Posts Tagged‘pomysł’

Smacznego Kochanie czyli walentynkowe papierki do ściągnięcia!

Święto miłości nadchodzi szybkimi krokami, pora więc zacząć planować! No dobra. Umówmy się – nie obchodzicie walentynek, to zaplanujcie sobie jakikolwiek inny romantyczny dzień! Ale musi być to czas specjalny. Przeznaczony tylko dla Was dwojga. Czas na chwilę zapomnienia, skupienia i dotyku. A jak już zdecydujecie czy będzie to 14 czy 15 dzień, tego czy każdego innego miesiąca, to koniecznie, ale to koniecznie, wydrukujcie sobie moje dzisiejsze walentynkowe papierki Smacznego Kochanie!
A jak już wydrukujecie, to przygotujcie wspaniałą niespodziankę tej jednej jedynej osobie. Uroczy lunch, romantyczną kolację, śniadanie do łóżka lub piknik na śniegu!
Zrobiłam Wam bowiem kilka papierków do wykorzystania wszelakiego! Wierzę mocno w Waszą wyobraźnię i kreatywność. Poniżej na zdjęciach znajdziecie moje propozycje. Potraktujcie je jak inspiracje lub wykorzystajcie bezwstydnie. Do czego spożytkowałam moje papierki? Do przygotowania kosza piknikowo-lunchowego dla mojego lubego. Przebywa on obecnie na drugim krańcu Polski, więc obawiam się, że będę się musiała poświęcić i dobrać się do smakołyków sama… Cóż… jakoś to przeżyję…

Mamy tu więc nieco francuskiego akcentu, bo mini bagietki przepasane papierkiem (mogą to też być gotowe kanapki z wypełnieniem) w zestawie z zapakowanym camembertem i małym różowym winem. Mamy słoiczki z konfiturą i miodem. Mamy czekoladę z nutą pomarańczy, z której ściągnęłam firmowe opakowanie i zastąiłam je własnym. Mamy też jedne z najlepszych ciasteczek, jakie jadłam! Nazywają się bodajże grylażowe i do kupienia są w piekarniach Buczka. No… boskie! Jest tu też trochę owoców. Miały być winogrona, ale nie wyszło 🙂
Papierki wykorzystajcie także do innych celów. Możecie opakować małe prezenty. Etykiety w kształcie kół z pewnością przydadzą się do przekazania specjalnej dedykacji kochanej osobie. Duże kartki możecie potraktować jako jednorazowe podkładki pod talerze. Albo, tak jak na zdjęciach, oprawić. Ciekawa jestem Waszych pomysłów!

Przygotowałam Wam 6 papierków. Jeden zawiera kołowe etykiety, drugi paski na bagietki, dwa z nich są z napisem „smacznego kochanie”, a dwa jedynie z piórkami. 
Aby je ściągnąć, kliknijcie

Odnajdziecie tam zapisanych 6 dokumentów PDF. W każdej linii, po prawej stronie jest strzałka. Jeśli w nią klikniecie, pojawi się opcja Download (do ściągnięcia) lub Print (do wydrukowania).
Papierki możecie wykorzystać na własny osobisty użytek, poza celami komercyjnymi.

Na koniec moja ulubiona pomocnica!

Zaproś kwiaty do domu czyli pomysł na probówki i filiżanki!

