Posts Tagged‘kobiety inspirują’

Kobiety inspirują: Martyna Kaczmarek

Poznajcie kolejną wspaniałą kobietę! Młodziutką, piękną, autentyczną, ciepłą i wrażliwą. Martynę Kaczmarek podziwiam, odkąd ją poznałam, w zeszłym roku, podczas konkursu Cosmopolitan Mocne strony kobiety. Ma cudowny uśmiech, kiedy opowiada o sobie, z pasją i żarliwością. O tym, że świat trzeba zmienić. I o tym, że my też możemy to zrobić. Ona już zmienia.

Martyna ma 20 lat, jest studentką Szkoły Głównej Handlowej na kierunku zarządzanie. Jest też prezesem Fundacji Dzień dla Życia, dostała Brązowy Krzyż Zasługi przyznany przez Prezydenta RP za działania na rzecz społeczeństwa, jest finalistką akcji Zwykły Bohater i wspomnianego wyżej konkursu Cosmopolitan. Otrzymała wyróżnienie w konkursie Społecznik Roku 2015 Newsweek. Jest twarzą kampanii – modelled by role models światowej marki bieliźnianej Panache, która miała na celu pokazanie kobiet, które są uznawane za wzory do naśladowania.

Taki oto tekst pojawił się jakiś czas temu na jej profilu na facebooku:

Każdy z nas zmierzy się jeszcze z wieloma doświadczeniami w swoim życiu. Ludzie będą mówić o nas rzeczy, które nie są prawdziwe. I chciałabym tylko, żebyśmy w tych momentach umieli spojrzeć w lustro i pamiętać kim naprawdę jesteśmy. Nie definiujmy siebie przez pryzmat błędów, które popełniliśmy. Opinia ludzi, którzy nas nie znają nie ma nic wspólnego z tym kim naprawdę jesteśmy. Nie „zabłądziliśmy w życiu” tylko dlatego, że nie udało nam się jeszcze dotrzeć do celu, który sobie ustaliliśmy. Z dnia na dzień stajemy się mądrzejszy i silniejszy, ponieważ popełniamy błędy. Jesteśmy odważni, ponieważ zdecydowaliśmy się zaryzykować, wybrać drogę, która jest trudniejsza. Jesteśmy produktem lekcji, które przeszliśmy w swoim życiu. Nie możemy się ich bać. Unikać ich. Czas zacząć się z nimi mierzyć, wyzywać je na pojedynek i doskonalić siebie z dnia na dzień. Mam tylko 20 lat, ciągle się uczę, ale najważniejsza rzecz jakiej się nauczyłam to to, że ból naprawdę sprawia, że jesteśmy silniejsi. A negatywne chwile, które przeżyłeś w swoim życiu nie sprawiają, że jesteś słabszą osobą – bo jeśli się nie poddajesz i krok za krokiem podążasz za swoim celem, możesz sięgać gwiazd. I mówię to z własnego doświadczenia, może kiedyś Wam o tym opowiem:)

Dlatego poznajcie dziś Martynę!

m1

Jak to się wszystko zaczęło?

Dzień Dla Życia rozpoczął się przez działalność w samorządzie szkolnym. Pewnego dnia wpadłam na pomysł, po tym jak zobaczyłam na ulicy czerwony autobus do poboru krwi, że trzeba zorganizować taką akcję wśród moich rówieśników. I tak powstał Dzień Dla Życia. Gdy zobaczyłam, że inicjatywa przyjęła się wśród młodzieży stwierdziłam, że trzeba z tym coś zrobić dalej. Po jakimś czasie z fajnej inicjatywy, urodziła się fundacja. Teraz mam wokół siebie grupę wspaniałych, młodych ludzi, którzy tworzą podstawy Fundacji Dzień Dla Życia i myślę, że jesteśmy gotowi na to, aby podbijać świat. Dostaliśmy nasze pierwsze małe biuro. Przed nami niezwykle ekscytujący rok pełen wspaniałych projektów, które mogą wiele zmienić. W poniedziałek otrzymałam wyróżnienie w konkursie Społecznik Roku 2015 magazynu Newsweek. Mamy 22 500 lajków na Facebooku! I przede wszystkim mamy siebie. Jesteśmy gotowi na podbój świata!

Co Cię motywuje?

