Zapach wspomnień

Odkryłam to już dłuższy czas temu. I tak się zastanawiam czy to aby nie jest oznaka starzenia się. Bo czy zauważyliście, że latem każdy wieczór pachnie innym wspomnieniem? Każdy dzień. I każdy podmuch wiatru. Być może mam już po prostu na tyle wspomnień, że zaczynają mnie w dziwnych momentach atakować. Znienacka. Wracamy ze spaceru i akurat zbiera się na burzę i już mam przed oczami ten deszczowy dzień kilka lat temu… Niekiedy ciepły wiatr przywieje aromat upalnych dni i chwil spędzonych na żaglach, na dworcach, na polnych drogach czy dalekich wyprawach. Nawet niespecjalnie piękne zapachy smażących się fast foodów potrafią przenieść mnie w czasie.

Bo w lecie dzieje się więcej. W lecie przeżywamy. I te przeżycia tworzą nasze wspomnienia i zapisują się w pamięci kształtami, kolorami, uśmiechami i właśnie zapachami. Zapach zimy? Śnieg i Boże Narodzenie. Zapach lata? Cała feria najdziwniejszych aromatów, od tych subtelnych, łagodnych, po wykrzywiające nozdrza śmierdziele. Latem dzieje się nasze życie. Nie zamykamy się w kokonie mieszkań w wielkiej płycie,  chcemy współistnieć i być. I za to kocham lato.

I kocham wspomnienia. I to, że co lato tworzymy nowe. Staram się więc wdychać zapach Róży, bo wiem, że nigdy już taka malutka nie będzie i nigdy nie będzie tak wyjątkowo pachnieć. Chłonę woń sezonowych potraw, lasu o poranku, powietrza po burzy, truskawek i czereśni. Chłonę nawet krakowskie spaliny… Może kiedyś, kiedy będę daleko od Krakowa, właśnie ten specyficzny zapach mi o nim przypomni?
Ale najbardziej lubię chłonąć woń dalekich nowych nieodkrytych przeze mnie jeszcze krain!

Facebook