Posts Tagged‘receptury kosmetyczne’

Akacjowa miodulka do oczyszczania twarzy

Zapach akacji, ta niezwykła słodka woń, unosił się ostatnio wszędzie! Czasami zatrzymywałam się gdzieś w pobliżu drzew i po prostu – wąchałam. Zamęczałam dziecko moje dzielne ciągłymi zachwytami nad akacjami pokrytymi białym kwieciem. No ale przyznajcie sami – jak tu się nie zachwycać!?

I tak z tych zachwytów postanowiłam wykorzystać pyszny miód akacjowy, który niedawno dostałam. Akurat w sam raz na koniec akacjowego sezonu. Zrobiłam jeden z najfajniejszych oczyszczaczy do twarzy, jakie mogą być!

Nasza dzisiejsza akacjowa miodulka to nic innego jak bardzo delikatna, w pełni naturalna pasta do mycia twarzy. Do nawet najbardziej delikatnej cery. Jestem przekonana, że spodoba się Wam wszystkim! Zawarłam w niej bowiem to, czego potrzeba każdej skórze nie tylko do oczyszczenia, ale także odżywienia i regeneracji.

Mamy więc w głównej mierze sam miód! Dobro ogromne, które sprawia, ze miodulka ma działanie antybakteryjne i wygładzające, działa niczym plaster na zmęczoną, podrażnioną skórę. Delikatne oczyszczanie zawdzięczamy białej glince, która także absorbuje nadmiar sebum. Podobnie jak odrobina mączki owsianej, która nadaje paście dobrą konsystencję, zmiękcza skórę i ją koi. Całość uzupełniłam pełnym w nienasycone kwasy tłuszczowe i przeciwutleniacze olejem lnianym o właściwościach przeciwzapalnych i normalizujących.

I tak powstała gęsta pasta, którą nakładamy wieczorem na wilgotną skórę twarzy (około łyżeczki) i delikatnie masujemy przez dłuższą chwilę. Po tym czasie zmywamy całość wodą lub naturalnym żelem do mycia twarzy. I uśmiechamy się do siebie w lustrze. I dotykamy gładkiej, nawilżonej, odżywionej skóry.

No, cudo!

 

 

Akacjowa miodulka do oczyszczania twarzy

Składniki:

  • 100 g miodu akacjowego
  • 40 g białej glinki
  • 30 ml oleju lnianego
  • 10 g mączki owsianej koloidalnej

 

Całość dokładnie mieszamy do uzyskania konsystencji gęstej pasty. Przekładamy do czystego pojemniczka. Stosujemy jak opisałam powyżej.

Miodulkę można przechowywać bardzo długo, ważne tylko, aby nie dostawała się do niej wilgoć.

 

Sosnowy zestaw dla Niego – balsam na żywicy i peeling z sosnowymi igłami

Szukacie dobrego pomysłu na prezent dla Niego? Wolicie nie kupować gotowców i zdać się na to, co w naturze najlepsze? Mam dzisiaj dla Was świetny pomysł! Zrobimy zestaw, bardzo sosnowy zestaw do męskiej pielęgnacji! Zakochacie się w nim i Wy i Wasi Panowie!

Bo jak to pachnie! Jak las! Dziki, gęsty, tajemniczy las! I całe to leśne dobro koi zmysły i doskonale pielęgnuje skórę. W zestawie znajdziemy sosnowy balsam uniwersalny na sosnowej żywicy i igliwiu. Pełen odżywczego masła shea, oleju kokosowego, wosku pszczelego, a do tego wzbogacony najlepszym pod słońcem, łagodzącym maceratem z ekologicznych nagietków porastających jeszcze tego ostatniego lata warmińskie pagórki (już Wam o nim pisałam, macerat pochodzi z ekofarmy Giławy 71).

Jest to balsam wielofunkcyjny, tłusty, ale nie w taki męczący sposób. Dzięki zawartości żywicy i nagietka ma silne właściwości regenerujące i kojące. Stanowi rodzaj naturalnego plastra na twardszą i surowszą męską skórę . Polecam go panom jako balsam do brody, jako codzienny krem, do przemęczonych dłoni, do wsmarowania w podrażnioną, szorstką skórę. Niechaj służy wszędzie tam, gdzie akurat panowie poczują potrzebę. Przy okazji leśny zapach sosny, jodły i cedru pozwoli się zrelaksować i uciec choć na chwilę, choć tylko myślami z zimowego miasta.