Dobre pytanie. Czasami sama się zastanawiam, co tak naprawdę doprowadziło mnie do miejsca, w którym dzisiaj się znajdujemy. Ciężka praca? Zdecydowanie. Jak byłam młodsza myślałam sobie, jak fajnie byłoby zmienić świat na lepsze. Pamiętam wtedy słowa osób dorosłych, które sprowadzały mnie na ziemię: Martynko, świata nie można zbawić. Pamiętam to jak dziś. A ja sobie pomyślałam, że co szkodzi spróbować? Jest tyle problemów na świecie, którymi jesteśmy otoczeni na co dzień. My jako cywilizacja rozwinięta nie dostrzegamy ich. Naszym problemem jest to, że nie mamy torebki z najnowszej kolekcji. Problemem wielu ludzi jest to, że nie mają dostępu do podstawowej opieki medycznej. W pogoni za materialistycznym światem, który nas otacza zapominamy często o tym, co jest naprawdę w życiu ważne. Mnie motywuje to, że przez pracę społeczną dostrzegam te wartości, które tak często i łatwo zgubić. Myślę, że fakt, że to, czym zajmuje się Fundacja jest niezwykle ważne. To, czym zajmuje się Fundacja jest zdecydowanie bardzo ważne. Krew była jest i będzie potrzebna do ratowania życia ludzkiego. Dzięki rozwojowi medycyny jesteśmy w stanie ratować życie ludzkie przez transplantację. A szpik kostny, który posiada każdy z nas, może uratować życie ludzkie człowieka cierpiącego na nowotwory krwi. Jesteśmy Fundacją dla życia ludzkiego i będziemy o nie zawsze walczyć zachęcając ludzi do dzielenia się cząstką samego siebie.

Co Cię inspiruje?

Inspirują mnie silne kobiety, które walczą o poprawę sytuacji na świecie, w przeróżnych aspektach. Doskonałym przykładem jest Malala Yousafzai . Dziewczyna, która niemal straciła życie, bo walczyła o prawo do edukacji dla dziewczyn w Pakistanie. Dzisiaj jest laureatką pokojowej nagrody Nobla, założycielką organizacji walczącą z problemem braku dostępu do edukacji dla dziewcząt. Buduje szkoły, uświadamia, przemawia w sali obrad ONZ do 2-3 razy starszych od siebie polityków z całego świata. Mam wymieniać więcej? Raz dziennie staram się odnaleźć wywiad z jedną z takich inspirujących osób na Youtubie, obejrzeć go, przeanalizować, przemyśleć. Zainspirować się.

Co zaprzątało Ci głowę dzisiaj rano?

Fakt, że musiałam wstać na 8.00 na wykład z polityki gospodarczej i społecznej – moją największą wadą jest to, że jestem śpiochem. A jeszcze gorsze jest uczucie, kiedy wykładowca spóźnia się 40 minut na wykład, na który Ty zwlekłaś się z łóżka…

Czym się w życiu kierujesz?

Dzisiaj obchodzona jest 70 rocznica powstania Organizacji Narodów Zjednoczonych. Organizacji, z którą utożsamiam wiele swoich poglądów na świat i na życie. 1 Artykuł Deklaracji Praw Człowieka – wierzę, w to, że powinniśmy dążyć do tego, aby pozwolić wszystkim ludziom na świecie żyć na poziomie, który nie oznacza życia w skrajnej biedzie i ubóstwie, bez podstawowej opieki medycznej, bez odstępu do edukacji. Zdaję sobie też z drugiej strony sprawę z faktu, że światem rządzą pieniądze, wpływy, władza, broń jądrowa, złoża naturalne. Moim marzeniem i celem jest to, aby spróbować to zminimalizować. Nie pozbędziemy się tego faktu, ale możemy próbować zmienić podejście tych, którzy władzę posiadają. W momencie gdy się rodzimy, wszyscy jesteśmy takimi samymi osobami. W każdym z nas bije takie samo serce. Dlatego każdy z nas, moim zdaniem, ma takie samo prawo do życia.

m7

Co robisz, kiedy tracisz zapał i chęci do działania?

Zazwyczaj gdy tracę zapał i chęć do działania jest to znak, że jestem po prostu przemęczona i czas… na odpoczynek. Nauczyłam się bardzo dobrze gospodarować swoim czasem przez pryzmat dbania nie tylko o innych, ale również o siebie. Martwy ratownik, to zły ratownik. Jeśli ja nie będę czuła się dobrze, nie będę w stanie pomagać innym. Dlatego potrafię odpoczywać i wiem, jakie to ma znaczenie. Trzeba umieć odnaleźć w takich rzeczach tzw. „zdrowy egoizm”.

Czego nauczyłaś się ostatnio?

Myślę, że nauczyłam się bardzo ważnej rzeczy w życiu każdego człowieka. Akceptacji tego, że każdy z nas popełnił, popełnia i popełni jakiś błąd w swoim życiu. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, aby nie chować głowy w piasek jak ten błąd już popełnimy, tylko przyznanie się do niego i przede wszystkim – wyciągniecie wniosków na przyszłość.

Opowiedz nam troszkę o kampanii Panache Ligerie? Czy miałaś jakieś obawy?

Kampania modelled by role models miała na celu pokazanie kobiety nie tylko jako osoby, która wygląda – ale jako osoby, która działa, motywuje, inspiruje. Miałam lekkie obawy w sprawie wzięcia udziału w tej kampanii ale uznałam, że utożsamiam się z jej celem. Chcę motywować kobiety, pokazywać, że liczy się to jakie jesteśmy – nie to jak wyglądamy.

