KategorieDesign

Zauroczona: SMEG – Sicily is my love

No przepadłam!

Wprawdzie jeszcze nie byłam na Sycylii, ale spędzam tam ostatnio sporo czasu… książkowo. Byłam za to, o czym nawet ostatnio przy okazji migdałowych ciasteczek Wam pisałam, dosyć długo we Włoszech, w okolicach Sorrento. Na co dzień mieszkałam w hotelu, w którym odbywałam staż, ale na jakoś ponad tydzień zaprosiła mnie do siebie jedna z pracujących w tamtejszym SPA dziewczyn. Pamiętam, że byłam pod wrażeniem jej domu! Był to całkiem współczesny apartamentowiec w jednej z nadmorskich mieścin, ale tchnął czarem dawnej Italii. Jakże odczuwalny był w nim włoski duch, zaklęty w całym wyposażeniu, w dużej ilości kolorów, malunków, niezwykłych, specyficznych ozdób, tworzących atmosferę gościnnego południa.

Być może dlatego tak bardzo spodobała mi się kolekcja SMEG we współpracy duetem Dolce&Gabbana – Sicily is my love! Nie jest to nowa kolekcja, bo lodówki pokazano w 2016 roku, a pozostałe sprzęty, jako jej kontynuację – w 2017. Nie wiem więc czemu doprawdy dopiero teraz je odkryłam!

Dolce&Gabbana i Smeg ponownie połączyły swoje siły, a owocem tej współpracy jest specjalna, limitowana edycja kultowych lodówek FAB28, prawdziwych dzieł sztuki. Te dwie znane marki, choć reprezentują inne obszary działania, zostały zjednoczone silnymi wartościami i tradycją doskonałości stylu „Made in Italy” – mając to samo pochodzenie i nawiązując do tradycji, w kreatywny i umiejętny sposób połączyły epoki, różne specjalności oraz wrażliwość estetyczną.



Rezultatem tego partnerstwa jest wyjątkowa chłodziarka Smeg FAB28, która została zaprezentowana w unikalnym stylu Dolce&Gabbana. Na każdej chłodziarce przedstawione są obrazy stworzone przez sycylijskich artystów: cytryny, symbol trinacria, koła od wozu, średniowieczni rycerze oraz sceny bitew – wszystkie charakterystyczne elementy teatru lalek i tradycyjnych, sycylijskich wozów, jak również stylu Domenico Dolce i Stefano Gabbana. Dodatkowo każdy produkt został upiększony klasycznym motywem kwiatowym.”

Zobaczcie koniecznie wszystkie te niezwykłe lodówki, stworzone z ogromną pieczołowitością przez sycylijskich artystów – na stronie SMEG Polska TUTAJ.

A potem zajrzyjcie na stronę pozostałych sprzętów, które chyba nawet bardziej mi się podobają – Sicily is my love.


GieraDesign

Pamiętacie lustro z naszego salonu? Pokazywałam Wam je nieraz w serii Nasze Miejsce (zajrzyjcie koniecznie!). Pisałam Wam też, że pochodzi z rodzinnej firmy, od szklarzy z Radzymina – z GieraDesign.

Bardzo lubię to nasze lustro, które i tu poniżej załączam! Jest jedną z najciekawszych ozdób, jakie mamy. Doświetla i pogłębia wnętrze. Zawsze też można się do niego po prostu uśmiechnąć!



Za markę GieraDesign mogę więc osobiście ręczyć. A że śledzę sobie jej rozwój od dłuższego czasu, najwyższa pora, aby i tutaj się nieco więcej pozachwycać.

Podoba mi się bowiem nie tylko to nasze lustro. Podoba mi się cała masa luster z oferty marki! Podoba mi się jej nowoczesne podejście do designu, ale oparte na ugruntowanej pozycji i tradycjach. Podoba mi się pomysłowość, ale także prostota. Podobają mi się bardzo trendowe, współczesne wizualizacje i podejście do klienta. Jakość wykonania i dbałość o szczegóły.

