Nie wiem czy wiecie, ale jedną z największych zalet moich warsztatów kosmetyków naturalnych jest to, że w dużej części przepisów uczestnicy sami mogą skomponować zapachy swoich kosmetyków. I cieszą się zawsze jak dzieci, bo całe stoły mam zastawione wszelkiej maści pachnącymi olejkami. Są wśród nich sztuczne kompozycje zapachowe przystosowane do produkcji kosmetyków, które pachną np. jak lody wiśniowe czy biała herbata (wspaniale!), ale to, co najcenniejsze, o czym zawsze mówię najwięcej – to naturalne olejki eteryczne.
Te czyste esencje roślinne, te wysoce skomplikowane i skoncentrowane substancje chemiczne, która mają ogromny wpływ na funkcjonowanie naszego organizmu. Tym wpływem zajmuje się nauka zwana aromaterapią. Liznęłam ją ledwo, bo choć interesuje mnie od dawna, dobrze wiem, że wciąż jeszcze wiem mało, oj mało. Wgłębiam się w nią od wielu lat, choć daleko mi do ekspertki. Umiem jednak zastosować podstawowe olejki w codziennym życiu. Ba, po prostu je stosuję. Ja i moja rodzina. I bardzo je sobie cenię.
Sięgnęłam więc po moje wielkie pudło ze wszystkimi warsztatowymi olejkami i wybrałam z nich te, których zapas może nam się przydać w najbliższym czasie. Czasie, jak wiadomo, złym i niepewnym. W czasie panującej epidemii koronawirusa.
Spośród całej armii olejków, które rozłożyłam sobie na stole, wybrałam kilka i stworzyłam z nich własną wersję olejku 4 złodziei.
Słyszeliście już może o tej mieszance olejkowej? Coraz więcej osób teraz do niej powraca, coraz częściej można o niej usłyszeć. Ja sama usłyszałam jej historię już dosyć dawno temu, teraz jednak postanowiłam zgłębić ją dokładniej.
A zaczęło się od legendy… Ciężko stwierdzić ile w niej prawdy, choć z pewnością jest ona prawdopodobna. Ma też bardzo wiele wersji. Gdzie bym nie czytała, zawsze coś je od siebie rożni. Nawet ilość samych złodziei bywa różna – raz jest ich czterech, raz pięciu, czasem siedmiu. Udało mi się jednak wyłuskać z nich pewien ogólny obraz.
Działo się to jakoś w połowie XIV wieku, kiedy do Europy, wraz z genuańskimi galerami powracającymi z Morza Czarnego trafiła dżuma, zwana także czarną śmiercią. Przebyła wcześniej, wraz z wędrującymi kupcami jedwabny szlak. Dotarła więc do nas z Azji i bardzo szybko przetoczyła się po całym kontynencie, zbierając ze sobą ogromne żniwo.
Tak jak i teraz stosuje się możliwe środki zaradcze, tak i wtedy wstrzymano wszelki handel morski. Pozostawiono tym samym wielu ludzi bez środków do życia. Wcześniejsi handlarze różnej maści ziołami i wonnościami, zmuszeni zostali zająć się znacznie mniej wartościowym zajęciem – stali się złodziejami i okradali chorych i umierających. Wśród nich szczególną sławą zasłynęli ci właśnie złodzieje, o których dzisiaj mówimy. Pomimo bardzo częstego kontaktu z zarażonymi dżumą, oni sami pozostali zdrowi.
Kiedy w końcu ich złapano, zaintrygowany sędzia dał im taki wybór – jeśli wyjawią swój sekret, jeśli powiedzą, jakim cudem nie zarazili się dżumą, oszczędzi im przewidzianej wtedy za takie zbrodnie kary, czyli spalenia żywcem. Złodzieje przystali na takie ultimatum i opowiedzieli o specjalnej miksturze, którą nacierali ręce, stopy, okolice ust, uszy czy skronie, a która to właśnie miała zapobiegać zarażeniu. Zadowolony sędzia ponoć dotrzymał słowa. Faktycznie nie spalił ich żywcem, a…. powiesił.
