Nie znam się na fotografii. A żałuję bardzo, bo aparat towarzyszy mi w moje pracy na co dzień. Profesjonalny kurs fotografii to jedna z tych rzeczy, które zawsze są w planach, ale cały czas coś wydaje się pilniejsze lub po prostu ciekawsze. Próbowałam nawet kilka razy wgłębić w temat, zaczynałam czytać książki, blogi czy choćby instrukcję aparatu, ale powiem Wam po ciuchu, że przerażają mnie te wszystkie obiektywy, ogniskowe, kalibracje obrazu, itp. Nie wiem, czy powinnam się w ogóle przyznawać… Ale już pisałam Wam o tym kilka razy. Cóż… Kiedyś nauczę się wszystkiego porządnie!
Tymczasem w moich zdjęciach kieruję się jedynie intuicją i wykorzystuję najcudowniejsze narzędzie pod słońcem – Photoshop. Jeśli prowadzicie bloga i zastanawiacie się, czy warto zainwestować niemałą w końcu kasę na ten program, to powiem Wam – kupujcie od razu (jeśli się uczycie/studiujecie jest on znacznie tańszy)! Photoshopa używam codziennie, nie tylko do zdjęć blogowych, ale tworzę także na nim grafiki dla firm, z którymi współpracuję. Wszystkiego nauczyłam się sama ślęcząc godzinami przed filmikami na Youtubie. Zdaję sobie sprawę, że to, co umiem to jedynie kropla w morzu możliwości programu. Co chwilę odkrywam jakieś nowe funkcjonalności. Próbuję dojść na różne sposoby do uzyskania określonego efektu. Wciąga to szalenie! A potem człowiek jest z siebie dumny! To takie uczucie, jak po rozwiązaniu wybitnie trudnego zadania z matematyki w liceum.
W każdym razie – Photoshop pozwala mi otrzymać takie efekty, jakich nie umiem jeszcze uzyskać moim aparatem Sony Alfa. Pozwala oszukać rzeczywistość, wyciągnąć ze zdjęcia to, co ma być na nim najistotniejsze i zamazać mankamenty. Totalna magia!
Staram się, aby moje zdjęcia się podobały. Aby wylądować na stronie muszą najpierw bardzo spodobać się mi samej. Chcę, żeby były ciekawe, trochę nieoczywiste. Mają w niebanalny sposób pokazać to, co akurat chce pokazać – czy to kosmetyk czy kawałek naszego życia. Z drugiej strony, kiedy robię zdjęcia produktowe do Lili in the Garden najważniejszym wyznacznikiem jest to, aby w możliwie idealny sposób odzwierciedlały stan rzeczywisty i jednocześnie ukazywały produkt z jego najlepszej strony. Nie jest to łatwe. Mam już jednak kilka swoich sprawdzonych trików.
Sesje przygotowuję albo w domu, albo w domku letniskowym na wsi. Czasami mam na nie pomysł od razu, kiedy indziej chodzę po całym domu lub ogrodzie w poszukiwaniu inspiracji. Bardzo często pomaga mi Róża. No… słowo „pomaga” jest tu trochę mylące. W zasadzie to przeszkadza, ale ma przy tym tyle frajdy, że nie mam serca na tą jej pomoc się nie godzić. Tak się malutka wkręciła, ze teraz na każdym spacerze wyszukuje mi roślinki czy kamyczki do moich zdjęć.
To, jak sesja będzie wyglądać bardzo zależy od mojego nastroju. Czasami panuje więc totalne szaleństwo i bałagan, kiedy indziej chcę, aby było czysto, biało, minimalistycznie. Nie lubię nudy! Mam całą masę akcesoriów wszelkiej maści – buteleczki, miseczki, drewienka itp. powinny już mieć swoją osobną szafę!
Zdjęcia produktowe w większości powstają na moim balkonie, w bardzo prowizorycznym otoczeniu. Za podstawę służy mi stojak na pranie (zazwyczaj z praniem). Na to kładę białą deskę i ustawiam białe materiałowe tło (z Allegro). Czasami dokładam białe ekrany w postaci dużych kopert bąbelkowych. Mam też całkiem fajną białą ścianę, która odbija światło. Nieraz już sąsiedzi patrzyli na mnie jak na jakieś dziwo 🙂
W ciągu tych kliku ostatnich lat mojego blogowania i obserwacji innych blogów mogę wyszczególnić kilka najistotniejszych kwestii, które, mam nadzieję, przydadzą się początkującym blogerom, którzy nie mają porządnych podstaw fotograficznych:
- Nie zawsze liczy się to, jaki masz sprzęt, ale jaki masz pomysł na zdjęcie!
- Nie wrzucaj na bloga zdjęć prosto z aparatu. Jeśli nie masz Photoshopa, naucz się jednego z licznych darmowych programów (polecam ściągnąć sobie PhotoScape lub obrabiać je online na np. picmonkey.com)
- Eksperymentuj! Zrób 1000 zdjęć podczas jednej sesji, aby wybrać z nich te 2 najlepsze.
- Tło robi robotę! Może być jednostajne, białe, mogą to być deski, stara blacha do pieczenia lub duża taca, możesz wykorzystać ciekawy papier do pakowania lub tapetę. Kombinuj!
- Deski robię robotę! Stale poszukuję nowych-starych desek, na których mogłabym robić zdjęcia. Walają się one po całym mieszkaniu! Świetnie sprawdzają się tu też panele – wystarczy poprosić w sklepie miłego pana o pocięcie jednego panela podłogowego na trzy równe części i powstaje nam naprawdę pomysłowa podstawa!
- Unikaj nudy! Staraj się, aby Twoje zdjęcia były różne. Najciekawsze przepisy podane w jednakowy sposób tracą na atrakcyjności. Poszukuj nowych ustawień, aranżacji czy stylistyk.
- Najważniejsze jest światło dzienne! Zdjęcia rób przy oknie, za dnia. Marzy mi się kiedyś moje własne duże biuro z wielkimi oknami i ogromnym drewnianym stołem. Tymczasem wykorzystuję blat w kuchni, parapet w pokoju i wspomnianą konstrukcję na balkonie 🙂
- Baw się! Fotografia jest doprawdy wspaniałą zabawą. Na zdjęciach Twoje poczucie humoru może być widoczne, a wręcz dodaje im niezwykłego uroku.
- Podpatruj lepszych, inspiruj się, wyłapuj różne triki, podglądaj warsztat. Sama uwielbiam oglądać posty typu „od kuchni” o powstawaniu zdjęć!
Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam!
Na koniec polecam Wam świetny blog Jest rudo, pełen praktycznych fotograficznych porad!