Takie mam jedno dziwne hobby, że lubię podglądać, jak rozwijają się firmy, które w jakiś sposób mnie urzekły. Często jest to pełen zachwyt, czasem tylko lekkie zainteresowanie, zdarza się też, że piękny rozwój w pewnym momencie kończy się mniej lub bardziej spektakularnie, co i bywa wielką nauką. Ale nie o tym teraz…
Teraz o jednej z tych marek, którą podziwiam! Pasieki Rodziny Sadowskich śledzę sobie od dawna. Jak tu ich nie śledzić? Wspaniałe pomysły, coraz to ciekawsze nowe produkty i te wyjątkowe opakowania! Etykietki, którymi przyozdobione są wszelkiej maści miody i cała armia innych wokół-miodowych produktów zachwycają dobrą energią, radością życia i bijącym od nich uśmiechem. Podziwiam okiem pasjonatki dobrych opakowań i designu.
Do tej pory kupowałam tylko zestawy miodkowe na prezenty – swoją drogą są świetne, sprawdźcie! Tym razem jednak, kiedy jakaś szalona infekcja dorwała u nas w domu każdego, postanowiłam kupić moim mniejszym i większym chorutkom miodek malinowy do herbatek, które pijaliśmy hektolitrami. I żeby nie było – wszystko zakupiłam sama osobiście, post nie jest w żadnej mierze sponsorowany 🙂
A jak już zdecydowałam się na miodek to…
- wybrałam ten w wersji dziecięcej – Miodziś z malinami z misiem na etykiecie, który oczarował obie moje córeczki. Tym bardziej, że do dziecięcych miodków dodawane są takie urocze zestawy naklejek, którymi podzieliły się moja 11-latka z 1,5-rocznym bąblem 😀 Obie zachwycone 🙂 Sam miodek – cudo! Choć miałam nadzieję, na bardziej wyczuwalny smak malin. Niemniej jednak sprawdza się i do herbat, i do naleśników, kanapek i wyjadania łyżką. Następnym razem wezmę też ten z jagódkami! A miś Miodziś został przyjacielem rodziny!
- Miodogryzki – jak tylko zobaczyłam na Facebooku tę zupełną nowość w ofercie marki, wiedziałam, że trzeba będzie wypróbować! No bo powiedzcie – czy nie wyglądają smakowicie? I czy nie są aby świetnymi przekąskami dla dzieciaczków? Są to zmiksowane i wysuszone owoce z miodkiem. W każdym słoiczku znajdziemy różne smaki – różne miksy. Każdy opatrzony uroczą naklejką. Moim dziewczynom najbardziej smakowały te z malinami, truskawkami, borówkami i mango. Gruszka jakoś nie podeszła, więc spokojnie mogłam zjeść ją sama 🙂 W każdym razie super pomysł i pyszna przekąska!
- Miodziś naturalny kremik ochronny dla dzieci – mogłabym go kupić dla samej etykiety, bo ten misio jest przeuroczy! Ale tak naprawdę kupiłam, bo to jest zacna mieszanina naturalnych masełek z maceratem nagietkowym i odrobinką miodu. Całość pachnie subtelnie, ale smakowicie jagódkowo. A dzięki tej etykietce i zapachowi, dzieci same chcą się nim smarować! Idealny kremik na poranne jesienno-zimowe spacery do żłobka.
- Pszczeli pył – naturalne mydło z pyłkiem pszczelim i miodem – wzięłam, bo uwielbiam mydełka, a jeśli mają na sobie odbitą pszczółkę, a w sobie i pyłek i miodek, to trzeba wypróbować! Mydełko pachnie przyjemnie, lekko i świetnie spełnia swoją funkcję. Skóra go lubi w każdym razie. I to pudełeczko! Od razu przejęła je młodsza córa i zaczęła wkładać do niego różne rzeczy, a potem wyciągać… I tak w kółko… 🙂
Polecam więc Waszej uwadze tę miodkową manufakturę – znajdziecie ja na stronie PasiekiSadowskich.pl