze.

I tak nam się jakoś magicznie, zimowo zrobiło…


A na koniec Różyczkowe i Misiowe migawki:)

Zdjęcia:

Lili Katalog Prezentów – Zima, zima, zima!

Facebook