Do dzisiaj nie mamy pewności, co to dokładnie była za mikstura. Wiele źródeł podaje, że był to ocet, w którym moczono różne zioła, jak piołun, szałwię, rozmaryn czy rutę. Słyszałam też o rodzaju nalewki czy właśnie – olejku z wonnościami. Ponoć od tego czasu lekarze francuscy odwiedzający chorych na dżumę zaczęli ubierać specjalne, charakterystyczne maski z długim jakby dziobem. W nim bowiem umieszczali skrawki materiału nasączone olejkami i wyciągami z ziół, które raz, że pozwalały zminimalizować odór rozkładających się ciał, a dwa – pomagały zapobiegać zarażeniu. Choć czytałam także, że zdarzało się, że w tych właśnie maskach wynoszone przeróżne drogocenne niewielkie przedmioty z domów umierających.
W tamtych czasach kierowano się głównie instynktem i ludowymi podaniami. Kiedy jednak w XX wieku rozpoczęto przeprowadzanie badań esencji roślinnych, okazało się, że wiele z nich faktycznie ma silne właściwości bakterio- i wirusobójcze. Okazało się, że w legendzie może być sporo prawdy.
Przepisów na olejek 4 złodziei jest niemal tyle ile wersji samej legendy o tychże. Przejrzałam naprawdę sporo stron, w tym wiele angielskojęzycznych i prawie zawsze różniły się one nie tylko proporcjami, ale także składem. Zanim jednak przejdziemy do szczegółów, kilka ważnych słów tytułem wstępu.
Pamiętajcie – żaden olejek, czy mieszanka olejków, ani żaden ziołowy specyfik nie zapewnią Wam gwarancji ochrony przed koronawirusem. Możemy stosować je jedynie WSPOMAGAJĄCO. Zawsze, ale to zawsze stosujemy się do wytycznych lekarzy i odpowiednich służb. Siedzimy więc W DOMU, ograniczamy kontakty, unikamy zgromadzeń, MYJEMY RĘCE, nie dotykamy palcami powierzchni często dotykanych, nie przykładamy palców do twarzy, szczególnie dbamy o higienę i zgłaszamy się do służb w przypadku wystąpienia objawów choroby.
Pamiętajcie – pomimo faktu, że olejki eteryczne, które występują w takich jak ta nasza dzisiejsza mieszankach, mają udowodnione działanie przeciwwirusowe np. na wirusa grypy, nie zapewnią w pełni skutecznej bariery przed wirusami. Aby faktycznie mogły zadziałać w ten sposób, musiałyby mieć znacznie większe stężenie.
Mogą natomiast, jak już pisałam, zadziałać wspomagająco, tworzyć tak zwany filtr biologiczny zapachowy (np. kiedy stosujemy je tak, jak ja to zazwyczaj robię – dając kropelkę lub dwie na bluzkę, sweter, czy szalik, aby unosiły się wokół nas), ale, co tutaj równie istotne – takie mieszanki olejków, które razem działają lepiej niż każde z osobna, tj. działają synergicznie, znacząco wspomagają naszą odporność. Dzisiejszy olejek 4 złodziei ma też inna ogromną zaletę, którą szczególnie docenimy w tej sytuacji – działa kojąco na psychikę! Taka mieszanina dodaje energii, wprawia w dobry nastrój, stymuluje pracę mózgu, wzmaga koncentrację, rozjaśnia umysł, zwiększa też poczucie bezpieczeństwa. Przyznajcie, jest to nam teraz bardzo potrzebne.