(zobaczcie koniecznie kampanię TUTAJ)

Jakie masz plany? Te bliższe i te dalsze?

Planów jest wiele, jeśli chodzi o ich realizację – wierzę, że będzie świetnie! Aktualnie szykujemy się z fundacją do świątecznych akcji, związanych zarówno z krwiodawstwem, jak i pomocą pacjentom szpitali w okresie przedświątecznym. Po tej akcji będziemy realizować kilka mniejszych projektów, jak typowe Dni Dla Życia w szkołach średnich itd. Szykować będziemy się też na lipiec, w którym nastąpi…. Wielka kulminacja naszych projektów. Mogę zdradzić, że odbędzie się II Zlot. Mogę też zdradzić, że szykujemy niezwykłą kampanię społeczną i… pojawimy się na największym wydarzeniu tych wakacji, które odbędzie się w Polsce. Czeka nas wiele ciężkiej pracy, ale wierzymy w to, że będzie wspaniale.

Na koniec, zapraszam na stronę Fundacji Martyny – Dzień Dla Życia

Dzięki Martyna!

m3

Z pasji: Ministerstwo Dobrego Mydła

Uwielbiam podglądać ludzi, którzy tworzą i żyją z pasją! Anię i Ulę podglądam od bardzo dawna, na Facebooku. Najpierw z ciekawości, bo ktoś udostępnił, zaglądałam i podziwiałam babeczki do kąpieli. Potem dziewczyny zaczęły ewoluować! I to jak! Kształciły się, działały, czarowały! Co jakiś czas zdawały relację z kolejnych etapów zamian. Byłam więc na bieżąco z Ministerstwem Dobrego Mydła. I za każdym razem, za każdą zmianą, przy każdych trudnościach, miałam wrażenie, że jestem z nimi w ich wędrówce i trzymam kciuki za realizację ogromnego marzenia o wspaniałej mydlarni! 
Dziewczyny są już na końcu długiej drogi przygotowań, a na początku jeszcze ciekawszej przygody z działającą mydlarnią. Sprzedaż ruszyła, strona będzie za chwilę. Nie mogłam o nich nie napisać! Zwłaszcza, że ogromnie podoba mi się ich szata graficzna, zdjęcia i pomysł na siebie!
Poznajcie Ministerstwo Dobrego Mydła oraz jego twórczynie – Anię i Ulę!
Skąd pasja?

Właściwie od zawsze interesowały nas klimaty eko. Dobrego jedzenia, dobrych kosmetyków. 10 lat temu kupowałyśmy ekologiczne kremy niemieckich marek za kosmiczne, uskładane miesiącami pieniądze.
Ja już wtedy mieszkałam w Warszawie, wynalazłam kilka sklepów z mydłami krojonymi na wagę. Wszystko było zawijane w papier, rafię, z dodatkiem naturalnych składników. Znów odkładane pieniądze, ale cieniutkie plasterki drogiego mydła cieszyły, że mamy coś dobrego w łazience. Do momentu w którym nie przeczytałyśmy składu ze zrozumieniem. Okazało się, że to najzwyklejsze mydła toaletowe, zrobione z prefabrykatu, obarczone wysoką marżą. Wściekłe zaczęłyśmy szukać w google jak zrobić mydło samemu. W Polsce panowała w tym temacie cisza absolutna, ale trafiłyśmy na jakieś pojedyncze przepisy rodem z USA. Później, po nitce do kłębka, objawił nam się cały mydlany świat. Kolory, zapachy, dodatki, glinki, zioła, oleje i masła, techniki i metody.

Robienie mydła jest genialne. Jest połączeniem miliona różnych czynności, a efekt finalny zależny jest od sumy czynników. Praca nad mydłem nigdy się nie nudzi. Jest recepturowanie – twarda wiedza o olejach i masłach, liczenie, kombinowanie, porównywanie i ustalanie proporcji. Gryzienie ołówków, przesuwanie przecinków. Każdy olej ma swoje właściwości, każdy inaczej się zmydla, trzeba lat pracy, zrobienia dziesiątek prób mydełek jednoolejowych i obserwowania ich przez miesiące, porównywania jak się pracuje z każdym z nich i jakie efekty daje; potrzeba lat żeby umieć przewidzieć jak będzie wyglądało mydło którego skład olejowy mamy tylko na papierze.