Skąd wziąć żywicę? Ano trzeba znaleźć sobie sosnę, którą trochę los doświadczył. W pobliżu widocznych śladów po odcięciach gałęzi znajdziecie charakterystyczny, bursztynowy osad. Zbierzcie sobie choć trochę – warto taką żywicę dodać do balsamu i wykorzystać jej regenerujące działanie.

 

Do balsamu dokładamy mocny zdzierak – solny peeling do ciała z igłami sosnowymi, ze wspomnianym powyżej maceratem z nagietka i z odżywczym miodem. Nadaje się idealnie do mycia z jednoczesnym masażem ciała podczas wieczornego lub porannego prysznica. Pozwala zrzucić z siebie cały ten niechciany ciężar dnia codziennego, pył, kurz i pot.

Polecam – mój osobisty mąż, którego prawdopodobnie w Święta już nie będzie, bardzo się ucieszył!

 

Uniwersalny balsam na żywicy sosnowej

Składniki:

  • 15 g oleju kokosowego rafinowanego
  • 25 g masła shea rafinowanego
  • 15 g wosku pszczelego żółtego
  • 10 ml oleju rzepakowego dobrej jakości
  • 40 ml maceratu z nagietka na ulubionym oleju (wykorzystałam ten z ekofarmy Giławy 71, możecie wykorzystać swój lub dowolny, ulubiony inny olej)
  • 10 – 15 g żywicy sosnowej
  • 6 kropelek olejku jodłowego
  • 6 kropelek olejku z cedru
  • gałąź sosny

 

Do miseczki przekładamy olej kokosowy, masło shea, wosk i olej rzepakowy. Do tego wkładamy żywicę i około garść pociętych nożyczkami igieł sosnowych. Całość przekładamy do kąpieli wodnej i pozostawiamy w niej na małym ogniu na minimum 2 godziny, co jakiś czas mieszając. Zależy nam na tym, aby powstał sosnowy macerat, a żywica się rozpuściła. Pod koniec dolewamy macerat z nagietka, dokładnie mieszamy i ściągamy z ognia. Tłuszcze przecedzamy przez gazę lub sitko i przelewamy do wyparzonego pojemniczka. Dodajemy olejki eteryczne i mieszamy. Odkładamy do stwardnienia. Stosujemy – jak pisałam powyżej.

 

 

Solny peeling do ciała z igłami sosnowymi

Składniki:

  • 150 g soli morskiej drobnoziarnistej
  • garść igieł sosnowych
  • duża łyżka miodu
  • 20-30 ml maceratu z nagietka lub innego, ulubionego oleju
  • 10 kropelek olejku jodłowego
  • 10 kropelek olejku cedrowego

 

Igliwie przekładamy do blendera i rozdrabniamy na możliwie najdrobniejsze części. Do miseczki wsypujemy sól, rozdrobnione igły sosny i miód. Mieszamy i dolewamy tyle oleju, aby uzyskać ulubioną konsystencję. Dodajemy olejki eteryczne, mieszamy i przekładamy całość do wyparzonego pojemniczka. Peelingiem myjemy i masujemy ciało pod prysznicem.

 

 

 

Przepis na puszyste masełko herbaciane do ciała z maliną i bławatkiem

Wiecie dobrze, że uwielbiam proste pomysły, łatwe przepisy i szybkie efekty. Uwielbiam też, jeśli wychodzi z tego jest coś całkowicie genialnego! Tak będzie i teraz! Od dłuższego czasu bowiem cieszę się pewnym wspaniałym puszystym masełkiem do ciała, które z łatwością przyrządzicie w domu. Wasza skóra będzie wdzięczna! Bardzo wdzięczna! Zwłaszcza w taką smutną jesień, jaką teraz mamy, pełną chłodu i wiatru na zewnątrz, a suchego powietrza w domach. Z takim masełkiem każde domowe SPA stanie się luksusowym przeżyciem.

