Jakiś czas temu pisałam Wam o serii normalizującej naszej znanej już dobrze marki Vianek (TUTAJ). Byłam wtedy pewna, że to seria dla mnie. Myliłam się. Odkryłam bowiem, że produkty z tej fioletowej, wzmacniającej serii są dla mnie znacznie lepsze! I choć w założeniu stworzono je do cery naczynkowej, sami producenci mówią, że warto wypróbować je także w przypadku innego rodzaju skóry. Moja, która jest niestety dosyć podrażniona, chłonie wszystko co seria oferuje!
W roli głównej zaprezentuje się Wam dzisiaj pięć produktów Vianek – Wzmacniający krem na dzień, Krem na noc, Serum do twarzy, Płyn micelarny i tonik 2w1 oraz Enzymatyczny żel do mycia twarzy. Zaczęłam używać ich równolegle i mam wrażenie, że tak właśnie działają najlepiej. Uzupełniają się, dopełniają i tworzą prawdziwe, nie tylko wzmacniające, ale po prostu świetnie pielęgnujące kombo.
Moim zdecydowanym faworytem stał się krem na dzień. „Zawiera ekstrakt z owoców borówki brusznicy, który wpływa korzystnie na rozszerzone naczynka, zwiększając ich odporność na uszkodzenia, a w połączeniu z olejem z czarnej porzeczki działa silnie antyoksydacyjnie. Tlenek cynku oraz zielony pigment wyrównują koloryt skóry, maskują “pajączki”, chroniąc jednocześnie przed promieniowaniem UV.” Uwielbiam tę jego zieloność! I zawartość tlenku cynku, który bardzo pomaga w przypadku cery problematycznej. Wszystkie lekkie zaczerwienienia ładnie się maskują, a zieloność po chwili znika. Krem można stosować punktowo, na pojawiające się niedoskonałości. Bardzo ładnie je wysusza, jednocześnie regenerując i zmniejszając ich widoczność. Ma przy tym odpowiednią konsystencję – jest lekki, ale nie za lekki. Dobrze odżywia i nawilża, szybko się wchłania. Bardzo polecam jako codzienny krem do zadań specjalnych.
Jego wręcz genialnym uzupełnieniem jest wieczorny duet – serum plus krem na noc. Serum zamknięto w małym praktycznym opakowaniu. Wygląda bardzo niepozornie, również na dłoni, tuż przed wklepaniem w skórę. Ale nie dajmy się zwieść! „Zawiera kompleks ekstraktów (z owoców borówki brusznicy, nasion kasztanowca i kwiatów czarnego bzu) o działaniu wzmacniającym i uszczelniającym kruche naczynka, niwelując jednocześnie skutki codziennego stresu oksydacyjnego. Serum posiada aktywny składnik – azeloglicynę – w stężeniu 3%, wykazujący właściwości rozjaśniające, regulujące i uelastyczniające.” Mamy więc porządną dawkę antyoksydantów, wzmocnioną pochodną kwasu azelainowego, która rozjaśnia przebarwienia i działa przeciwtrądzikowo. Moja skóra chłonie serum bardzo chętnie! Jest niesamowicie leciutkie i zaraz go nie widać, ale faktycznie działa.
Zaraz po serum nakładam krem na noc. Tutaj już mamy prawdziwie nocną historię – krem jest wyraźnie mocniejszy, gęstszy, tłustszy, ale nadal lekki. Ewidentnie chroni nam skórę i odżywia. W nim także znajdziemy dodatek powyższej azeloglicyny, a także: „ekstrakt z nasion kasztanowca, źródło flawonoidów, antyoksydantów oraz escyny, wzmacnia skórę, zapewniając elastyczność naczynkom i zmniejszając ich widoczność. Składniki łagodzące (alantoina, panthenol) przynoszą ukojenie i przyspieszają nocną regenerację.” Mam wrażenie, że krem świetnie uspokaja skórę, wycisza ją i przygotowuje na nowy dzień.
Czymże jednak były same kremy, bez skutecznego i odpowiedniego oczyszczenia i przygotowania skóry? Tutaj z pomocą przychodzą nam dwa kolejne produkty serii, które również bardzo polubiłam. Zaczynam więc wieczorny rytuał od mycia twarzy Enzymatycznym żelem. Przyznam, że na początku trochę denerwował mnie jego zapach, ale na tyle się już przyzwyczaiłam, że i zdążyłam go polubić. „Bromelaina – enzym proteolityczny z ananasa delikatnie złuszcza martwy naskórek i wygładza. Ekstrakt z owoców czarnej porzeczki to źródło witaminy C, dzięki której skóra jest odporniejsza na skutki działania czynników zewnętrznych. Żel skutecznie myje, nie naruszając naturalnej bariery lipidowej, a olejek rumiankowy przynosi ukojenie.” Czy nie jest to idealne połączenie? Tego właśnie oczekuję od kosmetyku do oczyszczania skóry! Czasami pozostawiam go jeszcze na niej przed spłukaniem na dosłownie dwie minutki, aby ananas mógł lepiej zadziałać złuszczająco. Buzia pozostaje po takim myjącym masażu czysta i czeka niecierpliwie na przyjęcie pozostałych kosmetyków.
Po dokładnym umyciu twarz sięgam po tonik. A dokładniej tonik i płyn micelarny 2w1! Sprawdza się dobrze zarówno do tonizowania skóry przed nałożeniem kremu, jak do zmywania makijażu czy przemywania twarzy po powrocie do domu z naszego krakowskiego smogu (który już daje się we znaki…). Używam go więc dosyć często, muszę więc szybko uzupełnić zapas. Bo lubię go bardzo. Ładnie pachnie i dobrze się spisuje. „Ekstrakt z kwiatów czarnego bzu, zawierający m.in. rutynę i witaminę C, chroni kruche naczynka włosowate, działa antyoksydacyjnie, a w połączeniu z pozostałymi składnikami lipidowymi (skwalan, olej ze słodkich migdałów) zwiększa poziom nawilżenia w skórze. Dodatek kwasu migdałowego pobudza komórki skóry do szybszej regeneracji, ujednolica koloryt i spłyca drobne zmarszczki.” Jest jednocześnie delikatny i skuteczny, a na tym właśnie zależy mojej podrażnionej skórze.
Nie muszę chyba wspominać, że kosmetyki Vianek są bardzo przystępne cenowo i dostępne już prawie wszędzie (widziałam je nawet w Rossmanie, nie wspominając o drogeriach Natura, Hebe czy wszystkich sklepach z kosmetykami naturalnymi i zielarskich). Dodam tylko na koniec, żeby nie ograniczać się do tego, co napisane na etykiecie. Bo ja naprawdę nie mam cery naczynkowej, a właśnie ten zestaw, zaraz po serii regulującej, stał się moim ulubionym (zaznaczam, że inne także przewinęły się przez moją łazienkę).
Bardzo polecam!
Kosmetyki Vianek dostępne na Sylveco.pl