Jest projektowanie wyglądu mydła: koloru, formy, pieczęci, rodzaju zdobień. Można stosować rozmaite techniki, łączyć barwy, kontrastować, dodawać faktury, peelingi, kontrolować pojawianie się białego osadu który jest naturalną dla mydeł rzeczą, ale przy odrobinie wiedzy można manipulować jego ilością, gęstością. 
Aromaterapia – jeśli się tylko chce warto poznać całą tę gałąź wiedzy i potem wykorzystywać ją przy tworzeniu mydeł. Zielarstwo – które zioła najlepiej macerować, które dodawać w całości, co z czym łączyć, o czym w ogóle nie myśleć. Design opakowań, tworzenie marki, sprzedaż, dystrybucja, pozyskiwanie surowców – trzeba odnaleźć w roli mikroprzedsiębiorcy. Tymi zadaniami można by obdzielić co najmniej kilka osób.

Mydło ma milion stron! Żeby dobrze je wytwarzać, trzeba być na maksa elastycznym, mieć zapał zarówno do stania przy garach jak i klikania komputerową myszką. Mydło jest również zagadką! Ciągle uczymy się czegoś nowego, to potwornie wciągająca i pasjonująca rzecz. Strasznie miło robić coś fajnego i cieszyć się, kiedy klienci piszą z zadowoleniem, że niczym innym się już nie myją. Miło jest zasypiać myśląc nad tym jak będą wyglądały lawendy i budzić się kombinując skąd ściągnąć dobre masło kakaowe. Mydło to niekończąca się inspiracja.

Co takiego jest w mydłach

Nasze mydła od sklepowych różnią się właściwie wszystkim. Zresztą to, co często kupujemy w marketach nie jest właściwie mydłem a syndetem- syntetyczną kostką myjącą. A jeśli już jest mydłem to zazwyczaj składającym się głownie z oleju palmowego i kokosowego z dodatkiem tłuszczu zwierzęcego (Sodium Tallowate). Olej palmowy i kokosowy, a także łój zwierzęcy, dają mydło twarde i dobrze pieniące się, ale nadmiernie wysuszające skórę. W tradycyjnym rzemiośle mydlarskim nie stosuje się tych olejów więcej niż do 30% receptury. Nasze mydła nie zawierają tłuszczów zwierzęcych, zawierają za to mnóstwo oliwy z oliwek, oleju rycynowego, masła kakaowego i masła shea. Ich receptury są tak pomyślane, by w finalnej kostce pozostawało 3 do 6% niezmydlonych tłuszczów które chronią skórę podczas mycia i sprawiają, że się nie przesusza. Do tego zero emulgatorów, SLSów, Bisfenoli, Triclosanu, EDTA, sztucznych barwników i innych szkodliwych dodatków. Jedyną sztuczną substancją jaka w niektórych przypadkach trafia do naszych mydeł jest aromat. Trzymamy stronę ekologii, ale czasem pozwalamy sobie na zapach czekolady. Szukamy wtedy atestowanych, świetnych aromatów kosmetycznych.

Zawsze zaczynamy od zaplanowania funkcji mydła. Potem kombinujemy nad kolorem, zapachem, wyglądem. Bardzo wymagające są Ananasy – musimy je ręcznie wykrawać i stemplować – to wymaga mnóstwa czasu. Długo walczyłyśmy z brązowymi warstwami w orkiszach żeby ładnie się oddzielały, nie traciły koloru i oblekały się typowym dla mydła białym nalotem. Obecnie pracujemy nad mydłem dla osób aktywnych fizycznie. Ma ono być idealne do mydelniczki tych, którzy pływają, chodzą na fitness czy uprawiają sport zawodowo. Kombinujemy z oczyszczającą glinką ghassoul, z odżywczą cytryną i takim zestawem olejków eterycznych, by mydełko miało silne właściwości antybakteryjne i antygrzybiczne, a jednocześnie świeżo i energetycznie pachniało. Mieszamy, mieszamy i nie możemy dojść do porozumienia (śmiejemy się;)))

Zawsze śmiejemy się, że tego trzeba po prostu spróbować. Wiele osób opowiada nam, że odkąd umyły się naszym mydłem zrozumiały, czym dobre mydło w istocie jest. I że nie chcą się już myć niczym innym. To dla nas największy komplement. 

Na jakim etapie jest Ministerstwo

W chwili obecnej Ministerstwo znajduje się w punkcie do którym marzyłyśmy od lat. Niemal roczna walka o otwarcie pracowni została zakończona sukcesem. Rwałyśmy sufity, kaflowałyśmy ściany, kładłyśmy wykładziny – teraz wszystko jest idealnie. Odbiór sanitarny nasza pracownia przeszła (jak powiedziały panie z Sanepidu na 6 :)) . Wdrożyłyśmy standardy GMP – dobrej praktyki produkcji. To oznacza, że wytwarzamy w środowisku idealnie zgodnym z bardzo restrykcyjnymi normami UE, posiadamy też pełną dokumentację tych standardów. Nasze mydła pomyślnie przeszły również testy mikrobiologiczne w Koszalinie, każda receptura została też zatwierdzona przez tzw. Safety Assessora czyli osobę zajmującą się oceną bezpieczeństwa kosmetyku. To czasochłonne i bardzo kosztowne procedury konieczne jednak do legalizacji produktu i przede wszystkim pewności, że jest on bezpieczny dla konsumenta.