Ale do rzeczy! Nasze masełko jest masłem herbacianym, jest bowiem pełne tego wspaniałego, niwelującego procesy starzenia się skóry dobra, które nam właśnie zielona herbata oferuje. To też ona nadała mu ten lekko zielony kolor! I zapach, cudny zapach. No, może nie ona sama… Postanowiłam bowiem stworzyć masełko z gotowej mieszanki herbacianej, w której poza liśćmi herbaty znajdują się także maliny, płatki bławatków, jabłka i hibiskus. Jest też trochę aromatu, który jest wyczuwalny w masełku i zupełnie nie trzeba dodatkowo go aromatyzować. Mamy więc owocowo-kwiatowo-herbaciane cudo oparte na maśle shea i oleju jojoba. Takie połączenie gwarantuje nam doskonałą pielęgnację ciała, odżywienie, regenerację i ochronę.

Zadbałam o to, żeby masło było bardzo puszyste, dzięki czemu łatwo się je nabiera i szybko się roztapia. Bardzo polecam wmasować go w całe ciało, ale uwaga – tuż po kąpieli, na wilgotną, ale osuszoną skórę. Wtedy działa najlepiej. Warto też mieć je zawsze pod ręką – do rąk, do spierzchniętych ust, na buzią dzieci, które wychodzą na mróz. Jest po prostu totalnie wielofunkcyjne i zwyczajnie – praktyczne.

Ach, masełko zaliczam do grona innych maseł opartych na shea, na które przepisy znajdziecie w mojej Cukierni kosmetycznej! Mamy tam masło truskawkowe, waniliowe i kawowe. Boskie!

 

 

Puszyste masełko herbaciane do ciała z maliną i bławatkiem

Składniki:

  • 100 g masła shea rafinowanego (BliskoNatury.pl)
  • 25 ml oleju jojoba (BliskoNatury.pl)
  • 20 g zielonej herbaty z malinami, jabłkiem, bławatkiem i hibiskusem (mieszanka Big-Active, w marketach)

 

 

 

Wszystkie składniki przekładamy wo ceramicznej miseczki, którą wkładamy do kąpieli wodnej.

 

 

Czekamy aż masło się rozpuści, a potem przez około godzinę, na najmniejszym ogniu, macerujemy tłuszcze w zielonej herbacie, co jakiś czas całość mieszając.

 

 

Po tym czasie odcedzamy płynne masło przez sitko lub gazę i przelewamy do wysokiego naczynia. Kiedy ostygnie, miksujemy je przez ok. trzy minuty. Pozostawiamy ponownie na chwilę, aż zacznie twardnieć i ponownie miksujemy. Czynność powtarzamy 2-3 razy, dzięki czemu masło będzie puszyste. Gotowe przekładamy do wyparzonego słoiczka.

 

 

Polecam!

A po inne Lili-przepisy na kosmetyki zapraszam TUTAJ!

 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Przepis na bombonierę kuleczek-pralinek kąpielowych

Któż z nas nie lubi otwierać pudełeczka z czekoladkami? Hmm? Ja uwielbiam (niestety…)!

Znacie moją szaloną miłość do słodyczy kosmetycznych. Takich bombonier wypełnionych wszelakimi kąpielowymi „słodyczami” zrobiłam już masę! Zamarzyła mi się jednak teraz nieco inna. Prostsza w formie, ale równie kusząca. Uwodząca pięknym zapachem i pastelowymi kolorami bombonierka pełna musujących kuleczek. Elegancka, ale i uroczo słodka.

I tak ją zrobiłam!

Ach, muszę się Wam jeszcze do czegoś przyznać. Bo o ile od dawna wszelkie babeczko-pralinki musujące robię i robić uwielbiam, o tyle od tradycyjnych form kul trzymałam się z daleka. Jejuniu, jak ja ich nie znosiłam! Toż wzbijałam się na wyżyny cierpliwości, żeby skleić te dwie połówki, żeby się trzymało. Ile ja przy tym nerwów zjadłam…

Aż tu przypadkiem całkiem niedawno odkryłam na nie sposób! Tak prosty, że aż genialny. Od teraz mogę lepić kuleczki niemal maszynowo!

Jaki to sposób? Otóż jak już połączycie dwie połówki foremki wypełnionej Waszym „ciastem” troszkę na wyrost, oczyścicie brzegi i mocno ściśniecie przez chwilę, zaczynacie opukiwanie… Czyli kilka razy, z każdej strony kulki, uderzacie nią o blat. Tak jakby delikatnie wymykała Wam się z rąk. Puk, puk, puk tu, i kolejne puki z drugiej strony. Potem ściąganie foremki, nadal delikatne, ale jednak sprawne, idzie już bez problemów! Kulkę odkładacie do wyschnięcia i zabieracie się za kolejną. I kolejną! Takie to proste!

