Odkryłam Cosnature!

Oto i odkryłam markę, która ostatnimi czasy tak często pojawia się w poleceniach blogerów i mediów. Dopiero teraz… Markę, o której wprawdzie słyszałam od dawna, ale nie miałam okazji osobiście się z nią zapoznać. Czemu? Doprawdy nie wiem. I żałuję, bo pewnie polubiłybyśmy się już dawno. Spieszę więc niniejszym z moim wielkim odkryciem i gorącym poleceniem – poznajcie Cosnature!

 

 

Jak się okazuje, marka jest dostępna stacjonarnie! Znajdziecie ją w drogeriach Hebe (wyłącznie w tej sieci!). Super, prawda? Właśnie z tej okazji i w mojej łazience wylądowały cztery produkty Cosnature – Naturalna pianka oczyszczająca 3 w 1 z cytryną i melisą, Naturalny nawilżający lekko koloryzujący krem z nagietkiem, Naturalne odżywcze masło do ciała z masłem shea i tonką oraz Naturalna regenerująca maska do włosów z awokado i migdałami. Który z kosmetyków okazał się największym hitem? Po który pójdę niedługo do pobliskiej drogerii Hebe? O tym zaraz!

Zacznijmy bowiem od słowa o samej marce. Opisuje się ona tak: „Cosnature to wysokiej jakości niemieckie kosmetyki naturalne, przyjemnie pachnące owocami, o wysoce innowacyjnych recepturach dla wymagających klientów. Wiele z produktów otrzymało w testach Fundacji Warentest i Öko-Test, znaki „bardzo dobre” i „dobre”. Wszystkie produkty są odpowiednie dla Wegan, posiadają ekologiczny certyfikat Natrue i nie były testowane na zwierzętach.” Czym mnie ujęła marka? Każdy z produktów jest praktycznie i estetycznie opakowany. Etykiety są przejrzyste, ładne i czytelne. No… może nie do końca, bo nie znam języka niemieckiego. Byłoby mi znacznie łatwiej, gdyby to choć angielski był. Dystrybutor zadbał jednak o dobre polskie opisy na naklejkach, nie jest to więc duży problem.

Co jest niezwykle istotne, i na co chciałabym zwrócić szczególną uwagę, to proporcja ceny do jakości. Za produkty o dobrych składach zapłacimy doprawdy niedużo. I to jest ogromna zaleta marki – naprawdę nie ma co przepłacać!

 

 

Ale wracając do meritum – największym hitem okazał się Naturalny nawilżający lekko koloryzujący krem z nagietkiem! Jestem pod jego ogromnym wrażeniem. Jest to coś w rodzaju lżejszego kremu BB. Znacznie jednak lepiej się sprawdził w przypadku mojej cery od wszystkich kremów BB, które do tej pory miałam okazję wypróbować. Jedna z Was pozostawiła nawet niedawno na Facebooku komentarz, że dzięki niemu odstawiła podkłady. I słusznie. Bo krem faktycznie w naturalny sposób wyrównuje koloryt skóry, zupełnie przy tym nie wysuszając, co było istotnym minusem innych podobnych kosmetyków. Odcień okazał się dla mnie idealny. A co najważniejsze – krem świetnie maskuje niedoskonałości, delikatnie je przy tym niwelując! I nie pozostawia widocznych, ani tym bardziej nie wyolbrzymia suchych skórek. Wystarczy odrobinę więcej nanieść go palcem na konkretne miejsce i lekko wklepać. Od razu czuć właściwości regenerujące nagietka!

Krem nakładam więc codziennie rano i czasem w trakcie dnia, kiedy gdzieś wychodzę. Skóra wygląda lepiej i stanowczo naturalniej niż w przypadku podkładów. Jest przy tym miękka i nawilżona. Produkt ma niestety drobne wady – oparto go w głównej mierze na oleju słonecznikowym, który jest łagodny i niedrogi, ale właśnie przez to nie do końca dobrze odbierany, dosyć wysoko w składzie mamy alkohol i nawet odrobinę talku. Znajdziemy w nim jednak także tak lubiany przeze mnie olej ze słodkich migdałów, olej babassu, ekstrakt z nagietka i witaminę E. Całość i efekty, jak dla mnie, naprawdę warte polecenia!

 

 

Kolejnym moim ulubieńcem jest Naturalna pianka oczyszczająca 3 w 1 z cytryną i melisą. I znowuż – kosmetyk, jakby stworzony dla mnie! Choć czasem uzupełniam proces oczyszczania twarzy jeszcze o umycie jej czymś tłustszym – mleczkiem lub emulsją. Pianka pachnie przepięknie! Takę ożywczą, energetyzującą cytrynką. Jest bardzo wydajna i tak przyjemnie lekka. A przy tym dobrze zmywa buzię. Masuję nią skórę rano i wieczorem i bardzo lubię ten pielęgnacyjny rytuał. Zapewne dzięki zapachowi! W składzie znajdziemy łagodne substancje myjące oraz ekstrakt z cytryny i melisy. To właśnie one mają działanie rozjaśniające, kojące, uspokajające podrażnioną skórę i odświeżające. Co bardzo istotne, po myciu pianką nie mam uczucia ściągnięcia i przesuszenia skóry. Jest po prostu bardzo dobry, codzienny kosmetyk.

 

 

Wszystkim wielbicielom masełek do ciała z pewnością spodoba się Naturalne odżywcze masło do ciała z masłem shea i tonką! Jakże ono pachnie! Jak smakowity deser. Po jego użyciu przykładam dłonie do nosa i wdycham ten zapach! Naprawdę! To ponoć zasługa tej tajemniczej tonki. Cytuję: „ekstrakt z fasoli tonka nadaje skórze ciepłą woń wanilii i karmelu z lekką nutą zapachu goździków, gorzkich migdałów i cynamonu”. Masło ma bardzo dobrą konsystencję, wchłania się dosyć szybko jak na masło. A od razu po wchłonięciu mamy to przyjemne uczucie odżywionej skóry, która jakby powracała do życia. Którą chce się dotykać. Muszę też dodać, że w składzie odnajdujemy masło shea, olej ze słodkich migdałów i masło kakaowe. Wszystkie lubię!

 

 

Na koniec pozostawiłam sobie Naturalną regenerującą maskę do włosów z awokado i migdałami. Może wywarła na mnie najmniejsze wrażenie, jest jednak kolejnym po prostu dobrym kosmetykiem w dobrej cenie. Maska „wzmacnia strukturę włosów, zmniejsza ich podatność na łamanie się i odbudowuje odwodnione i zniszczone włosy”. Znajdziemy w niej olej z awokado, arganowy i ze słodkich migdałów, hydrolizowane proteiny pszenicy, hydrolizowane proteiny słodkich migdałów i nawet trochę oliwy z oliwek. Jest to kolejny kosmetyk o całkowicie obłędnym zapachu, co sprawia, że faktycznie chce się ją te 3 minutki trzymać na włosach. Te z kolei chętnie ją przyjmują i odbierają jak dobrej jakości odżywkę.

Jak już wspominałam, przy kolejnej wizycie w Hebe odwiedzam obowiązkowo półkę z Cosnature. Biorę na pewno krem, który zaraz mi się skończy i jeszcze coś nowego, do wypróbowania. I Wam bardzo polecam!

Polecam też zajrzeć na stronę Hebe!

 

Wpis powstał we współpracy z siecią drogerii Hebe. Wszystkie opinie są moimi własnymi.

Facebook