Posts Tagged‘zauroczona’

Zauroczona: Rosy Rings – woski, kwiaty, świece

Jedną z najfajniejszych rzeczy w moim blogowaniu jest to, że kiedy znajdę coś cudownego w sieci, mogę się tym zaraz podzielić! Jakoś nie mogę tak zachwycać się sama… Zobaczcie więc moje najnowsze zauroczenie! Kiedyś już pokazywałam Wam podobne zawieszki woskowe, kiedyś sama coś tam zrobiłam, ale tutaj… no… arcydzieła!

Zobaczyłam jedną woskową zawieszkę Rosy Rings i od razu weszłam na stronę! I spodobała mi się każda jedna rzecz i choć nie czuję ich zapachów – mam wrażenie, ze unoszą się gdzieś koło mnie! Tak sugestywnie zaprezentowana jest każda z rzeczy marki – wspaniałe świece, pachnidełka, zawieszki. Ogromnie podobają mi się kompozycje roślinne – niczym małe obrazy! Równie mocno uwielbiam opakowania i wzory zaczerpnięte ze starych rycin, które sama od jakiegoś czasu kocham. Całość genialna! Czyż nie?

A wszystko powstało, a jakże, z pasji! Dwadzieścia lat temu w Stanach, w piwnicy, w towarzystwie kotów i pralki. Piękna historia, polecam przeczytać w zakładce „o nas”. I nie mogę nie odesłać do naszej polskiej marki, do Hani z Green Dragonfly!

Kto spróbuje własny pachnący woskowy obraz zrobić? Ja! Ja!

Całość z Rosy Rings

 

 

 

 

Zauroczona: Skarpety Many Mornings

Wprawdzie inny post dzisiaj planowałam, bardziej… no… pisemny… Ale jak tylko zobaczyłam stronę Many Mornings, przepadłam! I nie mogę się oprzeć – muszę i Wam pokazać! Bo ja od zawsze (naprawdę od zawsze) uwielbiam kolorowe skarpetki! I wiecie co – kupiłam już te z tukanami!

Sami zobaczcie na Many Mornings

 

 

 

 

Zauroczona: Herbivore Botanicals

Nieraz już pisałam, jak bardzo lubię małe kosmetyczne zachodnie manufaktury. Odkryłam kolejną do zakochania! Podoba mi się jej minimalizm – zarówno w składach produktów, jak i ten wizualny. Wszystko tu jest spójne, czyste, przejrzyste. Etykiety i opisy jasne; proste, ale eleganckie. Wszystko w pełni naturalne, a i wygląda, że naprawdę wysokiej jakości.Takie jest Herbivore Botanicals.

Zaciekawiło mnie użycie jako konserwantu enzymów rzodkiewki. Słyszeliście? Do tego oczywiście te bardziej znane jak ekstrakt rozmarynu i witamina E. No i pozostałe składniki – samo dobro.

Najbardziej zauroczyły mnie oleje do twarzy i to je muszę wręcz pokazać nieco dokładniej! Szczególnie olejek o nazwie Lapis! Jako, że ostatnio lapisów – kamieni wokół mnie sporo, to on przyciągnął mnie na stronę sklepu. Okazuje się, że jest to olejek pełen azulenów i to te substancje nadają mu specyficzny niebieski kolor. Znajdziemy je w niebieskich olejach z wrotycza, krwawanika i rumianku. Do tego nieco olejów z pestek winogron, kukui i jojoba. Całość pachnie jaśminem i bułgarską róża. Brzmi wspaniale! Jestem pewna, że każda problematyczna, tłusta cera pokocha taką mieszaninę.

 

Ale to nie wszystko – mamy jeszcze dwa olejki. W mocno żółtym olejku Phoenix prym wiedzie dzika róża, chia (nasiona szałwii) i rokitnik. Do tego dodano koenzym Q10 oraz olejek z róży bułgarskiej i olej z nasion meadowfoam. Jeszcze bardziej intryguje mnie olej o nazwie Orchid. Tutaj znajdziemy na pierwszym miejscu ekstrakt z orchidei, do tego dodano olej z nasion zielonej herbaty, jojobę, skwalan i jaśmin.

I powiedzcie proszę – czy nie chciałoby się takich olejków przygarnąć? 🙂

Więcej na stronie Herbivore Botanicals

 

 

In Love: Mydła jak kamienie

Całkiem niedawno odkryłam, jak cudowne mogą być kamienie. Zakochałam się w ich barwach, wzorach i strukturach. Moje zauroczenie przelałam na Lili in the Garden. Pewnie już zauważyliście… 🙂
Tym razem mam jednak coś innego. Niby kamienie, ale… nie do końca! Tym razem kamienie zamieniły się w mydła! Albo mydła w kamienie. Jedne z nich już Wam kiedyś pokazywałam, ale wciąż mnie zachwycają. Inne są niewiarygodnie wprost do kamieni podobne. No cuda!

  – Beklina
 – Rock Hound Soap
PELLE

To te same, co na pierwszych zdjęciach – Soap Rocks. Inaczej sfotografowane. Magiczne!

Savons Gemme

Zauroczona: Męska rzecz – Craftsman Soap Co.

Męska rzecz, która zauroczyła mnie od pierwszego wejrzenia! Craftsman Soap Co. – młoda marka ze Stanów, której właścicielem jest facet i która oferuje naturalne kosmetyki dla facetów. Ale jakie! Boskie! 
Całość jest bardzo spójna, przejrzysta i z góry wiadomo do kogo adresowana. Podoba mi się szorstka atmosfera amerykańskich traperów, bijąca z każdego produktu. Uwielbiam tą zaplanowaną niedbałość, sposób przedstawienia oferty i myśl przewodnią.
Polecam Wam przyjrzenie się choć kilku kosmetykom z bliska, czyli mały wgląd w składy i opisy na Etsy. Proste, czyste, nieskomplikowane. Szczególnie do gustu przypadł mi Bay Rum Aftershave, mydła piwne, olejek chmielowy i mydełka Rough Stuff z węglem i pumeksem. I nawet mamy tu specjalne balsamy do męskich ust!
Już czaję się na jakiś prezent dla męża 🙂
Polecam Wam zajrzeć do Craftsman Soap Co.

I mykam na kilka dni z dala od internetu 🙂 Życzę Wam cudownego długiego weekendu!

Zauroczona: Lollia

Uwielbiam piękne opakowania! Pisałam Wam o tym nie raz! Wierzę, że każda kobieta zwraca na nie uwagę. Dlatego też jestem pewna, że całkowicie zrozumiecie moje ostatnie zauroczenie!
Nie mam pojęcie jakie są te kosmetyki, jak pachną, jak działają. Pomimo tego patrzę na nie i chcę je mieć. I to jest właśnie zaleta dobrego opakowania. Amerykańska marka Lollia zadziwiła mnie swoimi cudownymi wzorami, dbałością o szczegóły, ogromem pomysłów i wykorzystaniem możliwości, które nie przyszłyby mi do głowy (chyba…).

Odsyłam Was na stronę Lollia i poniżej – nacieszcie oczy!

Zdjęcia Lollia

Facebook