Wygląda na to, że zima jednak rozgościła się na dobre. A my się jej nie dajemy! I jeśli nie wczorajszy kolorowy peeling to dzisiejsze kwiaty pomogą nam zachować uśmiech na twarzach! Nawet w najzimniejszą, najbardziej szarą aurę!
Zapraszamy wiosnę do domu! I kwiaty wiosenne!! Na szczęście sklepy porządnie się w nie zaopatrzyły i kuszą nas ze wszech stron cebulkami i tulipanami. Bardzo mnie to cieszy! Nic tak nie poprawia humoru zimą jak świeże kwiaty. I gorącą herbatka. I kocyk. I jeszcze jakieś dobre ciacho. Ale kwiaty muszą być! Do kwiatów od razu się uśmiechamy. Kwiaty koją nam zmysły i dodają magicznego romantycznego uroku wnętrzom. Choć jeden mały malutki hiacyncik, który lada dzień rozkwitnie!
Mam dzisiaj dla Was dwa pomysły na kwiaty w domu. I to najlepiej przy miejscu Waszej pracy. Tam, gdzie spędzacie dużo czasu, ślęcząc nad papierami lub wgapiając się w ekran komputera! Bo czasem trzeba odwrócić wzrok i zawiesić go na czymś pięknym.
Albo inaczej – na parapet, nad stół, pod lampę, pod szafki kuchenne… no… co Wam przyjdzie do głowy! Dzisiejsze pomysły wszędzie się sprawdzą.
Pierwszy jest bardzo prosty! Przesadzamy cabulki z hiacyntami, narcyzami lub krokusami do filiżanek! Mogą być najróżniejsze, w ciekawe wzory lub bez. Im ich więcej tym ciekawiej! Potem ustawiamy je gdzie popadnie i czekamy z niecierpliwością, aż pojawią się pierwsze kwiaty!
Drugi pomysł wymaga nieco więcej pracy, ale prezentuje się również bardzo zacnie! Jeśli nie zacniej!

Przygotujcie:

  • patyczek znaleziony pod drzewem
  • białą farbę i pędzel
  • probówki (bywają w sklepach z art. gospodarstwa domowego lub w kwiaciarniach lub na Allegro)
  • materiałowe tasiemki
  • pistolet na gorący klej 
  • cięte kwiaty
Patyczek oczyszczamy i pozostawiamy do wyschnięcia na dobę. Malujemy go całego białą farbą i ponownie czekamy, aż wyschnie. Do probówek przymocowujemy tasiemkę. Za pomocą pistoletu umieszczamy na ich górze odrobinę gorącego kleju i obwiązujemy ujście tasiemką. Końcówkę również zabezpieczamy klejem. Następnie odginamy taśmę go góry, tworząc zagięty trójkącik, który ponownie zaklejamy – jak na zdjęciu. Dzięki temu tasiemka będzie nam równo utrzymywała zawieszoną probówkę. 
Mój patyczek zamocowałam na wspornikach półki. Możecie jednak do jego końców przywiązać taśmę i zawiesić go na haku lub gwoździu. Do patyczka dowiązujemy tasiemki z probówkami. Można też obwiązać patyk taśmą.Do probówek nalewamy wodę za pomocą buteleczki i wkładamy do nich kwiaty! Wyglądają uroczo!

Świece w puszkach

Listopad. Ty. Dobry film. Dobra książka. Grudniowe Elle. Herbata z sokiem malinowym. Czego brakuje? Tak, tak… kominka… ale jeśli już kominka nie ma, to… świeczki! 
A może zbliżają się urodziny kogoś bliskiego? Może poszukujecie prostego i oryginalnego prezentu? Polecam Wam dzisiaj pomysł na Wasze osobiste świece w puszkach!
I nie, nie musicie wcale kombinować, przeszukiwać internet, wynajdować trudne do znalezienia sklepiki z akcesoriami do wyrobu świec. Mam dzisiaj dla Was świetny patent, który sprawi, że domowy wyrób świec stanie się dostępny dla każdego. Bo powiedzcie sami – czy takie puszeczki nie sprawiłyby Wam przyjemności? A jeśli do tego pachną cudnie? Hmm?
Ale skąd wziąć takie puszki? Moje są recyklingowe! W jednej znajdowała się odżywka do włosów Khadi ze sklepiku Mint, w pozostałych trzymałam przyprawy, a zakupiłam je w zwykłym osiedlowym markecie. A może macie gdzieś w szafkach puszki po herbacie? Albo w łazience po masełku do ciała? Z pewnością coś wymyślicie!

