W roli głównej: Femi Krem Macrobiotic na noc

Co wieczór wpatruję się w kobiecą twarz na etykiecie i wiem, że zadba o mnie z należna atencją. Bo ma w sobie coś opiekuńczego i silnego zarazem. Dzisiaj więc zaprezentuje się gwiazda – Femi Krem Macrobiotic na noc!

To jeden z najlepszych kremów, jakie do tej pory używałam. Tak dobrze wpływa na moją skórę, że jestem w stanie całkowicie darować mu jego niedoskonałości. Jakie? Tradycyjnie w przypadku kosmetyków Femi nie podoba mi się zapach… Choć trzeba mu przyznać, że nie jest odpychający. Zupełnie to jednak nie moja bajka. Po drugie, jeśli skóra jest nieco podrażniona, po nałożeniu kremu na twarz, przez chwilę piecze. Uczucie to mija po około 30 sekundach, ale jednak powoduje pewien dyskomfort.
Pomimo tego uwielbiam ten kremik. Przeznaczony jest do skóry problematycznej i jednocześnie dojrzałej. Jest to dosyć ciężki specyfik, stricte na noc. Idealny jesienią i zimą, zwłaszcza jeśli mamy centralne ogrzewanie. Świetnie nawilża i mocno odżywia skórę. Choć gęsty, łatwo i szybko się wchłania. Od razu pozostawia przyjemne uczucie gładkości.
Co najważniejsze jednak to to, że sprzyja regeneracji i działa antybakteryjnie. Głównymi wodnymi składnikami są hydrolaty z lawendy i róży. Połączenie bardzo uniwersalne i jednocześnie bardzo skuteczne pielęgnacyjnie. Ekstrakt z koniczyny, wysycony antyutleniaczami zwalcza procesy starzenia się skóry. Znowuż ekstrakt z lukrecji „zaleca się celu zwiększenia regeneracji tkanek, w produktach o charakterze przeciwzapalnym i gojącym.” Do tego dodano moc antyseptycznych i regulujących olejków eterycznych – z szałwii, ylang ylang, manuka, wetiwerowy i geranium. Ach, i jeszcze łagodzący aloes!
Tak, tak, wiem, że kosmetyki Femi do najtańszych nie należą. Trzeba im jednak przyznać, że jakość jest wysoka, a składy bardzo dobre. Polecam!
Krem dostępny jest TUTAJ

Facebook