Polecanki kosmetyczne

Zaczynamy czerwiec zdjęciem pełnym szczęścia! Zaczynamy czereśniami truskawkami! Tak na dobry nastrój. I na uśmiech!

A jak już ten uśmiech zagościł na Waszych twarzach, zapraszam do czytania! Mam bowiem dla Was kilka naprawdę fajnych kosmetycznych poleceń!

Coś w sam raz na majowo-czerwcowe zachwyty! Na piękną buzię, rozkosznie pachnącą skórę i aż proszące się o całusy usta!

To od czego zaczynamy?

O zapachów majowych! Od bzu i rabarbaru!



YOPE

bez i rabarbar


Zaczynamy od najlepszego! Od cudownego, po prostu cudownego zapachu bzu! A dokładniej bzu w połączeniu z odrobiną wanilii, choć, zabijcie mnie, ja tam wanilii nie czuję.

Przepadłam! Czyli tak bardzo podoba mi się nowa wiosenna seria YOPE, a w niej balsamy do ciała, kremy do rąk, mydła i żele pod prysznic. Przyznajcie, że pomysł na taką majową energetyzująca serię jest przedni. Któż z nas nie lubi tych klimatów, przywodzących na myśl najlepsze chwile dzieciństwa? Skusiłam się więc i dobrze zrobiłam!

Bo zakochałam się w tym balsamie bzowym! I tylko kciuki trzymam, żeby mi tej serii nie wycofali. Bo ja naprawdę chciałabym pachnieć majem cały rok. Sam balsam w użyciu bardzo przyjemny. Świetnie nawilża, odżywia i koi. Łatwo się nakłada, jest lekki, ale treściwy. Co ważne i ciekawe, ma w sobie odrobinę bzowego hydrolatu i ekstraktu z wanilii. I olej monoi, który też uwielbiam!

Nieco mniej entuzjazmu wykazuję do połączenia zapachowego rabarbaru z różą, ale może to po prostu kwestia porównania do niezrównanego bzu? W każdym razie ten aromat nie zawładnął mną tak bardzo, ale wciąż jest fajny i nieco bardziej energetyzujący. Niemniej jednak sam żel pod prysznic zacny. Wypełniony łagodnymi detergentami, choć wiem dobrze, że coraz więcej osób ma zastrzeżenia do betainy kokamidopropylowej. Ja w każdym razie ją lubię, więc polubiłam się z żelem. I on, co ważne, jak w swym tytule, zawiera ekstrakty z rabarbaru i róży.

Wspomnę też, choć to chyba formalność, że oba kosmetyki stanowią prawdziwą ozdobę łazienki. Etykietki mają urocze, pojemności w sam raz, a dzięki pompce, bardzo łatwo się je dozuje i używa.

Całą serię znajdziecie w wielu drogeriach i na stronie YOPE.



MIYA

Serum z prebiotykami do skóry problematycznej


Wiedziałam, że go kupię, jak tylko je zobaczyłam! Raz, że lubię i ufam marce MIYA, dwa – miał bardzo kuszący opis. Tak i używam od dłuższego czasu i wiecie co? Jest super!

Jest kosmetykiem, który po prostu utrzymuje problematyczną skórę w ryzach. A to jest to, czego mi potrzeba. A co takiego ma w sobie?

• Kompleks 5% [kwas azelainowy + glicyna]: normalizuje produkcję i wydzielanie sebum, rozjaśnia przebarwienia, matuje, poprawia elastyczność.
  • Prebiotyki [2%]: równoważą mikroflorę bakteryjną, dbają o mikrobiom skóry, koją.
  • Postbiotyk Lactobacillus Ferment [2%]: ma działanie przeciwbakteryjne, doskonale nawilża skórę.
  • Niacynamid/witamina B3 [2%]: poprawia kondycję skóry, zmniejsza widoczność porów, rozjaśnia przebarwienia.
  • Ekstrakt z czerwonej akacji: regeneruje, koi, nawilża.

Serum stosuję codziennie wieczorem, pod krem (razem z kremami Orientana działa cuda). Jest leciutkie, leciuteńkie. Szybko się wchłania i spokojnie można nakładać gęstszy kosmetyk na niego. Co ciekawe – jak dla mnie pachnie bardzo męsko. To znaczy, coś w tym zapachu jest z męskich perfum. I w zasadzie – jest to całkiem fajne.