Do wykonania świec w puszkach przygotujcie zatem:
  • metalowe puszki
  • świece stołowe (najlepiej proste, białe, bezzapachowe)
  • ulubione olejki eteryczne lub zapachowe
  • patyczki do uszu lub do szaszłyków
Ilość świec musicie dostosować do pojemności puszek. Oszacujcie je na oko. Ja na moje trzy puszeczki wykorzystałam 8 świec. Przygotujcie garnek o grubym dnie i delikatnie połamcie świece tak, aby nie przerwać knotów. Włóżcie je do garnka i nastawcie na mały ogień. Kiedy wosk się roztopi, rozpoczynamy akcję odławiania knotów. Posłużą nam one do naszych puszkowych świeczek. Za pomocą widelca wyciągnijcie sznurki-knoty, uważając, aby się nie poparzyć. Kiedy lekko ostygną, zagnijcie je z jednej strony i wsadźcie do puszki. Górę knota nawińcie na patyczek, który następnie oprzyjcie o ścianki puszki, tak jak na zdjęciu. Chodzi o to, aby umocować knot mniej więcej po środku puszki. Jeśli jest za długi, utnijcie niepotrzebny kawałek.
Do gotowych puszek wlejcie ciepły jeszcze wosk. W dalszym ciągu zachowajcie środki ostrożności – może poparzyć. Raz jeszcze poprawcie knoty, aby były możliwie po środku. Kiedy wosk ostygnie i zacznie lekko mętnieć, dolejcie do świec około 20-25 kropelek olejku zapachowego. Równomiernie, dookoła knota. Gotowe odstawcie w chłodne miejsce do zastygnięcia. Na końcu utnijcie knoty pozostawiając około centymetra do zapalenia. Polecam!


Wianek jesienny i jesień rodzinna

Moi rodzice mają domek za miastem. Jakieś 30 km od Krakowa. Jeździmy tam prawie co weekend, zaznać nieco świeżego powietrza, lasu i wsi. Przy okazji, od czasu do czasu, wpadają mi tam do głowy leśno-wiejskie pomysły. Ostatnio była dynia, tym razem zrobimy jesienny wianek!
Idea jest prosta! Zbieramy co ładniejsze jesienne roślinki z pobliskiego ogrodu, pola czy zagajnika, rozkładamy przed sobą, chwytamy cienki drucik i kombinujemy! O własnym wianku na drzwi zawsze marzyłam i jakoś nigdy nie mogłam się za niego zabrać. Uznałam więc, że najwyższa pora chwycić tego byka za rogi i… wiecie co? To całe wiankorobienie wcale nie jest trudne! Wręcz bardzo łatwe, choć wymaga chwili skupienia! A ileż przyjemności sprawia! Niczym warsztaty florystyczne, daje pole do kreatywności i chwilę relaksu. Bo człowiek tak się skupia, żeby ten niesforny liść stał równo w miejscu dla niego przeznaczonym, że wszelkie inne troski schodzą gdzieś na bok.

Do mojego wianka wykorzystałam tuję, ale z pewnością możecie pokombinować z innymi iglakami. Są swoistą podstawą dalszej zabawy. Wypełniają przestrzeń wianka i stanowią tło dla kolorowych dodatków. Pomiędzy zielone gałązki powtykałam puszystego clematisa, wiszącego na ogrodzeniu domku, nieco zeschniętego wrotycza i liście jesienne – te czerwone to borówka amerykańska. Z liśćmi jest taki problem, że jeśli są jeszcze świeże, wilgotne, szybko się zwiną i uschną. Jeśli więc chcielibyście, aby wianek wytrzymał dłużej niż jako ozdoba niedzielnej rodzinnej imprezy, ususzcie je najpierw, zamykając pomiędzy kartkami książki. 
Całość związałam na górze bardzo elastycznymi gałązkami naszej przydomkowej brzozy i powiesiłam na czarnej nitce przy wejściu do domku. Pewnie jestem trochę przesiąknięta amerykańskimi filmami i blogami, ale kiedy już będziemy mieli własny domek, to jesienią, oprócz całej masy dyni na werandzie, na drzwiach będą wisiały takie właśnie wianki!
Aby wykonać wianek, oprócz roślinek niezbędny jest też cienki drucik w neutralnym kolorze. Wiążemy nim kolejno gałązki tui tak, aby były dosyć gęsto rozłożone. Pomiędzy istniejące już druciane węzły wkładamy kolejno dodatkowe rośliny, starając się, aby przykryły nam one widoczny drut. Tam gdzie jest to niemożliwe, wiążemy małe gałązeczki tui, na węzełek z tyłu wianka. Jeśli obawiacie się o trwałość wianka – choć mój trzymał się całkiem, całkiem, wykorzystajcie pistolet na gorący klej. I gotowe! Cieszy oko zarówno na co dzień, jak i jako specjalna ozdoba jesiennych przyjęć.