Zaznaczę także, że musimy przestrzegać kilku zasad bezpiecznego stosowania olejków – mieszanki nie nakładamy bezpośrednio na skórę, jedynie zmieszaną z olejem bazowym (łyżeczka oleju bazowego + 3 kropelki olejków eterycznych) lub np. balsamem do ciała. Jeżeli macie obawy o możliwe uczulenia, zróbcie najpierw próbę uczuleniową. Olejkiem możemy wspierać także dzieci, ale od 3 roku życia, w bardzo niewielkich ilościach, kierując się zdrowym rozsądkiem i jeżeli nie ma przeciw temu żadnych przeciwwskazań zdrowotnych. Kobiety w ciąży i karmiące piersią kierują się tutaj jedynie wytycznymi swoich lekarzy. Mieszanki NIE stosujemy doustnie.
Wracając do meritum, różne strony podają doprawdy różne składniki olejków 4 złodziei. Te, które powtarzają się najczęściej to:
- Olejek eukaliptusowy – silne działanie przeciwwirusowe, także antybakteryjne i przeciwgrzybicze, wspomagające układ odpornościowy, udrażniające górne drogi oddechowe
- Olejek pomarańczowy – działanie przeciwzapalne i przeciwgrzybicze, znany jako aromaterapeutyczny antydepresant, dodaje energii
- Olejek cytrynowy – podobne działanie do pomarańczowego, także odświeżające, dezodorujące. Uwaga – olejki cytrusowe na skórze wystawionej na działanie promieni słonecznych mogą spowodować przebarwienia
- Olejek cynamonowy z liści – działanie przeciwwirusowe, antybakteryjne
- Olejek cynamonowy z kory – znany z właściwości rozgrzewających, ściągających, przeciwbakteryjnych i przeciwzapalnych
- Olejek goździkowy – o działaniu przeciwwirusowym i bakteriobójczym, ale także kojącym umysł i nerwy
- Olejek rozmarynowy – jeden z silniejszych antyseptyków, stymuluje prace mózgu, wzmaga koncentrację
Dla ciekawych, zacytuję tu jeszcze fragment cyklu o olejkach przeciwwirusowych u Herbiness:
Obiektem badań laboratoryjnych jest bardzo często wirus grypy, czyli Influenza. Płynne preparaty zawierające następujące olejki eteryczne w stężeniu do 0,3% wykazały bardzo wysoką skuteczność w dezaktywowaniu wirusa grypy: kora cynamonu, bergamotka, trawa cytrynowa, tymianek ct. tymol. Podobny rezultat uzyskano stosując wyższe stężenia olejków takich jak: lawenda, geranium, eukaliptus gałkowy, goździk. Powyższe olejki zostały wymienione na podstawie publikacji Vimalanathan / Hudson 2014.
To zestawienie olejków o działaniu przeciwwirusowym warto uzupełnić o olejki skuteczne w przypadku wirusa grypy wg publikacji Price / Price 2012: liść cynamonu, cytryna, limonka, eukaliptus: smithii i promienisty, kocanki piaskowe, palmaroza, hyzop, melisa, korzennik, pieprz czarny, ravensara, szałwia, goździk oraz tymianek ct. tymol. (więcej na FB Herbiness).
Olejek 4 złodziei
Receptura autorska – w oparciu o zgromadzoną wiedzę skomponowałam własny olejek, do którego celowo dodałam większą niż w innych ilość olejków cytrusowych (cytryny i pomarańczy), aby miał lżejszy, bardziej odświeżający zapach, który łatwiej zaakceptuje moja rodzina. Dodałam do niego także nieco olejku tymiankowego, który stosuję od lat.
Składniki:
- 40 kropelek olejku goździkowego
- 30 kropelek olejku cytrynowego
- 30 kropelek olejku pomarańczowego
- 20 kropelek olejku cynamonowego z kory
- 15 kropelek olejku eukaliptusowego
- 15 kropelek olejku rozmarynowego
- 15 kropelek olejku tymiankowego
Wszystkie olejki przelewamy od osobnej buteleczki i lekko ją obracamy, aby się połączyły. Mój olejek ma cudowny, faktycznie kojący zapach. Córka mówi, że pachnie pierniczkami i trzeba przyznać, że jest to przyjemna dominująca nuta.