Ale najważniejsze jest to, że serum działa! Po prostu – działa!

Znajdziecie je na stronie MIYA!



FLUFF

Śliwki w czekoladzie i pomarańcza z wanilią


I znowu idziemy w zapachy! Cóż, nie ukrywam – dzisiejszy post zapachami stoi. Ale ja naprawdę, oj naprawdę, lubię, jak coś dobrze pachnie. I nawet nie muszą to być naturalne zapachy. Bo sami rozumiecie – Śmietankę do ciała Śliwki w czekoladzie musiałam wypróbować!

I cóż no… pachnie tak, jak pachnieć miała. Do schrupania! Słodko, przyjemnie, nie za mocno. Zwyczajnie – chce się jej używać! Bo przyjemność z używania kosmetyku jest równie ważna jak jego efekty na skórze. A tutaj jedno idzie w parze z drugim. Śmietanka jest bowiem lekkim lotionem, do którego nie mogę się przyczepić. Pozostawia skórę miękką i pachnąca. A tego oczekuję po balsamie do ciała.

Ach, bo jeszcze nie wspomniałam, że marka Fluff to nowość na rynku. I jak się okazało – młodsza siostra znanych jak sądzę nam wszystkim – kosmetyków Nacomi. Widać to choćby po znajomej stylistyce opakowań. Doceniam jednak sam pomysł na markę – kolorowy, pastelowy, energetyczny, pełen skojarzeń z deserami (wiecie, że to lubię) i słodkich zapachów. Chętnie spróbuję więcej!

Ale zanim to zrobię, to jeszcze kilka słów o Sorbecie do rąk Pomarańcza i wanilia. W małej uroczej tubce zamknięto jeden z najbardziej istotnych w obecnym czasie kosmetyków – krem do rąk. Kupiłam czym prędzej, bo połączenie aromatów pomarańczy i wanilii to jedno z moich licznych ulubionych. I przyznaję – coś z tego mojego zapachu ma, ale jednak nie do końca. To znaczy, pachnie przyjemnie, ale nie tak, żeby się w pełni rozpłynąć. I wydaje mi się też nieco zbyt lejący jak na krem do rąk, niemniej jednak bardzo dobrze spełnia swoją funkcje i chętnie sięgnę po pozostałe zapachy!

Kosmetyki znajdziecie na stronie Fluff.



Eos

wiśnia i ananas


I znowu zapachy! Ale słuchajcie – ja od dzieciństwa mam jeden taki specjalnie ulubiony zapach. Poznałam go wraz z jedną z paczek od cioci z Ameryki, w trudniejszych czasach. Pachniała tak jakaś lalka, której już nie umiem sobie przypomnieć. Za to ten zapach chodzi za mną do tej pory.

Zapach wiśni! Taki słodki jakby wręcz bardziej był zapachem lodów wiśniowych. Zapach, którym można marzyć!

I tak właśnie pachnie ta kuleczka do ust Eos! Och, jak cudnie!

To moja pierwsza kuleczka-balsam balsamów do ust, o których już dawno mówiono – kultowe. Zastanawiałam się zawsze czy to jest aby poręczna forma. I już wiem! Jest! I to jak! Nawet bardziej niż tradycyjny sztyft.

Sami więc chyba rozumiecie, że polubiłam balsam Eos o zapachu dokładnie wiśni z wanilią. Ale dodam też na wszelki wypadek – nie o sam zapach i kulkę chodzi. Balsam naprawdę dobrze działa. Usta są miękkie, nawilżone i dobrze wyglądają.

A jeśli wolicie zapachy tropikalne, soczystą pina coladę, intensywne egzotyczne doznania – to koniecznie spróbujcie sztyftu Pineapple Passionfruit! Genialne połączenie aromatów ananasa i marakui! I choć wolę wiśnię, to wierzcie mi – też jest super!

Balsamy Eos znajdziecie w Rossmannie.



Na koniec – buziaki z mojego kącika pracy, z którego właśnie do Was piszę!

Pozdrawiam ja i Misia!


Facebook