Przy pomocy genialnego Łukasza Hendzla z www.parishendzelstudio.com udało nam się, po roku prób, stworzyć spójną i czystą identyfikację – Łukasz opanował wszystkie nasze szaleństwa i umieścił je w etykietach, opaskach na mydło, pieczęciach i naklejkach, które mówią o nas więcej niż same umiałybyśmy powiedzieć. Możemy też pochwalić się znakiem – dwiema falami oraz kamieniem jako, że jesteśmy dwoma siostrami które urodziły się, dorastały i pracują w Kamieniu Pomorskim. Mydła przez nas sprzedawane widnieją również w europejskiej bazie kosmetyków CPNP.  Jesteśmy rzetelnie przygotowane do uczciwej sprzedaży.

Mamy swój fanpage na fejsbuku https://www.facebook.com/ministerstwodobregomydla, mamy swój instagram #ministerstwodobregomydla, mamy też własny sklep internetowy www.ministerstwodobregomydla.pl (rusza już we wtorek). Można nas również zakupić na pakamera.pl, decobaazar.pl i na allegro, a już niedługo zasilimy grono rzemieślników wystawiających swoje produkty na dawanda.com. W kolejce do realizacji czeka kilka nowych projektów. Po cichu możemy powiedzieć, że już niedługo nasz asortyment solidnie się poszerzy:))


Praca była i nadal jest kosmicznie wielopolowa. Od recepturowania, testowania nowych pomysłów, wymyślania designu produktów, prac nad opakowaniami, stroną legislacyjną, przez poszukiwanie nowych surowców, księgowość, prace nad social media i współpracę z mediami aż po codzienne wytwarzanie, pakowanie i wysyłanie produktów. Gdyby przydzielono nam dodatkową dobę na każdy dzień pracy na pewno rozdysponowałybyśmy ją w całości;)

To, co przyświeca nam od pierwszego wytworzonego 6 lat temu mydła, jednocześnie utrudniając i uprzyjemniając nam życie, to bezkompromisowy sposób realizacji założonych celów. Mydło ma zły kolor, nie tak pachnie, coś nie wyszło jak trzeba – nie sprzedajemy. Tracimy. Zatrudniłyśmy 8 grafików zanim udało nam się wypracować identyfikację, którą pokochałyśmy. Wydałyśmy na to pieniądze za które równie dobrze mogłybyśmy kupić fajne używane auto. Ale uparłyśmy się, że ma być tak, jak wymarzyłyśmy. Odkładamy każdą złotówkę żeby zamawiać świetne, certyfikowane surowce. Nasze receptury składają się z dużej ilości oliwy z oliwek, a obok tańszych olejów takich jak kokosowy czy palmowy (które fantastycznie utwardzają mydło dając mu obfitą pianę) zawierają też nierafinowane masło shea, nierafinowane masło kakaowe, olej rycynowy i olej ze słodkich migdałów. To oleje bardzo drogie, ale nie wyrzucimy ich z receptury, bo to one sprawiają, że nasze mydło różni się od innych.

Jest mnóstwo obszarów, w których strasznie sobie życie utrudniamy. Długofalowo zawsze jednak okazuje się, że było warto. Że stojąc za stoiskiem z naszymi mydłami nie musimy schylać głów pakując towar klientom. Możemy dużymi literami pisać składy, odpowiadać na pytania i cieszyć się, że ludzie do nas wracają.

Plany

Tak wielu mydeł jeszcze nie zrobiłyśmy! Nie skończyłyśmy prac nad recepturą mydła do golenia, nie zaczęłyśmy nawet prac nad mydłem dla psów, wciąż pracujemy nad mydełkiem różanym. Testujemy możliwości mydła miętowego z mentholem, chciałybyśmy mieć czas na dopracowanie mydeł solnych w których 70% kostki to sól morska – doskonały i delikatny peeling. Wprowadzanie wciąż nowych receptur, to nasze wyzwanie na najbliższe miesiące:)