Zacytuję tu słowo od GieraDesign:

Jesteśmy firmą rodzinną, od trzech pokoleń kontynuującą rzemiosło szklarskie, którego korzenie sięgają 1946 roku. To daje nam ogromne doświadczenie w tej branży. W naszej pracy udaje nam się połączyć rodzinne tradycje rzemieślnicze z zamiłowaniem do designu. Projektując nowe wzory śledzimy trendy, szukamy inspiracji i w końcu przekuwamy je w gotowy produkt.

Oferujemy szeroki wybór luster w różnych stylach: nowoczesnym, glamour, art deco czy skandynawskim. Jako producent możemy zrealizować każde indywidualne zamówienie.

Nasze lustra wykonujemy sami z najwyższej jakości belgijskich luster o dużej przejrzystości i wysokim połysku. Nie używamy luster sprowadzanych z Chin o nietrwałych podlewach.


Dodam jeszcze, że marka zbiera ostatnio nagrody za swoje lustro obrotowe Scandi Duo. Swoją drogą – świetny pomysł! Poczytajcie więcej na ich blogu!

Nie będę się więc sama zachwycać – pozachwycajcie się ze mną! Zobaczcie, jak ładne potrafią być lustra!

Wszystkie lustra znajdziecie na GieraDesign


Trend Book: opakowania kosmetyków

Pokazuję Wam czasem kosmetyki w pięknych opakowaniach. Czasami przy okazji recenzji, powtarzam i powtarzam, jak ważne jest opakowanie. Zdarzały się także różnego rodzaju opakowaniowe zestawienia lub wpisy w postach inspiracyjnych.

Postanowiłam jednak zacząć osobny cykl wpisów, dotyczących właśnie opakowań!

A dokładniej aktualnych trendów w świecie designu i grafiki, które szczególnie przypadły mi do gustu, poruszyły te wrażliwe struny w sercu lub zaprzątają myśli i zwyczajnie – inspirują mnie w mojej graficznej pracy.

A jako, że to właśnie branża kosmetyczna jest mi szczególnie bliska – rozpoczynam cykl od zaprezentowania Wam kilku wyjątkowych identyfikacji marek kosmetyków lub ich serii.

Zaczynamy od…


Topshop Make Up



To są doprawdy chyba najciekawiej opakowane kosmetyki do makijażu, jakie widziałam. I słowo daje – kupiłabym je dla samego opakowania! Pomysł prosty, rysunek nieskomplikowany, a jednak – jakie to genialne!

Autor: Sara Thorne

Kolekcje: Sand Storm Collection oraz Festival collection


Daughter of the Land



Daughter of the Land to amerykańska malutka marka produktów pielęgnacyjnych, założona przez Ashley Spierer. Szczególną wagę przykłada się tu do prostoty i naturalności. Kosmetyki są organiczne i fair trade, a opakowania z materiałów pochodzących z recyklingu.

Zobaczcie, jak to przesłanie jest spójne z identyfikacją. Wszystko tu tchnie jakąś magiczną energią ziemi, ale jest przy tym nienachalne, oryginalne, proste, a nawet – eleganckie. Spokojnie widziałabym te produkty zarówno w luksusowych drogeriach, jak i prostych sklepach ekologicznych, w willach gwiazd hollywoodu i zwykłym domu świadomej ekologicznie Amerykanki.

Produkty pochodzą ze strony Daughter of the Land.


Only Good



Piękna prezentacja i cały koncept naturalnych mydełek Only Good. Sama nazwa doskonale odzwierciedla przesłanie marki. A identyfikacja autorstwa studio Milk z Nowej Zelandii pięknie je uzupełnia. Każde mydło jest jednocześnie z innej, ale też z tej samej bajki. Każde staje się małym dziełem sztuki, choć znowu – w opakowaniach nie ma wielkiej filozofii. Jest prostota, ale jest też pomysł. Jest czystość przekazu i głębszy zamysł.

Podoba mi się!