Kiedy powstał wianek, poszliśmy sobie na spacer. Spotkaliśmy tam starszą panią z pobliskiego gospodarstwa, która podarowała Róży jajo od panoszących się wszędzie kur. Jakiż to był skarb! I z jaką chęcią to jajo zostało potem zjedzone! 🙂

 Łooooooo KROWA!!!

  Łoooooo JAJO! 🙂

I jesienny dmuchawiec… 🙂

Ach… jesień….

La Dynia

Kiedy moja siostra spytała, czy zrobię coś z dynią na bloga, olśniło mnie! Bo czemu sama na to wcześniej nie wpadłam? Nie mam pojęcia. Dynia jest bowiem niezwykle wdzięcznym przedmiotem artystycznych jesiennych wizji. Nie koniecznie musi kojarzyć się z Halloween, choć i takie wersje lubię. Przeglądając internet co rusz natykam się na cudne dyniowe pomysły. Kilka z nich postanowiłam zaadoptować na własne potrzeby. Wyszło pstrokato, nierówno i nie do końca zgodnie z zamysłem… ale co mi tam! Moją własną pierwszą w życiu pokolorowaną dynię uwielbiam! Stoi sobie na stole i się do mnie codziennie wdzięczy!
Poza tym stanowczo trzeba wykorzystać fakt, że takie dynie kosztują teraz 4zł i są w większości hipermarketów. Nie wspomnę już nawet o tym małych ozdobnych dynieczkach, które urzekają same w sobie. Gdybym miała dom, miałabym też ganek, a na ganku jesienią miałabym całe mnóstwo dyń. I małych i dużych. I może nie takich białych – bo to jest wersja de luxe, do wnętrza, ale najprostszych pomarańczowo-brązowo-burych. W ogóle nie tkniętych moimi wizjami 🙂
Do wykonania La Dyni wykorzystałam białą farbę akrylową do drewna i metali. Pomalowałam nią dynię wieczorem pędzelkiem. Nazajutrz była sucha i gotowa do ozdabiania. Wtedy do ataku ruszyły małe kolorowe farbki akrylowe, ja, Róża i cała masa różnych pędzli. Bardziej uzdolnionym polecam bardziej skomplikowane wzory. Ja pozostałam przy kropeczkach, a i tak zbyt okrągłe to nie wyszły 🙂

Leśna kolacja

Wspominałam już, że wybraliśmy się na kilka dni na wieś sielską anielską jesienną pod Poznań. Kawał drogi dla Krakusów, ale naprawdę warto było. Zdecydowaliśmy się zostać dzień dłużej, tak tu spokojnie, tak inaczej, tak jesiennie i gościnnie. Z pewnością Wam opowiem coś niecoś, a tymczasem…
Jestem całkowicie zauroczona pomysłem na szczególną romantyczną kolację w… lesie. Wyobraźcie to sobie – pięknie zastawiony stół, małe latarenki, kwiaty i ta lekko przerażająca atmosfera dawnej puszczy – hukająca gdzieś w oddali sowa, szmery przechodzącej rodziny dzików, trzepot skrzydeł ptaków w koronach drzew i my…

Piękny rocznicowy pomysł. Ze Style Me Pretty Living.

Style Me Pretty Living / stylizacja Filosophi Events / zdjęcia Michael Wachniak.

Facebook