Cieszę się ogromnie, że mogę zaprezentować Wam efekty kolejnej fantastycznej współpracy!
Znacie już markę Auna? Podglądałam ją sobie po ciuchu od dawna. Pamiętam dobrze, że zaintrygowała mnie pięknymi wizualnie mydłami, a potem balsamami do ust o zapachu wiśni i prosecco! Brzmi fantastycznie, prawda? Marka też wyróżnia się na rynku prostą, ale zapadającą w pamięć i charakterystyczną identyfikacją, opartą na gradientach, kolorach i zwierzakach o specyficznym mglisto-łunowym zabarwieniu.
Z miłości do fauny i flory oraz pielęgnacji ciała w zgodzie z naturą powstała marka Auna. Nasze produkty są ręcznie robione, wegańskie, bez dodatku oleju palmowego, a plastik omijamy z daleka. Idea, jaka przyświeca marce, to tworzenie produktów etycznych – z poszanowaniem ludzkiej pracy, matki natury i naszych mniejszych braci.
I w końcu napisała do mnie Ania, właścicielka marki, która planuje małą rewolucję na stronie. Poprosiła mnie o stworzenie kolaży produktowych, które będą w odpowiedni sposób prezentować kosmetyki, wyróżniać je na rynku i oczywiście wpisywać się w charakter marki. Zajęłam się więc dopracowywaniem zdjęć produktowych i zaczarowywaniem je w te gradientowe łuny.
O ile na nową stronę marki musimy jeszcze chwilę poczekać, już teraz z radością prezentuję Wam część naszych kolorowych kolaży!
Zapraszam też jak zawsze do mojego portfolio
>>> Lili Creative <<<
Zajrzyjcie też koniecznie na stronę
>>> Auna <<<
Ale to nie wszystko! Muszę się jeszcze pozachwycać! No muszę!
Marka wyróżnia się bowiem nie tylko ciekawą identyfikacją, ale także samymi produktami. I pomysłami na nie! A także – cudownymi zapachami!
Ot choćby – Szampański olejek do ciała! Jak to pachnie! Mi osobiście nie do końca przypomina zapach szampana, ale nie zmienia to faktu, że jest to piękny, lekko słodki, bardzo kuszący aromat, który chce się wąchać i który przyjemnie pozostaje na skórze. A do tego ten blask! Jest to bowiem olejek, w którym pływa sobie eko brokat, trzeba go więc porządnie wstrząsnąć przed użyciem. Wygląda wtedy jak płynne złoto (uwielbiam ten efekt, często tworzymy go na moich warsztatach). Co jednak ważne, na skórze nie jest bardzo widoczny. Pozostaje jedynie leciutki pobłysk od czasu do czasu i to fantastyczne uczucie odżywienia skóry. Świetny kosmetyk na co dzień i od święta, na prezent i aby sprawić przyjemność samej sobie. Zawsze bowiem mówię, że wszystkim nam potrzeba codziennie nieco pobłyszczeć!
I kolejny świetny pomysł – Jaśminowy olejek do ciała! Coś dla każdej romantyczki! Pływają w nim kwiaty jaśminu, dzięki czemu wygląda po prostu uroczo. I znowu – jak to pachnie! No, jak jak jaśmin właśnie! Lekko, dziewczęco, wiosennie. Olejek działa przy okazji przyjemnie kojąco – poza dobrą kombinacją samych olejów – winogronowym, migdałowym, sezamowym i makowym, mamy tu też łagodzący ekstrakt z nagietka. Całość nałożona na skórę zaraz po kąpieli pozostawia ją gładką i miękka. No i jak to pachnie!
A teraz mój zapachowy hit! Mango! Uwielbiam zapach mango! I nie tylko ja, bo to zazwyczaj olejek o tym zapachu najszybciej kończy się na moich warsztatach. A tutaj mango mamy ukryte w żółciutkim, energetycznym Peelingu do ciała mango z masłem mango! Jest to łagodny peeling, z drobnymi kryształkami cukru. Jeden z tych, które przy okazji nawilżają i odżywiają skórę, dzięki sporej zawartości maseł i olejów. Należy jednak do tych lżejszych peelingów, które nie pozostawiają bardzo tłustej skóry, a raczej – są po prostu w punkt. To znaczy – jeśli nie lubicie efektu natłuszczenia, bardzo łatwo się zmywa. Skóra po nim jest cudownie mięciutka. Mój faworyt!
Zachęcam Was gorąco i do śledzenia marki i do wypróbowania jej kosmetyków! Coś czuję, że jeszcze będzie o niej głośno!