Końcówka stycznia i najlepszy czas na noworoczne postanowienia

Do tej pory nie zdarzyło mi się przejmować tajemnym tworem marketingowym zwanym blue monday. Aż do wczoraj…

I doprawdy nie wiem czy to nie jest aby sugestia oddziałująca na nas z wszechobecnych mediów, niemniej jednak ów najgorszy dzień w roku, muszę przyznać, wyjątkowo złym dniem był. Chciało mi się wyć i krzyczeć, w żołądku ściskało i dopiero wieczorna drzemka przywróciła mi nieco spokoju. Blue monday czy wybitnie niekorzystne ciśnienie? Smog i szaruga za oknem i kilka rzeczy, które nie wychodzą tak, jak powinny… I na dodatek, o czym wspominałam w ostatnim wpisie, rozpoczynamy najgorszy okres w roku…

Co ciekawe, przeglądając internety, natknęłam się na kilka innych osób, które również w tym czasie przeżywały atak gorszego nastroju. Łączę się więc w bólu, ale i stwierdzam z całą stanowczością – nie daję się!

Zamierzam śnić na jawie, tańczyć i się śmiać. Tulić psa, gilgotać dziecko i żartować z męża. I z mężem 🙂

I wiecie co? Tak naprawdę to dopiero dzisiaj jest najlepszy okres na noworoczne postanowienia. Ooo tak! Dopiero dzisiaj możemy spojrzeć na nie obiektywnie lub stworzyć je sobie na spokojnie. Bez noworocznej presji i świadomi tego, co nam do tej pory nie wyszło.

Co zatem szykuję dla samej siebie? Zacznę może nie od postanowień, ale tych już pewnych planów.

Po pierwsze mam teraz całkiem sporo jeżdżenia po Polsce. Wiecie z social mediów, że dopiero co wróciliśmy z Kołobrzegu, pojutrze wybieramy się do Karpacza, na początku lutego czekają jeszcze Olsztyn, Władysławowo i Rzeszów. Są to wyjazdy służbowe, z moimi warsztatami kosmetyków naturalnych. Obiecałam sobie jednak już dawno, że każdy wyjazd na warsztaty nie będzie tylko nudną wyprawą do pracy, związaną z ogromnym wysiłkiem organizacyjno-logistyczno-fizycznym. Oj nie! Każdy taki warsztat to nowa, choćby nawet mała, ale przygoda! Staram się więc zawsze zobaczyć coś nowego, poznać coś ciekawego, spróbować czegoś regionalnego. W ten sposób praca zyskuje na przyjemności, a ja naprawdę cieszę się na te wyjazdy! Dobre postanowienie, prawda?

Po drugie, przymierzam się już mocno do sporych zmian w Lili. Najwyższy czas na jej nową graficzną odsłonę! Dojrzewa we mnie, kiełkuje sobie, oswajam się z nią. I zapewne całkiem niedługo poznacie moją Lili na nowo. Cały czas poważnie się jeszcze zastanawiam czy zmieniać cały szablon czy tylko grafikę i dojść tu ze sobą do porozumienia nie umiem. Wkrótce się okaże…

Stworzyłam też sobie małe wyzwanie. Małe, ale bardzo mi potrzebne! Postanowiłam bowiem, że codziennie (poza dniami w trasie) coś narysuję lub przejdę nowy tutorial na Illustratora. Rysunki mogą być cyfrowe, na komputerze, lub takie najzwyklejsze – ołówkiem, farbami, pastelami. Cokolwiek. Nie ważne jak, ważne, aby ćwiczyć. I to ćwiczenie za każdym razem bardziej cieszy. Może to być malutka postać lub cały większy widok. Zależy ile mam na to czasu lub ochoty. Zakupiłam nawet sobie i mojej Róży specjalne szkicowniki! Będę Wam pokazywać co nieco na Instagramie, wpadajcie koniecznie!

A propos Instagrama! Ruszyła z całkiem nowiutkim i świeżutkim kontem, w którym umieszczać będę część efektów mojej graficznej pracy w Lili Creative! Będzie więc i trochę rysunków, i wizualizacje, i to, co robię dla moich wspaniałych klientek, ale także jakieś miłe słówko od czasu do czasu!


Zachęcam więc do śledzenia >>>> @lilicreative.pl



Mam też, a jakże, całkiem istotne postanowienia dla swojego zdrowia. Po pierwsze – minimum co drugi dzień muszę, ale to muszę zrobić sobie serię ćwiczeń dla mojego kręgosłupa. Robię jej już od jakiegoś czasu i zauważyłam znaczną poprawę! A wierzcie mi, na bólach kręgosłupa to ja się znam! Sprawdzam też, czy uda mi się przetrwać bez nabiału i słodyczy na co dzień. Albo przynajmniej znacznie je ograniczyć. Cóż, od wczoraj się trzymam 🙂 Zobaczymy jak będzie dalej!

I to chyba tyle tych moich postanowień. Nie za dużo, ale właśnie o to chodzi, aby ich za dużo nie było. Aby udało nam się zrealizować plany i wytrwać w tym, co sobie postanowiliśmy.

A poza tym, powiem Wam, że trzeba, ale to trzeba śnic na jawie! Zwłaszcza w styczniu, lutym i w marcu. Ba, i na jawie, i we śnie! Śnić i marzyć. I uśmiechać się do swoich myśli!

Facebook