Przygotowałam sobie dwie wersje użytkowe olejku. Po pierwsze – czysta aromaterapeutyczna mieszanina, której/którą:
- Nakładam dwie kropelki na ubranie przed wyjściem z domu, tworząc w ten sposób tzw. zapachowy filtr biologiczny (wg Herbiness). Taką ładną nazwę wyczytałam ostatnio, choć olejki stosuję właśnie w ten sposób od wielu lat. Z taką kropelką po domu chodzi także moja córka, wymiennie z czystą lawendą.
- Dodaję kilka kropelek do środków czyszczących różne powierzchnie w domu – głównie kuchnię i łazienkę (używam Zielko), dzięki czemu nabierają siły dezynfekującej.
- Dodaję odrobinę do maceratu z nagietka, który wmasowuję w skórę po kąpieli (o tym będzie niedługo osobny post).
- Olejek można dodać także do preparatów antybakteryjnych do rąk, do mydeł w płynie, do balsamu do ciała, do soli lub olejku do kąpieli, do płynu do prania. Ważne, aby zachować umiar i przestrzegać zasad bezpieczeństwa.
- Oczywiście możemy także stosować olejek w dyfuzorze lub kominku do aromaterapii.
Zrobiłam także bardzo praktyczny spray na bazie spirytusu, który rozpylam czasem w domu w niewielkich ilościach, a czasami robię nieco większe rozpylenie, odczekują chwilę, a następnie porządnie wietrzę cały dom.
Taki spray warto także trzymać w samochodzie i co jakiś czas i tam nim spryskać wnętrze.
Spray na bazie spirytusu salicylowego:
- 4 części spirytusu
- 1 część olejku 4 złodziei
Ze względu na specyfikę spirytusu salicylowego (takiego z apteki) olejek będzie się rozwarstwiał i należy całość za każdym razem wstrząsnąć. Jeśli macie do dyspozycji spirytus 95%, nie powinno być takiej potrzeby.
Jeżeli macie jakiekolwiek obawy względem stosowania tej lub podobnej mieszaniny, polecam Wam dzisiaj dwa miejsca, w których zasięgniecie rzetelnej porady. Jak już wspominałam, sama nie jestem ekspertem w dziedzinie aromaterapii, znam jednak dwie wspaniałe dziewczyny, które śledzę od dawna i jestem pewna, że możecie im zaufać.
Klaudyna Hebda
Klaudyna jest aromaterapeutką kliniczną i prawdziwą znawczynią świata aromaterapii i zielarstwa. Nawet niedawno prowadziła bardzo ciekawy webinar o olejku złodziei oraz stworzyła e-book o tym, jak ten olejek stosować. Wszystkie informacje z pewnością otrzymacie po zapisaniu się do Biblioteczki Alchemiczki – TUTAJ. Poza tym, jeżeli nie macie dostępu do olejków lub nie ufacie sobie, mnie lub innym internetowym źródłom, w sklepie Klaudyny znajdziecie 4 wersje jej autorskiej mieszanki złodziei, skomponowanej w oparciu o wysokiej klasy olejki (Klaudyna o to bardzo dba). Znajdzie je TUTAJ.
Herbiness
Inez jest dyplomowaną fitoterapeutką, specjalizującą się w ziołach aromatycznych i olejkach eterycznych. Podziwiam ogrom jej wiedzy i ofertę jej własnego sklepu z olejkami i surowcami kosmetycznymi – TUTAJ. Sklep niestety chwilowo nie działa, aby nie nieść niebezpieczeństwa zarażenia koronawirusem podczas dostarczania paczek. Polecam Wam jednak coś wspaniałego – cykl o olejkach przeciwwirusowych, który Herbiness prowadzi na swoim Facebooku. Każda zawarta tam informacja jest szalenie ciekawa i warta zapamiętania. Prześledźcie koniecznie! Znajdziecie go TUTAJ.