Nie jest to pomysł ani odkrywczy, ani nowy. A już tym bardziej nie mój. Obiecałam sobie jednak kiedyś, że zrobię sama takie klimatyczne świece w czapeczkach żołędzi, a skoro już zrobiłam, to i musiałam pokazać! I polecam zrobienie podobnych – zabawy jest sporo, a wyglądają doprawdy uroczo. Nadają się na wspaniały prezent lub po prostu – do zabawy z dziećmi. Mają jednak też wadę, dosyć sporą…. niestety bardzo krótko się palą. Ale cóż – i tak ich zapalenie i obserwowanie sprawia masę radości!
Mam więc dla Was bardzo prosty i krótki instruktaż. Filozofii bowiem nie mamy tu sporej. Nazbierajcie pod pobliskim dębem czapeczki żołędziowe i zaopatrzcie się w wosk (ja miałam sojowy ekologiczny) oraz knoty. Nie zapomnijcie o dobrym nastroju i miseczce lub zlewce z dziubkiem – będzie łatwiej przelewać wosk. Do moich świec, a w zasadzie do roztopionego wosku dolałam jeszcze kilka kropelek olejku o zapachu zielonej herbaty. Pięknie pachniało!
Pokrójcie knoty na ok. centymetrowe kawałki. W kąpieli wodnej roztopcie wosk w takiej ilości, aby mniej więcej, na oko, odpowiadała ona wszystkim żołędziowym czapeczkom, które chcecie zamienić na świece. Kiedy będzie już płynny, dolejcie olejek zapachowy i lekko zamieszajcie całość.
Do wykonania świec potrzeba odrobiny cierpliwości – każda musi bowiem stężeć w rękach, ale na szczęście wosk twardnieje bardzo szybko. Chwytacie w palce czapeczkę żołędzia i powoli przelewacie do środka wosk, który zaraz odkładacie z powrotem do kąpieli wodnej (na mały ogień), żeby nam nie stwardniał. Następnie sięgacie po mały knocik i ustawiacie go po środku czapeczki. I tak odczekujecie minutkę, lekko dmuchając, aż świeca stwardnieje i knot sam się w niej utrzyma. Odkładacie do całkowitego wystygnięcia i robicie kolejną świecę.
Żołędziowe świece to świece pływające, zapalamy je więc w miseczce z wodą. A potem wpatrujemy się w płomień, który niedługo się w tej wodzi pogrąży…
Bajka!