Kochani,
Dzisiaj, z okazji Święta Wojska Polskiego, post nieco nostalgiczny… Bo doprawdy nie jest łatwe życie żony żołnierza, przebywającego na misji w Afganistanie. I o tym słów kilka. Ostatnie kilka miesięcy to totalna huśtawka nastrojów. Począwszy od przerażającego strachu o życie najbliższej osoby… Poprzez radość, kiedy w końcu, po kilku dniach, się odezwie lub kiedy mija właśnie kolejny tydzień czy miesiąc rozłąki. Czasem wydaje mi się, że już się przyzwyczaiłam, bo przecież całkiem dobrze sobie radzę, a po chwili znowu dopada mnie ogromna tęsknota. Serce ściska mi się z żalu kiedy patrzę na Różę, która już nie pamięta taty. Czasami wyglądam przez okno i wyobrażam sobie, że Staszek właśnie wraca z pracy do domu i macha mi na powitanie. Żołnierzowi codziennie przysługują 4 minuty rozmowy na telefon komórkowy; rozmawiamy też przez internet, jeśli akurat dobrze działa. To dużo, a jednocześnie – zupełnie nic. Smutno… ale jestem bardzo z niego dumna. I z każdym dniem zbliżamy się do końca. Czekamy na jesień!
A jeśli ktoś chciałby się mocno powzruszać w tym temacie, polecam lekturę listu żony rannego kolegi – TUTAJ.
Zdjęcie Mi-24 kołującego po powrocie z kolejnego zadania w czasie uroczystej zbiórki z okazji Święta WP w bazie Ghazni.- z fan page FB 6 Brygady Powietrznodesantowej im. gen. bryg. Stanisława Sosabowskiego
Keep Calm… – z We heart it