Zapraszajki i polecajki na styczeń ’24

Ależ mam dzisiaj dla Was dużo informacji! I to różnych różniastych, ale postanowiłam zmieścić je w jednym obszernym poście. Bo bardzo, ale to bardzo chciałabym podzielić się z Wami moimi małymi odkryciami i zachwytami!


Mam więc coś do słuchania, oglądania i czytania (choć w sumie – gotowania), ale też kilka rzeczy, które szczególnie przypadły mi do serca. Będą to i kosmetyki i rzeczy różne. Takie, które dostałam od Aniołka i cieszą mnie bardzo, ale też coś niecoś co udało mi się upolować na tegorocznych wyprzedażach. Bo rzeczy potrafią sprawiać radość i nie dajcie sobie wmówić, że nie!

A zaczynamy od piosenki, która ostatnio wpadła mi w ucho i wyjść z niego nie może!



Fajne, prawda?

To teraz coś wyjątkowego do oglądania. Film dokumentalny Niezwykły świat grzybów polecił mi kolega na moim oddziale. Mówił, że jest niesamowity i że koniecznie muszę go zobaczyć. To zobaczyłam i z kolei – polecić muszę go Wam!

W piękny plastyczny sposób ukazuje nam on świat, o którym często nie mamy pojęcia, a w zasadzie nim żyjemy. Grzyby bowiem, kochani, są niesamowite. Wręcz magiczne. I są wszędzie!

No, zobaczcie! Znajdziecie go na Netflixie.



To teraz pora na czytanie. Choć w zasadzie gotowanie!

Bo wiecie, ja to ostatnio jestem jakby… monotematyczna. Sięgam po książki, które w ten czy inny sposób mają mi pomóc. A najwięcej to jakoś tak naturalnie czytam o żywieniu w profilaktyce i walce z rakiem.

Dzisiaj chciałabym polecić Wam coś lekkiego w tym właśnie temacie! Beat cancer kitchen autorstwa Chrisa Wark i jego żony Micah. Chris jest bardzo znanym na Zachodzie propagatorem kuchni antyrakowej, a właściwie bardzo radykalnego go niej podejścia. Sam niegdyś walczył z rakiem, bardzo dawno temu, i od tego czasu inspiruje innych do zmian w stylu życia, które nie tylko wspomagają terapie, ale też nieraz je zastępują. Jego strona Chris Beat Cancer to skarbnica wiedzy i wielu pozytywnie nastrajających historii osób, które pokonały tę trudną chorobę. Wcześniej czytałam już jedną książkę Chrisa – Ty też możesz pokonać raka, przeszłam także jego kurs online, a teraz zachwycam się pomysłami na potrawy!

Beat cancer kitchen to nie tylko książka kucharska. To skarbnica wiedzy, pomysłów i nadziei. Przepisy są proste, choć nieraz trochę nazbyt amerykańskie. Z pewnością wykorzystam wiele z nich jako bazę dla moich własnych pomysłów.

Ach, książka nie ma polskiej edycji. Jest po angielsku, a znajdziecie ją choćby na Allegro.


Jeśli już posłuchaliśmy, pooglądaliśmy i pogotowaliśmy, to pora na małe polecenia kosmetyczne i nie tylko!


Zachwycać się lubię. Wiadomo. A oto czym zachwycałam się ostatnimi czasy!

Świeca sojowa Ciepły Wieczór marki Senua – czyli dziecko dziewczyn z Kopalnia-Zdrowia.pl o zapachu jabłka i mandarynki z cynamonem, goździkami i jodłą. No po prostu coś idealnego na taką zimę, jaka nam obecnie panuje. I chyba doprawdy nie ma lepszej definicji zapachowej ciepłego wieczoru! / Ja świecę dostałam od Aniołka, a Was odsyłam na stronę Kopalnia-Zdrowia.pl

Krem barierowy SPF50 nawilżająco-ochronny od Bielendy to moje małe zimowe odkrycie. Polubiłam się z nim bardzo i nakładam go o poranku w zimne dni. Jest to kremik z tych tłustszych, po których czujesz, że skóra jest zabezpieczona przed całą tą polsko-zimową aurą. Jest też mięciutka i nawilżona. No i ma filtr SPF 50, więc chronimy skórę na wszelkie sposoby. Krem kupiłam sobie sama na House of Beauty Brands – czyli w sklepie Bielendy.

FEEDSKIN Bye Eye Bag Serum pod oczy czyli mój obecnie ulubiony kremik pod oczy wypełniony samymi dobrymi składnikami. No i pachnie lekko kawą, co samo w sobie jest przyjemne i pobudza. Na etykiecie wyszczególniono najważniejsze komponenty takie jak kofeina, pullalan, trehaloza, betulina, liporetinol i kwas hialuronowy. Więcej o nich poczytacie na stronie Sylveco, ja tylko dodam, że skóra po oczami jest widocznie ładniejsza!