Kobiety inspirują: Anita Demianowicz

Anitę poznałam na wyjeździe z Cosmo. Jest barwną postacią, i od środka i na zewnątrz, przyciąga więc uwagę. Mnie jednak zauroczyła jej otwartość, chęć do dzielenia się swoją pasją, ogromne zamiłowanie do podróży i opowiadanie o nich w taki sposób, że chciałoby się siedzieć i słuchać. Jest przy tym nieustawicznie uśmiechnięta i ma w sobie coś, co przyciąga.
Anita Demianowicz jest autorką bloga podróżniczego  B*Anita. Zajrzyjcie tam koniecznie. W jej tekstach podróż rowerem na wschód Polski staje się równie ekscytująca i ciekawa, jak zwiedzanie wulkanów Ameryki Południowej. W niesamowity sposób opowiada o ludziach, spotkania z nimi w drodze, o dobru, które w nich drzemie.
Nie mogę nie wspomnieć o jeszcze jednej całkowicie fantastycznej sprawie! Anita otrzymała pracę marzeń! Przez cały wrzesień będzie zwiedzać Pomorze Zachodnie, a czekają na nią: „windsurfing, kitesurfing, golf, nurkowanie, wyprawa na
połów dorsza, relaks w SPA, obserwacje astronomiczne, jazda konno czy
narty wodne”! I oczywiście ma opisywać podróż na blogu projektu. Cudownie, prawda!?

Zapytałam Anitę o kilka rzeczy! Zapraszam do lektury! 

Kim jesteś?
Jestem. Tak po prostu. A
poza tym podróżuję i piszę o tym. Trudno mi zaklasyfikować się
gdzieś. Zresztą raczej próbuję unikać „szufladek”, w które
można byłoby mnie wcisnąć. Unikam nazewnictwa, choć wciąż
spotykam się z tym, że określa się mnie mianem blogerki,
podróżniczki, dziennikarki albo redaktorki. Staram się być po
prostu sobą. Czasem szalona, czasem odpowiedzialna, zawsze
pracowita, bywa że wybuchowa.

Jak i kiedy
odkryłaś, co chcesz tak naprawdę w życiu robić? 

Właściwie to od zawsze
chciałam pisać i robiłam to w taki czy inny sposób. A podróżować?
Chyba myśl o podróżach kiełkowała we mnie od dłuższego czasu.
Przyszedł jednak czas studiów, potem dorosłe, rozsądne,
odpowiedzialne, normalne życie, takie z kredytem za mieszkanie,
mężem, pracą od poniedziałku do piątku po osiem godzin dziennie.
I myślałam, właściwie byłam pewna, że tak trzeba już na
zawsze, już do końca życia. Że już tak trzeba umrzeć w tej
szufladce z napisem: „matka, żona, pracownica”. A potem nagle
dorosłam do tego, żeby stwierdzić, że wcale tak nie trzeba, że
można żyć inaczej, wcale nie realizując schematu, w który stara
się nas od dziecka wcisnąć. Postanowiłam zacząć żyć tak, jak
tego zawsze chciałam.

Co Cię motywuje? 

Motywują mnie sukcesy.
Wbrew pozorom nie osiadam wtedy na laurach, ale nabieram nowej
energii i siły do dalszego działania. Pewność, że dobrze robię,
że to, co robię ma sens, że motywuję innych. Jest moim paliwem,
motywatorem do tego, by działać intensywniej i pełniej.
Co Cię inspiruje?
Inspirują mnie przede
wszystkim ludzie. Ci zwykli, których spotykam najczęściej na swoje
drodze, którzy wyciągają do mnie pomocną dłoń od tak, po
prostu, bo chcą pomóc. Ale też inspirują mnie silne, samodzielne
i mądre kobiety, podróżniczki: Monika Witkowska, Marzena
Filipczak, Kasia Tołwińska i wiele innych.
 Co zaprzątało Ci
głowę dzisiaj rano? 
Pewnie praca i obowiązki. Przygotowuję drugą edycję Spotkań Podróżujących Kobiet –
TRAMPKI. To mój autorski program. Druga edycja będzie miała
miejsce już 27 września w Warszawie w Cafe 8 stóp. Dopinam więc
wydarzenie, szukam jeszcze sponsorów, zamykam program. O niczym
innym nie mam więc czasu w tej chwili myśleć. No może jeszcze o
tym, że mam nadzieję, iż te spotkania zainspirują inne kobiety do
podążenia za swoimi marzeniami.

Czym się w życiu
kierujesz?

Tym, by być szczęśliwą,
ale tak naprawdę. Staram się myśleć o tym, że życie jest tylko
jedno, więc warto je przeżyć tak, żeby nigdy nie musieć żałować.
Może to i banalne stwierdzenie, ale jakże prawdziwe. Lubię
powtarzać, że takie banalne stwierdzenia, kreują moje niebanalne
życie i to jest najważniejsze.

Co robisz, kiedy
tracisz zapał i chęci do działania?

Nie
będę przekonywać, że nigdy tak nie jest i że nie przeżywam
kryzysów czy gorszych dni. W końcu jesteśmy tylko ludźmi. Czasami
staram się wypłakać więc jakiś żal, obawy czy ból. Kładę się
do łóżka i nie wychodzę z niego przez cały dzień, ograniczając
harmonogram zajęć w ciągu dnia do czytania książki, do filmu czy
ulubionej muzyki. Staram się odetchnąć, by następnego dnia móc
spojrzeć bardziej zdroworozsądkowo na wszystko. Albo wsiadam na
rower i idę wszystko „wyjeździć”.