Więcej znajdziecie na stronie Only Good (via Mindsparkle Mag)



L’Aventure En Primitivance



No cóż – nazwa marki – L’Aventure En Primitivance wybitnie nie na polski rynek. Po prostu trudna. Tchnie jednak południowym czarem, prawda? Za to opakowania – och i ach! Choć w zasadzie jest to jeden jeno olejek, pełen dalmatyńskich roślin.

Znowuż mamy prostotę, ale i znowu stoi za nią niezwykły pomysł. Botaniczny, ale jakże delikatnie. Bardzo elegancki, ale jest w tym też coś swojskiego. Podobają mi się też ogromnie te złocenia. Złocenia to ja lubię w ogóle od dawna, a tu podziwiam tym bardziej – świetnie zastosowane.

Identyfikacja autorstwa: April Studio / Logo design / AD: Marko Stojakovic / Zdjęcia: Mare Milin

Zobaczcie tez koniecznie stronę L’Aventure En Primitivance


Girasole



Girasole oznacza po włosku – słonecznik. Stąd też właśnie jego wizerunek w logo i nawiązujące klimatem kolory. Mamy tutaj koncept marki kosmetycznej oferującej kremy do rąk i serum na dzień i noc, autorstwa Sadhika Sethi z Tajlandii.

Mnie zachwyciły bardzo teraz modne nawiązania alchemiczno-astronomiczne. Obleczone w piękną, przemyślaną liniową grafikę. Całość tworzy koncepcję produktów luksusowych, dobrze wyważonych, ze znowuż – prostym, czytelnym przekazem.

Jakże świetnie tutaj pokazano różnicę w kosmetyku na noc i na dzień. Z pewnością się nie pomylą, co mi osobiście często się zdarza w przypadku licznych kremów, w których różnica ta jest jedynie często napisana słowami i trzeba się tej adnotacji doszukiwać. I jakże to wszystko włoskie, choć projektowane, z tego co wyczytałam – w Tajlandii!

Więcej na Packing of the World


Blanc Naturals



A tym razem, na koniec – polski projekt! Autorstwa Foxtrot Studio, a dokładniej – autorem identyfikacji jest Adrian Chytry.

Co my tu mamy? Przepięknie zaprezentowane kosmetyki australijskiej marki Blanc Naturals, która, jeśli dobrze rozumiem, dopiero niedługo wejdzie na rynek. Możecie śledzić jej poczynania na Instagramie i tam czekać premiery.

Pewnie wiecie, czemu tak wszystko mi się tu podoba?

Mamy cudowne botaniczne złocenia i pastelowe maźnięcia jakby farbą. Czyli to, co osobiście uwielbiam. I to, co staje się teraz bardzo modne. I tak ponoć miało być – nie tylko skutecznie i naturalnie, ale także pięknie. I pięknie wyszło!

Więcej na Packing of the World

Zauroczona ponownie: Happy Barok

Pisałam Wam już o Happy Barok. O tym, jak bardzo mnie zauroczyły meble tej polskiej marki. Pamiętacie? Poprzednie moje zauroczenie znajdziecie TUTAJ.

A że śledzę Happy Barok od tamtego czasu dosyć skrupulatnie, nie mogłam przejść obojętnie wokół nowej kolekcji! Są to niezwykłe projekty autorstwa Katarzyny Jasyk i Magdaleny Jasyk-Bartczak.

I moje zauroczenie wzrosło jeszcze bardziej!

Podobają mi się same meble – ich współczesny miar, ale z jakże widocznym nawiązaniem do połowy zeszłego wieku. Podobają mi się połączenia kolorystyczne – odważne, ale spójne. Brakuje nam takich w Polsce! Brakuje tej pasji, optymizmu i odwagi.

Podobają mi się także ogromnie te spektakularne, wielkie, barwne zagłówki. Widzę je szczególnie w hotelach – ba, gdybym sama miała jakiś otwierać, to poprosiłabym projektantkę o stworzenie takich specjalnie dla mnie!

