Historia kosmetyków DLA

Lubię, kiedy za marką stoi historia. Marka bez historii w tle jest jakby niepełna, smutna… Nie umiem jej aż tak zaufać. Historia jest więc potrzebna. Sprawia, że marka ma twarz, konkretną, namacalną twarz, za którą, jeśli tylko historia osiądzie w sercu, można podążać w ciemno. Wtedy bez namysłu sięgamy po nowości, bo wiemy kto za nimi stoi. Wiemy ile są warte, ile czasu i pasji poświęcono, aby je stworzyć.

Tak właśnie jest z kosmetykami DLA. Słyszałam o nich już wcześniej, nawet kiedyś wpadły w moje ręce. Dopiero jednak kiedy poznałam ich historię, stały mi się bliższe. Dopiero teraz świadomie po nie sięgam, bo wiem że skrywają nie tylko gruntownie przemyślaną i zbadaną recepturę, że zamykają w swoich pojemniczkach to, co w naszym polskim ziołolecznictwie najlepsze, ale wiem też, że ich twórczynie oddały w nich całe swoje zaangażowanie, wiedzę i serce.

Bo nie mogło być inaczej…

 

 

Za marką stoją dwie niezwykłe kobiety – Marta Remplewicz i Zofia Marciniak. Znały się od zawsze. Co wakacje jeździły do wspólnej cioci na wieś i po kryjomu kręciły z jej kremów różne kosmetyczne cuda. Kiedy dorosły, ich drogi wciąż się splatały. Choć różnią się bardzo – jedna to energetyczna, działająca ekspresowo, pełna pomysłów optymistka, druga potrzebuje spokojnej analizy i chłodnego spojrzenia na temat. Pomimo tego, a może właśnie dzięki temu, wciąż trwają razem. Skończyły studia chemiczne i wylądowały w niewielkim zakładzie kosmetycznym w Płocku. Kiedy ten został zamknięty, nie chciały już pracować dla innych. Marzyły o dobrych, działających, skutecznych produktach, które stworzą same.

Mniej więcej w tym czasie wydarzyły się dwie sytuacje, które stały się właściwym motorem do otworzenia manufaktury. Po pierwsze, Marta od dawna cierpiała na przewlekłą infekcję gardła, związaną z ciągłym bólem. Pomógł dopiero lekarz, który postanowił zastosować medycynę niekonwencjonalną, tradycyjną. Nakazał dietę z kaszy jaglanej oraz stosowanie naparu z podbiału i babki lancetowatej. I to był strzał w dziesiątkę. Wtedy to Marta uwierzyła w moc ziół. Zaczęła zgłębiać ich chemiczne składy i oddziaływanie na nasz organizm.

 

 

Kiedy więc zadzwoniła do niej zrozpaczona siostrzenica, która borykała się problematyczną cerą, Marta postanowiła działać. Nie tylko radą, ale i czynem. Wpadła na pomysł, aby wodę w kremie zastąpić zbawiennym naparem ziołowym. Jej pierwszym pomysłem była kora wierzby, która zawiera związki salicylowe, a te z kolei złuszczają naskórek, nie wysuszając go. Kojącego i przeciwzapalnego krawawnika podpowiedziała jej już Zosia. Na tej bazie Marta ukręciła krem, który przekazała siostrzenicy. Minęło trochę czasu, już pojawiła się obawa, że krem nie spełnił oczekiwań. Wtedy właśnie do Marty wpadła szczęśliwa siostrzenica, u której gołym okiem można było stwierdzić poprawę stanu skóry.

I tak to się zaczęło! Marta namówiła Zosię na skok do głębokiej wody. Stworzyły własną markę i kosmetyki, które zaczynają zdobywać rynek i serca ich użytkowników. I choć na początku nie było łatwo, bo ich kremy nie mają idealnie białego koloru i syntetycznego zapachu, bo w tamtych czasach, w 2011 roku, zioła były w odwrocie, one nadal robią swoje i wierzą w to, co tworzą. Same zbierają zioła, zgłębiają zapomnianą zielarską wiedzę, tworzą receptury, konsultują je z fitoterapeutą i dermatologiem, poddają czasochłonnym badaniom. Wszystko po to, aby uzyskać możliwie najlepsze rezultaty.

 

 

Na szczęście powróciła moda na to, co naturalne. Zioła trafiają znowu na sklepowe półki. Odchodzi się od produktów wielkich koncernów i powraca do małych, rodzinnych manufaktur. Wierzę więc, że i kosmetyki DLA czeka dobra, pełna kolorowych ziół i zadowolonych użytkowników przyszłość.

Jeśli i Wy w to wierzycie, zajrzyjcie do sklepu kosmetyków DLA. Odkryjecie wtedy, że właśnie się zmieniają. Znałam DLA, jako markę o charakterze minimalistycznym, laboratoryjnym, bardziej aptecznym. I choć doceniam minimalizm, to teraz jestem zachwycona nowymi opakowaniami. Są przyjazne dla oka, zgodne z trendami, profesjonalne, czytelne i po prostu – bardzo ładne. Oby tak dalej!

 

 

Mam jeszcze dla Was kilka słów od samej Marty. Słów wyjątkowych, bo w świątecznym klimacie końca roku!

Mijający rok, to przede wszystkim szaleństwo nowych produktów – serum pod oczy, ziołowy krem wybielający na przebarwieni, wegańskie mydło nagietkowe. Najważniejsze, że są produkty stworzone na potrzeby naszych Klientów i przy współpracy z nimi! Dzięki temu nie musimy się martwić o sprzedaż, rozchodzą się jak świeże bułeczki. To jest dla nas olbrzymia satysfakcja. Bo jeśli tworzymy nowe produkty jak najlepiej potrafimy, wkładając w to serce i całą naszą chemiczną i zielarską wiedzę, to produkty działają. Są prawdziwe! I to jest gwarancją 100% satysfakcji. Nie ma nic piękniejszego, niż wiadomości od naszych wspaniałych i zadowolonych Klientów.

Jest to rok wielu pomysłów, inspirowany rozmowami z  Klientami. Obiecujemy, że będziemy je sukcesywnie realizować.

Naszym wielkim marzeniem jest eksport naszych ziołowych kosmetyków. Wiemy, że jeśli coś jest naprawdę dobre, stworzone zgodnie ze sztuką i w zgodzie z naturą, to działa, sprawdza się i śmiało można rozszerzać sprzedaż na inne rynki.
Im więcej pięknych cer, tym serce nasze rośnie 🙂

 

 

Mamy też niespodziankę!

Tylko do niedzieli 17 grudnia 2017 możecie skorzystać z rabatu aż 20% na kosmetyki DLA z kodem „lili_2017”!

Zapraszamy na stronę kosmetyków DLA!

 

Wpis powstał w wyniku miłej współpracy z marką kosmetyków DLA.

Facebook