Czego nauczyłaś
się ostatnio?

 

Wybrałam się ostatnio w
pojedynkę na dwutygodniowy wyjazd rowerowy, więc musiałam nauczyć
się zmieniać dętkę. W końcu po prawie dwudziestu pięciu latach
jazdy na rowerze, wiem jak to się robi! Nauczyłam się też, że
nie wszyscy ludzie są ci zawsze życzliwi, nawet gdy ty jesteś
wobec nich w porządku i że nie ma ludzi, którzy lubiani są przez
wszystkich. Najwięcej uczą mnie jednak ludzie spotkani w drodze:
bezinteresowności, dobroci, umiejętności wyciągania w stronę
potrzebującego pomocnej dłoni. 
Dziękuję!
Wpadnijcie koniecznie na B*Anita.

Kobiety inspirują: Hania Sobkowska (z prezentem dla Was!)

Ile ja znam wspaniałych kobiet! Zbyt dużo ich poznałam, żeby nie przyszedł mi do głowy nowy cykl. Posty nie będą pojawiać się regularnie, nie mam na nie planu. Chciałabym, abyście jednak i Wy poznali niesamowite kobiety, które inspirują! Taki, po rozmowie z którymi, człowiek czuje, że dostał zastrzyk energii. Chce działać, iść przed siebie i marzyć.
Nigdy nie widziałam Hani Sobkowskiej na żywo. Próbowałam sobie dzisiaj przypomnieć, jak to się stało, że się poznałyśmy w internecie. No… nie pamiętam. Mamy po prostu dużo wspólnego – obie prowadzimy warsztaty kosmetyki, obie tworzymy coś nowego, własnego. Każda rozmowa z tą dziewczyną sprawia, że uśmiecham się potem jeszcze przez godzinę. Ma ona też jeden wspaniały dar – potrafi zaczarować światło. Wierzcie mi! A jeśli nie wierzycie, to wpadnijcie do niej, do Green Dragonfly i zobaczcie jej cudowne świece!
Poznajcie dzisiaj Hannę Sobkowską! Zainspirujcie się!
foto: Paulina Niebieszczańska „Adtrick”
Kim jesteś?
Jestem „inspirującą kreaturą”, ponieważ kreuję by inspirować .
A na poważnie – jestem trenerem rozwoju osobistego z artystyczną duszą –
projektuję i tworzę. Prowadzę własną firmę, która wzbija się na dwóch
skrzydłach. Jedno, to pracownia rozwoju osobistego – Synchronia, którą
założyłam, by wspierać innych w poznawaniu siebie samych i w odkrywaniu
własnych zasobów – wewnętrznego artysty. Drugie skrzydło, to inwestycja
we własny rozwój osobisty i moja pasja – pracownia świec z naturalnych wosków (Green Dragonfly).

Jak i kiedy odkryłaś, co chcesz tak naprawdę w życiu robić?
To,
że moją ważną potrzebą jest tworzenie w pewnym sensie „odkryłam” już
jak byłam dzieckiem. Używałam tego zasobu od zawsze, tylko nie byłam
jego świadoma. Po raz pierwszy świadomie pomyślałam „chcę coś sama
stworzyć i z tego żyć” po kilkunastu latach męczącej pracy w
korporacjach.
Zaczęłam wyobrażać sobie, że potrafię zrobić wiele rzeczy, które
inspirują innych i że jestem szczęśliwa, bo w moim życiu jest balans
pomiędzy tym co daję i tym, co otrzymuję w zamian i… Uwierzyłam, że to
zrobię! Robię więc.

Co Cię motywuje?
Działanie. Ono daje
mi napęd. Poprzez działanie rozumiem spełnianie swoich marzeń,
zamierzeń. Zbyt długie myślenie, zastanawianie się bez tak rozumianego
działania wprowadza bezwład i zabija moją kreatywność, przynosi apatię.
Jeśli działam, tworzę, prowadzę warsztaty, medytuję, spotykam się z
osobami, z którymi kontakt jest dla mnie istotny, czy też działam
pozostając sama ze sobą i niewiele robiąc – to przynosi mi radość. A
moim wyborem jest czerpać radość z życia :).

Co Cię inspiruje?
Jest niewiele rzeczy, które mnie nie inspirują, jedną z nich jest bieganie .
Najbliższe sedna będzie jak powiem, że inspiruje mnie NATURA – ważka
nad jeziorem, rydze w zagajniku, turkuć podjadek w moim ogrodzie,
koty… Inspirują mnie także ludzie, jako nieodłączna część NATURY, choć
czasem ze smutkiem patrzę jak się od niej odłączają. Generalnie
inspirują mnie rzeczy małe, proste, czasami są to 2 słowa, które ktoś
powie, czasami 2 sekundy zachwytu nad mandalą wykonaną przez kapiącą
wodę na zabłoconą podłogę w garażu. Piękno mnie inspiruje.