Podobają mi się w końcu same wizualizacje, które w tak genialny, a nienachalny sposób ukazują produkty w idealnie wpisanym w filozofię marki otoczeniu.

Zajrzyjcie więc na Happy Barok koniecznie. Polecam też profil marki na Facebooku i Instagramie.


Na koniec jeszcze dodam, że sama jestem dumną właścicielką regału marki, który Wam pokazywałam wielokrotnie (polecam wpis o naszej sypialni), a od niedawna też krzesła Plum w bajecznych kolorach (na końcu tego wpisu). Krzesło pewnie jeszcze będę Wam pokazywała, bo doprawdy jeden taki element, akcent ledwie, a zmienia obraz całego wnętrza. Polecam!



Zdjęcia / wizualizacje: materiały Happy Barok

Na koniec jeszcze tylko pokażę Wam moje krzesełko Plum!



Zauroczona: BOWER

Oto i moje kolejne zauroczenie! Studio BOWER!

Natknęłam się na jedną z ich realizacji gdzieś w internecie i od razu wiedziałam, że muszę odnaleźć stronę i przyjrzeć się temu, co robią.

I nie zawiodłam się!

Studio BOWER mieści się w Nowym Jorku, a tworzą go Danny Giannella, Tammer Hijazi i Jeffrey Renz. Trójka ta projektuje przedmioty użytkowe, z głównym naciskiem na lustra.

Lustra doprawdy niezwykłe! Tworzące iluzję, sprawiające wrażenie głębi, nowego wymiaru, przestrzeni. Zamieniają się w centralne punkty wnętrz, przyciągają uwagę, pobudzają wyobraźnię.

W studio powstają także niebanalne meble, lampy i akcesoria. O nieoczywistych liniach i przeznaczeniu. Wszystko w pełnej zgodzie z trendami, a zapewne wręcz – sami je kreują.

Z resztą – zobaczcie!

Zdjęcia i więcej na BOWER STUDIOS.


Butik YOPE

Natknęłam się niedawno na zdjęcia butiku firmowego marki YOPE i przepadłam!

Co za miejsce!

Urzekło mnie i chyba trudno się dziwić. Tak wyjątkowe, tak dopracowane w każdym szczególe, tak niebanalne, wręcz nierzeczywiste, a co najważniejsze – tak w pełni oddaje charakter marki!

W butiku tkwi jakiś dziecięcy czar, który przyciąga i hipnotyzuje. Jednocześnie zgodny z trendami i tak… inny. Eksponuje, to co ma eksponować, mając przy tym klimat nowoczesnej galerii sztuki. Takiej, która zachęca do wstąpienia i zagłębienia się w ten niezwykły baśniowy świat.

Twórcy marki tak piszą o swoim butiku:

” Zapraszamy do naszego świata!
Ponownie otwieramy miejsce YOPE – nasz nowy flagowy butik. Tym razem zagościmy na dłużej na warszawskiej ulicy Mokotowskiej.
Nowe miejsce YOPE jest tak pomyślane, by było okazją do poznania naszych produktów i spróbowania każdego z nich. Przygotowaliśmy dla Was umywalki, stanowiska do testowania produktów do pielęgnacji skóry oraz… rzecz, z której jesteśmy najbardziej dumni czyli refill. W YOPE szukamy ekologicznych rozwiązań. Nasz refill to krok w kierunku ograniczenia
zużycia plastikowych opakowań. Nie wyrzucaj butelki – użyj jej jeszcze raz! Przynieś ją do butiku, a my ją napełnimy. Na początek zaczynamy od płynu do naczyń Ogórek, ale niebawem pojawią się też nasze mydła łazienkowe oraz ulubione żele pod prysznic.
Do zobaczenia!!!”

Jedno wiem na pewno – jak tylko zawitam do Warszawy, pierwsze swoje kroki skieruję do butiku YOPE!


Więcej na stronie YOPE / zdjęcia – materiały prasowe marki


Facebook