Jeździmy tam co roku. Od wielu już lat. Z przyjaciółmi.
Na wieś prawdziwą. Najprawdziwszą. Taką sielską o tej porze roku.
Na sam koniec świata, na sam koniec drogi. Gdzie dzieci mogą biegać w pełni wolne. Gdzie czasem ktoś tylko podjedzie, popatrzeć jak mu rośnie kapusta. Gdzie siada się popołudniami na werandzie, wpatruje w bujne pola i śmieje do rozpuku, do utraty tchu.
I czeka się na ten wyjazd całą długą kwarantannę. I doczekać się nie może. I tęskni się do tych śmiechów i wariactw. A potem on nadchodzi i jest dokładnie tak, jak miało być.
I wraca spokój.
Przesyłam Wam dzisiaj trochę tej sielskiej wsi. Tego spokoju.
A najlepsze jest to, że całe lato wciąż przed nami!