Co zaprzątało Ci głowę dzisiaj rano?
Czy iść pobiegać zamiast poćwiczyć jogę. Nie lubię biegać, jeździć na rowerze, w ogóle, jestem statyczna.
A organizm potrzebuje ruchu. Poszłam więc. Wyszłam na chwilę poza moją
strefę komfortu i jestem z siebie dumna! Hmm… Czyżbym doszła do tego, że
w bieganiu też jest odrobina inspiracji?

Czym się w życiu kierujesz?
Nie
warto tracić czasu na rzeczy, które Cię nie inspirują, bo może go
zabraknąć na to, co naprawdę kochasz…
Tę myśl powitałam w mojej głowie jakieś 8 lat temu. I wtedy się zaczęło,
zmiana, cała lawina zmian… Nieważne czy projektuję i tworzę świece,
czy prowadzę warsztaty rozwojowe, czy czasem dokonuję wyboru, by zrobić
coś co nie sprawia mi przyjemności – jednak robię to co chcę, co
wybieram i to przynosi radość. Jeśli opieram się na własnych wyborach,
biorę za nie odpowiedzialność, mam wrażenie, że dzieje się wszystko z
lekkością i jakby samoistnie.

  foto: Paulina Niebieszczańska „Adtrick”

Co robisz, kiedy tracisz zapał i chęci do działania?
Nic
specjalnego… Bo kiedy z tym walczę, zagłuszam, zagaduję czy maskuję w
jakikolwiek inny sposób – tracę szansę na usłyszenie siebie. Są czasem
dni, że płaczę, a fale bezradności i bezsensu przelewają się przeze mnie.
Odcinam się od świata, na ile mogę i znajduję spokojną przestrzeń dla
siebie. Pozwalam temu uczuciu smutku i otępienia rozgościć się we mnie.
Oddycham i obserwuję, jak przemieszcza się w moim ciele. Skąd przychodzi
i gdzie zmierza. Medytuję i to przynosi spokój. Zrozumienie – co we
mnie płacze – przychodzi samo, z czasem. Daję sobie czas. Czasem pomaga
mi bycie w kontakcie z osobą empatyczną, jak Mąż, czy Przyjaciele.
Rozmowa, pytania zadane przez te osoby też pozwalają mi spotkać się ze
sobą, znaleźć spokój i dystans. Pomaga mi też kontakt z Naturą.

Czego nauczyłaś się ostatnio?
Ostatnio?
Zaproponowałam sobie doświadczenie, które wydało mi się wówczas
bardziej ciekawe niż trudne… Postanowiłam zrobić coś, czego nigdy
jeszcze nie zrobiłam i po prostu spędziłam jeden pełen dzień pracujący
bez okularów czy soczewek na oczach. Moje – 2,75 nie wydawało mi się
druzgocące, wszak kiedyś miałam -5. Jednak doświadczenie okazało się
mocne. Na 2 dni po nim straciłam chęć do działania .
Ciężkie było to spotkanie z prawdziwą sobą – taką jaką jestem, wraz z
moim ograniczeniem. Ból głowy, oczu i inne dolegliwości fizyczne okazały
się drobiazgiem w porównaniu z bezradnością. Zobaczyłam wyraźnie,
wykonując wówczas codzienne czynności, jak wiele od siebie wymagam, jaka
jestem dla siebie surowa. A już myślałam, że kocham i akceptuję siebie w
każdym calu .
Takie doświadczenie wiele daje. Mnie uczy kolejnego kawałka akceptacji i
tolerancji – wobec siebie i mojej bezradności. Wkrótce zrobię to znowu,
żeby sprawdzić ile się nauczyłam.

 Dziękuję!

A teraz spójrzcie Kochani, jakie cuda od dzisiaj i mnie otaczają! Jakże one pachną! Raz jeszcze muszę Was odesłać na Green Dragonfly! Ale…

Ale mam też coś dla Was! Przepiękny zestaw sojowych pachnidełek o zapachu optymizmu (ten na zdjęciu poniżej!). 

Jeśli chcielibyście go przygarnąć, napiszcie mi o tym w komentarzu pod tym postem do końca niedzieli 10.08.2014. W przyszłym tygodniu wylosuję zwycięzcę i ogłoszę w jednym z postów.

Na adres będę czekała 10 dni od ogłoszenia wyników. Wysyłka na terenie Polski. Zapraszam! Są cudowne!

PS te kolorowe świece są częścią kolekcji recyklingowej Tuna – w puszkach tuńczykowych z ubrankiem z t-shirtów. Pomysł genialny! Aż chce się urządzić kolację na tarasie dla przyjaciół. Taką, wiecie, na luzie, kolorową, letnią…

Facebook