 

Kolorowe kuleczki-pralinki kąpielowe

Składniki / na 15 szt.:

  • 300 g sody oczyszczonej
  • 150 g kwasku cytrynowego
  • 40 g skrobi ziemniaczanej
  • 40 g soli morskiej drobnoziarnistej
  • 100 ml oleju z pestek winogron
  • woda w spryskiwaczu
  • 5 ml olejku zapachowego lub eterycznego (dodałam olejek „lody kokosowe”)
  • mała foremka na kule kąpielowe
  • 2/3 tabliczki białej czekolady
  • kolorowe cukry do dekoracji ciast

 

W misce mieszamy suche składniki. Dolewamy olej i olejek, kilka razy spryskujemy całość delikatnie wodą i wyrabiamy do uzyskania jednolitej konsystencji. Lepimy kule według sposobu, który opisałam powyżej. Każdą gotową odkładamy w spokojne miejsce na tackę i zabieramy się za kolejną. Kule odkładamy na noc do stwardnienia.

Nazajutrz przygotowujemy kolorowe cukry – przesypujemy je do kilku miseczek. Roztapiamy czekoladę w kąpieli wodnej. Każdą kulkę zanurzamy do maksymalnie połowy w czekoladzie, a następnie w kolorowym cukrze. Odkładamy do zastygnięcia – najlepiej każdą do osobnej papilotki papierowej lub silikonowej, żeby spokojnie stała pionowo. Po około 2 godzinach przekładamy do wspólnego pudełeczka.

Jedną – dwie kule wrzucamy do kąpieli – będą musować, uwalniać zapach i przyjemnie pielęgnować skórę.

  

 

Przepis na tonik taki, że och i ach!

Zrobiłam tonik taki, że och i ach! I zachwycałam się nim skrycie. Aż do tej pory! Teraz bowiem się nim z Wami dzielę! I namawiam do zrobienia, bo naprawdę warto. Moja skóra go pokochała, bo łagodzi, koi, regeneruje, zmiękcza i doskonale przygotowuje skórę do dalszej pielęgnacji.

Tak się składa, choć nie jest to post sponsorowany, że wszystkie składniki zakupiłam przy okazji niedawnego mojego warsztatowego zamówienia na Ecospa. Tak przy okazji dodam więc, że naprawdę lubię ten sklep i polecam. Jeśli jeszcze nie macie doświadczenia w kupowaniu półproduktów, zajrzyjcie tam koniecznie – przesyłki dochodzą ekspresowo, wszystkie sprawy załatwia się od ręki, produkty są dobrze zapakowane i świetnej jakości. A nie jest to niestety ogólna praktyka… Ale wracając do meritum…

W toniku znajdziemy masę naturalnego dobra! Mamy więc rumianek, mamy aloes, nieco jabłka i prawoślazu, który często podglądam w składach zachodnich manufaktur (marshmallow). Całość tworzy rumiankowo-ziołowo pachnący, lekko żółtawy płyn, który stosujemy w codziennej pielęgnacji, nie zapominając przy tym o dokładnym oczyszczaniu buzi i jej nawilżaniu. Tonik bardzo polecam zwłaszcza do cery podrażnionej, zmęczonej słońcem, poszarzałej i problematycznej, ale spokojnie każdy może po niego sięgnąć.

 

Aby Was przekonać, zacytuję tutaj odrobinę opisów naszych składników z Ecospa:

  • ekologiczny hydrolat z rumianku rzymskiego – jeden z najlepszych wielofunkcyjnych hydrolatów. Szczególnie polecany jest do pielęgnacji niemowląt i wymagającej cery ich mam. Ze względu na swoje kojące działanie na system nerwowy, hydrolat z rumianku redukuje stres i łagodzi objawy bezsenności. Łagodzi zaczerwienienia i stany zapalne. Polecany do pielęgnacji wszelkich typów skóry, w szczególności delikatnej, trądzikowej i wrażliwej.
  • ekologiczny żel/sok z aloesu – silnie nawilża skórę, chroni naskórek i wspomaga jego regenerację, działa bakterio- i grzybostatycznie, przeciwzapalnie, likwiduje podrażnienia (skóra wysuszona i podrażniona detergentami, poparzona słońcem, zniszczona środkami chemicznymi).
  • glicerynowo-wodny ekstrakt z jabłka – reguluje transepidermalną utratę wody Aktywność ta wynika z zawartości węglowodanów i kwasów AHA. Polecany do kosmetyków o działaniu nawilżającym na skórę i włosy.  Ponadto działa antyoksydacyjnie, przeciwutleniająco, głównie za sprawą związków fenolowych i witaminy C wymiatających wolne rodniki. Trzecią główną funkcją ekstraktu jest stymulowanie regeneracji komórkowej dzięki kwasom AHA. Kwasy AHA działają na poziomie stratum corneum. Wpływają one na kohezje pomiędzy korneocytami w głębszych warstwach, czyniąc tym samym warstwę rogową cieńszą i poprawiając elastyczność skóry.
  • glicerynowo-wodny ekstrakt z prawoślazu – wyjątkowość ekstraktu prawoślazu związana jest z obecnością śluzów w korzeniu prawoślazu, sprawiających, że jest  wykorzystywany w produktach o właściwościach zmiękczających, przeciwzapalnych, chroniących błony śluzowe. Ekstrakt poprawia nawilżenie skóry.

 

Tonik taki, że och i ach!

Składniki:

  • 15 ml żelu/soku z aloesu (link)
  • 5 ml glicerynowo-wodnego ekstraktu z jabłka (link)
  • 5 ml glicerynowo-wodnego ekstraktu z prawoślazu (link)
  • 74 ml hydrolatu z rumianku rzymskiego (link)
  • opcjonalnie, ale polecam – 1 ml konserwantu (np. ekologicznego – tego)

 

Wszystkie składniki przelewamy do 100 ml czystej buteleczki. Jeśli nie zdecydujecie się na konserwant, zróbcie mniej toniku i przechowujcie w lodówce.

Tonikiem na waciku przemywamy twarz rano i wieczorem, przed nałożeniem kremu.

 

Na koniec moja mała modelka prezentująca dzieło mamusi 🙂

Truskawkowe serniczki do kąpieli

Co powiecie na małe truskawkowe szaleństwo w kąpieli? Powiedzcie TAK, bo mam dzisiaj dla Was pomysł na serniczki kąpielowe w dwóch truskawkowych odsłonach!

Są urocze, są truskawkowe, pachną obłędnie, wyglądają jak prawdziwe mini serniczki, a na dodatek cudownie pielęgnują skórę w kąpieli! Mamy w nich bowiem odżywcze, kojące i regenerujące mleko wraz z masłem shea, masłem kakaowym i olejem ryżowym.

Nic, tylko wskakiwać do wanny!

Truskawkowe serniczki kąpielowe

Wersja różowa z sercami

Składniki:

  • 15 g – 3 łyżki roztopionego masła shea rafinowanego
  • 15 g – 3 łyżki roztopionego masła kakaowego
  • 15 ml oleju ryżowego
  • 30 g mleka w proszku
  • 5-6 żyłek rozdrobnionych w dłoniach truskawek liofilizowanych (są w supermarketach)
  • 5 ml olejku zapachowego (najlepiej truskawkowego)
  • opcjonalnie 4-5 kropelek czerwonego barwnika do mydeł
  • serduszka z białej czekolady do dekoracji
  • papierowe papilotki na pralinki (wybrałam najmniejsze na pralinki, wyszło 10 szt.)

Wersja biała z truskawkami

Składniki:

  • 10 g – 2 łyżki roztopionego masła shea rafinowanego
  • 10 g – 2 łyżki roztopionego masła kakaowego
  • 10-15 ml oleju ryżowego
  • 30 g  mleka w proszku
  • 4 ml olejku zapachowego (najlepiej truskawkowego)
  • truskawki liofilizowane do dekoracji
  • papierowe papilotki na pralinki (tym razem wyszło 6 szt.)

 

W kąpieli wodnej roztapiamy masła. Do miseczki wsypujemy mleko, a w przypadku różowych serniczków także truskawki i barwnik,  dolewamy masła i olejek zapachowy i mieszamy. Dolewamy tyle oleju ryżowego, aby uzyskać konsystencję miękkiej pasty, bez grudek. Przekładamy ją po równo do papilotek, dekorujemy serduszkami i truskawkami i odstawiamy do stwardnienia.

Do kąpieli z ciepłą woda dodajemy 1-2 serniczki. Rozpuszczą się w wodzie, uwolnią swe dobroczynne składniki i piękny zapach.

 

Facebook