A kiedy chcę dodać tym trochę bardziej szarym dniom nieco magii, maluję sobie magiczną kreskę na oczach i cały świat staje się brokatowy! Naprawdę! To działa! Polecam do tego celu moje małe odkrycie sprzed kilku miesięcy – Cross the Line Eyeliner Wibo. Ma naprawdę śliczny odcień, mieni się syrenio i dodaje blasku oczom. Do tego wygodnie się nakłada i wystarcza na bardzo długo. Ja go kupiłam w Rossmannie zdaje się, ale znjadziecie go też na stronie Wibo.

W prezencie świątecznym od marki Sylveco dostałam Zimowe masło do ciała o zapachu wiśni i cynamonu i totalnie przepadłam. Jest uzależniające! Całkowicie uwielbiam ten zapach! Jeśli dobrze pamiętam to czerwona seria kosmetyków Vianek tak właśnie pachnie. Problem tylko taki, że te zimowe kosmetyki są wersją limitowaną i nie ich już na stronie producenta. W zestawie znajdziecie je choćby w Hebe.


A z rzeczy niekosmetycznych, a całkowicie rzeczowo-materialnych, to poniżej moje małe zachwyty, które cieszą mnie na co dzień!

Wzór tego pledu-kocyka-narzutki zachwycił mnie już dawno. Być może już go nawet Wam pokazywałam. Jest to kocyk marki Medicine. A dokładniej jeden z kilku bardzo ciekawych kocyków, które marka udostępniła w zeszłym sezonie. Wszystkie piękne, ale ten najpiękniejszy. I sama nie wiem, czy ładniej prezentowałyby się na ścianie czy na łóżku. Kocyk dostałam w końcu w prezencie od Aniołka i służy jako narzuta. I cieszy oczy! / znajdziecie go na Answear

Kiedy najlepiej kupować letnie sukienki? W środku zimy! Bo można znaleźć je w super cenach na wyprzedażach. I tak to właśnie mam z Zarą, że w zimie kupuję sobie jakąś wyjątkową letnią sukienkę. Tym razem, zwłaszcza ze względu na moje operacyjne historie i no… nieco inne potrzeby… wybrałam taką tunikę z wiskozy ze złotą nitką i zamierzam w niej przechodzić całe lato. Nie ma chyba wygodniejszej formy sukienki, prawda? / Zara

Z kolei w Promodzie nabyłam moją nową ulubioną bluzę z cudownie złocistym wspaniałym nadrukiem. I teraz tak promieniuję tymi dobrymi wibracjami! No i pasuje do wszystkiego 🙂 / Promod

Zamarzyły mi się takie gwiezdne magiczne kolczyki o różnych długościach i Aniołek mi je przyniósł! Mają urocze perełki i także sprawiają, że wszystko zaczyna być jakieś takie… niebiańskie! / Parfois

A to mój nowy ulubiony kubeczek. W wielkości idealnej na kawę. Mam ostatnio małe zboczenie w kierunku kamionki i takich właśnie kolorów. Także dziękuję znowuż bardzo Aniołkowi! I chyba jeszcze dokupię niebieski… / Duka

Na koniec uroczy kuferek, który nabyłam na bardzo przyjaznej promocji, której już nie ma. Już wcześniej przykuł moje oko, bo od dawna rozglądałam się za taką uniwersalną torebką do wszystkiego i koniecznie z paskiem cross-body. Miało być praktycznie, wygodnie i ładnie. No i jest cudownie! Torebkę znalazłam na Botimo


Na koniec jeszcze podzielę się z Wami kilkoma nie-rzeczami, które mnie teraz cieszą:

  • ten tydzień jest pierwszym tygodniem od dawna, kiedy nie musiałam być w szpitalu. Cieszę się nim jak dziecko, bo te mrozy sprawiają, że dom jest teraz najprzytulniejszy. Szkoda tylko, że prędko się taki domowy tydzień nie powtórzy.
  • małżonek dodał mnie do swojego Spotify i sobie teraz słucham super muzyczki bez reklam. Tak wiem… dopiero teraz… No ale się cieszę!
  • wczoraj zrobiłam tak dobrą ogórkową (wegańską!), że moje córki dojadały dokładki i zeszła cała od razu. Drobiazg, ale cieszy!
  • zazwyczaj późną jesienią poszukuję kalendarza-planera, do planowania moich działań bliższych i dalszych. Tej jesieni myślałam, że odpuszczę, bo z zeszłorocznego planowania wyszły nici. Wygląda jednak na to, że wracam do gry i planować muszę! I rozpisywać sobie pomysły i no… wszystko. Zakupiłam więc planer teraz, kosztował już grosze i powoli się wypełnia. 😀 😀 😀
  • nauczyłam się praktykować wdzięczność tak jakby… nieustająco. Czuję ją co chwilę i zachwycam się nią w najdziwniejszych momentach. I to jest wspaniałe!

No, to buziaki!

Facebook