Posts Tagged‘woski zapachowe’

Leśne woski zapachowe ze złotym zdobieniem

Zapach lasu… Ukojenie zmysłów, wolność, głęboki oddech, natura. Zamykam oczy i czuję igliwie, słyszę ptaki, wiatr muska mi włosy. Uwielbiam ten zapach!

Szczególnie w okresie świątecznym! Tak mocno związanym ze wszystkim, co leśne. Polecam Wam więc dzisiaj ponownie, bo chyba co roku coś leśnego polecam, las w postaci leśnych olejków! Zapraszamy do siebie intensywnie, jakże cudownie pachnącą sosnę, jodłę i świerk i pozwalamy naszemu umysłowi się zregenerować!

Ale nie byłabym sobą, gdybym tych leśnych zapachów nie podała Wam w szczególny sposób!

Tym razem zrobimy sobie urocze woski zapachowe! Takie do połamania i roztopienia w kominku zapachowym. Ale są też tacy, którym ciężko to zrobić, bo takie są śliczne. Mogą więc zwyczajnie stać i pachnieć, choć polecam jednak te kominki zapachowe, aby w pełni uwolnić pachnącą ich moc!



A śliczne są bo udało mi się znaleźć śliczne foremki, a potem przyozdobić je złotą miką! Zamieniłam ją w farbkę, bardzo prosto, a potem małym pędzelkiem razem z moją Różą malowałyśmy te woski. Może nie wyszło idealnie, ale jesteśmy ogromnie dumne z efektu. Woski pięknie świątecznie błyszczą i pachną. Czego chcieć więcej!

Co to za foremki? To silikonowe formy do herbatników. Takie, które mają ciasteczkowy spód i czekoladową górę. Kupiłam ją w zeszłym roku na wyprzedaży w Tchibo (to TE właśnie). Niestety nie znalazłam już dostępnych identycznych. Może Wam się uda? Wyszukałam natomiast kilka innych podobnych, które również będą wyglądać uroczo. Znajdziecie je TUTAJ i TUTAJ i TUTAJ i TUTAJ i nieco inne, ale równie urocze TUTAJ.



Leśne woski zapachowe ze złotym zdobieniem


Składniki / na ok. 15 wosków:

  • 150 g wosku sojowego
  • 45 kropelek olejku sosnowego
  • 45 kropelek olejku jodłowego
  • 45 kropelek olejku cedrowego
  • łyżka złotej miki
  • około łyżeczka spirytusu

(O foremkach pisałam wyżej)


Wosk roztapiamy w kąpieli wodnej. Kiedy będzie płynny, ściągamy go z ognia i dolewamy olejki. Całość mieszamy i przelewamy do foremek. Jeżeli mamy ich mniej, przygotowujemy połowę porcji, a kolejną, kiedy już poprzednia partia nam zastygnie. Woski odstawiamy na 2 godziny w spokojne miejsce do zastygnięcia. Najlepiej dać im sporo czasu, aby w pełni stwardniały. Wyciągamy je delikatnie, dociskając zwłaszcza najdrobniejsze elementy. Im mniej tych drobnych i cienkich wzorków, tym łatwiej się wyciąga.

Przygotowujemy farbkę. W małej miseczce rozrabiamy złotą mikę ze spirytusem (takim z apteki). Mieszamy całość pędzelkiem. Lepiej na początek dodać mniej spirytusu, a potem go ewentualnie dolewać. Farbka ma mieć jednolitą konsystencję, ma być gęsta, ale łatwa do nakładania. Jeśli będzie długo stała, spirytus zacznie znikać. Wystarczy wtedy nieco go dolać i ponownie całość zmieszać.

Farbką dekorujemy woski wedle uznania. Dekoracje można korygować małym patyczkiem lub wykałaczką. Nadmiar farby na pędzelku ściągamy dociskając go do ścianek miseczki. Gotowe woski odstawiamy na noc do wyschnięcia. Farbka będzie się trzymać i ładnie wyglądać, ale nie będzie bardzo trwała – palcem można ją ściągnąć, więc nie polecam wkładać ich np. do szuflad z ubraniami.

Woski najlepiej pakować w papierowe torebeczki śniadaniowe. Można do nich włożyć także niewielkie gałązki jodłowe lub świerkowe.


Zakląć wspomnienia w zapachu & Craft’n’Beauty

Tak to jest, że czasami, kiedy poczujemy jakiś zapach, zamykamy oczy i przenosimy się w myślach zupełnie gdzieś indziej. Nie musi to być przyjemny aromat, musi jednak z czymś się kojarzyć. Nagle znajdujemy się przy stole w kuchni u mamy albo nad Bałtykiem z lat 80-tych. Kiedy indziej wspominamy koleżankę z liceum, która zawsze tak ładnie pachniała albo dom dziadka, w którym nuta pudrowej słodyczy w dziwny sposób mieszała się z panującą wszędzie wilgocią. Tak to właśnie jest z zapachami. Tylko one potrafią w aż tak magiczny sposób przenosić w czasie, przywracają pamięć, wstrzykują dawkę zakurzonych emocji, otwierają zakamarki umysłu, które wydają się być od dawna zamknięte.

Siedzą mi ostatnio w głowie te zapachy. Krążą i nie dają o sobie zapomnieć. Pisałam Wam o książce Kolekcjonerka perfum Kathleen Tessaro. To jedna z tych pozycji, po których wszystko zaczyna pachnieć bardziej intensywnie, a sięgając po perfumy bardzo usilnie stara się człowiek odkryć ukryte w nich aromaty. Coś jak Pachnidło. Kiedy to zapach wychodzi z papieru, krąży w głowie. Wyobraźnia próbuje nadążyć za opisem. A kiedy nie może, dopada żądza wąchania i po prostu trzeba się przejść do perfumerii.

Jest taki fragment w książce, kiedy to główna bohaterka wącha perfumy u zapachu śniegu. Wyobrażacie sobie? No, ja nie niestety. Kiedy tylko je poczuła znalazła się myślami nieopodal swojego domu, dawno, w dzieciństwie. Natomiast perfumiarz, który je stworzył chciał skomponować zapach zimy w czasie wojny w Polsce, kiedy biegł głodny przez zamarznięte pole. Ponoć udało mu się…

Zanim przejdę to tematu ze zdjęć, mam dla Was pewien pomysł. Pomysł, który sama sprawdziłam, o którym już nawet kiedyś wspominałam. Pomysł na te nasze szarobure listopady i stycznie. Pomysł na zaklinanie wspomnień. Pomysł na chwilę uśmiechu w momencie zwątpienia i na gorące promienie słońca w najzimniejszą, najciemniejszą noc.

Pomysł I  Zaklinanie lata

Sprawdzony w 100%!

Facebook